11 sierpnia 2014

Złote Popołudnie

Zawsze marzyłam o prawdziwym balu dziewiętnastowiecznym. Dżentelmeni we frakach, damy w krynolinach i turniurach wirujący na sali balowej w migotliwym świetle kryształowych żyrandoli. W końcu nadszedł dzień, w którym marzenie miało się spełnić. Złote Popołudnie było zbyt nęcącą obietnicą, by odmówić sobie tej przyjemności.



Przygotowania zaczęły się już w maju, gdy (nie wiedząc jeszcze o Złotym) zamówiłam gorset dziewiętnastowieczny (post wkrótce). Od lipca zaś świadomie budowałam moją garderobę "na Złote". Zamówiłam krynolinę i pończochy. Poprosiłam Ms. Nelly, by uszyła suknię, bo sama chodząc do pracy i dopiero ucząc się szyć, musiałabym mieć chyba z rok na uszycie takiego kostiumu. Podczas gdy Ms. Nelly szyła moją suknię transformacyjną (z dwoma stanikami - dziennym i wieczorowym), ja zajęłam się szyciem bielizny i kompletowaniem dodatków. Miało być idealnie. 

Tymczasem, jak zwykle pojawiły się komplikacje. Zarówno ja, jak i Ms Nelly (oraz większość dziewczyn z Krynoliny) jeszcze na noc przed Złotym szyłyśmy jak szalone na ostatnią chwilę. Po północy bielizna była już gotowa i mogłam spokojnie... zabrać się za pieczenie babeczek, robienie sandwiczy i sałatki na poprzedzający bal piknik oraz zacząć kompletować zawartość piknikowego kosza. Położyłam się o trzeciej w nocy, a już na dziewiątą z powrotem byłam na nogach. Ekwipaż Niegdysiejszej Pani Domu podjechał i wraz z mężem Niegdysiejszej oraz panną Wrońską ruszyliśmy w stronę Brzeska.



Pałac Goetzów Okocimskich okazał się nieco oddalony od centrum. Odgrodzony pilnowaną przez odźwiernego bramą, otoczony pięknym parkiem wyłonił się przed nami i otwartymi drzwiami zaprosił do bogatego wnętrza. Zanim ulokowaliśmy się w jednym z pałacowych pokoi, trafiliśmy na Damę Koronkową, która żywo oderwała się od przygotowań (właśnie była malowana. Na toaletce piętrzyły się kosmetyki, a wizażystka ostrożnie nakładała pędzelkiem puder), żeby nas powitać. Po chwili zaprowadzono nas na piętro, gdzie mogliśmy w spokoju przywdziać nasze stroje. Idąc korytarzem, co rusz napotykałam znajome osoby, odbierałam i rozdawałam skromne ukłony. Szkoła Tańca Jane Austen była już w pałacu, a wraz z nią nasza Caeruleus Berolinensis, która przyjęła nas w pałacowym pokoju przyodziana w edwardiańską bieliznę z mnóstwem puszystych koronek i różowymi wstążeczkami.

Reszta dziewczyn z Krynoliny (a wraz z nimi Ms Nelly z moją sukienką) właśnie przebywały drogę do Brzeska. Nie pozostało mi więc nic innego, jak poparadować trochę w samej (wiktoriańskiej) bieliźnie i przy okazji sprawdzić, czy to, że jednak uszyłam ją w jedno popołudnie nie jest przypadkiem snem ;) Okazało się, że cały zestaw: pończochy, koszula, gorset i pantalony są nie tylko  ładne i dobrze do siebie pasują, ale też czuję się w nich świetnie i gdyby nie dziewiętnastowieczne wymogi, mogłabym w nich spędzić ten cały obiecujący wieczór.


Tymczasem przybyły dziewczyny - i to w kostiumach (legendarna już transformacja w środkach transportu / kawiarniach :D ), a wraz z Ms Nelly moja suknia, której stanik dzienny mogłam zobaczyć i ubrać po raz pierwszy w życiu (!) Okazało się, że Nelly jest bardzo utalentowana i uszyła idealnie pasującą górę sukni właściwie bez przymiarki (o samej sukni będzie jeszcze post), a Caeruleus zaczesała z moich długich włosów i kwiatów prawdziwą koafiurę z lat 1850. :)
Tak gotowe zostawiłyśmy pokój w (delikatnie mówiąc) nieładzie i wyszłyśmy wewnętrznymi schodami do głównego holu. W środku było już mnóstwo gości, którzy nieśmiało spacerowali po salach i przyglądali się sobie nawzajem.


Dalsze kroki wyprowadziły nas z ciemnych, bogatych wnętrz pałacu do otaczającego parku, w którym znalazłyśmy orientalny namiot, a w nim - dla kurażu - świeżo rozpaloną sziszę, której ustnik wędrował jakiś czas między nami. Dym rozwiewał się szybko, ulotna, winogronowa mgiełka otaczała nas i zanim zdążyłam wypuścić kilka (ordynarnych!) kółek, trzeba było wracać do pałacu, przebyć znów tę samą drogę schodami w górę i w dół (w krynolinie to prawdziwe wyzwanie), dostać się do pokoju i... pozbyć sukni!

Z Gabrielle. Bardzo lubię to zdjęcie :)
Jako Krynolina byłyśmy zaproszone do pokazu bielizny, który - choć bulwersujący według wiktoriańskiej moralności - ukazał gościom, ile warstw (mimo panującego upału) musiały nosić na sobie kobiety w prawie każdej dekadzie XIX wieku. Stałyśmy w korytarzu, szeleszcząc halkami i chichocząc, gdy drzwi otwierały się przed kolejną z nas i zapraszały przed ciekawe spojrzenia gości skierowane na to, co w każdym stroju historycznym jest zupełnie niewidocznym fundamentem sylwetki. Kiedy byłam na środku, pomyślałam, że szkoda, żeby moja praca nad pantalonami zmarnowała się ukryta pod krynoliną, toteż pociągnęłam za wstążeczkę i sześć obręczy z giętkiej stali znalazło się na podłodze. Uwolniona z klateczki przespacerowałam się po sali, by wkrótce znów wejść w obręcze i zawiązać je w ściśniętej gorsetem talii. Pokaz zakończyło nagłe wtargnięcie Eleonory - w pełnym stroju guwernantki z lat 1840. (Jane Eyre :D ) - oburzonej naszym niecnym zachowaniem. Wybiegłyśmy z sali, a nasz śmiech jeszcze długo niósł się po pałacowych wnętrzach.


Nie wiem, czy gdy kilka chwil później spacerowałyśmy w parku z koszami piknikowymi, ktokolwiek rozpoznałby w nas dziewczyny z pokazu ;) Rozłożyłyśmy się w cieniu drzew i siedziałyśmy tam jakiś czas, plotkując, pijąc herbatę zwaną bimbrem (wiedziałam, że nie na darmo przelewałam ją do tych butelek z korkiem :D ) i pyszną lemoniadę zrobioną przez Dorfi, jedząc sandwicze, babeczki, szarlotkę, drożdżowe rogaliczki i inne specyały, których było zdecydowanie za dużo jak na kilkanaście kobiet w gorsetach. Co jakiś czas ktoś podchodził do nas i pytał o nasze stroje (wtedy też dołączyła do nas Melancholia w własnoręcznie uszytej sukni z lat 1820. w moim ulubionym kolorze i w cudnych pantofelkach <3 ), znowu kiedy indziej któraś z nas odłączała się od reszty, by pójść do sal ansamblowych, w których cały czas trwały liczne zaplanowane wcześniej atrakcje, a których większość niestety opuściłam :(

Z Melancholią :)


To z resztą była chyba jedyna wada wieczoru. Złote Popołudnie programem przypominało mi wiktoriańską wersję słynnego już Regency House Party lub (bardziej historycznie) tydzień, w którym pan Rochester zaprosił towarzystwo do Thornfield Hall. Z tym, że RHP trwało sześć tygodni, powieściowe przyjęcie - tydzień, a Złote Popołudnie zaledwie dziewięć godzin. Niemożliwością byłoby wziąć udział we wszystkim lub przynajmniej w wybranych przez siebie zajęciach. Bardzo żałuję, że ominęło mnie sowiarium i wykład o historii telefonu (przydałby się do dwóch postów, które planuję na jesień). Pamiętam natomiast pokaz Szkoły Tańca Jane Austen, podczas którego, przysłonięte wachlarzami szeptałyśmy z Gabrielle na temat gentlemanów zgromadzonych na sali i tańców na nadchodzącym balu. Wtedy też napotkałam Fallkę w turniurze i pomachałam jej wachlarzem, by zamienić kilka słów. Sporo szumu podczas pokazu wywołała też mała, pałacowa... myszka, która dostała się do sali i wystraszona szukała schronienia. Próbowałam ją złapać w krynolinę, panna Wrońska nastawiała kapelusz, ale to nic nie dało, bo myszka poradziła sobie sama i po chwili już jej nie było :)



Niedługo przed dziewiętnastą zwinęłyśmy koce i schowałyśmy filiżanki do koszy piknikowych. Trzeba było szybko biec do pokoju, by przebrać się na bal! Lecąc po schodach (w ciągu tych kilku godzin w krynolinie opanowałam tę umiejętność, czego nie mogę powiedzieć o panowaniu nad obfitą suknią. W czasie jednego popołudnia wsadziłam ją do lemoniady, kilka razy się o nią potknęłam, a podczas siadania na schodach, krynolina przypadkowo pochłonęła pewną dziewczynę i dziecko :O ) myślałam tylko o tym, czy właśnie rozdają karneciki i jak bardzo się spóźnię. W pokoju zaczęło się wielkie doszywanie, czesanie i sznurowanie staników sukni. Okazało się, że mój stanik wieczorowy jest jeszcze piękniejszy, niż dzienny i bardzo żałowałam, że będę go miała na sobie ledwie kilka godzin. We włosy wpięłam połyskujący grzebień i po dwie róże z każdej strony, chwyciłam wachlarz i, niczym Orlando, biegiem przemierzyłam pałacowy labirynt schodów, pokoi, sal i przejść, by... spóźnić się na pierwszy taniec! Kolejne dwa przetańczyłam jak szalona, gubiąc po drodze grzebień z koafiury (i jednym ruchem, nie wypadając jednocześnie z taktu podnosząc go, gdy układ zbliżył mnie do miejsca, w którym leżał), odrywając fragment sukni (ach, Eleonoro! :D ) i wyciągając (JAK?) fragmenty obręczy z krynoliny. Gdy w tanecznych podskokach zgubiłam w końcu szpilkę, na której trzymała się cała spódnica, Kajani prawie siłą ściągnęła mnie z parkietu i w pokoju na górze zreperowała suknię, ratując tym samym kreację od całkowitej destrukcji.



 Bal bardzo szybko dobiegł końca. Szczerze żałowałam, że skończył się po kilku tańcach, bo moje marzenie przetańczenia całej nocy i walca w krynolinie będzie musiało jeszcze poczekać. Po balu wyszłam z pałacu. Powietrze było chłodne i przyjemne po tak upalnym dniu spędzonym w tylu warstwach ubrań. Za mną kolejno gasły światła kryształowych żyrandoli. Rozrzucone na podłodze w holu płatki prawdziwych róż więdły, a ja szłam przed siebie, mijając kolejne ścieżki. Miałam ochotę wrócić i tańczyć, ale zegar na jakiejś odległej wieży właśnie wybił dziewiątą. 


Odnalazłam pannę Wrońską i Damę Koronkową. Zaraz też zaproszono nas na seans wampiryczny do pałacowej kaplicy, podczas którego w blasku świec poczułam się jak bohaterowie filmu Gotyk i który oficjalnie zamykał popołudnie. Część dziewczyn już wcześniej opuściło pałac i we współczesnych strojach udało się do ekwipaży. Teraz przyszedł czas na nas. Powóz Niegdysiejszej Pani Domu mknął autostradą do XXI wieku. Podczas podróży rozmowy coraz bardziej się urywały, panna Wrońska mówiła do mnie coś jeszcze, ale zmęczenie i brak snu z ostatnich kilku tygodni dały o sobie znać. 
Film Złote Popołudnie właśnie się skończył, lecz chętnie odtworzyłabym go jeszcze raz. Być może za rok...

71 komentarzy:

  1. Porcelanko, pięknie wyglądałaś. Zresztą wszystkie jesteście cudowne, ale to od Ciebie i Gabrielle najbardziej nie mogę oderwać oczu. :D

    Wspaniała relacja i niesamowite przeżycie na pewno. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Lukrecjo. Marzę o tym, że kiedyś do nas dołączysz w swojej wymarzonej krynolinie :)

      O tak, żałuję, że trwało tylko jedno popołudnie :D

      Usuń
  2. Chyba nie muszę pisać jak bardzo Ci zazdroszczę! :D ale za rok nie odpuszczę!!! Nawet brak dojazdu mnie nie powstrzyma! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że będziesz </3 Choć po moich przygodach z dojazdami w te wakacje zupełnie rozumiem niechęć do długich, skomplikowanych podróży z dużą ilością bagażu...

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko na tym to czekałam. Twoje posty mają w sobie tę magię, która doskonale oddaje moje uczucia podczas takich imprez. Poza tym nie wiem czy mówiłam ci czy nie ale wyglądałaś magicznie, zdecydowanie do twarzy ci w krynolinie :) Mam nadzieję że będę miała okazję ponownie zobaczyć się z tobą wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho ho, dzięki :) Lubię pisać te posty, choć zawsze tworzę je albo o nieludzkiej porze (w nocy), albo dopisując po kawałku w ciągu tygodnia :D
      Wygląda na to, że chyba znalazłam epokę, do której wizualnie najbardziej pasuję... to znaczy obie znalazłyśmy, bo przecież jesteś idealną modelką do XVIII wieku :)

      Usuń
  5. ooohh! Księżniczko Joséphine-Eléonore-Marie-Pauline de Galard de Brassac de Béarn pędzla Ingresa!!
    ymmm... tzn Porcelano:D
    jak zawsze świetnie się czyta Twoja relację, zdjęcia cudne, sama impreza genialna od podstaw! Faktycznie szkoda, że trochę za krótko trwała...ale to niedosyt motywuje;D Jestem zachwycona:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, teraz tak się będę podpisywać w urzędach! :D
      Dzięki :) Prawda, jak nie teraz, to potem, ale jestem pewna, że kiedyś jeszcze zatańczę walca w krynolinie na balu :)

      Usuń
  6. No tak musiałaś oczywiście napisać, o mnie i moim nie myśleniu o konsekwencjach, przy witaniu Was :D Magicznie jak zwykle :) Nie wiedziałam, że Twoja krynolina była równie krwiożercza co turniura i też próbowała kogoś pożreć :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, nawet nie wiesz, ile to miało uroku, i to w dawnym stylu :)
      Tak, ona wręcz pochłonęła tę biedną dziewczynę i musiałam ją potem przepraszać (wstyd). Dobrze, że nie zniszczyłam jej stroju i że się nie obraziła...
      :P

      Usuń
  7. Nargila dla kurażu... Dobrze napisane. Wspaniała relacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem musimy koniecznie odegrać tę scenę! :D

      Usuń
  8. Chyba będę krzyczała: aaaa! Boskie to Złote popołudnie i boska Twoja suknia, o bieliźnie nie mówiąc, bo urocza jak nie wiem co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Aż nie mogę się doczekać kolejnej imprezy w krynolinach i turniurach :)

      Usuń
  9. Po przeczytaniu Twojej relacji zupełnie straciłam ochotę na pisanie mojej :D Jak zawsze wspaniale wszystko opisałaś, dzięki Tobie znów poczułam tamten XIX-wieczny klimat! I jeszcze raz napiszę Ci, że wyglądałaś niesamowicie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja też wyszła świetnie! I te zdjęcia, które mamy razem są boskie, aż je sobie wrzucę na facebooka :D

      Usuń
  10. Jak zawsze wspaniała relacja. Cudownie, że tym razem mogłam uczestniczyć w takim wydarzeniu. :)
    Bardzo miło było poznać was wszystkie- jak już wspominałam- teraz mogę czytać blogi słysząc wasze głosy w głowie. :)
    Twoja suknia jest naprawdę piękna i właśnie zdałam sobie sprawę,że to chyba pierwsza suknia na XIX-wiecznej krynolinie jaką miałam okazję widzieć na żywo. A w tańcu prezentowała się jeszcze piękniej, od razu przypomniała mi się ta scena:
    https://www.youtube.com/watch?v=P4c5AoqUIZU
    (teraz zauważyłam: suknia damy stojącej po lewej stronie w 0:10! :D )
    Żałuję, ze nie zostałam do końca... W ostateczności i tak musiałam spędzić noc w Krakowie.
    Wspaniale było tak przenieść się- chociaż na jeden dzień- w XIX wiek.Oby było coraz więcej takich wydarzeń! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo się cieszę, że przyszłaś :) Mam nadzieję, że dołączysz do nas jeszcze na innych zlotach (w Ojcowie już wiem, ze będziesz - super! :D )

      Ha ha, ja zauważyłam ją od razu! :D W ogóle, TAK BARDZO chce zatańczyć walca w tej sukni, ach no! Uwielbiam te dawne tańce! <3

      O tak, może kiedyś w Krynolinie zorganizujemy jakieś spotkanie krynolinowo-turniurowe

      Usuń
  11. Fantastyczna relacja! :) Ja byłam rok temu w steampunkowej ekipie.
    Może uda się za rok, bo teraz to jakoś nagle na mnie spadło.

    Muszę poszukać kogoś w stolicy kto pozwoli podkraść sobie trochę czasu na wpólne szycie historycznych sukien, bo tak patrzę i podziwiam, a planuję od wielu lat. Poza planowaniem nic się do przodu nie posuwa... :/ szczerze to szyć nie bardzo lubię, ale takie cuda robicie, że aż żal, że samemu się nic nie zrobiło. A marzę od dzieciaka o sukniach z epoki. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie tak w zeszłym roku spadło - na dwa tygodnie przed Złotym, więc nie było nawet co się szykować... W tym planowałam już od końca maja :P

      W stolicy jest nieoceniona Kajani :) Jest profesjonalna i wiele można się od niej nauczyć :) Też wcześniej nie przepadałam, ale im więcej rzeczy szyję, tym lepiej i szybciej mi to idzie. Magia :D

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. W takim razie może też się kiedyś wybierzesz? :)

      Usuń
    2. Fajnie by było, ale pewnie za daleko do mnie. Choć, gdy podszkolę się w szyciu to może coś uszyję i wtedy zacznę się rozglądać za najbliższym spotkaniem. :)

      Usuń
    3. W takim razie trzymam kciuki za szycie! :)
      (możemy się solidaryzować, bo od jutra zaczynam wściekle szyć na zlot w Ojcowie. Zostały 4 weekendy, a nie mam prawie nic! Aaa! :D )

      Usuń
  13. Miło było Cię spotkać i porozmawiać. Szkoda, że tak piękne chwile szybko mijają. Ale przed nami jeszcze Ojców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, już żałuję tego sezonu... Najchętniej cofnęłabym czas do naszego balu Cracovia Danza i przeżyła te dwa tygodnie raz jeszcze :)
      Dobrze, że mamy jeszcze nasz Ojców za miesiąc :)

      Usuń
  14. Przepiękne stroje, niesamowita krynolina :) Te zdjęcia z wirującą sukienką - fantastyczne :) I (jak zwykle) wspaniała, klimatyczna relacja wprost z XIX wieku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Zdjęcia robiła Daisy ze schodów w sali balowej :D Wspaniale jest tak wirować w krynolinie ^^

      Usuń
  15. Wytwornie wyglądasz! Wspaniała relacja. Do złudzenia przenosząca w czasie!:)
    i brawa należące się Ms. Nelly za suknie- Twoją i swoją:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Gabrielle :D Ms. Nelly miała mnóstwo szycia na to popołudnie! :O
      Dzięki, dobrze się czuję w tej epoce :)

      Usuń
    2. Chyba każdy z nas ma już "swoją" epokę;)

      Usuń
    3. Myślę, że w Krynolinie znalazłoby się jednak kilka osób, które wciąż nie są pewne ;) Choć po tematyce blogów dobrze widać, co kto lubi najbardziej :D

      Usuń
  16. Jak radośniejsza wersja Jane Eyre wyglądasz w tej sukni. Mogłabyś bez wątpienia zagrać główną bohaterkę w jakimś historycznym dramacie.
    Chciałabym kiedyś uczestniczyć w takiej imprezie, ale jak na razie to marzenia ściętej głowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może zacznij już teraz, od bielizny? Wystarczy kupić w sh prześcieradło i szyć, a w międzyczasie zbierać pieniądze / zarabiać na materiały na sukienkę. Sama dopiero zaczynam szyć, więc wiem, jakie to skomplikowane, ale wiem też, że po prostu trzeba zacząć. Jak się zacznie, to potem właściwie samo idzie do przodu :)

      Usuń
  17. W tym miejscu powinnam się przyznać, że więdnące płatki róży to z mojego stanika odpadły, razem z całą różą, w tańcu :P Jak ja lubię czytać Twoje relacje, zawsze wszystko przeżywam od nowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, wiem. Z panną Wrońską "oburzałyśmy się" na te płatki :D A tak serio, to one dodawały mnóstwa uroku sali balowej. Można by wymyślić jakieś opowiadanie o tym, jak te płatki zostały zgubione, że to była róża od jakiegoś dżentelmena... ;) I w ogóle, szkoda, że ktoś tego nie nagrywał. Pomyśl, jak pięknie wyglądałoby to w zwolnieniu - obracasz się, róża wypada, a za nią lecą pojedyncze płatki <3

      Usuń
  18. Zazdroszczę ci. Ale w taki słodki sposób, z taką marzycielską nutą zastanowienia, czy dane by mi było do was dołączyć, gdyby wystarczyłoby mi zaangażowania...
    Piękne suknie.
    ...Sowiarium?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, byś kiedyś dołączyła :) Może na następne Złote? Mogłabyś zrobić sobie stylizację steampunkową, jeśli nie chce Ci się bawić w pełny kostium. To zawsze jakieś wyjście :)

      Tak, sowiarium, ze słodkimi, uroczymi sówkami i jastrzębiem (?), które niestety widziałam tylko na zdjęciach. Tak bardzo mi teraz żal, bo chętnie pogłaskałabym taką sówkę i przyjrzała się jej z bliska :)

      Usuń
    2. Steampunk, Mary Bennet ze smartphonem *śmiech*.
      Nie mówię nie. Rok to cała wieczność. Kto wie?

      Usuń
    3. Wybrałabyś dla siebie akurat Mary ze wszystkich 5 sióstr? ;)
      A z telefonem chodziła tak Ms. Nelly. Chowała go w dekolcie sukni wieczorowej :D Genialny patent :D

      Usuń
    4. Tak w sumie, sama nie wiem...
      No tak, w innych epokach to były torebki ściągane sznurkiem, ale teraz o żadnych takich nie wspominałaś...

      Ach, miałam dodać. A propos bielizny. W sumie teraz, jak kobieta się pokazuje "o tak" w majtkach i staniku, to jest oburzenie. Oczywiście obok tego mamy bikini plażowe, ale wokół bielizny jakoś zawsze unosi się mgiełka tabu, "tego co ukryte pod spodem".

      Usuń
    5. Do krynoliny też można dobrać taką torebkę, ale raczej płaską. Nie miałam niestety czasu już takiej uszyć, więc skorzystałam z tej różowej, którą uszyłam w zeszłym roku :) Ale na sali balowej, podczas tańca mogłaby jednak przeszkadzać ;)

      Tak, to prawda. Nawet w tej historycznej czułam się trochę nieswojo, ale z drugiej strony wygrała we mnie chęć pokazania tego, co szyłam przez pół nocy :D

      Usuń
  19. Piękne spotkanie! Pokaz bielizny musiał być zabawny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, był! :D Znając życie, bawiłyśmy się nawet lepiej, niż goście obserwujący pokaz :D

      Usuń
  20. Pięknie wyglądasz w tej sukni ! :) Bardzo Ci do twarzy w niebieskim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Pierwotnie miała być w kolorze bloga, ale trudno o taka taftę, więc zostałam przy niebieskiej - i dobrze :)

      Usuń
  21. Nadal wzdycham widząc twoją suknię, ach...wygląda jak na obrazie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest piękna! Nie mogę się doczekać, aż włożę ją ponownie <3

      Usuń
  22. Chciałam tylko dać Ci znać, że pozwoliłam sobie umieścić link do Twojego bloga w moim poście na www.indecision-and-reveries.blogspot.com. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, bo przedstawiam Cię tam jako moją ostatnią inspirację! :))) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo się cieszę, że mnie podlinkowałaś :) Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, a nawet tym chętniej zarażę Cię kostiumowo-historyczną manią. Może kiedyś do nas dołączysz? :)

      Usuń
  23. Prawie jak zawsze z opóźnieniem, ale Twoja suknia jest wspaniała i tak też w niej wyglądałaś! ;) Jedna z dwóch moich ulubionych kreacji na Złotym, po prostu cudowna.. szkoda, że nie do końca widać na zdjęciach wieczorową wersję stanika, ale już trochę podpatrzyłam na innych blogach:) Z XIX-wiecznej garderoby właśnie suknia z bertą od zawsze była jednym z najbardziej pożądanych przeze mnie strojów, a ta jest naprawdę wyjątkowa, cudownie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałowałam, że tak krótko miałam na sobie stanik wieczorowy! Suknia jest tak piękna, że zasługuje na oddzielne posty (dwa :) ) z ładnymi zdjęciami. Jak tylko będę miała ją z powrotem (Ms. Nelly robi poprawki i reperuje ją) i uda mi się zrobić zdjęcia, od razu napiszę te posty.

      Też zawsze marzyłam o krynolinie! Na mojej liście jest jeszcze ta w motyle z Muzeum Narodowego w Krakowie, ale taki materiał jest raczej nie do zdobycia, więc skończy się chyba na zwykłej "sheer" ;)

      Usuń
    2. To czekam niecierpliwie na sesję! Tak, pamiętam rzeczywiście, że o tej sukni z motylami wspominałaś też w poście o rodzajach XIX-wiecznych sukien (ależ mam zaległości w komentowaniu, ale jakoś tak dziwnie coś dopisywać z dużym opóźnieniem;) A sheer dress to również jedna z tych sukien, które uwielbiam najbardziej i u mnie chyba ona była zawsze nr 1 jeśli chodzi o XIXw.;) Może dodam już tutaj a propos tamtego posta: co do tej wątpliwej sukni porannej, to faktycznie jest ona z filmu (świetnego zresztą, "Rozterki serca" Zefirellego - cóż, polski tytuł, nie bardzo) i ilekroć ją widziałam na pintereście, nie identyfikowałam jej z kreacją noszoną przez jedną z bohaterek: http://filmykostiumowe.blogspot.com/2012/02/storia-di-una-capinera-1993.html Zastanawia mnie zawsze, że ta suknia jest tak dobrze uszyta, że naprawdę można ją pomylić z autentycznym XIX-wieczny strojem (tak samo zresztą jak ślubną i kilka innych dziennych z tego filmu). W ogóle czasem wydaje mi się paradoksem, że widziałam chyba więcej filmów z dobrze odtworzonymi XVIII-wiecznymi strojami, które są przecież trudniejsze do zrekonstruowania, niż z XIX-wiecznymi (a przynajmniej z lat 1850-1860) - tak jakoś przyszło mi teraz na myśl;) Ale wracając do tematyki tej notki - zjawiskowo prezentowałaś się w tej krynolinie i właśnie w tym kolorze, to był świetny wybór na takie wydarzenie :)

      Usuń
    3. Dzisiaj nawet zatrzymałam się na ulicy, bo kobieta miała spódnicę za kolano ze sztywnego tiulu na fioletowej podszewce. Cały dół tego tiulu zadrukowany był w motyle. Efekt był boski! <3

      Piękne są kostiumy z tego filmu!
      To jest też po trosze wina pinteresta i braku podpisów pod niektórymi obrazkami ;)

      Hmm, to prawda. Krynoliny w filmach albo są przesadzone (i przestarzałe. W filmach sprzed kilkudziesięciu lat dobrze widać, jak bardzo zmieniły się kostiumy filmowe), albo są to filmy wojenne i nie ma bohaterek lub bohaterki musiały pozbyć się pięknych sukni... Choć z drugiej strony te krynoliny w najnowszej Annie Kareninie też jakoś nie powalają... Dla mnie część z nich była zbyt współczesna. Na przykład żółta / zielona suknia Betsy Twerskiej, w której odwiedza chorą Annę wyglądała jak kreacja haute couture z XXI wieku...

      Usuń
    4. Tak, Anna Karenina jeśli chodzi o kostiumy b rozczarowuje, tak jak napisałaś - większość z nich ociera się o współczesną stylistykę. Dlatego tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu (zdjęcia mówiły same za siebie). A szanse na znalezienie takiej tkaniny są niewielkie, ale.. kto wie? Czasem można trafić na coś interesującego przypadkiem:) No właśnie, te wizje mody sprzed wieków w filmach, szczególnie z pierwszej połowy XXw., to często koszmarki.. czasem myślę, że może po prostu obejrzałam za mało filmów osadzonych w XIX-wiecznych realiach i dlatego nie trafiłam do tej pory na te wyjątkowe jeśli chodzi o ubiory (tak się jakoś złożyło, że do tej pory pod względem kostiumowym najbardziej przypadły mi do gustu dwie produkcje włoskie;) Muszę chyba wrócić do listy obejrzanych przez Ciebie filmów :)

      Usuń
    5. Też mam wrażenie, że widziałam zdecydowanie za mało filmów, których akcja dzieje się w XIX wieku. Z drugiej strony ostatnio jest bardzo mało wartych uwagi nowości, a starsze filmy mają brzydkie stroje i większość bardzo brzydko się postarzała... Kiedyś starałam się być na bieżąco z nowościami i iść do kina nawet, jeśli film nie zapowiadał się na arcydzieło :P a ostatnio jakoś odpuściłam... Czekam na coś fajnego, a lista na razie stoi odłogiem ;)
      Jakie to produkcje? Widziałam je?

      Usuń
    6. Jedna to właśnie ta o której rozmawiałyśmy, czyli Rozterki serca, a druga to właściwie produkcja francusko - włoska, Dama Kameliowa z Isabelle Huppert;) Lubię oczywiście kostiumy w Jane Eyre i sam film, z tymże tam z uwagi na status społeczny głównej bohaterki jest mniej różnorodnie;)
      A w Rozterkach sercach główna bohaterka jest nowicjuszką i dlatego ubrana jest skromnie i na czarno, później w habit zakonny, ale piękne kostiumy pojawiają się m.in. na jej przyrodniej siostrze:) To w ogóle jeden z moich ulubionych filmów kostiumowych, nie mam pojęcia, czemu jest tak mało znany. I filmowy amant, ach:D Co do Damy Kameliowej, to jest to dość ciężki obraz i oglądało się ciężko, sama nie wiem, co o nim myśleć.. ale większość ubiorów Marii (bo w filmie opowiada się tak naprawdę historię Alfonsyny Plessis od czasów jej trudnego dzieciństwa, która była pierwowzorem Małgorzaty), jej wysmakowane suknie i dzienne i wieczorowe są naprawdę zachwycające.. to były takie dwa filmy, które naprawdę pozwoliły mi poczuć przeniesienie się do XIX stulecia, prawdziwą aurę tych czasów.. a tak właśnie wyglądały niektóre jej stroje (niestety większość scen sfilmowana jest w niskim kluczu oświetleniowym, stąd te ciemne kadry): http://images66.fotosik.pl/95/25e9b7c16b600549.jpg

      P.S. Ha! Właśnie odkryłam, że w obu filmach za kostiumy odpowiada ta sama osoba - Piero Tosi, za Damę otrzymał też nagrodę David di Donatello za najlepsze kostiumy. Nie spodziewałam się, ale podziwiam pracę, bo jest niesamowita, musi być to ogromy pasjonat i znawca epoki:) Oby powstało jeszcze więcej takich filmów, a przede wszystkim - z takimi kostiumami, ku uciesze miłośników tych czasów;)

      Usuń
    7. Rzeczywiście przepiękne są kostiumy w tej wersji Damy Kameliowej! Szczególnie spodobały mi się te zielone suknie na trzech środkowych obrazkach :) Będę musiała koniecznie obejrzeć tę wersję, bo jak dotąd widziałam tylko polską i nie spodobała mi się. Mam w planach sukienkę z lat 40., tylko cały czas się zastanawiam, czy pójść w Jane Eyre, czy raczej w coś bardziej kolorowego... Myślę, że ta Dama może okazać się bardzo inspirująca w tym względzie ;)

      Usuń
    8. O, też widziałam polską, już dawno, pamiętam tylko, że była słaba.. kostiumy kostiumami, ale jeśli chciałabyś rzeczywiście obejrzeć, to ostrzegę, że jak na film kostiumowy jest bardzo naturalistyczna.. i przytłaczająca. To powodzenia w wybieraniu i szyciu, lata 40. to świetny okres :)

      Usuń
    9. Dzięki :) Najwyższy czas odwiedzić second handy w poszukiwaniu materiałów ;)
      Hmm... zainteresowałaś mnie nią. Jak znajdę czas i obejrzę, dam znać, czy mnie również się spodobała :)

      Usuń
  24. Żeby nie zawalać Ci skrzynki stertą komentarzy, pochwalę jeszcze tylko tę kreację. Po prostu muszę! Wspaniała! Suknia, bielizna i dodatki. Obie z Gabrielle wyglądacie cudownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! W tej chwili leży złożona w pudełku... Tak bardzo chciałabym włożyć ją i gdzieś w niej teraz pójść :)

      Usuń
  25. wow świetne sa te wasze spotkania żałuje ze tak daleko mnie bo może bym wpadła :) i twoja sukienka śliczna chyba nawet jeszcze bardziej mi się podoba niz sukienka rokoka :P sliczniee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty jesteś z centrum Polski? Jeśli tak, to w Warszawie w listopadzie będzie bal w stylu lat 1830 :) Może wpadniesz?
      Sukienka boska, bo nie ja ją szyłam :P To dzieło Ms. Nelly :)

      Usuń
    2. tak jestem z centrum, z mila chęcią bym wymadla ale szkoda ze bal jest w w stylu 1830 nie bardzo przepadam za moda z tego okresu :P może innym razem bardziej sie wpasuje :P A Ms. Nelly świetnie sie spisała bardzo pasuje do ciebie ta sukienka, wspaniały kolor

      Usuń
  26. Wyglądałaś cudownie :) Byłam tak nieprzytomna, że poznałam Cię dopiero po chwili (za co winić należy pobudkę o 4 a nie mnie ;)). Mam tylko nadzieję, że z powodu nieogarnięcia mojego, nie zrobiłam złego wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, dojazd do Brzeska był zabójczy! Również wyglądałaś pięknie, szkoda, że w końcu nie pogadałyśmy dłużej ;)

      Usuń
  27. Zapomniałam się podpisać pod powyższym postem - Fallka (www.womanincorset.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wygląda mi na to, że to była najlepsza edycja Złotego Popołudnia jak dotąd. Na Złotym Popołudniu 2016 mogłam na palcach jednej dłoni policzyć damy w krynolinach (inne suknie również były piękne, ale ja jednak preferuję krynoliny). Zabrakło mi też prezentacji sukien, a z tego co wiem, to sporo osób się namęczyło, żeby uszyć sobie kostiumy (mnie w to wliczając)... A tutaj - było na co popatrzyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z dwóch, na których byłam, to Złote wspominam najlepiej! :) I to prawda, krynoliny rządzą, to według mnie jeden z najbardziej kobiecych typów sukni wszechczasów <3

      Usuń