3 listopada 2014

Czas melancholii


Listopad jest dla mnie (wraz z lutym) miesiącem melancholii. Dni stają się krótkie, zmierzch zapada szybko, obejmując świat ciemniejącą szarością i zakreślając jego granice do niewielkiego kręgu światła trzymanej w dłoni świecy. Melancholia jest bezkresna, a jednak w XIX wieku wyjątkowo mocno zaznaczyła swoją obecność. Przyjrzyjmy się więc jej bliżej, zanim listopad rozpocznie się na dobre.

Constance Marie Charpentier, Melancholia, 1801 r. (źródło)



Nad pochodzeniem melancholii zastanawiano się od wieków. W starożytności przypadłość tę wywodzono od nadmiaru produkowanej przez śledzionę czarnej żółci (wszak melancholia, melaine koina, w języku Greków znaczy tyle, co czarna żółć). Według koncepcji humoralnej, przypomnianej nowożytności przez siedemnastowiecznego duchownego i uczonego angielskiego, autora Anatomii melancholii (1621) Roberta Burtona, w ciele każdego człowieka istnieją cztery uzupełniające się humory (płyny): krew, flegma, żółć i czarna żółć. Płyny te są nie tylko elementem ludzkiego organizmu. Wiążą się także z konstrukcją świata, ponieważ ich natura doskonale odpowiada naturze czterech żywiołów (są to kolejno: powietrze, woda, ogień, ziemia) oraz czterech pór roku (wiosna, zima, lato, jesień). Każdy humor posiada również przypisaną sobie właściwość: krew jest gorąca i wilgotna, zaś flegma wilgotna i zimna. Żółć jest gorąca i sucha, podczas gdy czarna żółć – sucha i zimna. Humory wypełniają ludzkie ciało, mają więc bezpośredni wpływ na osobowość człowieka. I tak, osoba, w której ciele przeważa krew obdarzona jest temperamentem sangwinicznym. Jeśli w ciele człowieka dominuje flegma, jest on flegmatykiem. Nadmiar żółci produkowanej przez wątrobę stanowi o temperamencie cholerycznym, zaś nadprodukcja czarnej żółci przez śledzionę (stąd angielska nazwa przypadłości – spleen) owocuje melancholią. Temperamenty przez wieki przypisywano określonym stadiom ludzkiego rozwoju, i tak: dla dzieciństwa charakterystyczny jest temperament sangwiniczny, dla młodości – choleryczny, dla dojrzałości – melancholiczny, zaś dla starości – flegmatyczny. Podsumowując, melancholia kumuluje w sobie takie cechy jak: zimno, suchość i dojrzałość, jej czasem jest jesień, a żywiołem – ziemia. 
Nadmierna produkcja czarnej żółci przez śledzionę, jej dominacja nad innymi cieczami i zaleganie w ciele, według teorii humoralnej, powoduje stan bliski, według określenia Hipokratesa, duchowej epilepsji. Niebezpieczne były też wahania temperatury cieczy. Czarna żółć zbyt gorąca powodowała stan bliski manii, ekstazę, nieomal epileptyczne pobudzenie. Ten sam płyn zanadto wychłodzony stawał się przyczyną samobójczych myśli, depresji oraz lęków. 

Portret Klementyny Karr, Karl-Ernest-Rodolphe-Heonrich-Salem Lehmann, 1845 (źródło)

W starożytności wyróżniono szereg objawów charakteryzujących melancholię. Zaliczały się do nich: ciemnienie skóry, ciemna krew, ciemne wymioty oraz ciemne zabarwienie śledziony, a także szybkie tętno, uczucie palenia w żołądku, wrzody i wypryski na skórze utworzone przez twardniejącą czarną żółć skumulowaną w tkankach. Melancholię próbowano leczyć na rozmaite sposoby, mające na celu wyzbycie się nadmiaru cieczy z organizmu. Stosowano zatem przeróżne terapie somatyczne, mające za zadanie usunięcie czarnej żółci, bądź doprowadzenie jej do termicznej równowagi. Aż do dziewiętnastego wieku, a więc przez kilkaset lat, melancholiczni pacjenci poddawani byli zabiegom takim, jak puszczanie krwi, prowokowanie wymiotów (najczęściej stosowaną w tym celu rośliną był ciemiernik), a także kąpiele w wodzie gorącej i zimnej dla wyrównania temperatury organizmu i złagodzenia manii bądź depresji, w której władaniu znajdował się pacjent. Starożytna koncepcja humoralna przyczynę melancholii wywodzi z wnętrza ludzkiego ciała, istnieje jednakże całkiem odmienna myśl, która tej przyczyny szuka w kosmosie. Saturn, Książę Melancholii, jak określił go Burton, planeta najbardziej oddalona od Ziemi miała wywierać ciągły wpływ na życie melancholików. Swoim powolnym obrotem, przemierzaniem najdłuższej w Układzie Słonecznym drogi, i to drogi zamkniętej w najbardziej melancholicznej figurze – okręgu, planeta ta miała pogrążać śledzienników w tym szczególnym, nierozstrzygalnym i nieokreślonym stanie, determinując bieg ich życia.

Phaedra, Alexandre Cabanel, 1880 (źródło)


Każdemu melancholikowi świat ukazuje się jako nieokreślony, czas zawieszony jest w chwili poprzedzającej rozpacz, między tym, co było, a tym, co będzie. Przyszłość zaś jawi mu się w czarnych barwach. Ludzie zniewoleni mocą Saturna prześladowani są poczuciem pustki, utraty czegoś nieuchwytnego i nieokreślonej, niemożliwej do zaspokojenia tęsknoty. Pogrążeni są w milczącej bierności, zawieszeni w bezruchu mozolnego tu i teraz, ociężali nieprzezwyciężoną nudą. Ich stan jest niemożliwy do rozstrzygnięcia, ponieważ to właśnie nierozstrzygalność jest główną cechą charakterystyczną melancholii, ciemnym słońcem, wokół którego obraca się ten mroczny, saturniczny świat. Podwójnym sensem melancholii jest rozbieżność rzeczywistości i ułudy; satysfakcja, jaką daje cierpienie, delektowanie się nim przy jednoczesnej chęci złagodzenia go; świadomość utraty istotnego obiektu i zachowanie go w pamięci.

Wdowa, Konstantin Makovsky, 1865 r. (źródło)
Nierozstrzygalność najlepiej objawia się w przypadku śmierci bliskiej osoby. Zmarły nie istnieje już w świecie materialnym, mimo to żyje dalej we wspomnieniach żałobników lub jako forma życia pozagrobowego. A jednak żałoba znacząco różni się od melancholii, którą śmierć potrafi nieoczekiwanie wyzwolić. Żałoba jest tęsknotą za zmarłym, podczas gdy melancholia nie posiada obiektu, ku któremu skierowane są myśli i uczucia, nie posiada ona również przyczyny, zdaje się nie mieć początku, ani końca. Według Sigmunda Freuda, melancholia jest rodzajem narcystycznej żałoby po sobie samym, powolną destrukcją ja przy pełnej zgodzie, a nawet i mrocznym zadowoleniu melancholika, w jego wnętrzu nastąpiło już bowiem zastąpienie popędu życia przez popęd śmierci. Jeśli świat traci swój porządek, a w miejsce ładu wkrada się chaos, życie człowieka skłonnego do rozmyślań i marzeń nieoczekiwanie staje się bierne i odosobnione. Rozciągnięta, pokrywająca wszystko, wieczna nuda jest jego nieodłączną częścią. Istnienie melancholika wydaje się być zakotwiczone w czasie teraźniejszym, nie zdradzając postępu, ani regresu. Uwięziony w próżni swoich nienazwanych pragnień, śledziennik ospale spogląda w dal bezskutecznie próbując dociec przyczyny swojego stanu.


Melancholia, Louis Jean Francois Lagrenée (źródło)

Tymczasem wiek XVIII przyniósł zmianę w postrzeganiu melancholii. Odrzucono starożytną koncepcję na rzecz nowych teorii medycznych. Melancholię podzielono na dwa, przeciwstawne typy – białą i czarną, nadając im na początku wieku XIX nazwy łacińskie lypemania oraz monomania smutna. Melancholia biała była niegroźnym, a wręcz przeciwnie -  inspirującym, wyzwalającym twórcze możliwości połączeniem smutku i słodyczy, tak charakterystycznym dla poezji sentymentalnej, podczas gdy jej czarna siostra budziła rozpacz, powodowała depresyjne stany, których finałem było nierzadko samobójstwo. Weltschmerz, bo tak brzmi jej inna nazwa, to szczególne poczucie znikomości świata wyzwalane było przez klęski o ogólnoludzkim zasięgu: średniowieczna epidemia dżumy, szesnasto- i siedemnastowieczne wojny religijne oraz wydarzenia u progu wieku XIX: Rewolucja Francuska, Wojny Napoleońskie i trzęsienie ziemi w Lizbonie. Wobec druzgocącego doświadczenia niestabilności, nierozstrzygalności świata pozbawionego ładu i pogrążonego chaosie, człowiek czuje się wydziedziczony, staje się wiecznym tułaczem w otchłani – tym wrogim kosmosie pozbawionym praw, a więc i Boga. 
„Wszystko, co było już nie jest, wszystko, co będzie jeszcze nie jest.” Opisywany przez autora Spowiedzi dziecięcia wieku stan zawieszenia w rzeczywistości po klęsce, owa „fala niezaspokojonych namiętności” Renégo Chateaubrianda, to „uczucie niewysłowionej mdłości”, które „zaczęło tedy fermentować we wszystkich młodych sercach” Musseta przykrywało swoim cieniem świat początków XIX wieku. Mal du siécle – choroba o melancholicznym przebiegu paraliżowała młode pokolenie po roku 1815 i jako spleen pogrążonego w nudzie paryskiego włóczęgi – flâneura przetrwała cały wiek XIX (o flâneurze będzie wkrótce post). Bezcelowa, powolna przechadzka po mieście, monotonia powtarzających się uliczek, placów i skrzyżowań zamyka świat spacerującego w melancholicznym labiryncie, wyzwala ciemne wizje i uczucia. Spacer flâneura mimowolnie odzwierciedla kolisty ruch Saturna.


Pia de' Tolomei, Eliseo Sala, 1846 (źródło)
Ukojenia melancholii szukano oczywiście w miłości, jednak i tutaj wpływ planety Saturn zaznaczał swoją obecność. Miłość romantyczna niemożliwa do zaakceptowania przez społeczeństwo, bądź samych kochanków stawała się miłością nieszczęśliwą, prowadzącą do melancholii, stanów depresyjnych i znajdująca wreszcie swój finał w akcie samobójczym. Skłonność do autodestrukcji, działanie wbrew własnej woli i oczekiwaniom jest charakterystyczne dla dzieci Saturna. Dziewiętnastowieczny filozof, prekursor egzystencjalizmu Søren Kierkegaard, mimo pozornego szczęścia, pod wpływem melancholii zerwał zaręczyny. Jego czyn wyzwolił nie tylko poetycką wenę, lecz także ukierunkował nieokreśloną, melancholiczną tęsknotę, zmienił ją w poszukiwanie tego, co wieczne. Kierkegaardowska tungsind, ociężałość ducha pojawiła się w momencie dokonywania wyboru między miłością do kobiety, a mającą się narodzić miłością do Boga. W chwili wyboru szala nierozstrzygalności przechyliła się, duchowe zleniwienie znikło, pozostawiając po sobie świętą melancholię, ów pierwiastek smutku, cechujący każde życie kontemplacyjne, nastawione na poszukiwanie wieczności. Tungsind stała się zatem przyczyną duchowej przemiany, dłutem kształtującym oporną materię ducha. 


 


Niekiedy jednak saturniczne niepokoje znajdują ujście w innym miejscu, kontemplacyjne nastawienie i nieokreślone tęsknoty bowiem nie zawsze ogniskują się w pryzmacie wiary. Od najdawniejszych czasów sztuka również przynosiła ukojenie. Mroczny stan melancholii, to szczególne poczucie wewnętrznej pustki paradoksalnie wyzwalało w artystach niezliczone pokłady sił twórczych, zaś sama czynność pisania, poprzez swój charakter terapeutyczny, przynosiła piszącemu chwilowe uczucie ulgi i spełnienia. W takim ujęciu melancholia stawała się boskim darem, iskrą zdolną wywołać pożar ludzkich umysłów i serc, o ile tylko zostanie wykrzesana i padnie na odpowiedni grunt. Próby dowartościowania własnych, melancholicznych doznań, przetłumaczenia ich na język sztuki i utrwalenia w stałej formie nadawały artystom znamiona geniuszu, wynosiły ich indywidualne przeżycia na ołtarz sztuki. Tylko melancholia, dzięki swej nieuchwytnej naturze mogła oddać stan świata pełnego paradoksów, miejsc zaciemnionych i niepewnych. Pod czarnym słońcem histeria ducha stawała się bezpiecznym schronieniem i przewodniczką po drugiej, mniej barwnej stronie rzeczywistości.

4 komentarze:

  1. Nie miałam pojęcia, że w życiu Kierkegaarda tak duże znaczenie miały zerwane zaręczyny, i to w dodatku zerwane z powodu melancholii! To, jak ludzie na przestrzeni epok postrzegali różne ludzkie stany psychiczne, takie jak szaleństwo czy właśnie melancholię, zawsze bardzo mnie interesowało. Ostatnio wypożyczyłam sobie książkę "Szaleństw w dobie klasycyzmu", to jest chyba głównie o stosunku XVIII-wiecznych do chorób psychicznych, ale nie jestem pewna, bo wciąż leży u mnie na półce i czeka na swoją kolej :D Swoją drogą to wybrałaś naprawdę wspaniałe obrazy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Nie wiem, czy to było duże znaczenie, bo filozofią zajmował się i tak :P
      Szaleństwo w dobie klasycyzmu kiedyś chyba przeglądałam. Ciekawe, czy Ci się spodoba, bo przyznam szczerze, że dla mnie to jednak bardzo ciężki do zniesienia temat.
      Dzięki. Melancholia Charpentiera w ogóle zainspirowała mnie do napisania tego posta :)

      Usuń
  2. Melancholia, weltschmerz, acedia, spleen - tyloma odcieniami mieni się zawieszenie w tęskliwej boleści. Zgadzam się z konkluzją, wieńczącą wspaniałe studium melancholii Twojego pióra, wedle której jawi się ona jako swoisty mechanizm obronny. Czy jako odruch ofensywy nie jest ona w istocie podobna choćby ironii, również chroniącej przed nieprzychylnością świata, a zarazem, taak odmienna od niej? Wydaje mi się, że gorycz odwrotu od świata i cierpienie, tak często uśmierzane zatratą w introspekcji stała się źródłem szczytowych osiągnięć człowieka na polu sztuki i literatury.
    Obrazy, którymi zilustrowałaś swój artykuł, Porcelano, zdają się tylko potwierdzać, jak wielkie znaczenie ma ogrom duchowej katuszy, przetransponowane na malarskie arcydzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co pamiętam, ironia jest związana z melancholią. Teksty melancholiczne często są nią zabarwione.i, patrząc od drugiej strony, ironiczny odcień tekstu często może wskazywać na zawartą w nim melancholię ;)

      Usuń