15 listopada 2012

Gotowania z Jane Austen ciąg dalszy

Czas wypróbować kolejny przepis ^^ Znowu wybrałam coś, do czego nie potrzeba żadnych specjalnych składników - wszystko można dostać normalnie w spożywczaku :)



Przepis na dziewiętnastowieczne bułeczki jest prosty, ale czasochłonny - trzeba zarezerwować sobie kilka godzin, bo ciasto musi wyrosnąć... ale w tym czasie można robić też inne rzeczy, więc nie jest tak źle z tym czasem :)


Oto i przepis:
(powiększy się, jak w niego klikniecie)



Przepis rozmieszczony był na kilku stronach, ale to dlatego, że zawiera dodatkowo ilustrację i informację na temat oryginału i adaptacji, które na pierwszy rzut oka bardzo się różnią (ale autorki książki pewnie wiedzą, co robią, więc postanowiłam im zaufać :) )


Potrzebujemy:

Nie użyłam mąki ryżowej, bo ona była potrzebna tylko do oprószenia - bez sensu byłoby jej szukać i kupić od razu 1 kg tylko po to, żeby posypać szczyptą bułeczki; myślę, że ta mąka nie jest konieczna. 


Czas na gotowanie!



Tak jak mówi przepis - rozpuściłam masło w wodzie, następnie dodałam mleko. Drożdże rozmieszałam z cukrem i dwiema łyżeczkami mikstury z garnka. Według przepisu miała z tego wyjść pasta - u mnie jest to wodnista konsystencja, mimo iż wszystko dokładnie wymierzyłam - na szczęście nie miało to wpływu na dalsze etapy przygotowania ciasta.




Tak jak chce przepis, mąkę podgrzałam w mikrofalówce. I tu radzę uważać tym, którzy tak jak ja nigdy wcześniej tego nie robili - mąka nagrzewa się szybko i lepiej trzymać ją w mikrofalówce krótko. Ja potrzymałam dłużej (1:30) i mąka była tak gorąca, że parzyła mi ręce, gdy wyrabiałam ciasto, poza tym zbiła się w grudki, które trzeba było rozdrabniać :P

Podgrzaną i osoloną mąkę przełożyłam do wielkiego garnka (nie wiedziałam, jak bardzo wyrośnie ciasto --> raz już tak było, ze drożdże postanowiły się wyprowadzić z garnka :D więc teraz na wszelki wypadek wzięłam ogromny gar), dolałam drożdże i masło z mlekiem. Wyrabiałam ręcznie do uzyskania takiego ciasta, jak na drugim obrazku. Tutaj radzę wyrabiać to ciasto porządnie. U mnie wyszło to tak średnio, bo na początku parzyła mnie ta gorąca mąka :/ dlatego potem bułeczki wyszły mało puszyste...

Ciasto zostawiłam do wyrośnięcia na godzinę, a potem uformowałam z niego wałek ^^




Pokroiłam wałek na 8 części i uformowałam bułeczki (to nie takie proste! powinnam je bardziej spłaszczyć...). Na drugim obrazku macie te same bułeczki 40 minut pod ściereczką później.

W przepisie chcą, żeby użyć żeliwnej blachy używanej przez zawodowych kucharzy (wtf?!). Ja oczywiście takiej nie mam, więc postanowiłam upiec bułeczki zwyczajnie, w piekarniku. Ruszt (on jest w każdym piekarniku) wyłożyłam papierem do pieczenia i ułożyłam na nim daleko od siebie wszystkie bułeczki. Dzięki temu żadna się nie przypaliła.

Pieczenie to był nie lada problem, bo w przepisie nie podano, w jakiej temperaturze, ani ile czasu powinny się piec :/ Najpierw ustawiłam piekarnik na 50 *C, ale bułeczki się w ogóle nie piekły, więc zwiększyłam temperaturę do 150* i ustawiłam na pieczenie z góry i od dołu (pachniało w całym domu *_*).

Autorki przepisu ostrzegają przed przypaleniem, więc co 15 min zerkałam na bułeczki i w końcu sama nie wiem, ile się piekły, chyba z godzinę... Ale Wam, jeśli zechcecie wypróbować ten przepis, radzę pilnie obserwować wypieki :)

Ostatni obrazek - bułeczki upieczone i odwinięte ze ściereczki, chłodne.




Przepis poleca przypiec bułeczki w tosterze, ale moja się w nim przypaliła ^^" więc na zdjęciach macie nieopieczoną wersję. (Ale przyznam, że z tostera są lepsze!)

Jak smakują bułeczki?

Dobrze :) Są chrupiące, ale trochę za mało puszyste (to wina wyrabiania, o czym pisałam powyżej). Jak dla mnie - za słone. Dodałabym tylko szczyptę soli do ciasta, a nie łyżkę, jak chce przepis. I jest to też zdanie mojej (szczerej...) mamy. Reszcie rodziny bułeczki smakowały.

Trzeba je jeść świeże, bo na drugi dzień są już nieco stwardniałe (bo nie mają spulchniaczy :) ), ale nadal dobre po opieczeniu w tosterze.

Bułeczki smakują z masłem (ze słodkimi dodatkami np. miodem są niedobre) i czymś słodkim do picia (u mnie kakao ^^ ). Poza tym są dobre na śniadanie i bardzo syte! Jedna mała bułeczka zjedzona około południa zupełnie mi wystarczyła i nie musiałam już jeść obiadu (dlatego dobrze jest spożyć takie bułeczki na śniadanie, lub wziąć na uczelnię :P )


Szukałam przepisu z czasów Jane Austen - znalazłam przepis na prawdziwe lembasy :D (Władca Pierścieni - czytaliście? Ja kiedyś byłam totalnym freakiem, teraz mi już przeszło, ale nadal bardzo lubię Śródziemie :) )


Pozdrowienia i smacznego dnia (:


7 komentarzy:

  1. Nie pamiętam kiedy ostatnio coś piekłam... Te bułeczki wyglądają smakowicie. Zjadłabym! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak w ogóle niedawno zostałam zaproszona do zabawy blogowej "Liebster Blog", w wyniku tego teraz ja mam za zadanie otagować parę osób, więc padło między innymi na Ciebie Porcelanko. Jeśli masz ochotę odpowiedzieć na parę pytań czytaj http://ladylukrecja.blogspot.com/2012/11/tag-liebster-blog.html Jeśli nie, zignoruj.
    Pozdrowionka! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za otagowanie :* Odpowiem w niedzielę, bo teraz dużo roboty się szykuje :P

    Polecam pieczenie - to chyba jedyna czynność kuchenna, którą na prawdę lubię i która mnie odpręża :))
    A bułeczki przeszły dzisiaj test uczelniany i okazało się, że trzymają z daleka od głodu przez... 10 godzin :O

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie ma problemu. ;)

    O matko, to jakieś magiczne bułki muszą być. :) Ja bym chciała w ten weekend nareszcie coś upiec, zachęciłaś mnie to tego. :D Może jakieś ciasto... a może nawet te bułeczki. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepis mnie zaciekawił tak jak i cały Twój blog, który od niedawna mam na oku ;) Bułeczki wyszły przepyszne i jest to miła odmiana od chleba, który często piekę. Wprawdzie w samym przepisie nie ma nic szczególnie niezwykłego - bo składniki i sposób wykonania są dość proste, ale fakt, że to przepis XIX-wieczny i że dzięki temu można choć przez chwilę poczuć klimat tamtych czasów - sprawiły, że musiałam spróbować.:D
    Efekty pracy i przepis ("okraszony" paroma uwagami) zamieściłam na swoim blogu i podałam link do Ciebie, jako że książki nie posiadam, a przepis znalazłam właśnie Tu :)
    Gdybyś miała chęć zerknąć to zapraszam :)
    http://evena-art.blogspot.com/2013/01/bueczki-lady-wiliams.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Fajnie, że bułeczki się udały :) Zaraz wejdę na Twój blog i poczytam :)

      Usuń