O tym, że bardzo, bardzo chcę jechać na Deltuvę wiedziałam już po zimowych
Rumszyszkach. Napoleońskie reko roku 1812 w dziewiętnastowiecznej scenerii Litwy, w dodatku latem, kiedy można rozbić obóz na zewnątrz i siedzieć do późna w noc przy ogniu - to brzmi po prostu idealnie!
♡♡♡
Może i podróż była bardzo długa, ale jak tylko dotarliśmy na miejsce i zobaczyłam ten piękny obóz, wprost nie mogłam się doczekać momentu, w którym będę już całkiem dziewiętnastowieczna i pospieszałam żołnierzy 9 pułku, starając się nie szkodzić, a nawet pomagać w rozkładaniu namiotów. Niedługo później nasz fragment obozu był już gotowy. Miejsce okazało się idealne - obok namiotu 7 pułku, zamkniętej na razie piwniczki i ogromnej, cienistej lipy, pod którą prawie od razu ułożyli się zmęczeni podróżą żołdacy. Ja natomiast wreszcie miałam szansę być w obozie od samego początku, a co za tym idzie zarządzić prawdziwie babski porządek w naszym namiocie. Żadnego walającego się wszędzie szpeju i elementów umundurowania, pustych butelek po trunkach, resztek jedzenia i robaków z siana (choć przyznam, że sianko ładne wybrali żołnierze :3 ) - nic z tych rzeczy! W namiocie panował porządek piękny jak z jakiejś ryciny, a ja mogłam zająć się czesaniem...
W akcji znów sprawdził się mój neseser, choć w ogromnym upale i tylu warstwach ubrań wszystko szło naprawdę mozolnie - tak wolno, że nawet śpiący pod lipą żołnierz po chwili przyglądania się przyznał, że oni to jednak mają łatwiej z mundurami ;)
|
fragment naszego obozu |
Ponieważ przyjechaliśmy dość wcześnie, zdążyliśmy nawet na śniadanie, które stanowiła przepyszna jajecznica z mięsem i warzywami. Było tak gorąco, że aby ugasić pragnienie, piłam wino rozcieńczone z wodą, przez przypadek stosując metodę sprzed 200 lat :D
Nadszedł w końcu czas powitania francuskiego oddziału i przemarszu wojsk. Ja zostałam w obozie, mając czas na rozejrzenie się po okolicy. Oprócz stodoły z odkrytą niedawno piwniczką, w której po bitwie rozlewano trunki, kościoła nieopodal i kilku dorodnych lip na terenie obozu znajdował się również staw, a za nim - kopiec. W tym miejscu miała się odbyć bitwa, do której po obiedzie (Litwini są bardzo gościnni i sowicie częstowali jadłem :3 ) zaczęliśmy się szykować. Trzeba było przygotować broń i ładunki (na mojej misce są jeszcze nawet niewielkie ślady prochu ;) ), a potem przemaszerować na pole bitwy. Tym razem dowódca zalecił, bym trzymała się z boku i tak też zrobiłam. Siedziałam w cieniu drzew i obserwowałam bitwę, tym razem bardzo obfitą w wystrzały (było chyba z sześć armat!) i wybuchy (dwie szopy poszły z dymem), a po bitwie dałam moim żołnierzom wodę, żałując, że nie mam na nią takiego dużego dzbana (kolejna rzecz na liście reko sprawunków ;) ). Jeden z żołnierzy pozwolił mi również trochę postrzelać do jeziora, zanim wróciliśmy do obozu.
Otworzono wspomnianą piwniczkę i zaczęło się świętowanie - rozpalono ogniska, część żołnierzy grała i śpiewała, a część udała się za pole bitwy i za kopiec do bani (łaźni). Ja razem z nimi. Jako dwie odważne dzierlatki postanowiłyśmy wraz z Mery, że spróbujemy, choć na dobrą sprawę Mery też była tam żołnierzem. Wyobraźcie sobie małe pomieszczenie z rozgrzanymi kamieniami, na które co rusz ktoś wylewa parującą, trochę szałwiową wodę - i że leżycie w tym ukropie i dymie, a cały pułk kosmatych jak diabły żołnierzy smaga was brzozowymi gałązkami. Brzmi jak obietnica raju, co? ;) Zaraz jednak trzeba było wylać na głowę kubeł zimnej wody, a nawet kilka - i to dosłownie. A ponieważ była to całkiem dobra zabawa - od razu wrócić do łaźni. I jeszcze raz. I jeszcze.
Jak to stwierdził jeden z żołnierzy "jeszcze nigdy tak czysty na reko nie byłem", a ja przyznałam mu rację, jednocześnie ciesząc się, że mogę wreszcie wypróbować całkiem nową koszulę i mój dziewiętnastowieczny szlafroczek. Długie włosy, całkiem rozkręcone suszyły się na wolnym powietrzu, przy dymie ogniska.
|
W piwniczce i pod lipą |
|
Widzicie, jaki porządek w namiocie? :3 |
|
Nasz obóz w dzień i w nocy, widziany z kopca |
Mimo bardzo późnej pory wieczór był długi, a noc zdawała się nie nadchodzić - Deltuva jest bardziej na północ, niż mój Śląsk i jeszcze o 23 nie było całkiem ciemno. Resztę wieczoru i nocy spędziłam przy ognisku z moimi żołnierzami i z Mery, bardzo dobrze się bawiąc. Było późno, czy raczej - wcześnie, jak wczołgałam się do namiotu i poszłam spać (na świeżo wypranym sienniku - czekał na to rok, więc uwaga jest warta wynotowania xD ). Rano obudził nas nadchodzący deszcz, trzeba więc było bardzo szybko zwinąć namioty, a potem zostało już tylko się pożegnać i ruszyć w drogę. Jaka szkoda, że Litwa jest tak daleko!
ENGLISH: Last week I attended Deltuvos Musis event in Lithuania. I got there with my friends from 9th Infantry Regiment and spent really amazing time! I enjoyed much the camp life as everything there (even plain houses, church and a barn) was looking 19th century. The battle was full of artillery (six canons, as far as I remember) and explosions and there was also "banya" - eastern, 19th century baths, we enjoyed much. I must also mention great hospitality of the lithuanian soldiers. It was all amazing, I want to be there once again!
Coś mi się zdaje, że w napoleonce powinni "opatentować" nową rolę historyczną dla kobiety oprócz markietanki - "oficerską żonę", wcale niekoniecznie jako dodatek do męża.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Jak najbardziej jestem za! :D
UsuńBardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia z rekonstrukcji - widać, że doskonale czujesz się na takich wydarzeniach! To pierwsze zdjęcie jest zdecydowanie moim ulubionym, masz taką piękną fryzurę! :)
OdpowiedzUsuńSerio? :D Myślałam, że się nie uczeszę, tak było gorąco na dworze i w tych wszystkich warstwach :P
Usuń"Postrzelać do jeziora" - ale super! :D Śliczny szlafroczek :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :) Strzelanie było fajne, choć żadnej rybki nie ustrzeliłam :P
UsuńWow genialne!!!! Pozazdrościć!!! Pozdrawiam z Madrytu!
OdpowiedzUsuńwww.ladyagat.com
Dzięki :)
Usuń