3 kwietnia 2016

Z muzycznego sztambucha: pastele i czerń


W życiu każdego melancholika bywają chwile lepsze i gorsze, pastelowe światło przenika bezbrzeżna czerń. Odwraca się wtedy od świata, oddając samotności.
Ludzie z przełomu wieków XVIII i XIX tak właśnie oddalali się od towarzystwa, wyjeżdżali, zmieniali strój oraz imię, by pod pseudonimem podróżować w miejsca nieznane i obce, preferując odpowiednio romantyczne zakątki - z bujną naturą, symbolizującą dzikość i wielkość świata oraz zagubionymi w niej ruinami - odpowiadającymi stanowi ducha ich melancholijnej postaci.

Dziś proponuję Wam muzyczną podróż w podobnym nastroju. Pastelowy kontratenor; nienasycona, miękka linia dźwięku, harmonijny brak gwałtownych kontrastów współgrają z charakterem jasnej melancholii takiej, jaką widzieli ją ludzie z początku XIX wieku. W moim zestawieniu królują barokowi Anglicy - John Dowland i Henry Purcell, a na koniec - pocieszający Bach. 

Myślę, że te i podobne arie zapełniały karty sztambuchów i zeszytów muzycznych niejednej wielbicielki wzniosłych strof poetów jezior i Byrona, samotnych spacerów w miejsca dzikie i odosobnione oraz wszystkiego, co romantyczne.  

Posłuchajcie:













6 komentarzy:

  1. Ach, chyba sobie ściągnę te wszystkie utwory, usiądę gdzieś w cieniu drzewa obok jakiejś opuszczonego gotyckiego kościołka i będę udawać, że cofnęłam się w czasie <3 Te utwory tworzą taki tajemniczy klimat :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam taką ochotę, jak ich słucham! Wczoraj jak pisałam ten post, mimo nocy chciałam iść gdzieś na daleki spacer ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Scholla, choć wolę Jaroussky'ego. repertuar dobry, w sam raz na leniwy dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, moja ulubiona aria! Dydona i Eneasz wpadła mi w ucho od pierwszego posłuchania, choć słuchałam w męskiej wersji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W męskiej muszę poszukać, jeszcze nie próbowałam :P

      Usuń