A co to dokładnie jest i jak smakuje, przekonacie się zaraz ;>
Na co Wam to wygląda? Nie do końca zmiksowany sorbet? Sałatka owocowa? Przecier z cytrusów i jabłek? Nie, nic z tych rzeczy! To, co widzicie na powyższym obrazku, autor książki kucharskiej z 1783 roku (Kucharz doskonały) Woyciech Wielądko nazwał... pączkami!
"zrób małe gałeczki czyli pączki" i w wyobraźnia już sugeruje tłuste, nadziane jabłkami, lukrowane pączki, doskonałe na tłusty czwartek. Tymczasem, w XVIII wieku nic nie było takie oczywiste :D Po wykonaniu tego przepisu do dziś zastanawiam się, "co autor miał na myśli" ;)
Do wykonania deseru potrzebujemy:
- ryż - wzięłam garstkę,
- mleko - szklankę,
- dwie łyżki mąki,
- cukier - tyle, żeby było słodkie. Szkoda, że nie podano w książce dokładnej ilości...
- kwiat pomarańczowy - nie do zdobycia. Zastąpiłam go po prostu miąższem z pomarańczy,
- limonkę,
- jabłko - najlepiej renetę.
Czas na mieszanie i smażenie!
- Najpierw ugotowałam ryż w mleku. Kto już raz tego próbował, ten pewnie wie, że trzeba go stale mieć na oku, ciągle mieszać, by się nie przypalił, a całe gotowanie zajmuje wieki! :O
- Następnie posiekałam limetkę i miąższ z pomarańczy.
- Zgodnie z przepisem, wszystkie składniki (oprócz jabłek) włożyłam do garnka i ucierałam (blenderem :P ) na gładką masę.
Tutaj mój idealny plan zawiódł :D Masa okazała się mieć płynną konsystencję, więc nijak nie dało się zrobić z niej pączków!
Dlatego, przypomniawszy sobie babcine placki z jabłkami, pomyślałam, że może będzie z tej masy coś takiego.
Dlatego, przypomniawszy sobie babcine placki z jabłkami, pomyślałam, że może będzie z tej masy coś takiego.
- Wrzuciłam jabłka do garnka i wylałam całość na patelnię.
- Niestety, to, co wyglądało na dobrze rokujący omlet owocowy nie chciało się ani upiec z wierzchu, ani obrócić na druga stronę, dlatego pączki wyglądają tak, a nie inaczej ;)
Choć w smaku "pączki" są niezłe - bardzo kremowe i delikatne, smakują trochę jak lody śmietankowo-pomarańczowe - ich przedziwna konsystencja sprawia, że już nie wrócę do tego przepisu :P
Na koniec napiszę jeszcze, że mojemu bratu, który akurat wrócił wygłodniały ze szkoły, bardzo smakował ten deser, jak i jego wersja pieczona w piekarniku (no bo co miałam zrobić z resztą?) Na pytania, co też znajduje się w garnku (i czy można to zjeść), odpowiadałam, że crème brûlée. Jestem okropną siostrą! :D
Nigdy nie pomyślałabym, że to pączki. :O :D Przedziwne zjawisko!
OdpowiedzUsuńChciałabym tego spróbować, chociaż nie wiem czy chce mi się przygotowywać owe "pączki". Bo jak mówisz, że konsystencja taka średnia, to nie wiem czy się opłaca. :)
Tego przepisu nie polecam, chyba, żeby zmiksować tę masę, zamrozić i podawać jak lody - wtedy może robienie "pączków" miałoby sens :D
UsuńPączki? Doprawdy, inwencja i wyobraźnia XVIII-wiecznych bywa naprawdę zaskakująca :D Ale co tam, jakkolwiek by to nazwać, najważniejsze, że w smaku jest całkiem dobre :)
OdpowiedzUsuńAlbo Wielądko miał niezłe poczucie humoru, albo jakoś (?) otrzymywał z tego przepisu pączki :P Gdyby nie konsystencja, byłyby smaczne :)
UsuńJa myslę, ze gdyby mleka bylo mniej to paczki by wyszly, rozgotowany ryz jest baza do ciast japonskich i skleja wszytsko bardzo dobrze. U Wieladki chyba jest problem z proporcjami i jego lapidarnymi okresleniami " wez ryz i ugotuj w mleku"
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, ale jednak tego mleka musi być sporo, żeby ryż się nie przypalił :/ Proporcje rzeczywiście stanowią problem, on często wcale ich nie podaje, bo pewnie w jego czasach część tego typu informacji była oczywista... Ale za to można sobie do woli eksperymentować z przepisami i dobrze się przy tym bawić :)
UsuńTo ja zła żona jestem. Małżonek mój osobisty stwierdził kiedyś, że nigdy, przenigdy nie zje zupy z oberriby :-) Za to zupka z kalarepki smakuje mu zawsze :-) A nazwy dawnych potraw potrafią zaskoczyć, np w 1475 roku pierwszy raz w historii wystąpiło coś co nazwano budyniem, z tym ,że nie był to "nasz dzisiejszy" budyń a rozgotowana na papkę w mleku manna przyprawiona na słodko i wystudzona. Jagiełło ponoć uwielbiał jakiś kisiel- tu akurat najprawdopodobniej chodzi o coś w rodzaju żuru lub barszczu - na pewno o coś kiszonego :-) i bynajmniej nie słodkiego.
OdpowiedzUsuńHe he he 3:) Kobiety to nie płeć słaba, tylko płeć sprytna i przebiegła 3:)
UsuńŚredniowieczna kuchnia to już w ogóle musiała być magia! Kiedyś wyczytałam (lektura obowiązkowa na historię w szkole), że za czasów Jagiełły jedzono też ogórki z miodem (?!) i to niby smakowało jak arbuz :O
Jak melon. Lubię ogórki (świeże) z miodem :) Z masłem czekoladowym tez ujdą.
UsuńJak pozwolić sobie wyjście poza schemat to całkiem spora ilość rzeczy nadaje się do jedzenia na słodko, mimo, że w europejskiej świadomości funkcjonują "wytrawnie" :)
O, nie przypuszczałam nawet, że ktoś dzisiaj je takie same ogórki, jak Jagiełło :D
UsuńTo prawda, podobno pomidory jada się też z cukrem, a jak w zeszłym roku piekłam ciasto marchewkowe, najpierw się krzywili, a jak spróbowali, od razu poszła cała blacha :D
Matulu ma, właśnie zobaczyłam, jak wspaniale rozmnożyłam przecinki... Wstyd i hańba :P
UsuńMoja ciocia ostatnio podała zielone ciasto - bo ze szpinakiem. Najlepsze ciasto jakie w życiu jadłam :)
Tylko jeden za dużo i nawet go nie zauważyłam :P Też mam czasem z nimi problem - szczególnie, gdy komentuję poza domem z telefonu :P
UsuńNawet nie wiedziałam, że da się zrobić z nim ciasto! :O Dzisiaj kupiłam całe opakowanie szpinaku, ale pójdzie do blendera na jutro do pracy :)
Wyewoluowały nam pączki od XVIII wieku :D Jakoś wolę dzisiejszą wersję, chociaż ryż na mleku zawsze mi smakował. Może i to by mi odpowiadało :)
OdpowiedzUsuńJa też, zdecydowanie! A ryż na mleku również lubię, kiedyś nawet często gotowałam go na śniadanie :) i chyba to mnie skusiło na ten dziwaczny przepis :D
UsuńBiedny braciszek dał się nabrać :P Swoją drogą jakbyś mu powiedziała, że to pączki, to na pewno by nie uwierzył :)
OdpowiedzUsuńDlatego wolałam nie mówić 3:) Do dziś się zastanawiam, czy on to zjadł, bo prawie umierał z głodu, czy rzeczywiście mu smakowało :D
UsuńOj tam... Ważne, że mu smakowało. :) Moja mama zawsze umie ugotować tak ryż, że spokojnie da się lepić z niego kulki, może się kiedyś skusimy na ten przepis. Jak wyjdzie, dam znać.
OdpowiedzUsuńSerio? :O Myślałam, że tak się nie da :O Koniecznie daj znać, czy udało się Wam zrobić z tego pączki ;)
UsuńTrzeba było nie miksować tylko utrzeć jak mówił przepis. Blender zrobił z tego papkę.
OdpowiedzUsuńPS. Śledzę Twój blog od jakiegoś czasu i mam to samo "zastrzeżenie" co do pozostałych tego typu. Opisujesz XViii-XiX wieczne zwyczaje, stroje itp ale tylko arystokracji. A tak naprawdę gdyby wehikuł czasu cofnął nas w tamte czasy to zarówno Ty jak i ja oraz pozostałe blogerki trafiłybyśmy co najwyżej do mieszczaństwa :) Dlatego chętnie poczytałabym o życiu niższych sfer a nie tytko arystokracji. Pozdrawiam Kasia
Ależ wcale nie piszę tylko o arystokracji! Z ostatnich postów typowo arystokratyczny był tylko ten o zabawach (bo inne warstwy społeczne nie miały aż tyle czasu do zmarnotrawienia). Z zeszłorocznych obliczeń (tutaj) wyszło mi, że byłybyśmy nie tyle na poziomie mieszczaństwa, co raczej drobnej, wiejskiej szlachty, jak powieściowe siostry Bennet. I tego się trzymam w zdecydowanej większości postów, a już szczególnie w strojach, które szyję (za arystokratyczne diamenty nie wypłaciłabym się nigdy :P ).
Usuń