18 maja 2015

Książki żołnierzowe

Nie spodziewałam się, że znów tak mnie weźmie na tematy żołnierzowe. A jednak, od stycznia faza niespodziewanie trwa i nic nie wskazuje na jej rychłe zakończenie. Oczywiście na blogu piszę i robię też mnóstwo innych rzeczy, żeby Was nie zanudzać, jednak sercem cały czas jestem w latach 1810. #patos



























Nie robię też tego tak całkiem bezinteresownie - szykują się dwie fajne rzeczy, których już nie mogę się doczekać i w ramach riserczów do jednej z nich przejrzałam chyba wszystkie dostępne w moich bibliotekach "książki żołnierzowe". Dwie z nich szczególnie przypadły mi do gustu i dzisiaj trochę sobie o nich popiszę. Wytrzymacie? ;)



Najpierw polska. Książka Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich pod redakcją Roberta Bieleckiego i Andrzeja Tyszki na pierwszy rzut oka nie zachęca szczególnie, by po nią sięgnąć. Po otworzeniu na losowej stronie i przeczytaniu kilku zdań również, ale gdy się spojrzy na spis treści... ;) Jej największą zaletą jest to, że wspomnienia żołnierzy, biorących udział w wojnach napoleońskich zostały pogrupowane tematycznie i chronologicznie. Nie czytałam tych dwóch tomów od początku do końca, tylko wyrywkowo, wybierając sobie temat, który akurat mnie zainteresował. Bardzo fajne są wprowadzenia na początku każdego rozdziału, no i obszerne przypisy, wyjaśniające różne szczegóły (które dla zwykłego czytelnika mogą być enigmatyczne) lub pomyłki żołnierzy (pamięć bywa zawodna). Można też się z nich dowiedzieć nieco o dalszych losach wspomnianych przez żołnierzy osób i poznać inne historie, o których akurat nie wspomniano ;)


Mnie najbardziej zainteresowały oczywiście fragmenty o życiu obozowym i wojnie w Hiszpanii. Dowiedziałam się stamtąd bardzo wielu rzeczy, między innymi tego, jak od środka wyglądała słynna szarża w wąwozie pod Somosierrą. Bardzo interesujące były też anegdoty dotyczące mroźnej kampanii rosyjskiej. Pamiętam, że jak usłyszałam o nich w szkole (gimbaza ohohoh), bardzo chciałam je przeczytać, niestety wtedy żadna książka nie była dla mnie dostępna. Teraz mogłam to sobie nadrobić i powiem że czytało się bardzo fajnie, szczególnie ze świadomością happy endu (gdyby bohater nie przeżył, nie mógłby tego po latach wspominać, nie? ;) ), choć wiele opowieści było tak filmowo-nieprawdopodobnych, że aż trudno w nie uwierzyć ;)
Bardzo fajne są też ilustracje dołączone do jednego z tomów. Możemy przyjrzeć się przedstawionym na nich mundurom, a także obejrzeć portrety żołnierzy - bohaterów i autorów wspomnień (katalog z przystojniaczkami! Ołjea! Można teraz zrobić konkurs na najlepsze wąsy :D )
Co do samych wspomnień, większość z nich jest na szczęście wolna od tkliwego sentymentalizmu, czego bardzo się obawiałam. Część z nich oczywiście nosi na sobie ślady czasów, w których były spisywane, nie są więc tak do końca wolne od romantycznej propagandy, mitu Napoleona i wszystkiego, co się z tym wiąże, jednak zdecydowana większość jest po prostu relacją wydarzeń sprzed lat spisaną bez ingerencji w formę, czyli tak, jakby ktoś najpierw nagrał je na taśmę, a następnie przepisał. Oczywiście taśmy wtedy nie istniały, ale dzięki takiej redakcji tekstu wspomnienia są bardzo autentyczne. Polecam :)



A teraz angielskie. Podczas przeglądania katalogów bibliotecznych trafiłam na kilka publikacji z listami żołnierzy. Najpierw zainteresowały mnie listy księcia Sułkowskiego pisane do żony, jednak gdy przeczytałam kilka wybranych losowo, okazały się dla mnie zbyt słodkie i wygładzone (tym bardziej, że wspomnienia innych oficerów z powyższej książki zdradziły kilka sekretów ukrywanych w listach do żony. Nieładnie! I mam teraz +50 do hejtu na śliczne Hiszpaneczki, no!). Nie wiem, jak ta żona to wytrzymywała :D Odłożyłam więc listy oficerskie na bok, a sięgnęłam po korespondencję tzw. prostego żołnierzaka licząc, że tam znajdę więcej szczegółów życia codziennego w armii, a mniej słodkich całusków etc. przesyłanych żonie. 


I nie myliłam się! Listy Wheelera są proste, pełne przeróżnych anegdot i całkiem zabawne. W dodatku opisują szczegółowo dokładnie tę część wojen napoleońskich, która akurat mnie interesuje. Czytając je, poznajemy od podszewki życie w obozie i funkcjonowanie żołnierzy w trakcie bitwy oraz różnych niespodziewanych zdarzeń. Mamy też wgląd w relacje między nimi oraz między nimi a dowództwem, co również jest interesujące. Styl listów jest lekki (a wulgaryzmy wykropkowane hehe), co sprawia, że właściwie czytają się same. Oprócz tego ich ogromną zaletą jest to, że w przeciwieństwie do wspomnień, nie nakłada się na nie nostalgiczny i romantyczny filtr typowy dla opowieści spisywanych po latach. Relacje szeregowca pisane były na żywo, bo w trakcie kampanii, w których jego pułk brał udział i przez to są bardziej autentyczne, niż wspomnienia. Podczas czytania zastanawiające było to, jak bardzo można przyzwyczaić się do trudów, niebezpieczeństw i codziennej obecności śmierci, oraz jak poczucie humoru pozwala przezwyciężyć nawet najgorsze i najbardziej traumatyczne (jak dziś byśmy je określili) wydarzenia. Miałam wrażenie, że cokolwiek się nie stanie, naszego żołnierzaka nie opuści ani dopisujące mu przez całą wojnę szczęście, ani dobry humor. Również polecam!
PS. Bonus dla tych, którzy przetrwali do końca: materiał i skręcany sznurek, które służą za tło na zdjęciach wkrótce staną się czymś z epoki ;) Co obstawiacie?



ENGLISH:
In the post I write about two books from napoleonic period. The first are memories of polish officers. Interesting, and helped me to see all the wars from the inside. Some of them are just incredible and if they were not an authentic relations, I wouldn`t believe ;)
The second are The letters of private Wheeler. I really liked them for their humorous style and the way they show everyday life of a napoleonic soldier both in bivouac and battle.
I can truly recommand both of them and hope there is an english translation of the first one ;)

12 komentarzy:

  1. Obstawiam coś romantycznego (1800-1840?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romantycznego niekoniecznie, ale w datowaniu 1800-1840 się zmieści ;)

      Usuń
    2. Regencyjny strój jeździecki ! .. ?

      Usuń
    3. Regencyjny - tak. Jeździecki - jeszcze nie ;) Mam go w planach na grudzień, ale się waham i chyba skończy się na zwykłej pelisie :P
      A z tego niebieskiego będzie coś na teraz ;)

      Usuń
  2. Jaki fajny bonus hehe :D Widzę tutaj jakiś piękny niebieski materiał :) Może coś z czasów żołnierzy napoleońskich? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No muszę koniecznie gdzieś dostać te listy szeregowca Wheelera! Podejrzewam, że w sprawie bonusu, mam się nie wypowiadać, bo zepsułabym innym zabawę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... pamiętam, że obiecałam Ci je przekazać jakieś 2536374 lat temu, czyli w lutym. Wstyd! Postaram się pospieszyć ;)
      Hłe, hłe, hłe. A już większość riserczów porobiona, zdecydowałam się mniej więcej, jaki chcę ;)

      Usuń
  4. Listy Wheelera muszę przeczytać. Zresztą tę drugą też. Btw - z tego co widzę o tytuł najlepszych wąsów toczyłaby się naprawdę zajadła walka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, jak pisałam ten post, przypomniało mi się, że kiedyś przez całą drogę z Krakowa opowiadałam Ci te jego anegdotki. A byłam wtedy dopiero na roku 1812 3:)
      Przez tych żołnierzy w ogóle polubiłam wąsy :D Bo wcześniej ich nie znosiłam, ale i tak faworyty najlepsze!

      Usuń