Wracam po małej przerwie wymuszonej przez praktyki... Tym razem czas na wrażenia z filmu (właściwie to miniserialu w 4 odcinkach), który widziałam w wakacje, a mowa o...
W poprzednim poście pisałam, dlaczego nie lubię powieści Jane Austen, a tu serialowa adaptacja :D I to bardzo udana, w dodatku. Gdy pojawiła się w 2009 roku, internet zalała fala zachwytów i przyznam, że podchodziłam do Emmy kilkukrotnie, ale za każdym razem znajdowało się coś, co mnie skutecznie od niej odciągnęło. W te wakacje miałam czas i postanowiłam nadrobić tę małą zaległość. Mimo tych wszystkich zachwytów byłam jednak trochę sceptyczna, bo poprzednia Emma (1996) mnie wcale nie zachwyciła, i to ze względu na fabułę i główną bohaterkę... więc co do najnowszej adaptacji miałam pewne obiekcje... ale jak się okazało, zupełnie bezpodstawne :)
Moim zdaniem Romola Garai sprawdziła się w tej roli świetnie! Jej Emma jest żywa i radosna, może niekiedy trochę lekkomyślna, ale szybko można ją polubić. Poza tym wygląda młodo, świetliście i doskonale prezentuje się w dziewiętnastowiecznych toaletach :) Myślę, że dużą zasługą są blond włosy Emmy - widziałam tę aktorkę w innych rolach i innych charakteryzacjach i zawsze wydawała mi się taka zgaszona, a tutaj zachwyca :)
Spodobała mi się również cała fabuła filmu - nie przekombinowana (jak to u JA), a mimo to zaskakująca (wpadłam w te same sidła intrygi, co Emma :P ). Delikatnie ironiczny humor sprawił, że wiele razy się śmiałam i za każdym razem, gdy odcinek się kończył, od razu włączałam następny :)
Bardzo ładna jest kolorystyka filmu, mam nadzieję, że załączone zdjęcia dobrze ją oddają :)
Oprócz tego urzekły mnie niektóre stroje Emmy (te pastelowe, z krótkimi rękawami, bo tymi z bluzką pod spodem akurat nie byłam zachwycona...), to jak ładnie współgrają z jej karnacją, a dodatkowo - kapelusze i piękne fryzury Emmy - będę musiała je kiedyś rozpracować, bo czuję, że taki rodzaj upięcia będzie dobry dla moich długich włosów ;)
I, oczywiście tym, co mnie bardzo zainteresowało i zainspirowało, był piknik, na który wybrali się bohaterowie, oraz zbieranie truskawek. Gdy to zobaczyłam, to bardzo, bardzo zapragnęłam też taką wycieczkę przygotować i czy mi się to udało, czy nie, i jak to w ogóle wyszło, zobaczycie w następnym poście :]
W każdym razie nowa Emma spodobała mi się i cieszę się, że to właśnie za nią zabrałam się w te wakacje. Serial nie tylko wprowadził mnie w dziewiętnastowieczny nastrój, ale jeszcze był impulsem, żeby wyjść z domu i samemu coś zrobić (swoją drogą to straszne, że główna bohaterka była tak mało wyedukowana i nigdy nie opuszczała Hartfield, ja czułabym się spętana...).
Koniec końców podobało się :)
8/10
Przez książkę ledwo przebrnęłam, za to film z Gwyneth Paltrow bardzo mi się spodobał. A tej adaptacji jeszcze nie widziałam. Jak będę miała kiedyś czas, to nadrobię! :)
OdpowiedzUsuńJa do filmu z Gwyneth zraziłam się kilka lat temu, ale kto wie - może gdybym zobaczyła go teraz, spodobałby mi się? ;)
UsuńMoja ulubiona"Emma" :) Ujęła mnie scenami balu - jest w nich ta sama radosna energia, którą znam z własnego balowego doświadczenia :D
OdpowiedzUsuńO, a gdzie bywasz? Spotkałyśmy się może? :)
UsuńBywam w Krakowie :) Na zimowych jakobickich i na Cracovii Danzie. Może jeszcze pamiętasz dziewczynę w zielonej empirce, która zawracała ci głowę na balu pod chmurką w zeszłym roku? To ja :p Poza tym tańczę w Zespole Tańca Dawnego UWr i na naszych balach jestem zawsze (jakby co, zapraszam do Wrocławia ;) ).
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam! :)) To w takim razie kiedyś na pewno się spotkamy na jakimś balu :)
Usuń20 yr old Executive Secretary Alic Worthy, hailing from North Vancouver enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Sculling. Took a trip to The Sundarbans and drives a Ferrari 340 Mexico Coupe. kliknij, aby przesledzic
OdpowiedzUsuń