Jesień to najlepszy czas na lekturę przy filiżance gorącej, aromatycznej herbaty. I to podanej najlepiej z równie pachnącymi dodatkami :)
Dzisiaj zajmiemy się drugim z różanych przepisów, za które zabrałam się w wakacje. Recepturę znalazłam (znów) na oficjalnej stronie Jane Austen (janeausten.co.uk). Obiecuję, że następne będą już wprost z dawnych książek, żadne tam internety :P Przepis pochodzi z The Art of Cookery made Plain and Easy (1747) autorstwa Hannah Glasse, jest łatwy, przyjemny i efektywny, o czym przekonamy się zaraz :)
Znalazłam go o, tu |
"Aby zachować róże, weź płatki, odetnij ich białą część, odważ trzy razy tyle cukru, ile ważą róże. Na pintę płatków weź pintę wody. Przed włożeniem róż, podrzyj płatki, przykryj je i gotuj ostrożnie w wodzie. Gdy płatki trochę zmiękną, dodaj cukier. Mieszaj całość stale, żeby się nie przypaliła. Przelej róże do słoika i zachowaj do późniejszego użytku"
(znów bardziej moja radosna twórczość, niż dokładne tłumaczenie ^^ Tłumaczem niestety nie jestem (a chciałam kiedyś być), dlatego daję Wam zawsze wgląd w oryginalną wersję)
Zaczynamy!
- Nazbierałam róże w ogrodzie.
- Przygotowałam odważony cukier (3x tyle, ile ważą płatki) i odmierzoną wodę (wzięłam objętościowo tyle, ile płatków)
- Odcięłam białe, gorzkie końce róż.
- Podarte na drobniejsze fragmenty płatki włożyłam do wody i zagotowałam.
- Gdy trochę zmiękły, dosypałam cukier.
- Gotowałam całość, stale mieszając, aż do rozpuszczenia cukru i całkowitej miękkości płatków.
- Przelałam "konfiturę" do słoika.
To wszystko :)
Różana konfitura wyszła bardzo dobra :) W słoiku widać części płatków, a po otworzeniu czuć ich delikatny aromat. Najbardziej lubiłam dodawać łyżeczkę do zwykłej herbaty i patrzeć, jak słodkie kwiaty powoli zanurzają się w filiżance, a towarzyszący im syrop rozpuszcza się, nadając herbacie słodycz i różany aromat.
Nie muszę chyba mówić, że jak najbardziej polecam Wam ten przepis. Sama żałuję, że nie zrobiłam drugiego słoika na później (= na teraz), bo ten pierwszy zniknął w ciągu tygodnia :)
Pozdrowienia!
Chętnie bym wypróbowała ten przepis, trzeba przecież robić słoiczki z pysznościami na zimę. :D
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńU mnie na zimę czekają już kompoty jabłkowe ze wsi ^^ dobrze, że w tym roku było dużo jabłek na drzewie :)
Kocham takie domowe konfitury! Różana musi być przepyszna :)
OdpowiedzUsuńTak, dobra była :) No i te płatki fajnie wyglądały ;)
UsuńA właśnie, zapomniałam napisać, że zdjęcia są jak zwykle niezwykle cudowne i klimatyczne! Jesteś taka utalentowana! :)
UsuńDzięki :) Staram się, żeby było ładnie.
UsuńPisałam już, że uwielbiam Twoje zdjęcia - są tak subtelne, piękne, masz takie wyczucie estetyki... Te zdjęcia są po prostu apetyczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Z tych jestem sama zadowolona, bo wyszły takie, jak planowałam :)
UsuńZdjęcia są tak piękne i smakowite, że i ja mam ochotę przetestować przepis :) Ten słoik jest cudny!
OdpowiedzUsuńSama też robię przetwory, ale głównie kompoty i marynowane warzywa/grzyby. Dżemów ani konfitur jeszcze nie próbowałam - w przyszłym roku nie odpuszczę, zachęciłaś mnie :)
Dziękuję :) U mnie przetworami zajmują się głównie babcie, choć przyznam, z roku na rok coraz bardziej mnie kusi zrobienie czegoś własnego :) Na razie czasem pomagam, no i będę musiała w końcu poprosić o przepisy :)
UsuńPiękna ta filiżanka i taca. No i zawartość... Tak... Teraz mam ochotę na różaną konfiturę. :D Kiedyś mieszkałam na wsi i mieliśmy tam taki krzew różany. Zapach róży i smak konfitur, przypominają mi dzieciństwo. :)
OdpowiedzUsuńMnie takie miłe chwile przypomina zapach zaparzonej mięty, która rosła sobie (i rośnie) na wsi w ogrodzie :)
UsuńA konfitury były całkiem dobre :)
Ha, zapowiada się lepiej niż cukierki!
OdpowiedzUsuńI jest o wiele lepiej! :D Ten przepis jest dobry, wszystko wyszło tak, jak miało wyjść :)
UsuńA mam pytanie (z innej beczki), czy ktoś czytał tę nową książkę o siostrach śpiących? Ponoć wszystkie powieści napisała Charlotte a nie Emily ( Wichrowe Wzgórza), czy to prawda?
OdpowiedzUsuńAle się zgrałyśmy! dzisiaj właśnie czytałam coś o tej książce :D Chciałabym ją przeczytać, bo uwielbiam siostry i z chęcią chłonę wszystko, co ich dotyczy. Na razie muszę czekać, aż któraś z "moich" bibliotek ją zakupi (bo ja niestety nie mam na razie funduszy).
UsuńA co do tezy, moim zdaniem jest dość kontrowersyjna. Nie wiem, czy autor książki czytał też angielskie opracowania dot. sióstr i współpracował z brytyjskimi naukowcami, zajmującymi się twórczością rodzeństwa Bronte. Jeśli nie, to jego książka zalicza się raczej do bajek ;) a jeśli tak, to być może coś jest na rzeczy.
Choć z drugiej strony myślę, że kwestia autorstwa już została dawno rozwiązana ;) Nawet jeśli to tylko sześćset stronicowa bajeczka, chętnie ją przeczytam :)
Sprawdziłam w swojej bibliotece, jeszcze jej nie mają. Ja niestety, wstyd się przyznać nic nie czytałam sióstr Bronte, kojarzą mi się dość ponuro i depresyjnie. Dlatego zapytuję o tę ciekawostkę - czy rzeczywiście tylko jedna z nich pisała a inne nie?
UsuńW rzeczywistości pisały wszystkie trzy :) Ich brat też pisał, ale nic nie wydał i generalnie źle skończył.
UsuńTeza, jakoby wszystko napisała Charlotte, to tylko odważne przypuszczenie autora (ale jestem bardzo ciekawa jego argumentów) :)
A co znaczy że źle skończył? prowadził hulaszczy tryb życia? ( tyle się domyślam)
OdpowiedzUsuńTak :) Był megalomanem, wydawało mu się, że ma większy talent od sióstr,należy mu się sława i przez to w ogóle nad nim nie pracował. Zmarnował go, dużo czasu spędzał w oberży, do tego alkohol + narkotyki... Siostry i ojciec bardzo się z nim męczyli przez to. Szkoda mi go, bo z tego, co wyczytałam w (dwóch) biografiach wnioskuję, że byłoby co teraz czytać ;)
Usuńkurcze, aż sama bym spróbowała zrobić! :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do wypróbowania, jak tylko pojawią się nowe róże :)
Usuń