24 stycznia 2012

Koronkowa maska :)

Już jakiś czas temu wyprodukowałam :P koronkową maskę i specjalnie czekałam z nią, aż nadejdzie karnawał. Zdjęcia robiłam jeszcze starym aparatem, stąd słaba jakość (na dysku mam jeszcze kilka nieopublikowanych postów ze zdjęciami robionymi cyfrówką), ale mam nadzieję, że nie będzie to żaden problem i mój post okaże się przydatny dla kogoś, kto wybiera się na maskaradę lub przebieraną imprezę i chce mieć niepowtarzalną maskę :)


Inspiracją były oczywiście maski osiemnastowieczne, a szczególnie ta, którą nosiła Maria Antonina w filmie. Z resztą wtedy bale maskowe były bardzo popularne - maski dawały poczucie swobody i uwalniały przynajmniej od części obowiązujących konwenansów (w filmie MA bawi się na balu tak samo jak inni, i ani ona, ani Ludwik XVI nie są w żaden sposób wyróżniani, bo są w maskach).

Moją zrobiłam z koronki i wstążki (do wiązania). Wykonanie jest na prawdę łatwe!


  • Najpierw na zwykłej kartce narysowałam szablon maski. Zrobiłam to w najprostszy z możliwych sposobów: przyłożyłam kartkę do twarzy i rysowałam :) Później już tylko podocinałam otwory na oczy do odpowiednich rozmiarów.
  • Następnie odmierzyłam odpowiednią długość i szerokość koronki. (1)
  • Szablon przypięłam do koronki szpilkami i zaczęłam wycinanie - trzeba pamiętać, aby koronka nie była zbyt naciągnięta! (2, 3)
  • Odpięłam szablon i mniejszymi nożyczkami dopracowałam maskę. Ważne, żeby dobrze leżała na twarzy i żeby nie wpadała do oczu - w tym celu co chwilę przykładałam ją do buzi i patrzyłam w lustrze, jak daleko od oka jest materiał. (4)
  • Na koniec zostało już tylko przyszyć wstążkę, na którą będzie się wiązało maskę. Trzeba odmierzyć dwa równe, odpowiednio długie kawałki i, jeśli wstążka jest syntetyczna, poopalać końce, aby się nie strzępiły.
Voila! Oto cała robota :D



A jak prezentuje się maska?


Z bliska:
I na całej twarzy:

Ładna?
Przyznam, że nie jest może tak piękna jak profesjonalne maski, ale przynajmniej nie była droga, no i ostatecznie to całkiem fajna alternatywa dla tańszych, papierowych masek (bo te koronkowe w sklepie kosztują fortunę!)



Pozdrowienia (:

16 stycznia 2012

Upięcie Jane Eyre

Wracam na chwilę w małej przerwie sesyjnej :) I znowu Jane Eyre, no cóż, jak w końcu znalazłam ukochaną powieść (filmy też niczego sobie, już nawet do tej spłyconej, ale za to przepięknej nowej wersji się przekonałam (: ), to uwielbiam wszystko, co się z nią wiąże!
Dzisiaj więc zaprezentuję Wam wymyślony przeze mnie kok zainspirowany fryzurą Jane (:


Ten koczek ma bardzo długą historię - najpierw zaczesałam się identycznie, jak Jane. W nowoczesnym otoczeniu takie włosy wyglądały jednak bardzo dziwnie, no i dla mnie były nietwarzowe. Myślałam więc trochę nad czymś podobnym i w końcu wymyśliłam :)
Elementem charakterystycznym dla fryzury Jane (i innych XIX - wiecznych kobiet, to było bardzo popularne upięcie) są liczne warkocze i plecionki, oraz okrągły koczek z tyłu głowy.
Zaczesanie jest o tyle fajne, że nadaje się na mnóstwo różnych okazji - część z Was miała okazję widzieć mnie w tym koku na uczelni, zaczesałam się tak też w sylwestra i w jeden z świątecznych dni (wtedy też robiłam zdjęcia i już chyba nigdy tego nie powtórzę - za mało czasu!).

Oto przepis na upięcie:


  • Całe włosy spryskałam lakierem, z prawej strony zrobiłam dość krótki przedziałek, a resztę włosów zaczesałam do tyłu.
  • Z mniejszej ilości włosów po prawej stronie zaplotłam francuski warkoczyk, dobierając włosy tylko od dołu (taki "półfrancuski" warkoczyk :P). Warkoczyk doprowadziłam mniej więcej do połowy włosów z tyłu i resztę zaplotłam już zwyczajne.
  •  Z drugiej strony, z większej ilości włosów zrobiłam przeplataniec. Nie jest to mój wynalazek, a wygląda bardzo ładnie. Szczegółowe instrukcje znajdziecie w filmiku, z którego ja też nauczyłam się tej plecionki.
  • Gdy zaplotłam wszystkie włosy, związałam je w kucyk i wydzielając po jednym nie za grubym (ale też nie za cienkim) pasmie, zaplatałam średniej grubości warkocze.
  • Na końcu, zaczynając od tego pojedynczego warkocza z prawej strony, okręcałam je wokół gumki w różne strony tak, aby powstał w miarę kształtny koczek. Oczywiście lakier i wsuwki były niezbędne.
  • Na koniec dodałam niewielką ozdobę - kokardkę ze wstążki. Zrobiłam ją sama przez przypadek i bez jakichś wielkich planów, a okazała się wielofunkcyjna i jest moją ulubioną ozdobą do włosów (:
Zamiast tej kokardki możecie użyć jakichkolwiek innych ozdób, spinek itp., wpleść w warkocze wstążki lub sznurek z perełkami, albo wprost przeciwnie - zostawić upięcie bez niczego.
Kok filmowej Jane jest czasem zwieńczony małym, ślicznym grzebieniem. Szukałam takiego, ale na razie nie znalazłam :(
Teraz trochę zdjęć:


Do niektórych musiałam zaangażować mojego brata, bo sama nie dałabym rady :D


Oczywiście muszę się też podzielić radosną wieścią, że wreszcie udało mi się zaoszczędzić na lepszy aparat. Po dokładnym rozeznaniu zdecydowałam się na dobrej jakości kompakt (najpierw chciałam oczywiście lustrzankę, ale nie stać mnie na dodatkowe obiektywy i ten cały sprzęt, poza tym nie robiłam żadnego kursu fotografii i obawiam się, że nie potrafiłabym jej obsługiwać :D :D :D ).
Zdjęcia do tego posta były robione właśnie nowym aparatem. Wypróbowałam go też na detalach i faktycznie jakość jest cudowna - nareszcie widać litery fotografowanego tekstu! Muszę się jednak do niego przyzwyczaić i nauczyć się nim pstrykać tak, żeby zdjęcia były ładne i takie, jak chcę. Może powinnam trochę poszperać w ustawieniach, albo przeczytać jakąś szczegółową instrukcję, czy coś...
W każdym razie, teraz mam jeszcze zmagazynowane na dysku posty ze zdjęciami robionymi starą cyfrówką, które czekają na swoją kolej, no i światło nie dopisuje :( A gdy robię zdjęcia nowym aparatem przy sztucznym świetle to albo są jakieś dziwne cienie, albo fotografia wychodzi, jakbym przepuściła ją przez jakiś żółty filtr :( No cóż, będę próbować dalej i zobaczę, jak jest najlepiej, może wystarczy się przenieść ze zdjęciami do innego pokoju (z południowej strony)? Zobaczę.


Tymczasem wracam do książek (:
Pozdrowienia!