...czyli, co robię, jak mnie tu nie ma.
Jak pewnie zauważyliście, ostatnio mam trochę mniej czasu na bloga, ale nie oznacza to bynajmniej, że zaginęłam w nudzie XXI wieku ;) Wprost przeciwnie! Dzieje się ostatnio tyle historycznych rzeczy na raz, że nierzadko brakuje mi snu, a i z części dziewiętnastowiecznych aktywności muszę rezygnować, bo doba ma zaledwie 24 godziny :)
Przede wszystkim szykuje się kilka przyjemnych niespodzianek, z których część jest związana z Krynoliną, a część (a konkretniej jedna) jest moim tzw. sekretnym projektem, na który poświęcam każdą wolną i wykradzioną obowiązkom chwilę. Praca nad nim bardzo mnie cieszy i jeśli ilość czasu i odrobina szczęścia mi dopiszą, za kilka miesięcy będę mogła podzielić się z Wami pierwszymi efektami pracy. A na razie - sza ;)
Tymczasem moje życie w XIX wieku ma się jak najlepiej. Często spotykamy się z Krynolinkami i w historycznych ciuszkach odwiedzamy różne ładne miejsca. Ostatnio miałam nawet okazję założyć moją wieczorową, błękitną krynolinę i przy okazji pracy nad naszym wspólnym przedsięwzięciem poczęstować dziewczyny common bread and butter pudding. Poza tym dzięki weekendowym warsztatom Szkoły Tańca Jane Austen wreszcie udało mi się spełnić jedno z marzeń i zacząć się porządnie uczyć dziewiętnastowiecznych tańców. Opanowałam kilka figur i myślę, że po kolejnych warsztatach nie będę się czuła na dwu- i trzygwiazdkowych tańcach jak totalne mięso armatnie (ostatnio na Balu Szkockim rzuciłyśmy się pochopnie z dziewczynami na trudniejszy taniec i momentalnie wszystkie znalazłyśmy się w ogniu :D )
Poza tym miałam też możliwość wypróbować znów moje umiejętności historycznego malowania. Nawet nie wiecie, ile radości sprawia mi indywidualne dobieranie kolorów, faktur, odcieni i wykończeń do urody każdej z dziewczyn, epoki, którą chwilowo reprezentuje i sukni, którą ma na sobie. Co prawda wszystko odbywało się pod niemałą presją czasu, ale myślę, że pozwoliło mi to tym lepiej wypróbować się w boju. Jak tylko będzie możliwość, na pewno podzielę się z Wami efektami tego szalonego makijażowania w Buduarze. Poza tym miałam też ostatnio przyjemność przejrzeć dwie oryginalne książki z recepturami - z 1791 i z 1840 roku. Dotykanie tych stron i wczytywanie się w ich szeleszczącą zawartość było całkiem miłym doświadczeniem i, jak możecie się spodziewać, wkrótce czeka nas nowa seria postów z dawnymi kosmetykami (Tak! Nareszcie!)
Oprócz tego już chyba całkiem poddałam się fali napoleońskiej namiętności, która wstrząsa mną od bez mała kwartału (LOL co za zdanie). Poddawana oblężeniu twierdza zdrowego rozsądku nie broniła się długo i wywiesiłam białą /batystową konkretnie/ flagę: szyję od nowa całą bieliznę na lata 1800-1815 - koszulę, dwa gorsety (krótki czeka jeszcze tylko na ręczne obszycie dziurek, długi z drewnianą bryklą zamówiłam oczywiście u Corsetry&Romance), halkę na ramiączkach, a następnie mam w planach dwie suknie na ten rok. (Nie zaniedbuję też innych epok - przede mną granatowa chemise a l`Anglaise i strój jeździecki z lat 1840.). W wolnych chwilach podczytuję sobie listy żołnierzy, ich wspomnienia, zgłębiam tajniki kampanii 1812 i w rezultacie produkuję setki tysięcy fangirlowych, napoleońskich memów, które ostatnio chyba już całkiem opanowały fanpejdż.
Jeszcze dwa listy z 1825 roku czekają, aż na nie odpowiem. Także jak już po tym wszystkim usiądę wreszcie (o pierwszej w nocy) do pisania posta, jestem taka zmęczona, że i tak kończy się na nocnych rozmowach z dziewczynami, które w całkiem innych stronach Polski właśnie próbują dopasować do siebie części gorsetu lub cierpliwie wyszywają koralikami stanik wieczorowej sukni. Potem szybkie trzy godziny snu - i do pracy zarabiać na kostiumy!
Dlatego jeśli zdarzą się jeszcze takie dłuższe przerwy w dostawie świeżych postów, nie oznacza to, że umarłam - po prostu jestem chwilowo zbyt zajęta, a na bieżąco możecie mnie zawsze śledzić przez facebooka lub na instagramie.
Dobrze, na dzisiaj tyle, a teraz do szycia! :)
Oprócz tego już chyba całkiem poddałam się fali napoleońskiej namiętności, która wstrząsa mną od bez mała kwartału (LOL co za zdanie). Poddawana oblężeniu twierdza zdrowego rozsądku nie broniła się długo i wywiesiłam białą /batystową konkretnie/ flagę: szyję od nowa całą bieliznę na lata 1800-1815 - koszulę, dwa gorsety (krótki czeka jeszcze tylko na ręczne obszycie dziurek, długi z drewnianą bryklą zamówiłam oczywiście u Corsetry&Romance), halkę na ramiączkach, a następnie mam w planach dwie suknie na ten rok. (Nie zaniedbuję też innych epok - przede mną granatowa chemise a l`Anglaise i strój jeździecki z lat 1840.). W wolnych chwilach podczytuję sobie listy żołnierzy, ich wspomnienia, zgłębiam tajniki kampanii 1812 i w rezultacie produkuję setki tysięcy fangirlowych, napoleońskich memów, które ostatnio chyba już całkiem opanowały fanpejdż.
Jeszcze dwa listy z 1825 roku czekają, aż na nie odpowiem. Także jak już po tym wszystkim usiądę wreszcie (o pierwszej w nocy) do pisania posta, jestem taka zmęczona, że i tak kończy się na nocnych rozmowach z dziewczynami, które w całkiem innych stronach Polski właśnie próbują dopasować do siebie części gorsetu lub cierpliwie wyszywają koralikami stanik wieczorowej sukni. Potem szybkie trzy godziny snu - i do pracy zarabiać na kostiumy!
Dlatego jeśli zdarzą się jeszcze takie dłuższe przerwy w dostawie świeżych postów, nie oznacza to, że umarłam - po prostu jestem chwilowo zbyt zajęta, a na bieżąco możecie mnie zawsze śledzić przez facebooka lub na instagramie.
Dobrze, na dzisiaj tyle, a teraz do szycia! :)
"Dobrze wiedzieć" że nie tylko ja mam ostatnio strzaszny problem z czasem. Kryna czeka na obfocenie od połowy lutego (HSM tak bardzo :/) i wrzucenie na bloga, turniura też w związku z czym blog zarasta kurzem bo o czasie naposty teoretyczne mogę tylko pomarzyć, moje listy jeżeli istnieją to w jakimś innym wszechświecie bo tu ciągle nawet nie miałąm czasu przeczytać jednego, co dopiero odpisać. W sumie ratuje mnie tylko to że ręcznie szyję osiemnastowieczny strój, bo to daję radę zrobić jak złapę kilka minut wolnego przed snem/w pociągu/na wykładzie. Co za życie...#wstyd #hańba #rozpacz #opóźnienieprawiejakPKP ;)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko ja aż tak zalegam z listami :P Bo serio już aż mi głupio z tego powodu!
UsuńNo i szyjesz! A u mnie również i z tym problem :D Ale dzisiaj wyszłam już trochę na prostą - halka jest gotowa - zostało tylko kilka ręcznych drobiazgów :)
Tyle rzeczy historycznych się dzieje, żyć nie umierać! Ach, ten gorset osiemnastowieczny :))
OdpowiedzUsuńNoo, gorset jest boski! I fajnie się w nim czuję, także już się nie mogę doczekać, aż uszyję suknię do niego :)
UsuńA ja nie mogę się doczekać aż Cię w nim zobaczę na blogu i w sukience oczywiście !
UsuńJak tylko znajdę odpowiednie miejsce ;) Z resztą sukienka z sari też jeszcze czeka na zdjęcia :P
UsuńAle mnie zaciekawiłaś tym sekretnym projektem hehe :D Nie mogę się doczekać zdjęć gorsetów :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem strasznie ciekawa co tam Porcelanka kombinuje. :D
UsuńHłe, hłe, hłe ;>
UsuńA zdjęcia gorsetów będą, jak tylko znajdę odpowiednie tło, bo w domu niestety nie mam żadnego nadającego się miejsca...