fot. P. Kowalczyk |
Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień, gdy zza miękkich, liściastych wzgórz i wystających wapiennych skał wyłonił się zamek. Zamek, w którym miałam spędzić w znamienitym towarzystwie dwa dni, oddając się grom i zabawom salonowym oraz biorąc udział w typowych dziewiętnastowiecznych rozrywkach, jak robótkowanie i spacery po otaczającym posiadłość lesie.
Na wyjazd uszyłam nową sukienkę ze spencerem. Czarną - trochę z powodu rocznicy (to już, dokładnie rok!) Waterloo, a trochę z zamiłowania do dziewiętnastowiecznego gotycyzmu. Poezja Byrona, pierwsze powieści grozy (Frankenstein!), malarstwo C. D. Friedricha, nastrój mrocznej niesamowitości - to na początku XIX wieku bynajmniej nie jest mi obce.
Na wyjazd uszyłam nową sukienkę ze spencerem. Czarną - trochę z powodu rocznicy (to już, dokładnie rok!) Waterloo, a trochę z zamiłowania do dziewiętnastowiecznego gotycyzmu. Poezja Byrona, pierwsze powieści grozy (Frankenstein!), malarstwo C. D. Friedricha, nastrój mrocznej niesamowitości - to na początku XIX wieku bynajmniej nie jest mi obce.