7 czerwca 2015

Wszystkie epoki Porcelany

Po kilku latach istnienia bloga chyba nastał najwyższy czas na taki post. Moje epoki. Te, które kocham, te, które lubię i te, których nie założę nigdy ;)

Bez pończoch! Bez pantalonów! Bez zobowiązań! Hops!






Jak już kiedyś pisałam, moje zainteresowania wyszły od II połowy XVIII wieku i epoki napoleońskiej, a potem dryfowały swobodnie w stronę XIX wieku, aż zatrzymały się na latach 1880. W tym poście opiszę jednak dużo większy zakres czasu - od 1700 do 1950, by pokazać, co też myślę o czasach wcześniejszych i późniejszych od tych, które sobie wybrałam.

Gustaf Lundberg, Maria Anna de Bourbon Conde, 1720 r. / źródło

I połowa XVIII wieku - NIE WIEM, RACZEJ NIE

ŻYCIE: Ówczesne obyczaje, sposób podejścia do życia, rokokowa słodycz i propaganda Króla Słońce są dla mnie zbyt odległe i obce. W pewnym sensie są też przez to fascynujące, ale nawet jeśli czytam lub oglądam jakieś publikacje poświęcone tej epoce (nie szukam ich, ale czasem coś samo wpadnie w ręce), nie mam ochoty zgłębiać tematu, traktuję je raczej jako miłe ciekawostki.

STROJE: Yyy... nie :D Damskie stroje z tej epoki to dramat :D W namiotowatej, obszernej robe volante dobrze mogą wyglądać chyba tylko modelki w rozmiarze 0. A że pod spodem i tak jest stożkowa sznurówka, te workowate suknie z drogiego jedwabiu nie są nawet wygodne :D Choć z drugiej strony te bardziej dopasowane suknie jednak kuszą, ech...

CO USZYJĘ: Paradoksalnie - chcę coś z tego uszyć! Po pikniku Garnizonu stwierdziłam, że chcę bywać tam, gdzie i oni, bo bawiłam się bardzo dobrze i zyskałam kilka nowych, fajnych znajomości. Ale o ile raz przeszedł strój z innego datowania, na przyszłość wolałabym uszyć sobie coś bardziej odpowiedniego. Na pewno nie stanie się to w tym roku, bo ma kiesa ukazała już wielokrotnie swe dno, a wolałabym nie nadużywać uprzejmości mego bankiera, ciągnąc traty na kolejny strój (bo, hej, przede mną jeszcze kilka imprez, w które się zaangażowałam i nie mam na nie jeszcze nic! :D )

Thomas Gainsborough, Augusta Sophia, 1782 r.  / źródło

II połowa XVIII wieku - LUBIĘ

ŻYCIE: W II połowie XVIII wieku życie zaczęło bardziej przypominać to, które mamy dzisiaj, poza tym działo się mnóstwo rzeczy, które sprawiły, że to interesująca epoka. Poza tym bardzo podoba mi się ówczesne, minimalistyczne w porównaniu z poprzednią połową stulecia wyczucie stylu. Jasny, perfekcyjny klasycyzm sprawia, że odpoczywam, a towarzyszące mu mroczny gotycyzm, słodki sentymentalizm i nadchodzący romantyzm sprawiają, że moje serce dla tej epoki bije szybciej.

STROJE: Uwielbiam! To jest taki XVIII wiek, który chcę nosić! Kształty i formy, choć niekiedy (fryzury, biusty i tyłki lat 1780. :D ) nazbyt wybujałe, przez większość czasu jednak zachowuja dość naturalne formy. Stroje są wygodne i jednocześnie piękne, a ich kształt - wąska, smukła talia, duży dekolt, długie pukle włosów i zaokrąglone poduszkami tyły - idealnie podkreśla kobiecą sylwetkę. Jednocześnie to właśnie wtedy trendy maskulinizujące przybrały na sile, a do mody mocniej i bardziej bezpośrednio weszła polityka, czyniąc ją lepszym narzędziem wyrażania siebie. Fajnie.

CO USZYJĘ: Na razie mam świeżo uszytą, granatową sukienkę z pikniku, która (jak jeszcze kilka innych moich strojów meh) czeka na zdjęcia i swój osobny post. 
Chciałabym uszyć jeszcze spódnicę z caraco na nadchodzący Baltic Sail (datowanie to cały wiek XVIII, więc ;) ), ale nie wiem, czy zdążę zrobić to w zaledwie jeden dzień, ledwie żywa po dość długiej wizycie w innych czasach... Zobaczymy ;)

François Joseph Kinson. Portret kobiety z synem i córką, 1813 r. / źródło




Epoka napoleońska - KOCHAM


ŻYCIE: No co tu dużo pisać, lubię wszystko w tej epoce! Życie i obyczaje znajdowały się właściwie na granicy tego, co było i tego, co dopiero miało nadejść, korzystano więc ze wszystkich wcześniejszych osiągnięć, tworząc jednocześnie całkiem nową jakość, znaną jako wiek XIX. Poza tym --> żołnierze :D

STROJE: Początkowo buntowałam się przeciwko tej podwyższonej talii i bufkom, jednak potem odkryłam, że w takiej talii jest mi całkiem dobrze, a bufki... wcale nie były normą! :O Po przejrzeniu mnóstwa rycin i obrazów odkryłam, jak bardzo różnorodna była ta moda i teraz ją uwielbiam!

CO USZYJĘ: O rety, wszystko! :D A tak na poważnie, właśnie w panice (nie zdążę! Oesu, nie zdążę! Dlaczego teraz piszę post, zamiast szyć!) szyję zestaw wkurzającej pensjonarki ;) na pewną dużą imprezę w połowie czerwca. Taką ze strzelaniem, Napoleonem i takimi tam ;) Oprócz tego mam też w planach coś cieplejszego na zimę, tylko nie wiem, czy to będzie strój jeździecki (raczej nie... za dużo materiału, a wełna droga), czy spacerowy... Zobaczymy ;)

François Joseph Kinson, Portret Marie J. Lafont-Porcher, 1835 r. / źródło

Lata 1820. i 1830. - SAMA NIE WIEM

ŻYCIE: Słodziutki biedermeier i rola kurki domowej w ogóle do mnie nie przemawiają. Honor tych lat ratuje chyba tylko pełen (nierzadko mrocznych) fantazji romantyzm i gotyckie wpływy w sztuce.

STROJE: Bufkowa słodycz w pełnej krasie (lata 20.) i przysadzisty, mega pogrubiający dramat (lata 30.). Tego nie można lubić! A jednak... bufki raz czy dwa nie zaszkodzą, poza tym ciemne, osnute koronkami jak pajęczyną stroje wielbicielki Byrona bywają kuszące...
Co do lat 30., od 1838 roku sylwetka przestała być tak brutalnie przysadzista, a zyskała na lekkości i urodzie, co mnie do nich powoli przekonuje.

CO USZYJĘ: W tym roku nic, ale tak nieśmiało zerkam w stronę tych dekad i może wkrótce coś sobie wybiorę. Jak na razie, z lat 1820. mam moją sukienkę w różyczki i bardzo ją lubię :)

Joseph-Désiré Court, Yekaterina Scherbatova, lata 1840. / źródło

Lata 1840. - KOCHAM

ŻYCIE: Niby jeszcze biedermeier, ale jakby lepsza wersja. Dla mnie synonimem lat 1840. są siostry Bronte, które po prostu wielbię oraz powieści Charlotte takie, jak Jane Eyre, czy Villette. Ubierając lata 40. przenoszę się w ich czasy, miejsca, w których żyły i jestem szczęśliwa.

STROJE: Są genialne, przede wszystkim dlatego, że sylwetka znów staje się kobieca, wydłużona i smukła, a jednocześnie brak sztywnych stelaży sprawia, że strój jest wygodny i nie stanowi kłopotu w podróży. Czasem nazywam tę dekadę krynoliną w wersji light, bo w latach 40. sporo cech charakterystycznych w kroju i zdobieniach sukienek jest już wyraźną zapowiedzią kolejnego okresu w modzie.

CO USZYJĘ: Mam w planach dwie sukienki, może jedną z nich uszyję jeszcze w tym roku (sierpień). Drugą zostawię sobie na kwiecień, ale mam już materiał :)

Franz Xaver Winterhalter, Carmen Duchesse de Montmorency, lata 1860. / źródło

Lata 1850. i 1860. - KOCHAM

ŻYCIE: Ech, co tu dużo mówić, rozkwit epoki tzw. wikoriańskiej jest dla mnie niesamowicie fascynujący i uwielbiam o nim czytać. Im bardziej powściągliwi i skryci są wiktorianie, tym dokładniej się im przyglądam i analizuję, co też kryło się pod szczelnymi i zapiętymi pod szyję warstwami ubioru i konwencji - serce, czy mechaniczne trybiki? Poza tym --> Thornton <3

STROJE: To jest moja epoka! Tak przynajmniej wszyscy zgodnie stwierdzili, gdy po raz pierwszy w życiu, na zeszłorocznym Złotym Popołudniu miałam na sobie krynolinę. Bardzo mnie to ucieszyło, bo dzięki temu mogę bez jakichkolwiek przeszkód wcielać się w postać Margaret Hale i nielegalnie myszkować po fabryce idealnego Thorntona <3
A tak serio - krój krynolin jest dla mnie stworzony, bo mam tak modne ówcześnie spadziste ramiona i mocną budowę ciała z dość szczupłą górą, którą (wraz z talią ściśniętą gorsetem) podkreśla ten typ sukni. Nie ma to, jak pasować do kanonów ulubionej epoki :)

CO USZYJĘ: Mam w planach aż trzy krynoliny - przejrzystą sheer z lat 60., spacerową w motyle, która jest chyba moją ulubioną suknią ever (tylko gdzie znaleźć taki materiał?) i kraciastą krynolinę bożonarodzeniową. W tym roku może dam radę z tą ostatnią, choć jednak 10 metrów materiału swoje kosztuje...

James Tissot, The Gallery of H.M.S. 'Calcutta' (Portsmouth),1877 r. / źródło

Lata 1870. i 1880. - MOŻE KIEDYŚ

ŻYCIE: Co tu dużo mówić, jeśli czytam cokolwiek o tych dekadach, to przy okazji czytania o wcześniejszych, więc nic błyskotliwego tu nie napiszę ;)

STROJE: Kiedyś hejtowałam wąskie i opięte priceski, dziś przychodzę do spowiedzi wyznać ten grzech i obiecać poprawę ;) Obie turniury zaś - pierwsza, która wyewoluowała z krynoliny poprzez powiększenie tylnej części i druga - z wąskim przodem i bokami oraz półeczką z tyłu są dla mnie bardzo intrygujące.

CO USZYJĘ: Mam w planach jakąś turniurę, ostatnio zerkam też z zaciekawieniem w stronę łososiowej, balowej princeski - wąskiej i opiętej jak futerał, z długim trenem, przybranej kwiatami...

John Singer Sargent, Nancy Astor, 1906 r. / źródło

Belle epoque - NIESTETY NIE

ŻYCIE: Niekiedy zerkam do tych czasów, ale dla mnie są jednak już zbyt współczesne. Wiecie - samochody, coca-cola, stroje męskie przypominające garnitur i damskie złożone z koszuli i spódnicy...

STROJE: Na niektórych zdjęciach mi się podobają. Na obrazach to już w ogóle są cudowne, ale na rycinach - tragedia! Ten zabudowany, masywny korpus, maleńka, nisko umiejscowiona talia i wąskie biodra to coś zupełnie dziwacznego. I nie wiem, co musiałabym zrobić z moim ciałem, żeby się choć trochę do tego upodobnić. Na pikniku w Pszczynie próbowałam i wyszedł dramat - wyglądałam i czułam się jak pięćdziesięcioletnia, otyła ciotka Klotka donaszająca czwartą ciążę. Nie.

CO USZYJĘ: Teraz to już nic. Nie dla mnie zwiewne, koronkowe suknie z gołębią piersią! Po prostu moje ciało zupełnie rozmija się z ideałem epoki, a ponieważ jej obyczajowość nie pociąga mnie aż tak, jednak nie będę szyć. Zachowam materiały i fundusze na inne czasy.

Ruth Harriet Louise, Leila Hyams, fotografia / źródło

Lata 1920. 1930. 1940. - NIE

ŻYCIE: O nie, od licealnych czasów dwudziestolecie międzywojenne to najbardziej hejtowana przeze mnie epoka :D Nic, absolutnie nic mi się w niej nie podobało, może oprócz wierszy Baczyńskiego, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Przybosia.

STROJE: Sukienki całkiem luźne w talii, za to odsłaniające w pełnej krasie nogi to dla mojej figury samobójstwo. Lata 30. i 40. są pod tym względem korzystniejsze, ale ich przerysowany charakter, podkreślający seksualność w burleskowo-rewiowy sposób, którego nie lubię i w którym źle się czuję mnie od nich skutecznie odstrasza.

CO USZYJĘ: Nic! Hehehe

Suzy Parker w sukni Diora, 1952 r. / źródło




Lata 1950. - HMM...


ŻYCIE: O ówczesnym życiu wiem niewiele, ale to już wiek XX, który nie leży za bardzo w moich zainteresowaniach, więc czuję się rozgrzeszona :)

STROJE: Damn you, Maqda! Przez Ciebie spodobała mi się ta dekada! Niewiele z niej widziałam, ale to, co zobaczyłam uradowało moje oczy. Dla mnie lata 50. to taka nowocześniejsza wersja krynolin. Znów mamy odsłonięte ramiona, wąską talię i rozkloszowaną spódnicę, czyli coś, co lubię najbardziej!

CO USZYJĘ: Nie wiem jeszcze, może jak będę miała nadmiar czasu i chęci, uszyję sobie sukienkę do chodzenia współcześnie, na jakieś dwudziestopierwszowieczne imprezy, śluby znajomych itd. ;)



Wychodzi na to, że w XIX wieku (i kawałku XVIII --> 1780-1880) odnalazłam swój dom :) W tych latach czuję się najlepiej i marzę o pełnej garderobie oraz mnóstwie różnych epokowych przedmiotów z tych czasów, w czym pewnie wkrótce utopię większość moich nędznych wypłat. Zaraz... wygląda na to, że już to robię! :D


Oh Lord, have mercy! Now to the english part...

ENGLISH:
The post tells the story of my favourite and most hated historical periods. 
In short: 
  • I do love 1800-1810s, 1840s, 1850s & 1860s - everything seems perfect for me there
  • I like 1780s, 1790s - the best of the best in 18th century!
  • I am quite interested with 1820s, 1830s, 1870s, 1880s - quite alluring
  • I would like to sew for my everyday wear 1950s - as they seem to be a modern version of my beloved hoopskirt gowns
  • I am neutral to 1700s-1770s - but will sew a simple outfit with caraco next year
  • I feel dreadful in 1890s, 1900s, 1910s. - tried it once and looked like a 50 years old, obese, tired woman in her fourth pregnancy. Ouch. Never, never again!
  • I will never try 1920s, 1930s, 1940s - flapper girl style is a crushing bomb of disaster for my natural body shape. And I don`t like burlesque.


38 komentarzy:

  1. W skrócie (też mi chodził po głowie taki post :P) - I połowa XVIII to dla mnie zagadka, II kocham wielce choć ostatnio bardziej patrzeć niż nosić (spoko, czekam na atak z zaskoczenia). Do "regencji" się przekonałam jak już założyłam (ta redingote (?) z obrazu jest na mojej wishliście <3), 20-50 nie chcę i nie lubię (z wyjątkiem cudnych zdobień na pelisach z początku lat 20). 60 pokochałam (to twoja wina), za pierwszą turniurą nie przepadam. Natural form jest na liście "może kiedyś". Kocham drugą turniurę bezgranicznie i pierwsze dwa-trzy lata lat 90 - potem wkraczają dynie na ramionach. 1900tne bardziej podobają mi się na obrazkach w internecie niż na mnie, chociaż jak się okazuje dramatu tak bardzo nie ma. Początek drugiej dekady XX wieku budzi moją niezdrową fascynację - teoretycznie nie mam sylwetki, ale nosić lubię :D
    "Lata 30. i 40. są pod tym względem korzystniejsze, ale ich przerysowany charakter, podkreślający seksualność w burleskowo-rewiowy sposób" - mysza ja nie wiem jakie ty zdjęcia oglądałaś, ale coś mi się wydaje że zdecydowanie nie te na których widać normalne ubrania. Bo o ile jeszcze do mocno zafascynowanych krojem ze skosu lat 30 mogę to jakoś odnieść (choć ani rewii, ani burleski w nich nie ma), tak w codziennej modzie lat 40 NIC takiego nie ma.
    Muehehe 3:) Ale to jednocześnie znaczy że musi mi być w nich całkiem dobrze jeżeli zmotywowałam kogoś do kwestionowania przekonań, więc w sumie to dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta redingote jest boska! <3 Z aksamitu, nie?
      No, nareszcie jakieś postępy w lubieniu krynolin! 3:)

      Hehehe, ale no hej, dla kogoś, kto nie zgłębia tematu, to jednak z grubsza tak wygląda :D W takim razie musisz przeprowadzić kampanię edukacyjną w tym zakresie ;)

      Usuń
  2. A co myślisz o latach 1750 (chodzi mi tutaj głównie o styl kreowany przez Madame de Pompadour, bo ja muszę przyznać, uwielbiam ten zalatujący kiczem okres z kwiecistymi falbaniastymi sukniami i pudrem na włosach :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...ja też... :)
      Ludwik August

      Usuń
    2. Hmm, o stylu Madame de Pompadour można poczytać tutaj
      Natomiast co do mnie, to lubię patrzeć na zdobne suknie, ale nie jest mi w nich zbyt ładnie :D

      Usuń
    3. e tam... ładnej damie dobrze w kazdej epoce, wyglądłaś byś swietnie w rokoko
      Ludwik August

      Usuń
    4. Na razie mnie nie ciągnie do rokoka ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam tego typu posty!! W moim przypadku od głosu odchodzi regencja i karykaturalny jak dla mnie koniec 18. Za to wielbię lata40 . Cały czas po głowie chodzi mi renesans, nie przeładowany ale skromny, linearny i harmonijny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renesans to dla mnie już w ogóle kosmos! :D Nawet nie myślę, by zapuszczać się w tak odległe rejony, choć przypuszczam, że Tobie mogłoby być w nim ładnie :)

      Usuń
  4. ... ja też... :)
    Ludwik August

    OdpowiedzUsuń
  5. Też uwielbiam tego typu posty, ale jednak mam duże żale o to, jak potraktowałaś wiek XVIII :D Jeśli chodzi o styl życia, to dla mnie właśnie 1. poł. XVIII wieku, ta spod znaku regencji i rokoka, jest po prostu kwintesencją życia :D Myślę, że rokoko to coś dużo więcej niż tylko "słodycz", dla łączy zarówno radość, jak i melancholię i mrok, w końcu cała ówczesna beztroska osłonięta była cieniem przeczucia nadciągającej katastrofy... jeśli chodzi o modę, to niestety nie znam się na niej zbyt dobrze, ale są kroje, które uwielbiam (np. wczesna volante). Moda lat 1750-60 bardzo podoba mi się wizualnie, lubię jej elegancką kokieterię i pełen lekkości przepych. No i lata 1770 - chyba najbardziej perfekcyjne jak dla mnie. Moda lat 1780-90 szalenie mnie interesuje, ale nie powiem, że budzi we mnie jakieś większe estetyczne poruszenie :D Jeśli chodzi o XIX w, to kiedyś uwielbiałam 1800-1815, ale teraz ta moda kompletnie do mnie nie przemawia. Może to przez to wszędzie krążące słowo "regencja", które w końcu obrzydziło mi samą epokę :D Swoją drogą zdziwiło mnie, że modę lat 1820-1830 określiłaś jako "biedermeier". Przyznam szczerze, że ja tego określenia uważam co najwyżej to 1840 (jeśli w ogóle), a dwie wcześniejsze dekady to dla mnie czysty romantyzm w każdym jego przejawie :D Ale to już oczywiście kwestia uznania. Na modę lat 1830 uwielbiam patrzeć, a 1840 nosić <3 Krynolin nie znoszę, i dopiero lata 1910 znowu uwielbiam :D Jeśli chodzi o Ciebie, to jako obserwatorka rzeczywiście uważam, że jesteś stworzona do krynolin, Twoja sylwetka jest po prostu idealna do kroju ówczesnych sukien i chyba żadna nasza Krynolinka nie prezentuje się w nich tak świetnie, jak Ty! Poza tym uwielbiam Cię w końcówce XVIII wieku, na pikniku Garnizonu wyglądałaś po prostu niesamowicie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wieeem, ale tak na niego patrzę, może wkrótce, jak zacznę bardziej ogarniać I połowę, to przy okazji zacznę też ogarniać dekady ;)

      To turniur też nie lubisz? Myślę, że bardzo ładnie byłoby Ci w drugiej :)

      Dzięki, powinnam sobie zrobić nową krynę, czuję silną potrzebę posiadania i noszenia jej ;)

      Usuń
  6. ja na pewno nie zrobię nigdy turniury, bo efekt przypomina mi centaura.
    nie dla mnie są też lata '20 i look chłopczycy, bo z moimi biodrami wyglądałabym wyjątkowo nieforemnie. resztę w zasadzie mogłabym robić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Centaurowate są na pewno te z lat 1870. :D Ale te drugie to w sumie taka półka zamiast tyłka, także nie lepiej :D
      O, dobrze wiedzieć, że nie jestem znowu taka samotna w swym hejcie na lata 20. 3:)

      Usuń
  7. Dołączam do miłośniczek ,,tego typu postów"! :D Z przyjemnością czytałam ten wpis... Ze zdumieniem przytakując Ci przy prawie każdej epoce :) Jeśli chodzi o pierwszą i drugą połowę XVIII wieku zgadzam się w 100 % z tym co napisałaś :) Epokę napoleońską lubię, podoba mi się, ale nie kocham jej tak jak Ty :D Za latami 20. i 30. XIXw. nie przepadam. Uwielbiam lata 40., 50. i 60. XIX, a szczególnie krynoliny <3 Lata 1870. i 1880. - też kiedyś mniej je lubiłam, obecnie się do nich przekonałam. Belle Epoque- podobają mi się tylko niektóre stroje. Lata 1920. 1930. 1940. - też stanowcze nie! :D Lata 50. lubię od kiedy skojarzyłam, że to taki trochę powrót do mody sprzed 100 lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale super, że mamy takie podobne gusta epokowe! Jak tam Twój pierwszy strój? Zdążysz na tegoroczne Złote Popołudnie? Fajnie byłoby móc porozmawiać na żywo :)

      Usuń
    2. O tak, bardzo chciałabym porozmawiać ,, w realu" :)
      Strój? Ech... Na razie jest w fazie ,,poszukiwanie wykroju"... Pominę to milczeniem... Ciągle brak czasu. Ale mam ogromne szyciowe plany na wakacje :) Jak już coś uszyję to na Złote Popołudnie to się raczej nie nada, w końcu to będzie pierwszy strój, więc wolałabym, żeby nikt nie widział tej porażki :D

      Usuń
    3. A sprawdzałaś w książkach Waugh i Janet Arnold? Tam są fajne ;)
      Poza tym - pierwszy kostium prawie zawsze jest porażkowy, ale to milowy krok :) Na Złotym dopuszcza się też steampunk i stylizacje, także na pewno nikt Cię nie potraktuje źle, a impreza jest serio bardzo fajna :)

      Usuń
    4. Szukałam tych książek w internecie, znalazłam tylko płatne do pobrania albo dostępne za granicą.. Szkoda, że nie można ich kupić w Polsce.
      Bardzo bym chciała być na Złotym, ale nie wiem czy się uda :)

      Usuń
    5. Niektóre wykroje z tych książek są wrzucone na pintresta :)

      Usuń
  8. mam ochotę napisać, że ja bym chętnie namalowała na materiale te motyle do Twojej wymarzonej krynoliny, ale najwcześniej w Polsce będę w listopadzie:<

    OdpowiedzUsuń
  9. Wypowiem się z zupełnie niekostiumerskiego punktu widzenia osoby, która nie zastanawia się w czym mi "do twarzy": im dłużej przyglądam się pewnym epokom pod kątem mody, tym widzę większą różnorodność i zawsze znajdę coś, co ma swój urok. Kiedyś określenie "suknia secesyjna" budziło we mnie mdłości, a sylwetka S przerażała. Sugerowałam się rycinami, na których postaci bywają nieproporcjonalne, hym, zniekształcone z pobożnym życzeniem ówczesnej idealizacji w tle ;) Potem zobaczyłam przepiękne, zwiewne suknie z okresu, który kojarzyłam z nieszczęsną "suknią secesyjną"... To pewnie do jakiegoś stopnia dotyczy każdej epoki. Czasami jest też tak, że coś naprawdę doskonale wygląda na obrazach (moda lat 20. i 30. XIX wieku, na przykład), a w rzeczywistości już na niewielu osobach wychodzi tak pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też prawda! Choć po pikniku secesję podziwiać będę raczej już tylko na innych :D

      Usuń
  10. To się nie zgadzamy, bo dla mnie Belle Epoque to cud, miód i orzeszki ;D. Moda lat 1870-1920 najpiękniejsze 50 lat w historii ludzkości. Za to lata 30 są paskudne, 40 są w porządku, 50 - śliczne, ale uprzedmiotowienie kobiet straszne.
    Nie wiem czy wiesz, ale dużo postów z you might also like nie wyświetla się, nie wiem czy to wina widgetu, czy po prostu je pousuwałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieem, to wina błędów w htmlu, których nie potrafię naprawić :/ Spróbuję podziałać z tym konkretniej, jak będę miała urlop, bo też mnie to wkurza :P

      Usuń
  11. Ach, świetny post! :D Co prawda w części się nie zgadzam (na przykład XVIII wiek mnie nie pociąga, ale lubię życiorys Marii Antoniny :D) no i wiesz, że przecież XX wiek to moja miłość hehe :D Co do XIX wieku to jeśli chodzi o epokę napoleońską to zgadzam się co do słowa (Austen i żołnierze - czego pragnąć więcej?). Lata 30 na niektórych obrazach wyglądają ładnie, a na niektórym niestety strasznie, więc nie pałam do nich uwielbieniem. Uwielbiam Bronte i te czasy, ale nigdy siebie nie ubrałam w taki krój, więc nie mam pojęcia jak bym wyglądała :P Krynolina mnie nie pociąga, ale znowu - nigdy jej na sobie tak naprawdę nie miałam, więc w sumie nie wiem jak bym w niej wyglądała. Za to uwielbiam tiurniury i najbardziej na obrazach, wyglądają wtedy tak ślicznie :D Mam marzenie pójść na Złote w tiurniurze, no, ale zobaczymy. Lata 90 XIX wieku jakoś mnie nie pociągają, belle epoque trochę bardziej, ale to przez to, że naczytałam się w biografii Christie o tych czasach ;)
    Za to Tobie jest pięknie w krynolinach i w końcówce XVIII wieku, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napoleo lubi dużo osób - i dobrze, bo dzięki temu będą w tym datowaniu różne imprezy :D
      A co do turniury - może pożyczysz tę miętową od Eleonory?

      Usuń
    2. Obawiam się, że będzie za duża :/

      Usuń
    3. W sumie racja... Ale może gdyby ją jakoś pospinać..?

      Usuń
  12. Haha ale musimy Cię z Maqdą w sprawie lat 30 i 40 XX wieku wyedukować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukujcie :D Może dzięki Wam zmienię zdanie ;)

      Usuń
  13. Świetny post, Porcelanko. :) Widzę, że w wielu kwestiach się zgadzamy. Podobnie jak Ty uwielbiam epokę napoleońską i potem lata 1840, 1850 i 1860. <3 + dorzucam jeszcze lata 50. XX wieku - to zdecydowanie "mój" czas w historii mody. :)
    A Ty w krynolinie wyglądasz przeuroczo!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak miło w końcu poznać kogoś, kto też nie lubi lat 20. :D Zdecydowanie zgadzam się z Twoimi wyborami. Mam nadzieję, że na jakimś evencie uda nam się oficjalnie poznać, bo na razie tylko czytuję twojego bloga i na Złotym Popołudniu nieśmiało Cię obserwowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, byłaś na Złotym i nie zagadałaś? No jak to tak? :D
      Wpadnij na któryś z bali lub innych imprez, chętnie Cię poznam :)

      Usuń