Dzisiaj będzie coś, co obiecałam już tak dawno temu, że nawet sama nie pamiętam kiedy! Biografię Marii Antoniny zaczęłam czytać w kwietniu, skończyłam w maju, ale zaliczenia i sesja skutecznie przeszkodziły mi w moich blogowych planach. Więc czas najwyższy podsumować lekturę :)
Zacznę może od kwestii, powiedzmy, technicznych. Zdecydowanym plusem jest miękka okładka (uwielbiam) i ilustracje :) Dzięki nim czytanie biografii było tym większą przyjemnością :) Niemniej jednak ta miękka okładka mogłaby być ładniejsza. Angielskie (chyba) wydanie jest o wiele lepsze. Ale to drobne szczegóły, a książek nie ceni się po okładkach. Zajrzyjmy więc do środka.
Tak się zastanawiam, co najpierw napisać, i chyba zacznę od czegoś, co bardzo przeszkadzało mi w lekturze - i albo jest to złe tłumaczenie albo całe mnóstwo błędów w druku, które są tak częste, że niekiedy trzeba było czytać zdanie dwa razy, żeby je zrozumieć. To było trochę denerwujące, ale po dwustu stronach (biografia ma 600 str) przestałam to zauważać. Zdziwiłam się jeszcze tylko, gdy bohaterka Niebezpiecznych związków, markiza de Merteuil została w naszym tłumaczeniu mężczyzną (!!!), ale potem już na prawdę te błędy mi nie przeszkadzały.
Teraz koniec narzekania i czas na plusy, których jest zdecydowanie więcej :) Przede wszystkim zachwyciło mnie dokładne podejście autorki do tematu. Miałam wrażenie, ze Antonia Fraser zjeździła całą Europę i przeczytała dosłownie wszystko, co mogło się tyczyć Marii Antoniny. Niektóre zdarzenia są przez nią relacjonowane dzień po dniu, co zawsze wydawało mi się czymś niemożliwym (cała historia miała przecież miejsce 250 lat temu!). Poza tym książka doskonale przybliża obyczajowość osiemnastowiecznych dworów (a w szczególności Wersalu) i atmosferę tam panującą, a także pozwala, lepiej niż jakiekolwiek lekcje historii, zrozumieć przyczyny i przebieg rewolucji francuskiej, a także zobaczyć ją oczami monarchów.
Mimo, iż biografia nie jest pisana jak powieść, przytaczanie licznych fragmentów listów i innych źródeł pozwala ujrzeć w rodzinie królewskiej ludzi z krwi i kości, a nie, jak chcieli rewolucjoniści, potworów. Antonia Fraser śmiało rozprawia się z negatywną, żywą do dziś legendą Marii Antoniny i weryfikuje wszystkie rzucane na nią od 250 lat oskarżenia. Z drugiej strony książka nie jest sądową obroną królowej (której, tak swoją drogą, odmówiono jej podczas rewolucyjnego procesu...). Autorka ukazuje też wady charakterów i błędy monarszej pary, z których największym był chyba zupełny brak przygotowania do pełnienia władzy.
Na sam koniec napiszę, że przez te 600 stron bardzo zaprzyjaźniłam się z bohaterami biografii. Próba ucieczki z rewolucyjnego Paryża wzbudziła we mnie taki zapał, jakbym nie wiedziała, jak to się skończy, a towarzyszenie Marii Antoninie w jej ostatniej drodze okupiłam koszmarem sennym i łzami (no niestety :P).
Generalnie, uważam, że takie odświeżone spojrzenie na życie ostatniej królowej Francji było od dawna potrzebne, a Antonia Fraser doskonale wywiązała się z zadania. Dodatkowo potwierdza to nagroda literacka Enid McLeod, którą zdobyła książka, oraz głośny film Sofii Coppoli zainspirowany i nakręcony na podstawie książki.
9/10
Jejku, jestem absolutnie oczarowana Twoim blogiem! Znalazłam tu tyle pożytecznych informacji, które mnie całkowicie pochłonęły! Twoja pasja jest niesamowita, a dzięki zapiskom umieszczonym tutaj myślę że trochę lepiej zrozumiałam epokę i być może przyda mi się to do jutrzejszego egzaminu. :) Z niecierpliwością czekam na wakacje, żeby obejrzeć polecane przez Ciebie filmy i zapoznać się z książkowymi pozycjami, których jeszcze nie miałam przyjemności czytać. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Fajnie, że podoba Ci się ten mój mały skrawek sieci :) Również pozdrawiam i życzę powodzenia na egzaminie!
OdpowiedzUsuń