Zazwyczaj, gdy jakieś wydarzenie kostiumowe
spowoduje u mnie fazę na konkretną epokę, od razu szukam czegoś, co
pozwoli mi przedłużyć marzycielski nastrój podróży w czasie, pozostać
nim przez następne tygodnie i zmniejszyć ból powrotu do współczesnej
rzeczywistości.
Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie znalazłam serialu w lepszej rozdzielczości, a internet w przypadku screenów świeci pustkami -_- |
Czasem udaje mi się znaleźć to antidotum na szerzącą się
po spotkaniach depresję posthistoryczną ;) a czasem nie (i wtedy
cierpię). Nie inaczej było po tegorocznym Balu Arsenału. Jedna z moich
dwóch (obok krynoliny, tzn. 1840-70) ulubionych epok, wspaniałe wnętrza i
nastrój oraz przemiłe towarzystwo sprawiły,
że po powrocie do domu nie mogłam już myśleć o niczym innym, jak o
wojnach napoleońskich, balach kongresu wiedeńskiego, mężnych żołnierzach
i ich wspaniałych mundurach oraz lekkich, empirowych sukniach,
wyposażonych koniecznie w zabójczy tren.
Na epokę napoleońską
pomagała zazwyczaj Duma i Uprzedzenie, jednak tym razem obie filmowe
wersje wydawały się za słodkie i zbyt mdłe. Becky Sharp - takiej
bohaterki potrzebowałam i po przekopaniu się przez własną pamięć
znalazłam powieść, którą czytałam kilka lat temu, a wraz z nią dwie
adaptacje. Vanity fair, bo to o niej mowa w filmowej wersji z 2004 roku w
ogóle mnie nie pociągała, za to jej wersja serialowa...
No
cóż, kiedyś, dawno, dawno temu skusiłam się na całe 10 minut tego
serialu. Dłużej nie wytrzymałam. Okropna muzyka, wyblakłe kolory, no
straszny staroć - tak myślałam. Do tego niektóre sceny, do których
jedynym komentarzem było memiarskie Dafuq?! No proszę, świnia ryjąca w
ziemi, jacyś kolesie okładający się w błocie, kamera prowadzona drżącą
ręką jak na randomowych filmikach z imprezy - no co to ma być?
Kilka razy podchodziłam do tego serialu i kilka razy wyłączałam go po
tych testowych 10 minutach. Jednocześnie cierpiałam, bo nie lubię, jak
dobra powieść nie ma dobrej adaptacji. Mam wtedy wrażenie, że jest w
jakimś sensie niedoceniona.
Kolejną rzeczą, która
sprawia, że serial jest miejscami prawie tak zabawny, jak powieść
Thackeraya jest żywe prowadzenie kamery i zabawa montażem, które
odpowiadają energią narracji stosowanej w powieści i stanowią dodatkowy,
zewnętrzny komentarz do całej historii. Oprócz tego jestem pod
wrażeniem kostiumów. Na mundurach się nie znam, ale wyglądają całkiem
autentycznie, natomiast suknie Amelii i Becky są naprawdę dobre!
Znalazłam nawet odpowiedniki (wśród oryginalnych sukni i na rycinach)
kilku z nich - złotej, którą Rebecca ma na balu, jej kostiumu
promenadowego z Brighton, i ślubnej pelisy Amelii. Z resztą bardzo fajnym
zabiegiem było podkreślenie ubiorem różnic w charakterach bohaterek.
Stroje Becky noszą często cechy przebrań - kostium w modnym podczas
wojen stylu militarnym, jej wymyślne koafiury i bogato zdobione suknie
wyraźnie odcinają się od ubiorów reszty kobiet w serialu, podkreślając
jej indywidualizm, mocny charakter i ogromny spryt. Natomiast gotyckie
zdobienia i pastelowe kolory sukni Amelii dobrze współgrają z jej
skłonnym do smutku i delikatnym charakterem. Tym samym moja lista
strojów do uszycia w tym roku musiała zostać zmodyfikowana, a lista
strojów do uszycia "kiedyś" powiększyła się o kolejne. Pytanie, kiedy na
to wszystko zarobię. Czy raczej, cytując serialowego George`a powinnam
napisać: I can`t live on my pay!
Zamiast trailera ;)
I w ten sposób z
serialu, o którym nie mogłam nawet myśleć, Vanity Fair stało się jednym z
moich ulubionych :D Dziewczynom, które tak, jak ja mają teraz fazę na
epokę napoleońską i fangirlują żołnierzy (i reszcie gości bloga
oczywiście też) szczerze polecam ten serial i obiecuję, że po
przebrnięciu przez wspomniane już dziesięć minut z pewnością Wam się
spodoba :)
7/10 ♥
7/10 ♥
Ha, no muszę obejrzeć! Lub inaczej, gdyby nie te kończące się w najmniej odpowiednim momencie internety, już bym miała go obejrzanego :) Muszę jakoś po nadrabiać zaległości w produkcjach kostiumowych ;)
OdpowiedzUsuńO tak, oglądaj i ciesz wzrok żołnierzakami 3:)
UsuńChoć jest jedna scena z Georgem, na którą nie mogę patrzeć </3 Ale nie chcę Ci spojlerować, bo to jakoś w środku serialu...
Już od dawna przymierzam się do obejrzenia tego serialu. W ogóle muszę sobie odświeżyć jeszcze film z 2004 roku (bo nic już z niego nie pamiętam) a przedtem najlepiej przeczytać książkę. :D
OdpowiedzUsuńLepiej przeczytać, jest genialna <3 Czytam ją teraz drugi raz i uwielbiam! Film z 2004 to raczej wariacja na temat, ale za to jaki Rawdon przystojny :D
UsuńA wiesz, że serialu nie oglądałam? Za to płytkę z filmem posiadam i oglądałam niezliczoną ilość razy :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo fajny :)
UsuńBrzmi naprawdę nieźle, ale chciałabym najpierw przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńTak, lepiej najpierw przeczytać :)
UsuńMam książkę na półce (oczywiście przeczytaną), widziałam nowszą wersję filmu (kilka razy), ogólnie lubię i czasem wracam do tej historii. Może kiedyś skuszę się na serial.
OdpowiedzUsuńJa za pierwszym podejściem lubiłam, ale dopiero teraz uwielbiam :D Jak będziesz kiedyś miała czas, to polecam serial :)
UsuńSerial wygląda zachęcająco. Kiedyś go obejrzę :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co o nim powiesz ;)
UsuńDziwnie fajny :) Faktycznie gesty i niepasująca do epoki muzyka nadają całości bardziej współczesny charakter i zbliżają nas do bohaterów. Trzeba obejrzeć.
OdpowiedzUsuńZbliżają do bohaterów, a przy tym serial jest bardzo wierny powieści :)
UsuńZnam ten stan, kiedy coś wydaje się kompletną szmirą, aż do czasu, kiedy nadejdzie ten odpowiedni moment...i już nie można się oderwać. Paradoksy:)
OdpowiedzUsuńTak, ten odpowiedni moment to po prostu magia! :)
Usuń