fot. Loreta Baliukyniene |
Zimą 1812 roku świat pokrywała gruba warstwa zimnego, mokrego śniegu. Ciężka, podobnie jak odwrót zmarnowanego wojska spod Moskwy.
Po długiej, całonocnej podróży w końcu stanęliśmy przed bramą wjazdową do małej, litewskiej wioski. Kilkanaście krytych strzechą chat, schowanych wśród malowniczych wzniesień, pokrytych szadzią lasów i zamarzniętych jezior wydawało się doskonałą kryjówką dla naszego pułku. Trochę błądziliśmy po wiejskich ścieżkach, zanim znaleźliśmy otwarty i przyjazny dom, a w nim - niezwykle gościnnych przyjaciół z Litwy.
Po długiej, całonocnej podróży w końcu stanęliśmy przed bramą wjazdową do małej, litewskiej wioski. Kilkanaście krytych strzechą chat, schowanych wśród malowniczych wzniesień, pokrytych szadzią lasów i zamarzniętych jezior wydawało się doskonałą kryjówką dla naszego pułku. Trochę błądziliśmy po wiejskich ścieżkach, zanim znaleźliśmy otwarty i przyjazny dom, a w nim - niezwykle gościnnych przyjaciół z Litwy.