W ostatnim poście o książce pisałam o kryzysie, który sprawiał, że z żadnej powieści, za jaką się zabierałam, nie byłam zadowolona. Jak było tym razem? Czy dwa tomiszcza Prusa przezwyciężyły czytelniczą niemoc?
Emancypantki zawsze wydawały mi się jedną z tych grubych, ciężkich, klasycznych powieści, przez które nie można przebrnąć. Jesienią stwierdziłam, że najwyższy czas przekonać się na własnej skórze, czy faktycznie tak jest.
Pierwsze wrażenie było dość... nieokreślone. Z jednej strony, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to, co czytam, wyszło spod pióra Prusa. Emancypantki są bardzo prusowe zarówno pod względem stylu językowego, jak i sposobu budowania fabuły oraz kreowania postaci (kto czytał Lalkę, wie, o co chodzi :) ). Niewątpliwym atutem powieści jest też to, że dzieje się ona w Warszawie, moim ulubionym mieście. Niemałą przyjemność sprawiało mi umieszczanie bohaterów powieści w znanych mi miejscach - wreszcie nie musiałam wyobrażać sobie wszystkiego, tylko po prostu wiedziałam gdzie dokładnie dzieją się różne wątki :)
Inną rzeczą, która pewno podobała mi się w Emancypantkach były zmiany, jakim podlega ich bohaterka. Obserwowanie dojrzewania Madzi było całkiem interesujące,
choć z drugiej strony to, jaka jest na początku i przez większą część
powieści, skutecznie mnie do niej zraziło. Widać, że Prus nigdy nie był
dorastającą panienką ;) Jego Madzia jest tak naiwna, że czytanie o niej aż
boli, a zachwyty mężczyzn nad tą głupiutką, rozstrojoną naturą czyta się z ogromnym niedowierzaniem. I nie, nie jest to specyfika wszystkich dorastających,
dziewiętnastowiecznych panien. Wystarczy poczytać powieści pisane przez ówczesne
kobiety, aby się o tym przekonać. To samo mogłabym powiedzieć o życiu na
pensji, jakiego obraz jawi się w powieści. Podczas czytania brakowało
mi jakiejś głębi, którą wnikliwy czytelnik mógłby dostrzec pod fabułą.
Tu wszystko było raczej powierzchowne, jakby naszkicowane. Im bardziej
wczytywałam się w powieść, tym bardziej miałam wrażenie, że cała fabuła
jest tylko potwierdzeniem tezy: "W dzisiejszym świecie ludzie szlachetni
nie mają szans na szczęście, które bez najmniejszych problemów
otrzymują niegodziwi i obłudni". A to już trąci pozytywistyczną powieścią z tezą i dydaktyzmem, których
wprost nie znoszę.
Na szczęście w powieści pojawiają się też inne wątki i inni bohaterowie. Moją szczególną uwagę przykuło rodzeństwo Solskich i o wiele bardziej wolałabym, żeby to Ada lub Stefan byli głównymi bohaterami. Rozdziały im poświęcone czytałam właściwie jeden po drugim, podczas gdy naiwne rozważania Madzi tylko mnie denerwowały. Im bardziej jednak panna Brzeska popadała w nerwowy rozstrój i im więcej rzeczy zaczynała dostrzegać, tym bardziej interesująca stawała się powieść. I tak, jak na początku czytałam ją trochę z musu, jakby była zadaną lekturą, tak później chętnie do niej wracałam. Interesujące były również wykłady profesora Dębickiego. Fajnie spoglądało się na ówczesne myśli filozoficzne i naukowe z perspektywy ponad stu lat. Poza tym, jedna z opowieści profesora (ta o błękitnej planecie) przytaczana jako przykład w pewnej jego wypowiedzi zadziwiająco wprost pokrywa się z fabułą jak najbardziej współczesnego filmu (Melancholia). /tak swoją drogą oba dzieła mają zupełnie inną, odwrotną wręcz wymowę - to też interesujące/ Nie wiem, czy Lars von Trier czytał Emancypantki (raczej nie :D ), ale to chyba świadczy o tym, że przemyślenia egzystencjalne i towarzyszące im wyobrażenia zawarte w powieści są ponadczasowe - i tutaj Prus jak najbardziej się sprawdził.
Warto więc wrócić do tego klasyka sprzed ponad stu lat?
Myślę, że tak, choć osobom, które dopiero zaczęły interesować się XIX wiekiem poleciłabym jednak coś innego...
6/10
Ja polecam Noce i Dnie, swego czasu byłam bardzo zaskoczona tym, jak szybko dałam się wkręcić w fabułę, a z Barbarą to się nawet utożsamiałam czasami :) będę musiała się za serial kiedyś w końcu zabrać
OdpowiedzUsuńSerial jest bardzo dobrze zrealizowany moim zdaniem.
UsuńMnie zauroczył, choć "jęki Barbary" potrafią być całkiem irytujące... Ale czyż nie za to ją kochamy? :D
Dzięki za przypomnienie o Nocach... :) Będę musiała kiedyś zmierzyć się z całością ;)
UsuńSzkoda, że dziś TVP nie realizuje już takich seriali... Mogliby się zabrać choćby za Emancypantki ;)
Nie czytałam tej książki i raczej po nią nie sięgnę ale mogę polecić "Dziennik Serafiny" Kraszewskiego, która jest wg mnie jedną z jego lepszych książek
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M.M
Kraszewski jest na mojej liście już od dawna :) Tylko czekam, aż będę miała na niego nastrój. "Dziennik Serafiny" zapiszę sobie, bo w ogromie twórczości Krasińskiego mógłby się zagubić ;)
UsuńNie będę obiektywna, bo Prusa po prostu bardzo lubię. Ale z tych wielkich powieści na pewno preferuję "Lalkę". To książka, do której często wracam.
OdpowiedzUsuńLalka jest świetna! Jedna z moich ulubionych książek w czasach nastoletnich ;) Dawno już nie miałam jej w rękach. Ciekawe, czy teraz podobałaby mi się tak samo..?
UsuńMyślę, że aby poznać XIX wiek należy poznać klasykę.Mam bardzo stare wydanie Emancypantek/znalezione na strychu/ i powiem szczerze z miłą chęcią przeczytałam!
OdpowiedzUsuńCo do Nocy i Dni kocham film, muzykę w nim, książkę i Bogumiła! ;) Niektóre dialogi znam na pamięć! Myślę, że nie jedna z nas mogłaby się utożsamić z Barbarą! Ostatnio zdobyłam parasolkę, która była rekwizytem w serialu....O Lalce nie wspomnę bo musiałabym jeszcze i o innych wspomnieć! A XIX wiek jest moim ukochanym więc jest o czym...;)
XIX wiek jest w ogóle cudowny, a poznawanie go przez klasykę praktykuję cały czas :D
UsuńNa prawdę masz dokładnie tę parasolkę? :O Niesamowite!
Czytałam lata całe temu. Należałoby powrócić :) Prusa to ja tylko "Faraona" nigdy nie zdzierżę.
OdpowiedzUsuńNa prawdę? O Faraonie słyszałam na razie same dobre rzeczy. Jak widać ilu czytelników, tyle gustów :)
UsuńEkhem... Wstyd wyznać, ale nie doczytałam. Książka nie jest zła, ale... ""W dzisiejszym świecie ludzie szlachetni nie mają szans na szczęście, które bez najmniejszych problemów otrzymują niegodziwi i obłudni". A to już trąci pozytywistyczną powieścią z tezą i dydaktyzmem, których wprost nie znoszę." No właśnie... Ja też. :)
OdpowiedzUsuńNo to mamy kolejną wspólną cechę! :D
UsuńEmancypantki przez to czytałam dość długo, ale skończyłam - im bliżej końca, tym lepiej (tak to przynajmniej widzę) :)
Hmm. Ja zachwyciłam się tą książką z wielu powodów, chociaż ma ona i swoje minusy.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to, że "Emancypantki" miały styl XIX- wiecznych powieści, chodzi mi o to, że nieczęsto znajdzie się tak ciekawą polską powieść, zawierającą zarówno wątek miłosny jak i inne wątki ;)
(Podejrzewam, że "Lalka" je zawiera, ale jeszcze jej nie czytałam)
Jedynym minusem był, niestety, wykład profesora Dębickiego który zapewne z punktu widzenia naukowców jest bardzo mądry i ważny, ale niestety mnie bardzo nudził. (Pewnie było to spowodowane tym, że jechałam już parę godzin samochodem i no, cóż moją ignorancją w tego typu tematach) :)
Tak, Lalka też taka jest i skoro Emancypantki Ci się podobały (a wiesz, że to właśnie Ty przypomniałaś mi o nich na zlocie w lipcu? :) ), to Lalkę też pewnie polubisz :)
UsuńTak, wykład mnie też się trochę dłużył :D Choć ten fragment o błękitnej planecie był akurat bardzo interesujący :)
Ostatnio przeczytałam ,,Ojca Goriot" Balzaca. Niesamowita książka.
OdpowiedzUsuńJej, Balzac jest jeszcze przede mną! Jak dotąd nie miałam jeszcze nastroju na francuską część mojej czytelniczej listy. Czekam na odpowiedni moment ;) a jak w końcu nastanie, pewnie sięgnę i po "Ojca Goriot" :)
Usuń