29 stycznia 2014

Debiut na balu! / VI Zimowy Bal Szkocki

Która z nas nie marzyła nigdy o pójściu na prawdziwy bal?  W zeszłą sobotę wraz z dziewczynami z Krynoliny przeniosłyśmy się w czasie i urzeczywistniłyśmy nasze dziewczęce marzenia...

Dziewczyny kostiumowe (od lewej): Koafiurzystka, ja, Eleonora Amalia, Fobmróweczka, Dorfi. Na zdjęciu brakuje jeszcze Ms.Nelly w jej pięknej, błękitnej sukni.

Dla mnie bal zaczął się już o siódmej rano, bo wykończenie sukni zostawiłam sobie na prawdę na ostatnią chwilę. Siedząc obok kota, na niezaścielonym łóżku, pośród różnych fatałaszków i błyskotek, kłując się w palce i spoglądając co chwilę na zegarek, wszyłam naprędce zapięcie sukni, zmarszczyłam fałdy w tyle (w końcu to retrousee) i... już gnałam do fryzjera zakręcić osiemnastowieczne loki (o stroju balowym poczytacie w kolejnym poście). Wróciłam akurat, aby ostatecznie przymierzyć suknię i zrobić kilka zdjęć na bloga. Niestety, przy mierzeniu angieleczki okazało się, że fałdy nie układają się tak, jak planowałam, a właściwie, to nie układają się wcale, tylko smętnie wiszą (jestem geniuszem konstrukcji! :D ). Mając 5 minut do wyjścia kłułam się szpilkami, próbując spiąć naraz kilka warstw materiału na plecach. Ostatecznie fałdy upiął na mnie kto inny, a ja wybiegłam z domu, myśląc po drodze, czy przypadkiem czegoś nie zapomniałam.

Na dworcu w Krakowie spotkałyśmy się najpierw z Ms Nelly i obie obładowane kostiumami, uważając na fryzury, makijaż i oblodzony chodnik udałyśmy się do Eleonory. Tam już w czwórkę (Fobmróweczka dojechała wcześniej) poddałyśmy się radosnemu nastrojowi przebierania, i to znów na ostatnią chwilę. Zbliżała się dziewiętnasta. Pokój Eleonory zostawiłyśmy usłany różnymi elementami damskiej garderoby (zapomniałam wachlarza!) i cudem upchnęłyśmy się jakoś (co przy trzech, sporych rozmiarów bum padach nie było wcale łatwe) w samochodzie. Potem jeszcze tylko bieg drobnymi kroczkami przez zaśnieżoną, krakowską ulicę i już można wkraczać na salę balową.


Miejsce wybrano bardzo przytulne, od razu po wejściu można było poczuć się jak na dziewiętnastowiecznym balu. Jak tylko zdjęłyśmy płaszcze, wręczono każdej z nas karnecik oraz równie miniaturowy ołówek i zaczęło się poszukiwanie partnerów do tańca, a jednocześnie podziwianie sukni, fryzur, plotkowanie i ostatnie poprawki przy strojach. Najładniejsze suknie miały (według mnie) trzy dziewczyny: z Zespołu Tańca Irlandzkiego i Szkockiego Comhlan (jedna to widoczna na zdjęciu powyżej kremowo-miętowa krynolina Sofi /jak ta krynolina pięknie prezentowała się w tańcu!/, druga to koronkowa suknia Maialis przepasana szkocką szarfą /na pierwszym zdjęciu/) oraz ze Szkoły Tańca Jane Austen: biała, lekka jak mgiełka empirka. Z uczesań najbardziej podobała mi się fryzura Koafiurzystki, która miała nie tylko perfekcyjnie ułożone loki, ale też doskonale dobrane dodatki :)

Kilka chwil później już wirowałyśmy na parkiecie, zacząwszy wcześniej statecznym polonezem. Ile radości dają takie tańce, nie jesteście nawet w stanie uwierzyć! Nie są one śmiertelnie poważne, jak tańce towarzyskie, ani bezmyślnie zmysłowe jak latynoamerykańskie, ani chaotyczne jak to, co zazwyczaj tańczymy wszyscy. Są idealne! Jest w nich tyle radości i energii, a jednocześnie taka elegancja, że mogłabym tak tańczyć aż do zniszczenia pantofelków :) Muzyka zaś sprawia, że dusza sama rwie się do zabawy. Było zupełnie tak, jak na balu w Meryton:



lub w Crown Inn (tutaj)


Jednocześnie myślę, że wszystkie zdałyśmy sobie sprawę, jak trudno zapanować w tańcu (i nie tylko - Eleonora i ja zaklinowałyśmy się nawet w naszych szerokich sukniach między krzesłami :D ) nad tak obfitą garderobą i... nad krokami. Falbanki i wstążki fruwały przy zmianie figur, aż wkrótce kilka z nich znalazło się na podłodze.
Właściwie, już przy wypisywaniu karneciku chciało mi się śmiać, bo przecież nie znałam żadnego z tych tańców, ale cudowny nastrój, jaki panował na balu sprawił, że ta myśl nie zaprzątała mi zbyt długo głowy. Tancerze ze Szkoły Tańca Jane Austen oraz Zespołu Tańca Irlandzkiego i Szkockiego Comhlan dobrze tłumaczyli kroki, byli też bardzo wyrozumiali dla debiutantów. Nawet mocno widoczne pomyłki nikogo nie oburzały, a tylko stawały się powodem do śmiechu, i to dla samych debiutantów.



W przerwach między tańcami szłyśmy po schodach na górę, gdzie czekały stoły zastawione różnymi smakołykami i skąd, popijając wodę z cytrusami z wysokiej szklanki można było obserwować tańczących na dole. Co jakiś czas zbiegałyśmy po schodach, gorączkowo szukając umówionych partnerów i kompletując sety. Samo zgadywanie imion, tego, kto jest kim i kogo właściwie wpisałyśmy na ten taniec było dość zabawne. W końcu z chaosu wyłaniały się pary, sety, powtarzaliśmy kroki i zaczynał się taniec. Biegnąc po schodach na jeden z walców lub kadryli... nie, nie zgubiłam pantofelka. Zamiast tego zahaczyłam fałdą sukni i usłyszałam przykry dźwięk rozdzieranego materiału. Może powinnam uwierzyć w cudowne zrośnięcie się sukienki, bo do dziś nie wiem, gdzie jest ta dziura :D

źródło
Tymczasem nadchodziła północ, zostało jeszcze kilka tańców, więc, żeby nie pomylić kroków ze zmęczenia (niestety mój obecny tryb życia jest bardzo niebalowy), udałam się na górę po kawę. Nie wiem, czy to ogólny nastrój panujący w powietrzu, czy coś innego, ale barman o mało nie poprosił mnie do tańca (No bo jak inaczej zinterpretować jego: "Czy chce pani tańczyć?"). I zanim pomyślałam, że właściwie czemu nie, zdążyłam już odpowiedzieć: "Chcę tylko moją kawę". Niewielkie łyki pysznego napoju ożywiły mnie wystarczająco przed zbliżającym się tańcem z oficerem 19-tej Lekkiej Brygady (tak, byli również mundurowi!). Z resztą, muszę koniecznie napisać tu o tym, jak wspaniałe wrażenie robili tańczący mężczyźni. Ich takt, wyrozumiałość i elegancja sprawiały, że jawili się oni (nieważne, czy w mundurze, czy w kilcie) jako prawdziwi gentlemani, a te z nas, które miały przyjemność z nimi tańczyć, na pewno czuły się wyjątkowo (ostatniego walca, będę wspominać jeszcze bardzo długo :) )


Niestety, to co dobre, szybko się kończy i choć byłam gotowa wytańczyć do cna moje pantofelki, bal nieuchronnie miał się ku końcowi. Rozentuzjazmowane wróciłyśmy do Eleonory i, już w łóżkach, uwolniwszy się od gorsetów, halek, wstążek, rozczesując fryzury, plotkowałyśmy jeszcze długo w noc, po której nadszedł czas na powrót do domu... i do współczesności.

źródło

49 komentarzy:

  1. Zazdroszczę ci Arsenału :( A słyszałaś o balu "regencyjnym" we Wrocławiu, 16 lutego? Poważnie go rozważam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej ej, to dwa dni po zdaniu pracy, może też pojadę ... ;d

      Usuń
    2. Już pojutrze! :D
      Tak, słyszałam, ale niestety nie wyrobię się czasowo :( Czeka mnie w marcu straszny egzamin i najwyższy czas zacząć się do niego przygotowywać, a że wolne mam tylko w weekendy, niestety, z balu muszę zrezygnować...

      Usuń
    3. Aa, zapomniałabym - ciekawostka - na balu tańczyliśmy taniec z pierwszego filmiku! :) W filmie został trochę zmieniony, ale zostało charakterystyczne klaskanie w dłonie ;) No i melodia ta sama!

      Usuń
    4. Właśnie to klaskanie tak mi się skojarzyło :D I chyba tańczyliśmy go też na pikniku w Krakowie, nie?

      Usuń
  2. Porcelanko wspaniale to wszystko opisałaś. Tak strasznie żałuję, że nie mieszkam w okolicach Krakowa. Nie dość, że wspaniały bal, to jeszcze cudowne towarzystwo! Takie przeniesienie się choć na jeden wieczór do XIX wieku to z pewnością przygoda na całe życie.

    A no i pisze to już po raz kolejny- wyglądałaś ślicznie. :) Tak z gracją. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Oj tak, szkoda, że masz daleko do Krakowa... Ale z tego, co widzę, bale są też w innych częściach Polski, no i może Krynolina zorganizuje kiedyś jakiś zlot w Twoich okolicach :)

      Usuń
  3. Oj, poszło by się na porządny bal... Nawet na nieporządny, byle towarzystwo było miłe :) te paluszki w szklance przy świecach - miód :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były jeszcze pierniczki i prażynki :D Ale oprócz nich było też mnóstwo bardziej "historycznego" jedzenia --> po prostu rozsiadłyśmy się przy takim stoliku ;)

      Usuń
  4. Pięknie się prezentujecie w sukniach. Zdjęcie z pantofelkami urocze. Dziękuję za recenzję. Zachęciłaś mnie do oglądnięcia znów tej wersji "Dumy i uprzedzenia". Chociaż na dzisiejszy wieczór mam przygotowane "Przeminęło z wiatrem" i potem książkę 'Anię z Zielonego Wzgórza". Czas na romantyczny wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Przeminęło z wiatrem też bym sobie zobaczyła ;) A tę wersję DiU oglądam regularnie kilka razy w roku, bardzo lubię jej nastrój :)

      Usuń
  5. Miło się relację czytało, wspaniale że powstają takie inicjatywy. Wspomnienia takiego balu zostaną na pewno na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno! Już teraz często wracam myślami do tej nocy :)

      Usuń
  6. Dziękuję za tą tak świetnie napisaną relację z tego znakomitego wydarzenia :) Przyjemnie się ją czytało. Już nie mogę doczekać się postu o Twoim stroju balowym - mam nadzieję, że się nie zniszczył, a dźwięk rozdarcia nie pochodził od Twojej sukni. Cieszę się, że w Polsce są organizowane takie spotkania. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała zaszczyt się na takim pojawić :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie byłoby Cię kiedyś zobaczyć na jakimś balu :)
      Dziękuję :) I tak będę musiała przyszyć te fałdy na stałe, więc nawet, jeśli coś się tam podarło (nadal nie widzę, gdzie jest ta dziura :D ), zostanie zaszyte i niewidoczne :)

      Usuń
  7. Jednak co bal w starym dobrym stylu, to bal. Tańce, partnerzy, suknie, wszystko prezentuje się znakomicie. Nie będę nawet buczeć, że nie byłam. Po prostu cieszę się, że się dobrze bawiłyście. :)
    P.s Bardzo ładnie wyglądasz w tym uczesaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, o uczesaniu też coś skrobnę, a bale na pewno jeszcze będą nie raz (latem też są) :)

      Usuń
  8. O, no to się pochwalimy - Sofi ( w biało-miętowej krynolinie) i ja ( w koronkach) tańczymy w Comhlanie, ale z Jane Austen znamy się i lubimy. bardzo się cieszę, że na balu się spodobało. O tak, magia takiego wieczoru zostaje na długo... a już następny w lecie podczas Fstiwalu Tańców dworskich Cracovia Danza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki, zaraz pozmieniam to w poście :) Trudno było rozróżnić kto jest z jakiej grupy (choć w sumie Twoja szkocka szarfa powinna dać mi do myślenia ;) ). Istniały też przypuszczenia, że panowie w mundurach są z Comhlana, ale szybko się one rozwiały. Tylko panowie w kiltach byli rozpoznawani bezbłędnie :D

      Usuń
  9. Czy bal byl tematycznie powiazany z Ameryka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Nowy Świat" to była tematyka balu (i nazwy tańców też nawiązywały), choć każdy interpretował to różnie ;)

      Usuń
    2. Właśnie po nazwach rozpoznałam. Interpretacja może byc taka, że częśc z nich przyszła z osadnikami a część już komponowano "tam".

      Usuń
    3. Pewnie :) Myślę, że ta Ameryka była dobrym pomysłem na połączenie tylu różnych elementów :)

      Usuń
  10. Cudny ten wasz bal musiał być. Oglądam zdjęcia i buzia mi się sama uśmiecha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, był! Najlepsze jest to, że nawet nie przypuszczałam, że będzie tak fajnie :)

      Usuń
  11. Pięknie to wszystko opisałaś, najbardziej podobały się Twoje przemyślenia na temat dawnych tańców - myślę, że masz całkowitą rację, są takie właśnie idealne!
    A tak poza tym to pięknie wyglądałaś! Nawet, jeśli nie uważasz XVIII wieku za swoją epokę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) Tak, te tańce są po prostu boskie! Szkoda, że w Kato nie ma żadnej szkoły...
      No, w XVIII wieku nie czułam się na 100% "u siebie", choć wiadomo, że bardzo lubię te czasy. Ciekawa jestem, czy któraś (krynolina?) sukienka okaże się tą idealną ;)

      Usuń
  12. naprawdę pieknie to wygląda
    ale, ale , obiecałaś kolejny post o męskiej modzie XVIII wieku :)
    pozdrawiam
    Ludwik August

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te posty będą w nowej ankiecie. Na razie przed nami kilka postów balowych, dwa kostiumowe i obecna ankieta :)

      Usuń
  13. Czekam w takim razie na post o fryzurze, bo miałaś pięknie upięte włosy i trzymały Ci się do końca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Fryzura przetrwała też cały następny dzień, ale przy rozczesywaniu już nie było wesoło :D

      Usuń
  14. Pięknie wyglądałaś, jak i reszta przedstawicielek Krynoliny - było mi bardzo miło Was poznać i razem tańczyć!

    Cieszę się też, że jako Koafiurzystka stanęłam na wysokości zadania fryzurowo :-) mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze na niejednym pamiętnym balu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam również było miło :) Szkoda tylko, że bal się skończył i musiałyśmy się zbierać akurat, jak zaczynało nam się dobrze gadać. Nadrobimy to na kolejnym balu :)

      Usuń
  15. a kiedy będzie następny taki bal w Krakowie i ile to kosztuje? bardzo lubię takie klimaty i byłabym zainteresowana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bilet kosztował 50 zł (taniej, niż niektóre koncerty ;) ), a następny bal będzie już latem :)

      Usuń
  16. Przybyłem, zobaczyłem i się zachwyciłem. Zdjęcia przedstawiają Was tak, ze można poczuć się jak na filmie kostiumowym najwyzszej klasy. Ciekawe ile w roku jest takich otwartych balów?
    Fryzurę miałaś naprawdę bardzo ładną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym sezonie, jak na razie, dowiedziałam się o trzech, z czego dwa już były. Kolejny szykuje się 16 lutego we Wrocławiu (nie będzie mnie), no i są jeszcze jakieś latem :)

      Usuń
  17. Przepięknie, stylowo i dziewiętnastowiecznie.
    A zdjęcie dwóch dam ze świecą - jak z obrazów pana de La Tour.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Też lubię to zdjęcie, jego autorką jest Koafiurzystka :)

      Usuń
  18. bardzo ciekawe miejsce :)

    fajne muzyka w tle ;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. A kiedy będzie bal w Krakowie, bo do Wrocławia mam kawałeczek :) Dajcie znać :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Latem (lipiec?), na pewno będzie info na fanpage'u Szkoły Tańca JA, no i u nas na Krynolinie też :)

    OdpowiedzUsuń