23 września 2014

U księżnej Radziwiłłowej w Nieborowie

Na tę jesień, gdy słońce przestaje doskwierać, jego światło powoli staje się złote i ciepłe, a wieczory długie, zaplanowałam cykl postów o dawnych ogrodach. Będzie troszkę teorii (oddzielnie) i praktyki - w formie spacerów. Od czasu do czasu zerkniemy również do pałaców znajdujących się nieopodal. Dzisiaj pierwszy post - spacer po nieborowskich włościach Heleny Radziwiłłowej.




W małej miejscowości, do której trudno się dostać leżą niegdysiejsze włości Radziwiłłów. Do pałacu w Nieborowie prowadzi droga przez szeroką bramę i niewielki park. Sam pałac, cichy i z zewnątrz niepozorny, jakby zapomniany skrywa w sobie cudne wnętrza i skarby, na widok których nie raz mało nie zakrzyknęłam z zachwytu.


























Masywne drzwi we wschodniej wieży pałacowej prowadzą przez Korytarz Rzymski do mrocznej Sieni Głównej. Herby na ścianach uwieczniają dawnych właścicieli tego, powstałego w XVI wieku dworu, a ciężkie, barokowe meble, neorenesansowa boazeria, Głowa Niobe, klasycystyczny zegar londyńskiej formy Hectora Simpsona i niezwykły, lustrzany reflektor teatralny z Petersburga końca XVIII wieku tworzą wrażenie miejsca osobliwego, nieco pokrytego kurzem i tajemnicą kilkuset lat jego istnienia.























Do wnętrza pałacu prowadzi nas Główna Klatka Schodowa wykafelkowana w całości holenderskimi płytkami z początku ubiegłego wieku. Na szczycie schodów królują greckie urny z kolekcji Heleny Radziwiłłowej, a naprzeciw nich wiszą liczne portrety osób związanych z rodami panującymi przez lata w pałacu.
















Być może tymi właśnie schodami niegdysiejsi goście przybywali na bal, bo tuż za nimi, po lewej otwiera się przed nami Biała Sala - obszerna, ozdobiona jasną sztukaterią i złoceniami, z kryształowymi żyrandolami spływającymi z gracją z sufitu. W zimowe dni salę ogrzewał marmurowy kominek skopiowany na wzór tego w paryskim Palais Royal, zaś poza sezonem domownicy zbierali się w jednym z rogów sali, w którym zaaranżowano domową kaplicę.


Za kolejnymi drzwiami wita nas Gabinet Żółty zaprojektowany w stylu klasycystycznym w latach 1780. przez Samuela Bogumiła Zuga. Miękkie obicia z tkaniny liońskiej w barwne pasy tworzą pogodny i żywy charakter wnętrza, a mahoniowe biurko, sekretarzyk i zegar z końca XVIII wieku oraz rokokowa komódka zapraszają do podjęcia codziennych życiowych aktywności. Gabinet ogrzewa piec z białych kafli ulokowany w półkolistej niszy.


W Gabinecie można znaleźć też coś, o czym zawsze marzyłam i nie przypuszczałam, że właśnie w Nieborowie przyjdzie mi się temu przyjrzeć. Mowa o harmonice szklanej - instrumencie z przełomu  wieków złożonym ze szklanych elementów, z których dźwięk (po wprawieniu ich w ruch) wydobywano za pomocą dotyku. Subtelnej grze towarzyszyła niezwykła, "duchowa" barwa szklanej muzyki, z którą wiązano równie niesamowite historie o utracie zmysłów i przytomności spowodowanych słuchaniem brzmień nie z tego świata... 

Jest piękna, prawda? Zachwycałam się nią dobry kwadrans!

(TUTAJ Adagio KV617a Mozarta skomponowane i zagrane na podobnej glassharmonice)


Przejście z Gabinetu prowadzi nas w głąb pałacu do najpiękniejszego (według mnie) pokoju - Sypialni. Miękka, maleńka jak bombonierka, wyłożona pistacjowymi obiciami sypialnia zachęca do spędzenia w niej nocy. Całe wyposażenie zostało złożone z mebli polskich i francuskich. Na uwagę zasługuje chyba przede wszystkim łóżko a la francaise ulokowane we wnęce, o którym marzę już od lat. Obok stoi dopasowany stylem parawan i niewielkie mebelki - sekretarzyk bonheur-du-jour, konsola, rokokowy fotelik i szafka z manufaktury Pierre`a Roussella z lat 70. XVIII wieku. Sypialnię ogrzewa umieszczony w narożnej wnęce kominek.


Naprzeciw łóżka wisi mały, owalny portrecik, który jest niczym innym, jak dziełem pędzla samej Vigee Le Brun, oficjalnej portrecistki Marii Antoniny. Tym razem, już wiele lat po śmierci królowej, w 1802 roku, pani Le Brun namalowała młodziutką Anielę Czartoryską związaną pochodzeniem z rodem, do którego należał pałac. W lekkiej sukience w stylu dyrektoriatu ozdobionej złotą szarfą i takimi guzami na ramionach, Aniela prezentuje się tak świeżo, jakby jej młodość nie przeminęła dwa wieki temu, tylko trwała wciąż, jak wieczna wiosna.


Gabinet Zielony, utrzymany również w stylu klasycystycznym sprawia wrażenie przestronnego i przytulnego. Za londyńskim stołem gate-leg i zestawem krzeseł w typie Hepplewhite`a stoi ogromny kredens, wypełniony porcelaną i ceramiką japońską, miśnieńską oraz pochodzącą z innych słynnych manufaktur osiemnastowiecznych w Berlinie, Wiedniu i Sevres. Nieopodal rozpiera się sekretera w typie Sheratona i jej kuzyn sekretarzyk, a na ścianie wiszą portrety Izabeli i Adama Kazimierza Czartoryskich.
Wielka, podłużna Biblioteka, mająca być pierwotnie galerią obrazów wypełniona jest mahoniowymi szafami z początku XIX wieku, które zawierają kilkanaście tysięcy starych książek (m. in. pierwszy druk w języku polskim oraz książki oznaczone ekslibrisami St. A. Poniatowskiego). Widoczne na zdjęciu fotele i kanapa kryte zieloną i czerwoną skórą pochodzą z końca XIX wieku.























Za Biblioteką kryje się Mała Jadalnia z rokokowym kominkiem przeniesionym tu pod koniec XVIII wieku, a nad nim - portret Jakuba Fleminga, ale nie zatrzymamy się tam długo, bo tuż tuż, za rogiem czeka nas słynny Salon Czerwony z równie słynnym portretem Anny Orzelskiej z 1728 roku:

Cały salon pokryty jest adamaszkami liońskimi w kolorze, od którego pokój wziął swoją nazwę. A w środku - pełen zestaw rokokowych mebli: dwie komody francuskie, kanapa confidente, pozłacane lustro i konsola, a także aż 11 foteli i dwa kominki. Na środku sali stoją stoły do gier i robótek, czym zajmowano się zapewne za dnia w pałacu w chwilach rekreacji.
















Wychodząc z Salonu Czerwonego przenosimy się znów w czasy późniejsze - do Sypialni Księstwa. Szczególną uwagę zwracają tu angielskie meble z końca XVIII wieku i portrety Aleksandra I, Elżbiety Aleksiejewny oraz Leontyny i Bogusława Radziwiłłów, a także kominek z marmuru kanaryjskiego.




















Ale nie zabawimy się tu długo. Czas na wizytę w rokokowym buduarze. Na ścianach wiszą portrety Charlotty Corday i królowej Szwecji w stroju Minerwy, co nadaje zdecydowany charakter pomieszczeniu, wbrew cukierkowym stereotypom. Dwie sekretery i dwupłytowy stolik przysłużyły się pewnie powstaniu i przechowaniu wielu sekretnych i niekoniecznie właściwych w treści listów, ale...


























...moim ulubionym elementem wystroju jest okno, wybite w latach 1880 i ozdobione tak, że przypomina lustro, z którego widok rozciąga się na ogród za pałacem:



Z pierwotnego ogrodu barokowego zostało już niewiele, a jednak możemy wyobrazić sobie, jak wyglądał przed laty. Dziedziniec z kwietnikami i bukszpanowymi labiryntami, aleja z bocznymi szpalerami lipowo-grabowymi, a za nimi owocowy sad...























Ogród ten pod koniec XVIII wieku otoczony został parkiem krajobrazowym, łączącym go z zabudowaniami folwarcznymi przy pałacu i kanałem wodnym nieopodal, co nie tylko zwiększyło jego powierzchnię, lecz także zmodernizowało otoczenie pałacu zgodnie z preromantycznymi tendencjami początków XIX wieku.


Helena Radziwiłłowa jednak nie zamierzała poprzestać na tym parku. Marzyła o czymś większym, bardziej przestronnym i angielskim, i to właśnie marzenie wkrótce zrealizowała.
Ale o tym opowiem Wam innym razem. Teraz zapraszam na krótki spacer po nieborowskim ogrodzie:




30 komentarzy:

  1. Byłam tam niedawno, cudowne miejsce. Marzy mi się jakaś sesja zdjęciowa w ogrodach Arkadii... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arkadia też piękna, choć wydaje mi się, że jesienią jeszcze dodatkowo zyskuje na urodzie :)

      Usuń
  2. Jak ja lubię wnętrza takich pałaców, piękne :) Fajnie, że można było robić zdjęcia w środku pałacu, ostatnio byłam w jednym zamku i był zakaz fotografowania... :( A tak chciałam uwiecznić te cudowne komnaty - bo jeśli się czegoś nie sfotografuje to tak szybko się o tym zapomina ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w niektórych pałacach niestety jest zakaz :( I nie rozumiem, dlaczego, bo przecież nawet jeśli wrzuca się potem te zdjęcia do sieci, to i tak są to tylko fragmenty ekspozycji, które właściwie mogą jedynie zachęcić do obejrzenia całości i przyjrzenia się szczegółom podczas zwiedzania... Nie rozumiem takiego podejścia...

      Usuń
    2. No właśnie, też tego nie rozumiem, pozwalają ludziom oglądać eksponaty, a nie pozwalają robić zdjęć.. W tymże zamku przewodniczka zapytana o przyczynę tego zakazu, odpowiedziała, że cześć rzeczy jest w rękach prywatnych właścicieli i że oni nie wyrażają zgody na fotografowanie. Ale co to komu przeszkadza, to ja nie wiem - skoro udostępnili eksponaty do muzeum to już przecież zgodzili się na ich wykorzystywanie i oglądanie..

      Usuń
    3. Czasem tak jest, że właśnie prywatni kolekcjonerzy nie chcą zdjęć, bo np. szykują własną wystawę, a potem katalog. Ale i tak nie rozumiem, dlaczego te zdjęcia im przeszkadzają :P

      Usuń
  3. Ach, Porcelanko, jaki wspaniały i klimatyczny wpis! Przypomniał mi, że chyba od dobrych kilku lat nie byłam w żadnym pałacu! Bardzo chciałabym wybrać się do Nieborowa, może kiedyś będziemy miały okazję wybrać się wspólnie? ;) Nie dziwię, że tak zachwyciła Cię ta sypialnia, wygląda naprawdę wspaniale! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłaś? W takim razie musisz koniecznie się wybrać do jakiegoś (Nieborów razem - tak, tak!) :) Oglądanie wszystkiego na żywo i obcowanie z oryginałami (szczególnie, jeśli ma się taką wiedzę, jaką Ty masz) jest niesamowitym przeżyciem :)

      Usuń
  4. Przepiękny spacer. Przypomniałam sobie swoją wizytę w Nieborowie kilka lat temu, spałam naprzeciw pałacu w niewielkim pensjonacie i wieczorami, przed zamknięciem bram, gdy nie było już turystów park miałam tylko dla siebie. Niesamowite uczucie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! To musiało być cudowne przeżycie! Prawie jak mieszkanie w pałacu :)

      Usuń
  5. Jedno z moich ukochanych miejsc. Bywałam tam dość często jako mała dziewczynka i chyba właśnie od tego pałacu zaczęła się moja miłość do dawnych wnętrz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam tam wieki temu, ale do dziś pamiętam tę klatkę schodową z holenderskimi kafelkami:) I tak Ci tam pozwolili zdjęcia robić? W Łańcucie by Cię chyba Białą Damą poszczuli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardziej, niż klatka schodowa utkwił w pamięci ten niezwykły reflektor teatralny :)
      Tak, normalnie i bez problemu :) W większości pałaców pozwalają (tylko bez flasha) i nie wiem, dlaczego w niektórych zdjęcia są zabronione...

      Usuń
    2. U nas nawet na widokówkach nie wolno umieszczać wnętrz pałacu. Panie pilnujące dostają drgawek, gdy tylko aparat zobaczą :(

      Usuń
    3. Dziwne, ale właśnie w niektórych miejscach tak jest... Ciekawe, dlaczego w Łańcucie nie pozwalają fotografować...

      Usuń
  7. Nie byłam, ciekawe wnętrza, mimo, że o Nieborowie tyle czytałam. Ciekawe są te malinowe obicia. Zdjęcia może można wykonywać tylko bez flesza? To trochę dziwne jest, że raz pozwalają robić zdjęcia a raz nie. Sami nie wiedzą gdzie jest prawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te obicia fajnie wyglądają, choć nie wiem, jak mieszkałoby mi się w takim saloniku ;) Ale to może dlatego, że ogólnie bardziej preferuję pastele.

      Tak, wydaje mi się, że ciągłe błyskanie flashów mogłoby zaszkodzić eksponatom. Wydaje mi się, że to po prostu zależy od przyjętych przez muzeum postanowień ;)

      Usuń
  8. Mówiąc krótko - mieszkałabym :D Pamiętam że byłam tam baaardzo dawno temu, ale widzę że chyba nadeszła pora żeby odświeżyć znajomość z pałacem. Swoją drogą kocham takie posty - dzięki nim odkrywa się miejsca o których odwiedzeniu nigdy się nie pomyślało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, szczególnie w tej cudnej sypialni ^^
      Ale myślę, że pałac nieborowski i nowa suknia byłyby idealną oprawą Twojej osiemnastowiecznej urody :)

      Usuń
  9. Uwielbiam zwiedzać takie miejsca! gdyby nie to, ze to tak okropnie daleko...

    OdpowiedzUsuń
  10. jeśli chodzi o zakaz fotografowania, to w niektórych pałacach tłumaczą to tym, że światło lampy błyskowej szkodzi eksponatom, szczególnie tym wykonanym z tkanin, ale tylko w Polsce w tym sie spotkałem, byłem w kilku pałacach w Europie, m.in w Wersalu - i żadnych zakazów, w sypialni Marii Antoniny, w apartamencie Pompadour mam wiele zdjęć
    pozdrawiam
    Ludwik August

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do lampy błyskowej zgadzam się w 100% i sama nigdy jej nie używam ;)
      Za granicą faktycznie są bardziej otwarci, zazdroszczę wizyty w Wersalu ;)

      Usuń
  11. Mój komentarz jest nieco nie na temat, ale ostatnio był tutaj poruszony temat kursów tańca historycznego. Ostatnio dowiedziałam się o kursie tańca w Katowicach w listopadzie, wstawiam link http://2st.zpsm.edu.pl/using-joomla/extensions/components/content-component/article-categories/242-stowarzyszenie-absolwentow-i-sympatykow-liceum-muzycznego-w-katowicach

    OdpowiedzUsuń
  12. W Nieborowie byłam dawno, dawno temu. Jeszcze w szkole podstawowej. Pamiętam, że był początek października. Złota polska jesień w pełnym rozkwicie. Oszałamiająca paleta barw wokół pałacu i dostojna, tajemnicza cisza wewnątrz... Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie grymas ciepiącej Niobe z popiersia w Sieni Głównej. Na klatce schodowej podobno każdy kafelek ma inny motyw. A w bibliotece stoi ciekawy stół, który w razie potrzeby może stać się drabiną do sięgania po książki z wyższych półek (jestem bibliotekarką i chyba od zawsze wyłapywałam takie smaczki). Tak się złożyło, że (jako jedynej z klasowej wycieczki) pozwolono mi usiąść na krześle (niestety nie na kanapie), prawie pod słynnym portretem portretem w Salonie Czerwonym. Dotarłam wówczas również do Arkadii. Tam to dopiero był szał kolorów! Do dziś mam zasuszone, niegdyś żółte, teraz już lekko zbrązowiałe i nadkruszone, listki miłorzębu japońskiego. A w pamięci te ruiny, ten klimat... Pozdrawiam serdecznie i życzę niegasnącej weny twórczej oraz wielu zachwytów nad cudami przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia po latach bywają magiczne! Jesienią musi być tam naprawdę pięknie, już wyobrażam sobie, jak kolory wewnątrz pałacu i w ogrodzie pięknie korespondują... Dziękuję za miły komentarz, fajnie było przenieść się na chwilę znów to tego pięknego miejsca :)

      A co do kafelków to prawda - każdy jest inny :)

      Usuń
  13. Ach, pałace, pałace... Urocze, a może nieco i stęchłe, martwe, lecz po przymknięciu oczu można dostrzec życie w jakimś odbiciu, czy sęku w podłodze. Żałuję, że w moich okolicach jest tak mało ich do zwiedzania. Większość albo niszczeje jak baraki, albo została przerobiona na pilnie strzeżone własności prywatne tudzież hotele dla vipów.
    A tak bym chciała pobyć chwilę w sypialni i buduarze takim jak te...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można pojechać w weekend trochę dalej i tam poszukać interesujących miejsc :) Na Śląsku nie ma wielu osiemnastowiecznych budynków, więc jeśli mam ochotę na tę epokę, wybieram się gdzieś indziej :)

      Usuń