18 listopada 2014

Jak Lizzie w Pemberley / Chatsworth House

Wyobraźcie sobie, że właśnie przemierzacie powozem Derbyshire. Jest październik, pomiędzy złotymi i rudymi drzewami snują się pasma mgły, a na pociemniałych, choć jeszcze zielonych łąkach pasie się trzoda. Wasz powóz grzęźnie w błocie i (mimo lekkiej, muślinowej sukienki) musicie przebyć pieszo resztę drogi, dzielącej Was od najbliższej posiadłości - Chatsworth House.



Chatsworth House położony jest wewnątrz ogromnego, kilkukilometrowego parku, który otacza go od frontu, podczas gdy za pałacem rozciąga się ogród. Samą posiadłość widać już z daleka - malowniczo odcina się od zielonych, wiekowych gazonów i harmonizuje z jesienną barwą drzew. Wejście do pałacu prowadzi przez zewnętrzną bramę na dziedziniec, a stamtąd - wprost do posiadłości. Dom od XVI wieku jest siedzibą arystokratycznej rodziny Cavendish (z tego rodu wywodziła się również Georgiana, ikona mody ostatnich dekad XVIII wieku), której członkowie mieszkają w nim do dziś.

Za zdjęcie po lewej dziękuję Eleonorze Amalii


Po wejściu do posiadłości kierujemy się niemal wprost do westybułu. Posadzka we wzór szachownicy, malowany sufit i zdobne schody znane są chyba wszystkim wielbicielom Dumy i Uprzedzenia. W filmie przedsionek wydawał się ogromny i bardzo przestronny. W rzeczywistości jest jednak o wiele mniejszy, za to widać mnóstwo drobnych detali, które decydują o bogatym charakterze wnętrza.


 Pokoje, które otwierają się po wejściu po schodach są jeszcze bardziej imponujące. Widać, jak przez setki lat rezydująca w pałacu rodzina powiększała kolekcję, zmieniała wystroje wnętrz, udoskonalała je i sprawowała pieczę nad zgromadzonymi przez wieki dziełami. W galeriach można zobaczyć wiele wspaniałych obrazów osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych, wśród których znalazły się również te bardzo znane: portrety księżnej Georgiany pędzla Gainsborough i Marii Cosway oraz portret George`a IV (słynnego Księcia Regenta, od którego wzięła się nazwa regencja, określająca czasy jego panowania).



Uwagę zwracają również liczne zgromadzone przedmioty, wystawione tak, jakby dziewiętnastowieczni państwo właśnie mieli podejmować gości. W ogromnej jadalni powyżej do dziś z resztą odbywają się śluby bardziej romantycznych, niż rozważnych czytelniczek powieści Jane Austen.
Mnie jednak najbardziej chyba spodobały się sypialnie - przytulne i ciepłe, pachnące pałacem... trochę jak szlachetne drewno, z którego wykonano meble, trochę jak ciężkie, bogate materie baldachimów i stor, trochę jak babcine perfumy na toaletce, trochę jak kurz...
























Tylko puste tulipiery i ciche szepty zwiedzających gości przypominały mi, że jednak nie przeniosłam się w czasie, a rozrzucone na toaletce przybory, miękkie poduszki na łóżku i łagodne refleksy światła nocnej lampki rzucane na jedwabną tapetę to tylko ekspozycje - nie prawdziwe pokoje, wśród których jako zbłąkana podróżna w czasie nagle się znalazłam.


Prawdę mówiąc zawsze marzyłam, by jakimś cudem znaleźć się w Chatsworth i móc zagubić się w jego bogatych wnętrzach. Czułabym się wtedy jak Lizzie w mojej ulubionej filmowej scenie. I to marzenie nieoczekiwanie się spełniło! Po długim spacerze w końcu znalazłam się w jasnym, przestronnym wnętrzu wypełnionym alabastrowymi, klasycystycznymi rzeźbami, pośród których mogłam swobodnie spacerować, przyglądając się ich gładkiej powierzchni i idealnym proporcjom.
























Tymczasem za jasnymi, oszklonymi oknami posiadłości rozciąga się widok na piękny, osiemnastowieczny ogród, w którym, jak w labiryncie umieszczone są ogrodowe budynki, oraz na rozległy park krajobrazowy. Mimo wieczornego chłodu i jesiennej wilgoci spacerowałam po nim aż do zmierzchu, dopóki zieleń pałacowa nie poczerniała i nie zlała się całkiem z ciemnością horyzontu.
Prawdziwe jelenie, małe jak oglądane kilka godzin wcześniej książęce zabawki rozbiegły się po parkowych terenach i przyzywały się przed nadciągającą nocą. Czas owinąć się szalem dokładnie i pieszo, po szeleszczących liściach, przez jesienne mgły, wrócić do domu...






19 komentarzy:

  1. fantastyczne miejsce, a dla fanów Dumy i uprzedzenia to jak Mekka :D chętnie bym sie tam wybrała, najlepiej wiosną.
    zakładam, że macie stamtąd zdjęcia w odpowiednich strojach? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście ;) I to jest faktycznie jak Mekka - obsługa pałacu wcale nie była zdziwiona naszą obecnością :D

      Usuń
  2. Ach, znowu to powiem - zazdroszczę! :o Bardzo ciekawie opisałaś posiadłość! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej posiadłości można by spędzić co najmniej kilka dni i potem napisać kilka książek o niej :D

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie to wszystko opisałaś, Porcelanko, a i zdjęcia są niezwykle malownicze! Zazdroszczę właścicielom tego zamku, że mogą mieszkać w tak cudownych wnętrzach. Powiedz, jak na żywo prezentują się te portrety Georgiany? Przyznam szczerze, że nigdy nie potrafiłam się w jej portretach doszukać niczego, co pozwoliłoby uznać ją za ikonę mody. To ona wypromowała takie wielkie kapelusze? Swoją drogą ten portret namalowany przez Cosway jest taki dziwaczny, nie wiesz może, jak odebrali go jej współcześni? I czy wiesz może, z którego roku pochodzi ta rzeźba z drugiego obrazka od lewej na górze? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Portrety Georgiany są ogromne, a kolory ich reprodukcji nie odbiegają zanadto od oryginałów. Co do samej Georgiany, to chyba za dużo pisania, jak na komentarz - obiecuję post w przyszłości :)
      Rzeźba, o którą pytasz, to Paolina Borghese (Bonaparte), siostra Napoleona. Wyrzeźbił ją Thomas Campbell w 1828 roku.

      Usuń
  4. Wspaniała podróż w czasie :) To musiało być fantastyczne uczucie - spacerować po tych pięknych wnętrzach, rozglądać się z zachwytem, słowem - poczuć się tak jak Lizzy w tej scenie z Dumy i Uprzedzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było całkiem przyjemnie, choć podczas samej wizyty nie dochodziło do mnie, gdzie jestem i co robię :P W samym Chatsworth, mimo października było już tak świątecznie, że teraz pałac kojarzy mi się cały czas z Bożym Narodzeniem :D
      A jak tam Twój kostium? Szyjesz go może? :) Teraz zimą szykują się fajne bale :)

      Usuń
    2. Patrząc na Twoje zdjęcia miałam dokładnie takie same odczucia - Chatsworth kojarzy mi się ze świętami :) Tak sobie myślę, jak cudownie byłoby spędzić tam Boże Narodzenie, oczywiście w dziewiętnastowiecznym stylu :) Wyglądać przez te ogromne okna na zaśnieżone pałacowe alejki... :)
      Kostiumów jako takich - sukienek jeszcze nie szyje, ale jestem w trakcie szycia koszuli spodniej :) Dokańczam ją i już niedługo będzie gotowa :)
      A jeszcze wracając do Chatsworth, to ciekawi mnie gdzie mieszkają właściciele posiadłości? W pałacu, jego części nieudostępnionej zwiedzającym, czy może mają dom niedaleko? :)

      Usuń
    3. Boże Narodzenie w Chatsworth byłoby niesamowite!
      W takim razie czekam na efekty szycia :)
      Mieszkają w pałacu! Ze 126 pokoi tylko 26 jest udostępnione. Resztę (i zamkniętą część ogrodów) mają dla siebie. Gdy wchodziłyśmy do pałacu, akurat przechodziła obok właścicielka z małym pieskiem. Nie zwróciłam na nią uwagi, bo nie przypuszczałam nawet, że to księżna! :O Dopiero pan z obsługi pałacu, ubrany w pałacową liberię wyjaśnił nam szeptem, że przed chwilą przechodziła lady :O

      Usuń
    4. 100 pokoi tylko dla siebie? :) Wow... Co za życie :)

      Usuń
    5. Pewnie ich pieski mają swoje własne :D I pomyśl, że od sprzątania tego wszystkiego mają służbę. Żyć nie umierać :)

      Usuń
  5. To wielkie szczęście być i zwiedzać Chatsworth. Niesamowite miejsce. Gdy czytałam twój opis, najdłużej zatrzymałam się przy "pachnące pałacem... trochę jak szlachetne drewno, z którego wykonano meble, trochę jak ciężkie, bogate materie baldachimów i stor, trochę jak babcine perfumy na toaletce, trochę jak kurz..." i próbowałam sobie uzmysłowić ten zapach ^^ Nie wiem czemu, ale zwiedzając różne miejsca, często zwracam uwagę na zapach. I gdy później coś sobie przypominam, to pierwsze co mnie nachodzi, to właśnie zapach danego miejsca, czy nawet rzeczy. Może to trochę dziwne, ale tak już mam.
    A drugie co najbardziej mnie zaintrygowało, to ogród... Aż się rozmarzyłam... cudownie byłoby się po nim przespacerować, a nawet zgubić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach jest chyba najbardziej ulotnym z wrażeń z jakiegoś miejsca. I chyba najbardziej indywidualnym :)
      Ogród jest bardzo piękny. Szkoda, że w październiku tak szybko robi się zimno i ciemno, bo chętnie pospacerowałabym po nim dłużej :)

      Usuń
  6. Już napisałam u Eleonory, że dusi mnie gul zazdrości, bo to jest podróż moich marzeń... No cóż... Marzenia są po to żeby je realizować. :) Dlatego mam nadzieję, że też tam pojadę. A w międzyczasie mogę dzięki wam pooglądać zdjęcia. O szczegóły będę się wypytywać gdy wreszcie się spotkamy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się tam wybrać :)
      W takim razie nie mogę się doczekać, kiedy się spotkamy! Może na najbliższym balu w Krakowie?

      Usuń