...czyli myjemy zęby po dziewiętnastowiecznemu ;)
Zastanawiało Was kiedyś, czym myli zęby dziewiętnastowieczni? I czy w ogóle je myli? :D
W miarę, jak zgłębiałam tajniki ówczesnego życia, kwestie higieny i jeszcze kilku innych rzeczy ;) stawały się dla mnie coraz bardziej intrygujące. W XIX wieku zdrowe, białe zęby były taką samą oznaką zdrowia i urody, jak dzisiaj, z tą różnicą, że ówcześnie nie istniały tak zaawansowane metody dbania o nie, nie mówiąc już o dentystyce, która dopiero powstawała (wiedzieliście, że jeszcze w XVIII wieku ból zęba przypisywano siedzącemu w nim robakowi?).
W pielęgnacji idealnego uśmiechu stosowano jednak nieco podobne metody do tych, z których korzystamy dzisiaj. Ponieważ nie istniała jeszcze pasta do zębów, jaką współcześnie znamy (wynalazł ją dopiero Oskar Troplowitz w 1905 roku), dziewiętnastowieczni radzili sobie inaczej, używając do tych celów specjalnych proszków lub płynów.
Ten drugi metodą krok po kroku wykonamy dzisiaj. Przepis pochodzi z książki The new household receipt book z 1853 roku autorstwa Sarah Josephy Hale:
"Płyn do mycia zębów. - Sproszkowana i rozpuszczona w pincie wina (destylowanego - P.) uncja mirry. Szczoteczka zanurzona w odrobinie płynu jest doskonała dla zębów i dziąseł"
Potrzebujemy:
- mirry,
- alkoholu
- Mirrę trzeba pokruszyć i zetrzeć na pyłek (w moździerzu),
- a następnie dolać do niej alkohol
- i potrząsać do całkowitego rozpuszczenia (1-2 dni).
Przepis jest wręcz banalny w wykonaniu, poza tym niezłą satysfakcję daje obserwowanie, jak mirra się rozpuszcza :)
Ale pewnie jesteście ciekawi, czy użyłam tego płynu i czy spełnił on swoje zadanie! Otóż użyłam go pewnego poranka i na jeden raz poszła cała buteleczka, bo miałam wrażenie, że myję zęby samą szczoteczką i przez to ciągle go dolewałam :D Płyn oczywiście się nie pieni i ma dziwny, trochę winny, a trochę żywiczny smak, ale czyści nawet nieźle. Po umyciu nim zębów (i zjedzeniu czegoś, żeby pozbyć się dziwnego smaku - do receptury można by dodać 1-2 krople miętowego olejku eterycznego) czułam się właściwie normalnie i zapomniałam, że tego dnia myłam zęby po dziewiętnastowiecznemu ;) Nie wiem tylko, co na to dentysta, ale myślę, że używany raz na jakiś czas płyn nie powinien wyrządzić szkody.
Wypróbujecie? ;>
Dodam od siebie, że Oscar Troplowitz mieszkał w Gliwicach. Był twórcą kremu Nivea, który produkowano w Gliwicach. A tu trochę więcej na ten temat, dla tych co chcą wiedzieć więcej:
OdpowiedzUsuńhttp://www.gliwiczanie.pl/Biografie/Troplowitz/Troplowitz.htm
Porcelana dziękuję za kolejny ciekawy wpis.
Dzięki za link :) O Troplowitzu swego czasu robiłam z koleżankami prezentację do szkoły, stąd w ogóle o nim wiem :P Szkoda, że ta wiedza nie jest tak rozpowszechniona i przez to często traktuje się nasz poczciwy Śląsk jako miejsce, w którym tylko węgiel i hałdy...
UsuńHmm, nie miałam pojęcia jak to kiedyś wyglądało :) Podziwiam Twoją wiedzę :P Ale nie wiem czy skusiłabym się na użycie takiego płyny ... Chyba wolę tradycyjną pastę :P
OdpowiedzUsuńDo pasty jesteśmy bardziej przyzwyczajeni, ale z drugiej strony producent past nie podaje ich składu na opakowaniu, więc właściwie nie wiadomo, z czego one są... A to nie budzi zaufania. Moja mama zaczęła z tego powodu robić sobie zamiast pasty jakąś swoją miksturę z sody (?!), a ja właśnie mimo wszystko zostaję przy paście, choć może się wkrótce okazać, że przez całe lata myliśmy zęby jakąś trucizną i za 100 lat będą o nas opowiadali anegdotki, jak my o dziewiętnastowiecznych :D
UsuńNo nie wiem, czy wypróbuję. :D Zapytam jeszcze jaki alkohol dodawałaś do tej mieszanki? :P :D
OdpowiedzUsuńMocny :D Nie no, żart, tak serio to dodałam wino, którego używałam też do innych kosmetyków. Choć myślę, że lepiej sprawdziłby się jakiś czysty alkohol (spirytus) :)
UsuńMnie natomiast bardziej intryguje skąd wziąć mirrę? O.o
OdpowiedzUsuńNo i oczywiscie teraz chodzi mi po głowie piosenka z tytułu posta, aaaaa!!! ;)
UsuńTa piosenka torturowała dzisiaj mój mózg w pracy cały dzień xD Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, wpisując ten tytuł :D
UsuńMirrę kupowałam przez internet już jakiś czas temu, więc nie pamiętam nazwy sklepu :( Ale myślę, że spokojnie da się ją nadal kupić przez sieć :)
Chwytliwy kawałek :D
UsuńW dzieciństwie śpiewając kolędę "Bóg się rodzi" zastanawiałam się jak właściwie wygląda ta mirra, chyba kupię :P
Chyba każdy z nas się zastanawiał nad tymi tekstami modlitw i kolęd ;) Szkoda, że rodzice też nie bardzo wiedzieli, jak wygląda, a internetu w domu nie było :P
UsuńOoo bardzo ciekawe, ale chyba bałabym się spróbować ;)
OdpowiedzUsuń:D Podczas eksperymentu stale się pocieszałam, że zawsze mogę przecież potem umyć zęby jeszcze raz pastą :D
UsuńSzczerze mówiąc, myślałam, że w XIX wieku nie myto zębów ;) Okazuje się jednak, że nie było tak źle :D
OdpowiedzUsuńNie, nie było :D W XIX wieku zaczęło się kształtować takie pojmowanie higieny, jak dzisiaj :)
UsuńChyba bym się nie odważyła tego użyć - mirra zdecydowanie nie budzi mojego zaufania, zbyt kojarzy mi się z kościelnym kadzidłem :D Ale jak zawsze bardzo podoba mi się oprawa tego postu - uwielbiam Twoje zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSmak tego płynu nie był nawet taki kościołowy :D Bardziej smakował żywicą :P
W przeciwieństwie do innych czytelniczek, nie mam nic przeciwko takiemu płynowi (może dlatego, że stosowałam o wiele bardziej wątpliwe sposoby:) ), mirra ma właściwości silnie odkażające a także konserwujące( często konserwuje kosmetyki), alkohol także zabija bakterie. Domniemam, że ten płyn stosowany na skórę byłby świetnym antyseptykiem (można by dodać jeszcze parę olejków eterycznych). Dodam jeszcze, iż mam w zanadrzu przepis na pastę miętową(w której skład może wchodzić soda), który za pewien okres czasu powinien pojawić się na blogu.
OdpowiedzUsuńHmm, nie myślałam o stosowaniu na skórę, ale teraz już wiem, co będę robić w akcie desperacji ;>
UsuńCzy w skład tej pasty wchodzi może olej kokosowy i ksylitol? ;>
Nie, jest to raczej jeden z tych prostszych przepisów.
UsuńJeszcze prostszych? :O Ten z olejem jest z gatunku "wrzuć do miseczki i wymieszaj" :D
UsuńSzczerze powiem, że nie wiedziałam, iż w XIX wieku stosowano do mycia zębów coś jeszcze poza wodą i jakimiś takimi dziwnymi szczoteczkami, a wcześniej jeszcze patyczkami (czy jak to tam można nazwać). Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Stan uzębienia ludzi w tamtych czasach nie był powalający, więc albo im się nie chciało korzystać z tego typu specyfików, albo za dobrze nie działały.
OdpowiedzUsuńObłędnie się cieszę, że miałam możliwość przeczytać o wykorzystaniu tego przepisu, o sprawdzeniu go - dzięki wielkie!
Pewnie takie mikstury działały dużo gorzej, niż nasze pasty, nici dentystyczne, płyny do płukania, gumy do żucia itp. Poza tym ówczesny dentysta właściwie nie wykonywał zabiegów, tylko rwał - pewnie to są przyczyny tych strasznych zębów :D
UsuńKurcze zawsze się zastanawiałem ;) no i teraz wiem, dzięki :)
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Odkrywanie takich rzeczy to dla mnie sama przyjemność :)
UsuńAlkohol i mirra, w życiu bym nie pomyślała... A jeśli chodzi o alternatywę dla pasty, to widziałam gdzieś w sieci jakiś proszek do mycia zębów. Ale składu niestety też nie znam.
OdpowiedzUsuńProszki też były w XIX wieku, ale jak dotąd nie trafiłam jeszcze na recepturę :)
Usuń