18 stycznia 2014

Kurczęta a la St Menehoult

Egzotyczna nazwa, ale czy równie egzotyczny smak? Przekonajmy się na własnej skórze...


St Menehoult (Sainte-Menehould) to francuska miejscowość słynąca z produkcji wina :)

Osiem lat po opublikowaniu przepisu (1791) wsławiła się również tym, że to właśnie w Menehould rozpoznano uciekającego z Paryża Ludwika XVI z Marią Antoniną (choć tak na prawdę to nie była ucieczka, tylko raczej podróż w stronę granicy, w celu zebrania sojuszników i ponownego wkroczenia w pełni królewskiej chwały do Paryża - LXVI zabrał w tym celu nawet swoją koronę i kilka innych "drobiazgów", które niestety skutecznie opóźniały ich w podróży...)

Ale w 1783, gdy wydano książkę Kucharz doskonały nikt jeszcze nie myślał o rewolucjach, był więc czas na wytwarzanie wina, gotowanie i jedzenie.

Oto przepis:


Kurczęta a la Ste Menehoult Na danie lub przydatek

"Włóż w rondel dwoje kurcząt z masłem, szklanką wina białego, solą, pieprzem, wiązką pietruszki, cebulą, odnóżkiem czosnku, tymiankiem, bobkowym liściem, bazylią, goździkami, gotuj z wolna, niech sosem przejdą, potem obmocz kurczęta w jajach ubitych, posyp chlebem, polej znowu masłem i chlebem przesyp, opiecz na ruszcie pięknie, daj na sucho albo z sosem czystym, trochę ostrym."


Wszystko jasne. Czas zabrać się za gotowanie!


Potrzebne składniki:
  • kurczęta - tu znowu wzięłam piersi z kurczaka,
  • masło (ja użyłam go do smażenia),
  • szklanka białego wina,
  • bukiet pietruszki,
  • mała cebula,
  • kilka ząbków czosnku,
  • bułka tarta i mąka na panierkę,
  • przyprawy: sól, pieprz, tymianek, liść laurowy, bazylia, goździki.

Jak gotowałam:
  • Najpierw, zgodnie z przepisem ugotowałam mięso w winie z przyprawami (cebulę i czosnek poprzekrawałam).
  • Następnie, gdy trochę ostygło, panierowałam je w najzwyklejszy w świecie sposób
  • i usmażyłam na maśle.
  • Resztę wina, w którym gotował się kurczak połączyłam z kaszą.


Jak smakują kurczęta a la Menehoult?

Myślałam, że gotowanie mięsa w przyprawach i winie sprawi, że nabierze ono miękkości i będzie bardzo aromatyczne, a tymczasem... smaku nie miało prawie wcale i stało się jakieś takie miałkie, no - jak ugotowane :D Może tutaj jednak bardziej sprawdziłyby się tłustsze partie kurczaka? W ogóle, powiem Wam w sekrecie, że nieszczególnie przepadam za panierowanym mięsem, ale nie mogłam się oprzeć wypróbowaniu tego przepisu :)
Jak by nie było - stołownicy zjedli tak przyrządzone kurczęta i nie narzekali, więc danie nie jest złe, ale jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę składniki, jakie są potrzebne do jego wykonania, można się na tym przepisie trochę zawieść: kurczęta a la Ste Menehoult smakują jak najzwyklejsze kotlety z kurczaka...


14 komentarzy:

  1. Jak Ty potrafisz Porcelanko wszystko tak ładnie i estetycznie sfotografować, nawet smażącego się kurczaka. :)

    Ja dziś robiłam ogórkową i spaghetti. :D Mało osiemnastowiecznie to brzmi, ale było całkiem smaczne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, ogórkową uwielbiam <3 A i spaghetti dawno nie jadłam - u mnie zazwyczaj robi je brat (to chyba jedyne, co potrafi ugotować, ale i tak dobrze, jak na nastolatka :D ), więc będę musiała mu o tym przypomnieć 3:)

      Usuń
  2. nie mogę się powstrzymać, żeby nie czytać tego przepisu "fonetycznie". fofem czyftym <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam ten dawny zapis! Wczoraj na studiach czytaliśmy całe dialogi z XVIII wieku i niektóre sformułowania wyglądały kosmicznie, a brzmiały po prostu uroczo ^^

      Usuń
  3. Ale to apetycznie wygląda! Osobiście jestem wielką fanką zwykłych kotletów z kurczaka :D Swoją drogą to dziwne, że przy tak wielu przyprawach potrawa nie ma wyrazistego smaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może wypróbujesz te osiemnastowieczne? :)
      Myślę, że to przez to gotowanie... Chyba faktycznie lepiej byłoby użyć tłustszych części kurczaka (np. udek) lub może do samego gotowania dodać trochę masła (?)

      Usuń
  4. Dania raczej nie odtworzę, wolę współczesną wersję, ale sam przepis... Czy ja dobrze widzę, tam jest napisane "bazylika"? To chodzi o bazylię? :D I jeszcze "fofem, przeydą, potym". Nie dałabym radę przeczytać tego na głos, bez śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, bazylika :D Gdy czytałam to pierwszy raz, wyobraziłam sobie, że ktoś wrzuca do garnka miniaturową makietę kościoła :D
      Ale na logikę - to pewnie bazylia :)

      Usuń
  5. Mi sie podoba to danie, gotowane kurczaki lubie, a czy na pewno szklanka wina wtedy to NASZA szklanka? Ja mam zawsze wrazenie, ze jednak oni "hulali" z tym smakiem i jesli cos jest mdle to chyba czegos bylo moze za malo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam co do tego wątpliwości, ale ostatecznie wzięłam już tę naszą, współczesną szklankę (250 ml). W ogóle te dawne miary, o ile nie są konkretnie podane, są chyba raczej trudne do przeliczenia - trzeba by wiedzieć, jak duże były ówczesne łyżki, łyżeczki i szklanki :)

      Usuń
  6. hmm a czemu jestem anonimowa ( przeciez to ja atelier)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może coś się psuje w blogspocie, oni czasem mają awarie...

      Usuń
  7. Zaskoczyłaś mnie podsumowaniem, że kurczak smakował jak zwykłe gotowane mięso w panierce. Hm. Myślałam, że chociaż przejdzie tym winem i czosnkiem... Dusiłaś, czy na otwartym? A czosnek można było rozdusić dla większej ilości soku... Hm, nie wiem. Obstaję przy tym, że za mało nawrzucałaś przypraw, bo brzmi, jakby miało wyjść bardzo aromatyczne! :0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dusiłam i dałam to wszystko, co na obrazku (tylko czosnek nie cały, ale kilka ząbków)... Może po prostu te aromaty pozostały w wodzie / winie..? Wydaje mi się, że gdyby kurczak trochę w nich poleżał, może złapał by więcej smaku przypraw (?)

      Usuń