13 lipca 2012

O dziewiętnastowiecznych kosmetykach

Dawno, dawno temu obiecałam stworzyć taki post, i nareszcie miałam na to czas, no i znalazłam odpowiednie źródła ;) Tak więc dzisiaj zapoznamy się z zawartością toaletek panien i pań z początku wieku XIX.




Obraz, którego fragment wykorzystałam powyżej, to portret madame Recamier autorstwa Francois Gerarda. Można powiedzieć, że portretowana madame jest ideałem kobiecego piękna początków XIX wieku. Ma doskonałą figurę, alabastrową cerę, ciemne loki i oczy, lekki rumieniec... Myślę, że każda dziewiętnastowieczna panna chciała tak wyglądać, a w dążeniu do takiego ideału i maskowaniu mankamentów pomocą służył - podobnie jak dzisiaj - cały sztab kosmetyków.




 Powyżej macie przykładowe buteleczki i pojemniki, w których przechowywano różne płyny i kremy - dawniej oprócz skuteczności, kosmetyk musiał się też pięknie prezentować na toaletce ;)

W ówczesnej pielęgnacji największą uwagę zwracano na twarz, i to o nią najbardziej dbano. Kosmetyki miały na celu zapobieganie opaleniźnie, piegom i przebarwieniom, bo to byli najwięksi wrogowie XIX-wiecznych cer :D Oprócz tego, podobnie jak dzisiaj, likwidowano wypryski, zmarszczki i odwracano skutki zwiotczenia twarzy. Na początku XIX wieku makijaż nie był pożądany, liczyło się naturalne piękno, a jeśli któraś panna nie została nim obdarzona, nadawała "sztucznie" swojej twarzy ów piękny blask i rumieniec. Do tych celów stosowano przeróżne emulsje do mycia (Virgin milk, Creme de l` Enclos), lotiony (nazwa podobna, ale forma inna niż dzisiaj - nie balsam, tylko coś w rodzaju toniku), oraz - podobnie jak dziś - maseczki i kremy (Pomade de Seville, Fard).

Najbardziej znanym kosmetykiem owych czasów był Lotion Gowlanda. Tutaj (1, 2, 3) macie oryginalne reklamy tego specyfiku. Jedna z nich jest nawet w formie wiersza :D Lotion ten uwieczniła Jane Austen w swoich Perswazjach - pani Clay usuwała nim piegi :) Niestety, po jakimś czasie szkodliwa receptura kosmetyku została zdemaskowana - chlorek rtęci, który był jednym ze składników, zamiast pomagać - skutecznie podtruwał piękne panny.
 Innym znanym specyfikiem tego typu był Olympian dew.


Dawne kobiety dbały również o oczy, usta i zęby. Do tych pierwszych stosowano specjalny płyn czyszczący, mający poprawiać widzenie. Co ciekawe, kiedyś, myszkując po szafkach mojej prababci, znalazłam jej podręcznik urodowy z lat 50. XX wieku, a w nim podobną poradę! Aby oczyścić oczy i poprawić wzrok, zanurzało się twarz w wodzie i mrugało kilka razy oczyma. Nie wiem, co by na to powiedział współczesny okulista, ale ja bym tego nie próbowała :D

Na usta stosowano, inspirowany bardzo modnym ówcześnie antykiem, balsam Beaume a l` Antique. Jego zadaniem było zapobieganie suchości, pęknięciom i nadanie delikatnego, barwnego połysku. Coś jak dzisiejsze balsamy koloryzujące :)

Zęby czyszczono specjalnym proszkiem (Dentifrice), w którego skład wchodziła m. in. kreda :) stosowano również specjalne krople redukujące ból (w ich składzie było opium!).



Cechą zadbanej kobiety były piękne, lśniące włosy.  Podobnie jak dziś, kobiety dbały o nie z pomocą robionego w domu szamponu i odżywki :)


Dłonie musiały być gładkie jak u alabastrowej rzeźby, stosowano więc specjalny balsam zapobiegający pękaniu i marznięciu (Paste of Palermo). Paznokcie wybielano cytrynową skórką :)


O całe ciało dbano mniej niż dzisiaj - znalazłam tylko jedną receptę na Madame Recamier`s Pommade (czyżby kosmetyk sygnowany nazwiskiem damy z obrazu?). Był to balsam dedykowany pannom "aktywnym fizycznie" - czyli spacerującym, tańczącym, grającym na instrumentach (tak wtedy wyglądały sporty przeznaczone dla kobiety!), a także tym, które cierpiały na reumatyzm.

Dla dziewiętnastowiecznych kobiet ważny był również zapach. Proponowano perfumy ciężkie, korzenne, takie jak Eau d` Ange.



Najbardziej kontrowersyjne (z dzisiejszego punktu widzenia) są jednak składy dawnych specyfików. Wspominałam już o szkodliwym chlorku rtęci, który ukrócił zawrotną karierę Lotionu Gowlanda. Jeśli chodzi o resztę kosmetyków, ich składniki (za wyjątkiem żrącego kwasu siarkowego, który pojawił się w jednym z lotionów) są naturalne i wiele z nich możemy znaleźć do dziś, jak nie we współczesnych kosmetykach, to na pewno w kuchni :)

Bardzo popularnymi składnikami zapachowymi były ambra, styraks i piżmo - czyli zapachy silne i duszące. W ówczesnych perfumach znajdowały się też: anyż, cynamon i goździki, oraz jaśmin.

Szampony i emulsje myjące produkowano na bazie alkoholu - wina lub brandy. Do odżywek do włosów dodawano jajko.

Popularne lotiony bazowały na mleku i hydrolatach z róży, kwiatu pomarańczy i lawendy. Dodawano do nich także wybielający sok z cytryny i ałun.

Głównym składnikiem odżywczym dziewiętnastowiecznych kremów i balsamów był miód, składnik utwardzający to najczęściej wosk pszczeli, a bazą tłuszczową były oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów oraz spermacet, czyli ówczesny tłuszcz przemysłowy pozyskiwany z głowy kaszalota (fuj!). Na szczęście można go z powodzeniem zastąpić olejem jojoba, który ma podobne właściwości :)


Na sam koniec krótkie spojrzenie na (filmowe) toaletki z początku XIX wieku - czyli miejsce, gdzie nakładano te wszystkie piękne specyfiki i gdzie je przechowywano. Myślę, że samym toaletkom ( a dokładniej porannej i wieczornej toalecie damy :P ) poświęcę inny post.

W przyszłości planuję też zrekonstruować niektóre dziewiętnastowieczne kosmetyki i na własnej skórze sprawdzić, czy działają. Oczywiście tych szkodliwych tworzyć nie będę, ale mam w planach dwa zapachy, balsam do ust i kilka kremów do twarzy usuwających opaleniznę, której u siebie nie znoszę. A jako, że jest lato, to pewnie będzie co usuwać :(

***

Niemniej, tak właśnie wyglądały kosmetyki sprzed dwustu lat. Naturalne, czasem szkodliwe, ale przecież nawet dzisiaj, przy tak wysoko rozwiniętej chemii i farmaceutyce co jakiś czas okazuje się, że pewien składnik stosowany w produkcji kosmetyków jest szkodliwy... Więc nie jesteśmy w tym wcale lepsi od ludzi dziewiętnastowiecznych :P A czy ich naturalne kosmetyki działają, czy nie przekonam się wkrótce na własnej skórze! Szkoda tylko, że te moje rekonstrukcje nie będą w takich pięknych pudełeczkach i flakonach, tylko w zwykłym plastiku...


7 komentarzy:

  1. Naprawde bardzo ciekawy artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny tekst. Cieszę się, że ktoś zdobył się na opisanie XIX wiecznych kosmetyków!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Uwielbiam historię i kometyki, tak więc cieszę sie niezmiernie,ze mogłam to przeczytac:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znakomity artykuł :)

    OdpowiedzUsuń