28 maja 2015

Osiemnastowieczny piknik z Garnizonem

Dawno nie bywałam w XVIII wieku. A choć nie biorę go nigdy w całości i bez zastrzeżeń, jednak brakowało mi go i po roku po prostu miałam ochotę zrobić coś osiemnastowiecznego. Tym bardziej, że maj jest dla mnie idealnym miesiącem na tę epokę - w końcu bujna, pierzasta zieleń i puszyste obłoki tworzą dla "osiemnastkowych" pikników tło jak z obrazów Gainsborough (1, 2, 3) <3

fot. Grzegorz Szymborski (góra), Mariusz Grzyb (dół)
Piknik Garnizonu Fortecy Częstochowskiej od samego początku zapowiadał się po prostu dobrze - sukienkę (co prawda za młodą (1790.) jak na datowanie (1700-70) pikniku, ale cóż poradzić - miałam ogromna ochotę ją uszyć, a dla mnie szycie sukienki, w której nie miałabym gdzie iść nie ma w ogóle sensu. Tak samo, jak szycie czegoś, czego się nie lubi na siłę, żeby tylko iść na jakieś wydarzenie) skończyłam na dwa tygodnie przed piknikiem, dzięki czemu miałam czas na przygotowanie historycznego jedzenia (upiekłam drożdżowe bułeczki, ciasto migdałowe, ale w formie ciastek oraz usmażyłam jabłka z cukrem i cynamonem do bułek) i zaplanowanie wielu innych drobiazgów, co zazwyczaj robię w szale na ostatnią chwilę po kilku nieprzespanych nocach. Jedyną niepewną rzeczą była pogoda - chłodna i mało majowa, ale to bynajmniej mnie nie odstraszało. Chciałam iść na osiemnastowieczny piknik i poszłabym nawet, gdybym miała tam siedzieć w śniegu :D

Gdy wraz z panną Wrońską dotarłyśmy (pieszo - w końcu jaka szlachta, takie powozy :D ) do Jasnogórskiego Parku, namiot Garnizonu już odznaczał się kształtem pośród drzew. W środku panie i panny kończyły poprawiać czepki i koafiury, a na zewnątrz stały żołnierskie karabiny ułożone w kozły. Tam rozłożyłyśmy się z naszymi piknikowymi koszami i już po chwili mogłyśmy dołączyć do towarzystwa. Bardzo ucieszyło mnie to, że mogłam wreszcie poznać na żywo osoby, które wcześniej znałam tylko ze zdjęć i konwersacji w internetowych salonach ;) oraz zobaczyć na własne oczy ich dopracowane stroje i ręcznie robione dodatki. Na kocach leżały porozrzucane hafty, karty, szachy i inne dawne gry, a nawet historyczna piłka, którą wkrótce porwał najmłodszy i najgrzeczniejszy osiemnastowieczny elegant - sześcioletni syn Alicji


Przez jakiś czas rozmawiałam z paniami, oglądając ich stroje i słuchając na żywo różnych opowieści z innych wydarzeń, które widziałam tylko na zdjęciach, wkrótce jednak pojawili się, zwabieni mnóstwem smakołyków i trunkami żołnierze, którzy jak można było przypuszczać, wkrótce pochłonęli moją uwagę. W rozmowach okazało się, że mamy kilku wspólnych znajomych, których ja poznałam na balach i przy okazji innych wyjazdów, a oni - na bitwach. Mogłam też sprawdzić w praktyce moją tak skrzętnie gromadzoną wiedzę żołnierzową (still not impressive, że się tak wyrażę ;_; ) i, co najlepsze: obejrzeć sobie z bliska karabiny! <3 Razem z panną Wrońską zastanawiałyśmy się w drodze, czy jeśli ładnie poprosimy, będziemy mogły sobie postrzelać - i wkrótce to marzenie miało się spełnić :) Tymczasem Bagrit - dowódca garnizonu zauważył jeden źle oporządzony karabin (jak oni poznają, który jest czyj?) i ukarał swego żołnierza dwoma okrążeniami wzgórza z dwoma karabinami na rękach, przerywając tym samym naszą miłą pogawędkę.

fot. po prawej Mariusz Grzyb


Przespacerowałam się więc z panną Wrońską (w nowej, atłasowej sukni) i Vorago rerum (w jej cudnej, pikowanej spódnicy) po wzgórzu. Ja miałam na sobie strój (jak już wspomniałam) z lat 1790. inspirowany w głównej mierze tym obrazem. Zmieniłam kolory i krój stanika, bo nie chciałam kolejnej kopertowo zapinanej lub jasnej sukni, a zależało mi na podobnym kształcie i lekkości. W doborze fryzury i dodatków poradziłam się Marii Antoniny, która podpowiedziała, że do granatu i białej koronki będą pasowały perły, srebrzysta wstążka we włosach i pudrowana fryzura a la Herisson (szary puder aka prochy przodków ;) zdążyłam nawet zrobić sama dzień przed piknikiem). W zestawie czułam się świetnie i nawet mocno zaciśnięta przez cały dzień sznurówka w ogóle mi nie przeszkadzała, a kieszeń pod suknią to chyba najpraktyczniejszy, najwygodniejszy i najbezpieczniejszy (nie ma żadnej możliwości kradzieży :D) wynalazek wszech czasów, budzący przy tym dość spore zainteresowanie płci przeciwnej --> -Co ty robisz? -Nic takiego, tylko szukam kieszeni :D





Ze wszystkich kostiumów damskich natomiast moją szczególną uwagę przykuł strój Patrycji. Zdjęcia nie oddają nawet połowy jego uroku. W skromnym kroju i wiosennych kolorach, z rozpuszczonymi (niehistorycznie, ale outlanderowo) włosami i konwaliami zatkniętymi za wiązanie wyglądała tak świeżo i radośnie, że aż nabrałam ochoty na uszycie sobie czegoś podobnego w przyszłym roku :) 
Tymczasem zegar wybił 15:00 i nastał czas pokazu możliwości naszych żołnierzy. Huk wystrzałów przyciągnął uwagę jeszcze większej ilości gapiów, którzy wmieszali się między nas. Chwilę później i ja stałam na stanowisku, trzymając w dłoni karabin  Po krótkiej instrukcji i załadowaniu (sama nie dałabym rady) wystrzeliłam po raz pierwszy, a potem jeszcze kilka razy :) [był nawet filmik na insta haha] Karabin był trochę ciężki, wystrzały robiły dużo hałasu i dymu, a iskry sypały na dekolt, ale żołnierze prochu nie żałowali i gdybym nie była tak litościwa, pewnie wystrzelałabym im całą amunicję :D



W końcu z parku przegonił nas deszcz. W mokrej aurze przespacerowaliśmy się jeszcze na Jasną Górę i w końcu, głodni poszliśmy coś zjeść. Zawsze, gdy na spotkaniach kostiumowych, na których dobrze się bawię nadchodzi ten moment, czuję, że to po prostu niemożliwe, żebym tak zwyczajnie opuściła ten wiek i tych ludzi i po prostu wróciła do domu. Tak było i teraz. Ale niestety, XXI wiek brutalnie upomniał się o swoje prawa i w końcu znalazłam się w naszych czasach. Stojąc w nocy w strugach deszczu, mokrej sukni i rozkręconych włosach na przystanku, z którego codziennie wracam do domu; pod mrugającym ponuro neonem peerelowskiego Hotelu Katowice pożegnałam wiek XVIII, obiecując mu, że jeszcze kiedyś do niego wrócę...

Selfie ze szpontona! :D /fot. Miłosz Brzozowski



ENGLISH:
The post in a relation after a historical event I attended last weekend. It was 18th century picnic in Częstochowa organised by Garnizon Fortecy Częstochowskiej - a reenactment group from Poland. We spent a nice time together playing historical games, presenting our costumes during a walk ( I was wearing my new 1790s gown I made two weeks ago), eating historical food and finally watching a military show prepared by the wonderful soldiers. I enjoyed it much, especially the moment I shooted a rifle few times myself <3 It was really nice to make new acquaintances and spent a day together.


23 komentarze:

  1. pięknie wyglądasz w tej sukni i bardzo ładna fryzura :), widać ze świetnie się bawiliście :D też niebawem wybieram się na piknik rokokowy w warszawie ( w końcu organizowane coś blisko mnie ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) A w Warszawie akurat jest mnóstwo wydarzeń kostiumowych z XVIII wieku :)
      Udanego pikniku!

      Usuń
  2. Miałaś naprawdę piękną suknię Marto ;-) Do tego ta fryzura... podziwiam autora :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Ciekawe, czy za drugim razem fryzura też się uda :D

      Usuń
  3. Pięknie wyglądałaś. Też bym sobie chętnie postrzelała z takiego karabinu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe stroje :) Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam pod wrażeniem strojów, mundurów i mnóstwa historycznych dodatków :)

      Usuń
  5. Miałaś fantastyczną sukienkę i fryzurę! :) Bardzo pasuje Ci ten kolor :) Zdjęcia z karabinem- super! Wyglądają tak filmowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Właśnie chciałam coś ciemnego i padło na granat :)
      A zdjęcia są takie fajne dzięki fotografom ^^

      Usuń
  6. Może nie jestem zbyt obiektywna, ale moim zdaniem wyglądałaś najpiękniej i najbardziej autentycznie :D A zdjęcia i filmik, jak strzelasz, są genialne :D Też już powoli zaczyna mi brakować "noszenia XVIII wieku", ale w tym roku niestety nie będę mogła sobie pozwolić na nic nowego :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, dzięki <3
      Może w przyszłym? Mnie było w XVIII wieku bardzo wygodnie :)

      Usuń
  7. Twoja kreacja skojarzyła mi się trochę z filmową suknią Marii Antoniny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, faktycznie! :O Są podobne, a nawet nie kojarzę sceny, w której MA ją nosiła! :O

      Usuń
    2. Luknij tutaj :D ---> http://www.costumersguide.com/ma57.shtml

      Usuń
  8. Ciekawe zamiłowanie. Ja bardziej siedzę w starożytności, ale z podobnych klimatów to bardzo fajna jest historia Elżbiety Bawarskiej, czyli popularnej Sisi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie to wygląda i brawa za pasję :) Dziś to niecodzienna rzecz, więc naprawdę szacunek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. prawdziwa z Ciebie dama:D suknia jak majowe niebo;>;D wyglądałaś przepięknie *.* :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja na jakiś czas po obejrzeniu serii "Piraci z Karaibów" podjarałem się piratami i tak "na oko" to do ekipy bym pasował. Skończyło się tylko na butelce rumu :)

    Mimo wszystko fajne się tak czasami gdzieś przenieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko butelce? :D
      (tak serio, to u mnie piractwo skończyło się na małym kieliszku tegoż ;) )

      Usuń