Przepis, tak jak poprzedni pochodzi z książki Kucharz doskonały z 1783 r.
Brzmiał on prosto i zachęcająco:
"Wsyp na stół kwartę (1 litr) mąki, zrób dziurę w środku, włóż masła wielkości pół jaja (czyli łyżkę), cztery białka i żółtka, szczubeć soli, ćwierć funta (125 gramów) cukru przedniego, sześć uncji (180 gramów) migdałów słodkich tłuczonych, ugnieć wszystko razem, zrób placek ordynaryjny; upiecz, poglaweruj cukrem i łopatką rozpaloną"
I tak też zrobiłam :)
(tym razem mniej zdjęć ze względu na małą awarię aparatu)
- Za pomocą tłuczka utłukłam migdały.
- Zgodnie z przepisem wysypałam na stół mąkę, zrobiłam wgłębienie, w które wbiłam 4 jajka, dodałam łyżkę masła, szczyptę (to pewnie jest ta tajemnicza szczubeć) soli, cukier oraz migdały.
- Wszystkie składniki zagniotłam, a następnie ciasto rozwałkowałam i włożyłam do formy.
- Ciasto piekło się w temperaturze 200 *C przez 35 minut.
Prawda, że łatwizna?
Właściwie, da się go zjeść bez połamania zębów, i jest nawet smaczny, ale forma ciasta sprawia, że oczekujemy czegoś bardziej miękkiego... Wpadłam więc na pomysł, żeby następnym razem dodać więcej soli i upiec ciasto w formie grubych paluszków - wtedy byłoby smaczniejsze i poczęstowani nim goście nie poddawali w wątpliwość świeżości wypieku (w końcu przepis ma już 250 lat!) :P
Pytanie tylko, czy w ogóle będzie ten następny raz? Nie wiem, książka ma 400 stron i jest jeszcze tyle przepisów do wypróbowania! Czekam tylko, aż coś będzie na prawdę wstrętne lub się nie uda i będę mogła pożalić się na osiemnastowieczną kuchnię oraz uraczyć was paskudnymi zdjęciami :D
Ale, jak widać, to jeszcze nie teraz :)
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz