26 grudnia 2014

Ubieramy się w latach 40. XIX wieku + Dickensowe święta ♥

Na blogu ubierałyśmy się już w warstwy z lat 50. XIX wieku (krynoliny), dzisiaj czas na wcześniejszą dekadę - delikatne lata 40

To dziesięciolecie kojarzy mi się przede wszystkim z siostrami Bronte, których proza powstawała i zaczynała święcić triumfy właśnie w latach 40., jest to też dla mnie czas młodości królowej Wiktorii, czas dziwnych fryzur z warkoczykiem odsłaniającym ucho ;) , a od niedawna - również czas świąt. Właśnie dlatego zdecydowałam się zabrać moją brontową sukienkę na świąteczny obiad do babci, gdzie udało mi się zrobić przy okazji kilka zdjęć. Zdobią świąteczne cytaty z dzieł Dickensa pod koniec posta :)


Tymczasem w latach 40. ubieranie zaczynano klasycznie od koszuli, która chroniła odzież od zabrudzeń i stanowiła miękką i bezpieczną warstwę między ciałem a ubraniami. Nogi chroniły pończochy przytrzymywane w połowie uda podwiązkami. Ja mam na sobie czarne rajstopy, bo niestety wszystkie historyczne, bawełniane / jedwabne pończochy zsuwają mi się z nóg, a te elastyczne oczywiście podarłam...

Odpowiedni kształt sylwetki zapewnia gorset. Mój jest trochę oszukany, bo zamówiłam taki, który będzie w miarę pasował do każdej z moich ulubionych dekad (1840-70). (No co, i dawniej biedniejsze panny radziły sobie, jak mogły ;) ) Wrażenia z noszenia go opisywałam tutaj.


Istnieją dwa sposoby noszenia znienawidzonych przez większość dziewczyn (:P) pantalonów. Można ubrać je pod koszulę lub na nią. Ja wolę ten drugi sposób, bo po nałożeniu gorsetu na pantalony, ich sznurek do wiązania w pasie po ściśnięciu gorsetu może wbijać się w ciało. Na tych zdjęciach udało mi się też dobrze uchwycić kuperek, jaki powstaje z koszuli po założeniu pantalonów ;)
Podczas rozmów przed świąteczną herbatą (cóż za nieobyczajność! :D ) okazało się też, że pantalony wcale nie są obce naszym babciom! Moja babcia, w przeciwieństwie do rodziców nie była ani zbulwersowana, ani zdziwiona słynną już "dziurą" pomiędzy nogawkami. Jeszcze zanim założyłam pantalony, zauważyła, że rolę dzisiejszej bielizny w latach 40. XIX wieku spełniała ta długa koszula. Za to babcia moich kuzynek opowiedziała mi, jak przed laty odkryła w domu skrzynię ze starymi ubraniami, a wśród nich właśnie takie pantalony - dwie oddzielne nogawki połączone sznurkiem.


Zanim wynaleziono krynolinę, objętość sukni uzyskiwano za pomocą wielu puszystych, krochmalonych halek, halek z materiału usztywnionego końskim włosiem (stąd nazwa krynolina, którą przejął późniejszy stalowy stelaż) lub halkę usztywnianą sznurkiem. A najlepiej wszystkie na raz! W latach 40. nogi powinny być wręcz skrępowane mnóstwem mięsistych halek. U mnie jest wersja minimalistyczna, która jednak spokojnie daje radę. Halkę usztywniłam 100 metrami sznurka bawełnianego, który wszywałam w nią od września. Jeśli chodzi o odczucia, to zapanowanie nad taką suknią jest łatwiejsze, niż nad krynoliną, bo jednak sznurek jest bardziej plastyczny, niż obręcze. Łatwiej jest siadać i poruszać się w niej, sukienka jest również lżejsza, ze względu na mniejszą objętość, a co za tym idzie - mniej kilogramów materiału obciążającego biodra :P Trzeba jednak pamiętać, że w latach 40. kobiety miały tych halek kilka, a to sprawiało, że ich suknie mogły ważyć naprawdę sporo!



Ponieważ sama halka nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej objętości sukienki na wysokości tyłka, trzeba jeszcze dodać poduszkę. Moja ma kształt pierożka, ale raczej plaskatego. Jak widać na drugim zdjęciu z powyższego obrazka, niewiele wypełnienia w poduszce potrzeba dla uzyskania dobrego efektu. Jeśli wypełniłabym tę poduszkę całkiem, suknia wyglądałaby jak renesansowy fortugał :D Mała falbanka na brzegu pierożka sprawia, że suknia łagodnie spływa i poducha się pod nią nie odznacza.

Uzupełnieniem sukni dziennej w chłodne dni jest peleryna z kapturem i mitenki lub mufka. Jeszcze tylko bonnet na głowę (muszę go dorobić i będę miała pełen zestaw z lat 40.), ciepła chusta i już można iść na spacer lub szaleć na łyżwach!

A po mroźnym spacerze zawsze dobrze jest wrócić do domu, przebrać się w strój wieczorowy, usiąść przy kominku, wypić filiżankę gorącej herbaty i poczytać, na przykład powieści Dickensa:
 
"I do come home at Christmas. We all do, or we all should. We all come home, or ought to come home, for a short holiday - the longer, the better - from the great boarding school where we are forever working at our arithmetical slates, to take, and give a rest."

"I have always thought of Christmas time, when it has come round, as a good time; a kind, forgiving, charitable time; the only time I know of, in the long calendar of the year, when men and women seem by one consent to open their shut-up hearts freely, and to think of people below them as if they really were fellow passengers to the grave, and not another race of creatures bound on other journeys."

"Time was with most of us, when Christmas Day, encircling all our limited world like a magic ring, left nothing out for us to miss or seek; bound together all our home enjoyments, affections, and hopes; grouped everything and everyone round the Christmas fire, and make the little picture shining in our bright young eyes, complete."


"Happy, happy Christmas, that can win us back to the delusions of our childish days; that can recall to the old man the pleasures of his youth; that can transport the sailor and the traveller, thousands of miles away, back to his own fire-side and his quiet home!"

"I will honor Christmas in my heart, and try to keep it all the year."

 ♥
 
___________________________
cytaty z dzieł Charlesa Dickensa
zdjęcia robione u babci ^^

23 grudnia 2014

"Przechodziła koło nich, szukając jedynej twarzy, której rysy były jej znane"


"W czasie drogi Elizabeth z pewnym niepokojem czekała na ukazanie się lasów Pemberley, a kiedy wjechali na teren posiadłości, skręciwszy koło domku odźwiernego, ogarnęło ją ogromne podniecenie. Park był rozległy i bardzo urozmaicony. Wjechali od najniższej jego części i przez pewien czas posuwali się pośród pięknego, szeroko rozpościerającego się lasu. Zbyt wiele myśli przepełniało głowę Elizabeth, by miała ochotę na rozmowę, potrafiła jednak dostrzec i zachwycić się każdym szczególnie pięknym miejscem i widokiem.  ()"
 


"Elizabeth ogarnął zachwyt. Nigdy nie widziała miejsca, dla którego natura byłaby tak łaskawa, gdzie piękno przyrody tak mało byłoby zeszpecone ludzkim nieporadnym gustem. Wszyscy wyrażali gorący podziw. W tej właśnie chwili Elizabeth poczuła, że być panią Pemberley, to jednak coś znaczy. Zjechali ze wzgórza, minęli mostek i zajechali przed wejście. () Dom był piękny, duży, z kamienia, położony na zboczu, osłonięty od tyłu grzbietami wysokich, zalesionych wzgórz () Kiedy Elizabeth z bliska patrzyła na dom, ogarnęła ją znowu obawa przed spotkaniem z jego właścicielem"



"I tego właśnie domu mogłam być panią, myślała. W tych pokojach mieszkałabym na co dzień. Zamiast zwiedzać je jako obca, mogłabym cieszyć się nimi jako swoją własnością i witać przyjeżdżających tu z wizytą wujostwa. Lecz nie uprzytomniła sobie to byłoby niemożliwe. Straciłabym ich na zawsze, nie wolno by mi było ich zapraszać. Szczęśliwie się złożyło z tym przypomnieniem, oszczędziło jej czegoś jakby żalu"





"Pokoje były wysokie i przestronne, a umeblowanie odpowiednie do majątku właściciela. Z uznaniem dla jego gustu Elizabeth zauważyła, iż nie było ono ani nadmiernie zbytkowne, ani krzykliwe mniej wspaniałe, a bardziej nieeleganckie niż umeblowanie Rosings."

"To zaś mówiła pani Reynolds, wskazując na inną miniaturę jest mój pan. Bardzo
wierna podobizna. ()

Wiele słyszałam o urodzie pana tego domu odezwała się pani Gardiner. Rzeczywiście

bardzo przystojna twarz. Lizzy, możesz nam przecież powiedzieć, czy podobny?

Szacunek pani Reynolds dla Elizabeth wzrósł wyraźnie po wzmiance o jej znajomości z panem

Darcym.

Czy ta młoda dama zna pana Darcyego?

Trochę odparła Elizabeth czerwieniąc się.

A czy nie sądzi pani, że jest to bardzo piękny mężczyzna?

Tak, jest bardzo przystojny. 
(...)

Czy panna Darcy jest równie urodziwa jak jej brat? zagadnął pan Gardiner.

O tak, najładniejsza panna pod słońcem. A jaka ukształcona! Gra i śpiewa przez cały dzień. W sąsiednim pokoju jest nowy klawikord właśnie niedawno przysłany. Prezent od mojego pana. Panienka przyjeżdża z nim jutro."



"Pozostała im jeszcze do obejrzenia galeria portretów i kilka okazałych sypialni. W galerii wiele było dobrych obrazów (). Elizabeth przechodziła koło nich, szukając jedynej twarzy, której rysy były jej znane. Wreszcie zatrzymała się. Zobaczyła łudząco wierny portret pana Darcyego, z takim samym uśmiechem na ustach, z jakim często na nią spoglądał. Przez kilka minut stała przed obrazem w niemej kontemplacji, a nim wyszły z galerii, jeszcze raz do niego wróciła. (...)"


"Podczas gdy pan Gardiner zastanawiał się nad datą wybudowania dworu, nagle na drodze wiodącej od stajen ku domowi ukazał się sam jego właściciel. (...) Stali o dwadzieścia jardów od siebie. Darcy zjawił się tak nagle, że niepodobna było skryć się przed nim. Oczy ich spotkały się, a policzki obojga okrył ciemny rumieniec"




_________________________________________________ 
Tekst: Jane Austen, Duma i uprzedzenie
Muzyka: Dario Marianelli
Kostium: suknia ze spencerem z lat 1810. - Buduar Porcelany

Koafiura, makijaż: Buduar Porcelany
Zdjęcia: Eleonora Amalia (domowakostiumologia.blogspot.com), Olga (caeruleusberolinensis.wordpress.com) 
Lokalizacja: Chatsworth House, Derbyshire, Wielka Brytania


21 grudnia 2014

Wiktoriańskie pierniczki

Planujecie w tym roku historyczne święta? Nawet, jeśli nie, to może chociaż jakiś dziewiętnastowieczny akcent? W zeszłym roku pisałam o różnych tradycjach świątecznych związanych z XIX wiekiem, tym razem czas na wiktoriańską świąteczną kuchnię :)
































A dokładniej - pierniczki, które mogą być miłym zwieńczeniem Wigilii i słodką przekąską podczas śpiewania kolęd, otwierania prezentów i czekania na pasterkę :)

Przepis pochodzi z książki Modern Cookery for private families autorstwa Elizy Acton (1860 r.) i wygląda tak:
















"DOBRY PIERNIK Wyrób ciasto z sześciu uncji świeżego masła (lub takiego, które zostało oczyszczone z soli /kiedyś konserwowano nią masło - P./ i odsączone na suchej ściereczce) i funta mąki, a następnie wymieszaj z nim dokładnie uncję sproszkowanego imbiru, cztery uncje brązowego cukru oraz pół łyżeczki ubitych goździków i gałki muszkatołowej. Zwilż składniki trzema czwartymi funta (lub więcej, jeśli to konieczne) zimnej melasy. Rozwałkuj ciasto, wykrój ciastka za pomocą okrągłej foremki, połóż je na posypanej mąką lub natłuszczonej formie i włóż do pieca. Skórka z cytryny (tarta lub kandyzowana) jest równie dobrym dodatkiem"


























Składniki (w mojej wersji robiłam pierniczki z 1/4 podanych ilości):
  • 453 g mąki,
  • 150 g masła,
  • 28 g sproszkowanego imbiru,
  • 150 g brązowego cukru (ja użyłam białego),
  • pół łyżeczki sproszkowanych goździków i startej gałki muszkatołowej,
  • 339 g miodu (użyłam go zamiast melasy)

Wykonanie:
  • Najpierw rozdrobniłam goździki w moździerzu i starłam gałkę muszkatołową,
  • następnie dosypałam tam sproszkowany imbir i wymieszałam przyprawy.
  • Z mąki i masła zrobiłam sypkie ciasto.


  • Dosypałam do ciasta cukier i przyprawy, dokładnie wymieszałam całość
  • i wlałam miód.
  • Po wyrobieniu powstała lepka, pachnąca kulka ciasta, którą rozpłaszczyłam,
  • i z której wykroiłam foremką okrągłe ciastka.
  • Piekłam je zgodnie z przepisem przez pół godziny do 45 minut.


Pierniczki wyszły idealne! Są słodkie i bardzo piernikowe. Po pieczeniu przez 45 minut wychodzą twarde (będą musiały jeszcze skruszeć), zaś po pół godziny - bardziej miękkie. Cukier brązowy i melasę zamieniłam na cukier biały i miód, bo te składniki są łatwiej dostępne. Samo pieczenie nie zajęło mi dużo czasu, a pierniczkowy zapach unosił się w całym domu :) 
Zrobię je jeszcze w Wigilię i myślę, że w kształcie serduszek ozdobionych lukrem będą uroczo prezentować się na stole :)