Kryminał w świecie Jane Austen? W tym pięknym, wypielęgnowanym ogródku, pełnym słońca i kolorów? Opisy morderstwa wśród satyrycznych uwag o charakterach? To nie do pomyślenia!
Poza tym nie znoszę współczesnych sequeli dziewiętnastowiecznych powieści, a tym bardziej ich ekranizacji - mówiłam. Czas mijał, o Death comes to Pemberley (bo to o nim mowa) było coraz bardziej głośno, a ja powoli się przełamywałam. Ostatecznie do obejrzenia przekonała mnie moja wizyta w filmowym Pemberley - posiadłości Chatsworth (o której opowiem Wam w przyszłym tygodniu) i chęć zobaczenia wnętrz raz jeszcze. Z bardzo sceptycznym nastawieniem włączyłam pierwszy odcinek i... przepadłam! Gdyby nie to, że następnego dnia trzeba było iść do pracy, zobaczyłabym całość za jednym zamachem :D
Nie lubię opisywać fabuły, więc krótko: sześć lat po ślubie Lizzy i Darcy planują bal, na który wprasza się niechętnie widziana Lidia z Wickhamem. Podczas ich szaleńczej jazdy do Pemberley zachodzą jednak wypadki, które wywracają uporządkowane życie bohaterów z powieści Austen do góry nogami, sprowadzają do posiadłości śledczych, a Darcy`ego i Wickhama do sądu...
Wbrew pozorom, spodobał mi się ten pomysł. Całość nie jest cukierkowa (czego się obawiałam), a bohaterowie ożywają w nowej historii. Obecne wydarzenia zgrabnie połączono z nawiązaniami do powieści i retrospekcjami, które sprawiły, że przedstawione w filmie dalsze losy znanych postaci wydały się bardzo prawdopodobne. Podobał mi się dobór aktorów (choć filmowa Lizzy już zawsze będzie dla mnie
Bessy Higgins z Północy i Południa ;) ) i to, jak zagrali. Widać po nich upływ czasu, co pozwala nam na zaobserwowanie zmian, jakie zaszły w ich charakterach, bez naruszania ich pierwotnych wersji wykreowanych przez Austen. Bardzo podobały mi się wątki związane z małżeństwem Darcych - wątpliwości i lęki Lizzy oraz zachowanie Darcy`ego były bardzo prawdopodobne, jeśli weźmie się pod uwagę dziewiętnastowieczne realia i różnice, dzielące bohaterów (tak, sielankowe zakończenie Dumy i Uprzedzenia to coś, czego nie mogę wybaczyć Austen). Jednocześnie temat małżeństwa poprowadzono w sposób wyważony, bez popadania w przesadzony melodramat. Spore znaczenie miała tu gra aktorów - brytyjsko powściągliwa, a jednak na tyle ekspresyjna, by zjednać widza postaciom. Nawet Wickham, którego po drugim odcinku nie znosiłam, w ostatnim zyskał moją sympatię.
Kolejną rzeczą, która bardzo spodobała mi się w tym serialu (oprócz wnętrz, oczywiście) było dokładne przedstawienie realiów życia w I połowie XIX wieku - czyli tego, czego niestety zabrakło w Dumie i Uprzedzeniu. Oglądając serial możemy dobrze przyjrzeć się przygotowaniom do balu. Od kuchni po państwa Darcych planujących rozsyłanie zaproszeń. Możemy przyjrzeć się nawet sztućcom i wraz z Lizzy sprawdzić, czy są dobrze wypolerowane. Podczas oglądania towarzyszymy też pani Darcy i Lidii w porannych przygotowaniach, mamy również wgląd w recepty i system pracy doktora McFee. Sporą część serialu stanowią również dwa procesy sądowe, których oglądanie było dla mnie ożywieniem tego, co czytałam o dziewiętnastowiecznych sprawach sądowych.
Niestety, nie wszystko jest tu idealne. Zawiodłam się na zakończeniu. Myślałam, że skoro całe trzy odcinki są tak dobrze prowadzone, zakończenie będzie w tym samym stylu. Niestety, ostatnie minuty serialu są dla mnie za słodkie, a choć i tak daleko im do słodyczy niektórych filmów kostiumowych, dla mnie zbyt odcinają się od całości. Kostiumy w filmie również nie są idealne. W tym przypadku stroje męskie (w szczególności Wickhama) górują nad damskimi. Są lepiej skrojone, lepiej leżą na aktorach i prezentują się całkiem historycznie (oczywiście jak na realia filmowe). Natomiast stroje damskie są niestety za duże, zaś inne (spencery) nieco przykrótkie... Bardzo brakuje mi jedwabiu, który zamiast pospolitej bawełny otulałby panią Darcy... To samo tyczy się uczesań i biżuterii. Na szczęście makijaż (tu szczególnie ładny był ten, który nosiła Georgiana) był idealny i prezentował dokładnie to, co sama próbuję osiągnąć, malując się do kostiumów.
Mimo kilku wad całość podobała mi się na tyle, że chętnie wróciłabym do niektórych scen. Żadna z moich obaw i uprzedzeń do sequeli się nie spełniła. Pozostaje mi więc tylko polecić Wam ten serial na sobotnie popołudnie :)
7/10
Zapowiada się ciekawie :D Muszę to zobaczyć!
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;)
UsuńSama jestem tym zdziwiona, ale chyba to obejrzę :D Te przygotowania do balu bardzo mnie zaintrygowały. Szkoda tylko, że stroje niezbyt im wyszły, ale przecież nie można mieć wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńObejrzyj, jest całkiem fajny. Sama byłam nim pozytywnie zaskoczona :)
UsuńNigdy nie słyszałam o tym serialu. :) Też nie lubię kontynuacji- zdają mi się wymuszone, jak na przykład w przypadku dzisiejszych filmów czy książek- trudno kupić książkę, która nie byłaby elementem jakiejś serii. Zazwyczaj okazuje się, że kolejne części nijak się mają do tej pierwszej, która nas zachwyciła i sprawiła, że chcieliśmy poznać dalsze losy bohaterów. Ja jednak nieczęsto sięgam po dzisiejsze powieści, nie jestem też zainteresowana tymi, które stanowią kontynuację jakiegoś klasycznego dzieła. Cóż, czasem chyba jednak warto zapoznać się z wizją innej osoby, na temat zakończenia i tego, co było później. :)
OdpowiedzUsuńCo do powieści mamy tak samo! Zobaczyłam serial, ale ani myślę sięgać po tę powieść ;) Nawet dobrą, współczesną literaturę odkładam stale na później, a zamiast niej sięgam po dziewiętnastowieczne powieści ;)
Usuńnie słyszałam o tym serialu z czego bardzo się cieszę, bo od razu włączę sobie pierwszy odcinek! :) powiem tak: nie mam wygórowanych wymagań co do filmów kostiumowych. Wciągam każdy, w którym tylko panie noszą suknie do ziemi. Naprawdę uwielbiam wszystkie filmy o dawnych czasach. Tym bardziej jestem podekscytowana tym serialem, bo napisałaś, że nie jest aż tak przesłodzony :)
OdpowiedzUsuńNo to w tym noszą właśnie suknie do ziemi :D Mnie ostatnio wiele filmów kostiumowych zawiodło, ale ten mogę polecić z czystym sumieniem.
UsuńJuż jakiś czas temu natknęłam się na ten serial, kiedy przeglądałam z nudów wszystkie dostępne ekranizacje powieści Jane Austen i innych. Kiedy zobaczyłam tytuł i przeczytałam parę słów o fabule, szczerze powiem, że miałam spore wątpliwości i z góry jakby przekreśliłam ten serial. Nie chciałam go obejrzeć, bo bałam się, że zaburzy mi zarówno wizję powieści, jak i jej klimat. A dzisiaj co widzę? Widzę i czytam, że jednak nie jest aż taki straszny, jak to sobie wyobrażałam, a nawet wręcz przeciwnie ;) Po twojej pochlebnej recenzji sądzę, że obejrzę ten serial. Naprawdę mnie to teraz zainteresowało :)
OdpowiedzUsuńTeż oceniałam go po opisach i jakoś nieśpieszno mi było do obejrzenia :D A tymczasem okazał się całkiem fajny :)
UsuńSkoro polecasz, to wpiszę go na listę "do obejrzenia po balu" ;)
OdpowiedzUsuńPo balu na pewno będzie czas :D
UsuńSerial widziałam i muszę przyznać, że jest bardzo dobry. Wątek kryminalny jest wprawdzie dość prosty (a i jego rozwiązanie nieszczególne), ale za to wątek socjologiczny, reakcje mieszkańców Pemberley na nadciągające kłopoty jest dobrze przedstawiony i świetnie zagrany. Aktorzy wprawdzie nieco odstają od wyobrażeń o bohaterach (zwłaszcza Anna Maxwell Martin w roli Elizabeth), ale grają tak dobrze, że to tylko kwestia przyzwyczajenia się do nowych twarzy. A Matthew Goode w roli Wickhama pasuje mi nawet bardziej niż poprzedni odtwórcy tej postaci :)
OdpowiedzUsuńNa koniec drobna rada: NIE czytajcie książki. Niby to kryminał, a wynudziłam się jak rzadko kiedy. W powieści pominięto najciekawszy fragment wątku małżeńskiego Elizabeth i Darcy'ego, a zakończenie jest tak przesłodzone, że czytałam je wręcz z niesmakiem :/
Właśnie do książki mnie jakoś nie ciągnie - wolę oryginalne dziewiętnastowieczne ;) A serial właśnie chętnie sobie odświeżę przy szyciu :P
Usuń