Gdy przekraczałam salę balową w nowej, muślinowej sukience i złotym diademie, na widok jasno oświetlonej sali i tak licznych zgromadzonych w niej gości, mimowolnie wyrwało mi się "ale czad!", co bynajmniej nie było odpowiednim wyrażeniem w ustach wchodzącej do jednego z Łazienkowskich pałaców panny...
fot. Piotr Żurek |
Tak, tegoroczny Bal Arsenału odbył się nie gdzie indziej, tylko właśnie w Łazienkach. Niesamowita, zimowa aura tego wieczoru, puszysty, skrzypiący pod trzewikami śnieg i jasne światła zza pałacowych okien zostaną mi już w pamięci chyba na zawsze. Wewnątrz Podchorążówki - ponad stu gości w pięknych strojach, stojących i rozmawiających - oczekujących z niecierpliwością otwarcia balu. Poznałam wśród nich wielu znajomych tak oficerów, jak i prostych żołnierzy oraz liczne damy, panny i wreszcie moje serdeczne znajome z Krynoliny. Zanim bal rozpoczął się na dobre, zdążyłam jeszcze zauważyć pięknie przybrane stoły i zgromadzone na nich przysmaki oraz zostać obdarowana książką przez jednego z żołnierzy ("Co to jest?" - "Prezent" - "Otworzyć?" - "Można" - "Nie wybuchnie?" - "Nie powinien" ;) ).
Fot. na górze: Agnieszka Pius |
Wkrótce salę wypełniły dźwięki poloneza, do którego zostałam poproszona przez znajomego oficera z 2. Pułku Ułanów XW. Przyjemnie było płynąć tak przez salę i w tańcu mijać i pozdrawiać znajomych oraz podziwiać piękne toalety pań. Jak tylko polonez ustał, zaraz kapitan tychże ułanów poprosił mnie do kontredansa, co było tym milsze, że jeszcze nie miałam przyjemności z nim tańczyć. Uwielbiam tańce historyczne i żadne inne nie dają mi tyle radości, co one. Mogłabym tak tańczyć i tańczyć, wkrótce jednak muzyka zmieniła się i zagrano co innego, a ja miałam czas porozmawiać ze znajomymi i wymienić się kilkoma dziewiętnastowiecznymi plotkami.
Polonez / fot. Piotr Żurek |
Nie trwało to jednak długo - zobaczyłam jak podchodzi do mnie pewna dama z Rosji i zaprasza do towarzystwa wyższych oficerów na konwersację. Bardzo przyjemnie rozmawiało nam się o Waterloo i innych, nadchodzących wydarzeniach oraz oczywiście o strojach. Zwróciła uwagę na mój nowy, złoty diadem z czarnymi perełkami, a ja nie pozostałam dłużna, przyglądając się z bliska jej balowemu stanikowi, inspirowanemu polskim strojem ludowym.
Rozmowy z oficerami / fot. Piotr Żurek |
Naszą rozmowę przerwali oficerowie, dając o sobie znać prośbą o toast. Jak na Rosjan przystało, zaproponowali coś bardzo mocnego, jednak Natalia uratowała mnie swoim szampanem. Wkrótce pułkownik karabinierów Misza przyniósł mi i wręczył rosyjskie słodycze oraz zaproponował walca, którego dźwięki właśnie wypełniły salę.
I znowu przyjemnie było wirować tak między parami, właściwie prawie bez końca, bo potem był kontredans z muzykiem ułanów, kadryl i kontredans z pułkownikiem, a następnie jeszcze kilka kontredansów z znajomym ułanem.
(filmik z instagrama Daisy - załapałam się po lewej :D )
Robiąc sobie przerwę od tańców przeszliśmy w główne miejsce sali i pod dumnie prezentującą się flagą, lancami, portretami dowódców oraz licznymi zgromadzonymi tam czapkami szwoleżerskimi rozmawialiśmy żywo. Pułkownik dał pokaz swej siły, unosząc najpierw Natalię i mnie - po jednej na każde ramię, a potem tylko mnie, co było całkiem zabawne, choć nie powiem, żebym była wiele cięższa od jego stalowego kirysu, kasku, szabli i reszty rynsztunku ciężkiej kawalerii.
Z przyjemnością słuchałam opowieści o Borodino i innych kampaniach, w których zarówno nasi ułani z 2. Pułku, jak i nowo poznani Rosjanie brali udział. Pułkownik dodatkowo zaprezentował mnie obecnemu tam generałowi i kilku innym znajomym mu oficerom szwoleżerów.
Wkrótce jednak jego przyjaciele dali mu sygnał do odjazdu - była prawie druga i goście powoli zaczynali się zbierać. Oficer ułanów, który asystował nam podczas balu ukłonił się, pułkownik także podszedł, by się pożegnać, po czym odpiął mój karnet balowy i po prostu go sobie wziął!
Z generałem, pułkownikiem i szwoleżerami / fot. Piotr Żurek |
Poszłam poskarżyć się naszemu pułkownikowi lansjerów na to niespodziewane zniknięcie karneciku, jednak zanim ów dżentelmen zaoferował mi jeden z kilku nowych, pustych karnetów, Kajani podała mi swój. Zamieniliśmy jeszcze kilka uprzejmych słów, nim zadowolona z balu i głodna podeszłam do tak jeszcze niedawno pięknie przybranego stołu, który teraz, gdy dochodziła druga i bal miał się ku końcowi pułkownik określił mianem pobojowiska - ale jakiego smacznego!. Przez cały bal nie miałam czasu nic zjeść, toteż teraz zabrałam kilka różnych ciast, ciastek i kawałek napoleońskiego tortu i zajadałam się nimi, leżąc na sofie.
Embrace your siano z butów, it will never leave :D |
Pustoszejącą salę wypełniały dźwięki fortepianu. Nastał czas, by opuścić Wielką Oficynę, owinąć się płaszczem, pospacerować po bajkowo zaśnieżonych i uśpionych Łazienkach, by w końcu trafić do domu. Tam, mimo późnej pory czekało już na mnie zaproszenie od pułkownika karabinierów na dzień następny do zamku, musiałam jednak odmówić, bo miałam już inne plany. Zasnęłam po piątej, by po trzech godzinach wstać i znów udać się do Łazienek, gdzie czekały już moje Krynolinki oraz ułan, który przybył z jedną z nich. W tej sytuacji nie mogło być inaczej - zaczęła się bitwa na śnieżki, podczas której oberwałam prosto pod szmizetkę! Mróz wspaniale orzeźwia po balowej nocy, szczególnie w taki piękny i jasny poranek - ale to już zupełnie inna historia...
ENGLISH: The X Annual Ball of "Arsenal" was wonderful event set in one of the palaces of the most famous polish park - Royal Baths in Warsaw. The event was full of brillant officers (polish but russian and english as well) and beautifully dressed women. We danced quadrilles, coutre dances, waltzes and polonaise. I enjoyed much company of my friends and officers. The whole evening was as amazing as a winter fairytale :)
Niezwykła relacja, aż tchnie autentycznością. Niesamowite jest to, że dla każdej osoby ten bal wyglądał inaczej i w inny sposób można go opisać, a wszystkie relacje prawdziwe!
OdpowiedzUsuńNo więc właśnie! Takie imprezy bardzo często wyglądają różnie z różnego punktu widzenia, zależnie od tego, gdzie kto był i z kim. Tak samo np. Austerlitz z punktu widzenia Marylou było całkiem inne, bo jako żołnierz, głównie z nimi spędzała czas :P
UsuńJeszcze raz muszę Ci napisać, że naprawdę pięknie wyglądałaś! Twoje relacje są tym ciekawsze, kiedy zestawi się je z poprzednimi dotyczącymi tego samego wydarzenia - pamiętam Twoją pierwszą relację z balu Arsenały, chyba nawet Ty nie spodziewałabyś się, jak to niedługo wszystko się potoczy... :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńWłaśnie pisząc, też miałam ochotę powrócić do tych starych relacji i sobie porównać, tylko niestety zabrakło na to czasu :D
Nigdy bym się nie spodziewała, ale to jest właśnie wspaniałe! :D
Wooooooooowwwww! Jakie byłście piękne! Podziwiam za znajomość tańców historycznych oraz sztukę konwersacji :)
OdpowiedzUsuńDzięki, choć w moim wydaniu to raczej "sztuka" niż sztuka :D
UsuńAch, jak klimatycznie! <3 Sala balowa, wirujące w tańcu eleganckie pary i jeszcze te zimowe Łazienki... :)
OdpowiedzUsuńTak, Łazienki zdecydowanie jeszcze dodawały uroku <3
Usuń