23 czerwca 2018

The Malta 1798 - 1800 Campaign / Malta przełomu wieków

fot. Mark Zammit Cordina / Times of Malta

Największa rekonstrukcja w historii Malty i najdłuższa w Europie!
Tydzień w XIX wieku, ponad pół tysiąca rekonstruktorów, pięć bitew w różnych lokacjach, bal w pałacu prezydenckim na najdalej wysuniętym na południe krańcu Europy - małej wyspie na Morzu Śródziemnym.



Co na Malcie robi Napoleon?
Podbija ją!
Szczególnie, jeśli jest 1798 rok, generał Bonaparte spieszy do Egiptu, a flota wymaga aprowizacji. Wyspa na środku Morza Śródziemnego wydaje się idealna do tego celu... Tymczasem, niespodzianka, Maltańczycy odmawiają! Bonaparte wydaje bitwę i zdobywa wyspę. Dla jej mieszkańców właśnie skończyła się długa era w ich historii i zaczęła dwuletnia, Francuska okupacja...

Najdłuższe reko
Jeszcze nigdy nie byłam na tak długim reko. Cały tydzień życia w XIX wieku, noszenia ówczesnych strojów i mundurów; cały tydzień noszenia upiętych włosów i ściskania się gorsetem. Dla żołnierzy - tydzień wypełniony marszami dzień w dzień, taszczenia karabinu i ekwipunku oraz walki w zupełnie różnych warunkach.
To była idealna okazja, żeby sprawdzić, jak to naprawdę było 220 lat temu! Weekend jakoś można przetrwać. Tydzień to spore wyzwanie!

Jako cywilowi marsze (mimo lekkich, dziewiętnastowiecznych sandałków) nie sprawiały mi w ogóle kłopotu. Gorzej z dźwiganiem ekwipunku na cały dzień: wygodnego kosza nie dało się przetransportować samolotem, a chlebak nie jest bardzo poręczny. Oryginalnie za wojskiem jechały tabory i tam ciągnący za żołnierzami cywile trzymali swój dobytek... Mój chlebaczek ostatecznie nosił jeden z żołnierzy - i nie cierpiał przy tym bardzo, bo po pierwszym dniu zredukowałam ilość sprzętu o 80% . Tak niewiele trzeba, by być żywym i szczęśliwym ;)
Jeśli chodzi o strój, to zadziwiające, ale kilkanaście godzin w pełnym gorsecie codziennie, przy maltańskich upałach i trudach podróży w ogóle mi nie przeszkadzało! Nie było ani jednej chwili, żebym narzekała na gorset! W ramach redukowania warstw oraz wierności modzie przełomu wieków, pozbyłam się halki niczym prawdziwa merveilleuse, a biała sukienka z przejrzystego batystu wręcz chłodziła i upał w ogóle nie dawał się we znaki. Bardzo doskwierały mi natomiast fryzury. Kręcenie loków codziennie mocno podniszczyło moje włosy, a upinanie ich każdego dnia bardzo obciążyło cebulki, które pod koniec tygodnia wręcz bolały - a nawet utworzyły się małe ranki od ostrych szpilek, na których trzyma się fryzura. Gdybym żyła 220 lat temu, chyba chodziłabym rozczochrana!



5 wielkich bitew

Każdy dzień z życia żołnierza był taki, jak dwa wieki temu: noc w kamiennej fortecy St. Angelo przy samym morzu, a potem forsowne marsze przez wyspę do wyznaczonego przez dowódcę miejsca, gdzie wydawano bitwę. Tak, jak dawniej, trzeba było stać w polu i czekać na dalsze rozkazy; tak jak dawniej zdarzały się problemy z aprowizacją. Maszerowaliśmy przez pola opuncji i bambusowe plantacje. Po drodze zrywałam liście fig, oliwek, jadłam pędy wysokiego kopru, podziwiałam kwitnące kapary. Deptałam ścieżki, drogi, kamienne wzgórza, piaszczyste i skaliste plaże...

Każda bitwa była zupełnie inna. W pierwszej, w Lesie Floriana, dzielna milicja maltańska broniła murów przed atakami Francuzów (i poległa). Zamieszanie, bieganina, chaos gdy wojska napoleońskie wtargnęły do środka... Wszystko było tak prawdziwe! Gdy sforsowali mury, schowałam się w zagajniku i czekałam, aż przejdą dalej. Do swoich dołączyłam, jadąc na armacie, na którą się przypadkiem natknęłam.


Druga bitwa, o Baterię Mistra, była najlepszą bitwą, jaką widziałam! Wyobraźcie sobie: 
Zatoka granatowego morza, fale rozbijające się o skalisty brzeg, ostra, kamienna wyspa z kościołem na szczycie,  bliżej łagodne wzgórze pokryte skałami, dziką roślinnością, z połaciami pachnącej macierzanki. Jak wrzosowiska, ale na południu; romantycznie wzniosła sceneria dla romantycznie wzniosłych czynów. Maltańczycy bronią baterii, Francuzi są w pobliżu. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, skąd poprowadzą natarcie. W tej bitwie wszystko było zaskoczeniem. Gdy na pole wjechały armaty, zawrzał bitewny chaos. To było jak w filmie: dym, strzały, uciekający cywile, dowódcy wrzeszczący komendy aż do utraty głosu. Czerwone połacie maltańskich wojsk wycofujące się za wzgórze - i postępujące za nimi rewolucyjne sztandary, odgłos werbli, piszczałek, słowa Marsylianki. Wspięłam się na wzgórze za wojskiem. W chaosie, pomimo obserwacji przez lornetkę, zgubiłam moich przyjaciół, więc po prostu szłam za Francuzami, starając się nie stracić ich z oczu. Widok ze wzgórza na zatokę, świeża, morska bryza i zapach prochu uderzyły, olśniły mnie. To był jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w życiu oglądałam i jeden z najlepszych rekonstrukcyjnych momentów! Nigdy wcześniej nie czułam się tak przeniesiona w czasie, jak wtedy, tam.



Bitwy w miastach.
Francuska ofensywa postępowała w głąb wyspy, Maltańczycy stale się cofali. W tym momencie szłam przy wojskach Bonapartego. Marsz był długi, prowadził przez uprawne pola bambusa i opuncji; prowadził między miastami. W każdym z nich, jak tylko napotkaliśmy wycofującą się maltańską milicję, następowało starcie. Jedna bitwa złożona z trzech potyczek. Budynki z piaskowca i szyby drżały przy wystrzale armat.

Ramla Bay - bitwa na plaży.
Bitwa na plaży, w tropikalnej scenerii, na złotym piasku. Granatowo-lazurowe morze ciągnące się po horyzont i żołnierze w wełnianych mundurach schronieni w cieniu palm i tamaryszka. Czekają na sygnał. Generał Berthier wyciąga ramię i wskazuje na morze. Tylko ono jest limitem. Starcie dwóch linii i wymiana ognia trwają godzinę. W tle słychać jednostajny szum morza. artyleria wytacza działa, ich koła grzęzną w piasku, morskie fale wymywają spod armat grunt. Gdy będzie po wszystkim, pójdę ich śladem i zbiorę garstkę piasku, czarnego od prochu i wody po czyszczeniu działa - i schowam go do papierowej resztki wystrzelonego ładunku. Będę go trzymać przy sobie.

fot. Renaud Blanloeil
Bal w Pałacu Prezydenckim

Tak jak 220 lat temu, tak i na tej rekonstrukcji wojna to nie tylko bitwy i walka. Za oficerami podążały często ich żony, a wraz z nimi część modnego towarzystwa. Z modnym towarzystwem - modne rozrywki! Na bal oficerski w pałacu San Anton założyłam moją najlepszą sukienkę i najlepszy garnitur biżuterii. Do dyspozycji mieliśmy piękny, egzotyczny ogród - prywatny ogród prezydencki. W tle szemrała fontanna i pokrzykiwały tropikalne ptaki, a z wysokiego akacjowca spadały jak połyskujący brokat małe kwiatuszki. W tych okolicznościach poznałam większość generałów i oficerów obecnej kampanii. Konwersację przerywała tylko pałacowa służba, prosząc by poczęstować się szampanem lub lemoniadą lub wyszukanymi, maltańskimi przysmakami i słodyczami, które raz po raz wnosili na tacach.
Wnętrze pałacu prezentowało się pięknie - ozdobione portretami lokalnych władców sprzed wieków, wyposażone we wszystkie rzeźby, konsole, żyrandole i kotary, które można sobie wymarzyć. Wewnątrz czekał już kwartet smyczkowy i wspaniałe, pyszne tańce, z których miałam wielką przyjemność! Bardziej skomplikowane, niż żelazny Duke of Kent były wyzwaniem, ale też rozkoszą, jakiej można doznać tylko w taki ciepły, letni wieczór wśród najpiękniejszego towarzystwa na śródziemnomorskiej wyspie. Tej nocy tańczyłam z oficerami i gentlenanami, nawet generał Berthier poświęcił mi jeden taniec! A nie pomyliłam się ani razu. Żałuję, że nie ma żadnego nagrania tych tańców! Opuściłam tylko jeden, ale to dlatego, że wolałam akurat rozmawiać z sierżantem szaserów. Nawet nie wiem, jak minęło kilka godzin - wydawały mi się zaledwie chwilką! Tak, ze wszystkich balów, na jakich kiedykolwiek byłam, ten był najlepszy! Wszystko było jak we śnie, jak w książce!

fot. Renaud Blanloeil

fot. Renaud Blanloeil


Niezwykłe momenty

Niezwykłych momentów całkowitego przeniesienia w czasie było mnóstwo! I chyba to czyni tę rekonstrukcję wyjątkową i jedną z najlepszych, na jakich byłam.

Bitwa o Baterię Mistra, którą opisałam wyżej i marsz przez malownicze wzgórza pełne wybujałych roślin.

Taniec i zabawa w berka z młodym artylerzystą, pomiędzy sypiącymi z ognisk skrami. Jedna z nich wypaliła dziurę w rąbku mojej sukni.

Bal w pałacu San Anton.

Gdy dowódca pułku na postoju oddelegował jednego z żołnierzy, żeby w imieniu pułku ucałował rączki panny Marty.

Spacer po fortecy w dziewiętnastowiecznym stroju kąpielowym i chwile na gładkich kamieniach u stóp twierdzy, gdy w przejrzystej, granatowej wodzie, szukałam muszelek i uciekałam przed wysokimi falami.


Gdy po forsownym marszu jeden z żołnierzy ofiarował mi kwiatek zerwany po drodze.

Spacer po wybrzeżu wyspy Gozo z jednym z szaserów. Trzymałam w jednej ręce rąbek sukni, w drugiej buty i szłam po piaszczystej plaży, mając u boku uprzejmego żołnierzaka. Słone, niebieskie fale moczyły po równo mundur i sukienkę.

Gdy stałam na bardzo ostrych skałach nad zatoką Mistra, wiatr szarpał moją lekką sukienkę i patrzyłam w dół, w wartką głębię granatowych fal...


4 komentarze:

  1. Piękne wspomnienia masz z tej wyprawy:) Zazdroszczę po prostu choć wiem, że to nieładnie.
    Za to zgorszyłam się strojem na plażę ! Taka roznegliżowana! Dobrze, że choć pończochy miałaś na sobie.....

    pozdrawiam
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, i to jeszcze przy forcie pełnym Francuzów! xD Ale rzeczywiście, jest postęp, bo w zeszłym roku nie miałam do tego stroju ani pończoch, ani koszuli, ani nawet kapelusza! :o

      Usuń
  2. Jejku, jakie cudowne zdjęcia! Post jest tak ślicznie napisany, że poczułam się, jakbym sama tam była... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. 49 years old Desktop Support Technician Nathanial D'Adamo, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Defendor and Pet. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Optima. przeczytaj recenzje

    OdpowiedzUsuń