Obraz, którego fragment wykorzystałam powyżej, to portret madame Recamier autorstwa Francois Gerarda. Można powiedzieć, że portretowana madame jest ideałem kobiecego piękna początków XIX wieku. Ma doskonałą figurę, alabastrową cerę, ciemne loki i oczy, lekki rumieniec... Myślę, że każda dziewiętnastowieczna panna chciała tak wyglądać, a w dążeniu do takiego ideału i maskowaniu mankamentów pomocą służył - podobnie jak dzisiaj - cały sztab kosmetyków.
Powyżej macie przykładowe buteleczki i pojemniki, w których przechowywano różne płyny i kremy - dawniej oprócz skuteczności, kosmetyk musiał się też pięknie prezentować na toaletce ;)
W ówczesnej pielęgnacji największą uwagę zwracano na twarz, i to o nią najbardziej dbano. Kosmetyki miały na celu zapobieganie opaleniźnie, piegom i przebarwieniom, bo to byli najwięksi wrogowie XIX-wiecznych cer :D Oprócz tego, podobnie jak dzisiaj, likwidowano wypryski, zmarszczki i odwracano skutki zwiotczenia twarzy. Na początku XIX wieku makijaż nie był pożądany, liczyło się naturalne piękno, a jeśli któraś panna nie została nim obdarzona, nadawała "sztucznie" swojej twarzy ów piękny blask i rumieniec. Do tych celów stosowano przeróżne emulsje do mycia (Virgin milk, Creme de l` Enclos), lotiony (nazwa podobna, ale forma inna niż dzisiaj - nie balsam, tylko coś w rodzaju toniku), oraz - podobnie jak dziś - maseczki i kremy (Pomade de Seville, Fard).
Najbardziej znanym kosmetykiem owych czasów był Lotion Gowlanda. Tutaj (1, 2, 3) macie oryginalne reklamy tego specyfiku. Jedna z nich jest nawet w formie wiersza :D Lotion ten uwieczniła Jane Austen w swoich Perswazjach - pani Clay usuwała nim piegi :) Niestety, po jakimś czasie szkodliwa receptura kosmetyku została zdemaskowana - chlorek rtęci, który był jednym ze składników, zamiast pomagać - skutecznie podtruwał piękne panny.
Innym znanym specyfikiem tego typu był Olympian dew.
Dawne kobiety dbały również o oczy, usta i zęby. Do tych pierwszych stosowano specjalny płyn czyszczący, mający poprawiać widzenie. Co ciekawe, kiedyś, myszkując po szafkach mojej prababci, znalazłam jej podręcznik urodowy z lat 50. XX wieku, a w nim podobną poradę! Aby oczyścić oczy i poprawić wzrok, zanurzało się twarz w wodzie i mrugało kilka razy oczyma. Nie wiem, co by na to powiedział współczesny okulista, ale ja bym tego nie próbowała :D
Na usta stosowano, inspirowany bardzo modnym ówcześnie antykiem, balsam Beaume a l` Antique. Jego zadaniem było zapobieganie suchości, pęknięciom i nadanie delikatnego, barwnego połysku. Coś jak dzisiejsze balsamy koloryzujące :)
Zęby czyszczono specjalnym proszkiem (Dentifrice), w którego skład wchodziła m. in. kreda :) stosowano również specjalne krople redukujące ból (w ich składzie było opium!).
Cechą zadbanej kobiety były piękne, lśniące włosy. Podobnie jak dziś, kobiety dbały o nie z pomocą robionego w domu szamponu i odżywki :)
Dłonie musiały być gładkie jak u alabastrowej rzeźby, stosowano więc specjalny balsam zapobiegający pękaniu i marznięciu (Paste of Palermo). Paznokcie wybielano cytrynową skórką :)
O całe ciało dbano mniej niż dzisiaj - znalazłam tylko jedną receptę na Madame Recamier`s Pommade (czyżby kosmetyk sygnowany nazwiskiem damy z obrazu?). Był to balsam dedykowany pannom "aktywnym fizycznie" - czyli spacerującym, tańczącym, grającym na instrumentach (tak wtedy wyglądały sporty przeznaczone dla kobiety!), a także tym, które cierpiały na reumatyzm.
Dla dziewiętnastowiecznych kobiet ważny był również zapach. Proponowano perfumy ciężkie, korzenne, takie jak Eau d` Ange.
Najbardziej kontrowersyjne (z dzisiejszego punktu widzenia) są jednak składy dawnych specyfików. Wspominałam już o szkodliwym chlorku rtęci, który ukrócił zawrotną karierę Lotionu Gowlanda. Jeśli chodzi o resztę kosmetyków, ich składniki (za wyjątkiem żrącego kwasu siarkowego, który pojawił się w jednym z lotionów) są naturalne i wiele z nich możemy znaleźć do dziś, jak nie we współczesnych kosmetykach, to na pewno w kuchni :)
Bardzo popularnymi składnikami zapachowymi były ambra, styraks i piżmo - czyli zapachy silne i duszące. W ówczesnych perfumach znajdowały się też: anyż, cynamon i goździki, oraz jaśmin.
Szampony i emulsje myjące produkowano na bazie alkoholu - wina lub brandy. Do odżywek do włosów dodawano jajko.
Popularne lotiony bazowały na mleku i hydrolatach z róży, kwiatu pomarańczy i lawendy. Dodawano do nich także wybielający sok z cytryny i ałun.
Głównym składnikiem odżywczym dziewiętnastowiecznych kremów i balsamów był miód, składnik utwardzający to najczęściej wosk pszczeli, a bazą tłuszczową były oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów oraz spermacet, czyli ówczesny tłuszcz przemysłowy pozyskiwany z głowy kaszalota (fuj!). Na szczęście można go z powodzeniem zastąpić olejem jojoba, który ma podobne właściwości :)
Na sam koniec krótkie spojrzenie na (filmowe) toaletki z początku XIX wieku - czyli miejsce, gdzie nakładano te wszystkie piękne specyfiki i gdzie je przechowywano. Myślę, że samym toaletkom ( a dokładniej porannej i wieczornej toalecie damy :P ) poświęcę inny post.
W przyszłości planuję też zrekonstruować niektóre dziewiętnastowieczne kosmetyki i na własnej skórze sprawdzić, czy działają. Oczywiście tych szkodliwych tworzyć nie będę, ale mam w planach dwa zapachy, balsam do ust i kilka kremów do twarzy usuwających opaleniznę, której u siebie nie znoszę. A jako, że jest lato, to pewnie będzie co usuwać :(
***
Niemniej, tak właśnie wyglądały kosmetyki sprzed dwustu lat. Naturalne, czasem szkodliwe, ale przecież nawet dzisiaj, przy tak wysoko rozwiniętej chemii i farmaceutyce co jakiś czas okazuje się, że pewien składnik stosowany w produkcji kosmetyków jest szkodliwy... Więc nie jesteśmy w tym wcale lepsi od ludzi dziewiętnastowiecznych :P A czy ich naturalne kosmetyki działają, czy nie przekonam się wkrótce na własnej skórze! Szkoda tylko, że te moje rekonstrukcje nie będą w takich pięknych pudełeczkach i flakonach, tylko w zwykłym plastiku...
Naprawde bardzo ciekawy artykuł :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo fajny tekst. Cieszę się, że ktoś zdobył się na opisanie XIX wiecznych kosmetyków!
OdpowiedzUsuńDzięki :) To moje ulubione tematy :)
UsuńWow! Uwielbiam historię i kometyki, tak więc cieszę sie niezmiernie,ze mogłam to przeczytac:)
OdpowiedzUsuńTeż lubię to połączenie :D
UsuńZnakomity artykuł :)
OdpowiedzUsuń