|
fot. P. Kowalczyk |
Nareszcie zaczyna się sezon! Wraz z wiosną i pierwszymi promieniami słońca można znów podróżować w czasie!
W sobotę część towarzystwa polsko-czeskiego zjechała się na zaproszenie
Mme Chantberry do Branic. Bardzo cieszyłam się na tę okoliczność i zabawę zaczęłam już w domu, wychodząc od razu w historycznych ubraniach, z koszem pełnym szpeju (szal, zestaw do rysowania, szkicownik, filiżanka), nowymi ciastkami z przepisu z 1800 roku (będzie o nich wkrótce post) i historycznymi kanapkami, na które przepis pokazywałam ostatnio na
instagramie.
We dworku czekali na nas państwo Chantberry z dziećmi, a niedługo po nas pojawiła się reszta gości.
Czas spędzaliśmy bardzo miło w empirowym saloniku na rozmowach i przeglądaniu książek z biblioteczki naszych gospodarzy. Wbrew przypuszczeniom, pogoda okazała się łaskawa i pelisa cały dzień
przeleżała na krześle, a po niedługim czasie pozbyłam się także
szmizetki.
Gdy słońce wreszcie się pojawiło, wyszliśmy na spacer połączony ze zwiedzaniem siedemnastowiecznego lamusa. W mojej wełnianej, szarej sukni, z tiarą, którą uwiłam z rosnącego przy dworku bukszpanu w zimnych wnętrzach zameczku czułam się naprawdę gotycko! A jako etatowa panna Morland musiałam go potem naszkicować. Wypoczynek na trawie przerwała wizyta gości z
Teatru Tańca Dawnego Invenzione. Wszyscy zgodnie zadecydowaliśmy, aby przenieść tańce na zewnątrz i tak, muzyką i radosnymi podskokami zakończyliśmy naszą, pierwszą w tym roku wizytę w wieku XIX.
|
fot. P. Kowalczyk |
|
fot. P. Kowalczyk |
|
fot. P. Kowalczyk |
|
fot. P. Kowalczyk |
|
fot. P. Kowalczyk |
|
fot. P. Kowalczyk |
ENGLISH: Last Saturday I Fashion Players meeting in Branice Mansion took place. Because of the bad weather we were expecting, I wore my grey woolen gown with chemisette and black pelisse. We were sitting in the cosy empire dining room, eating historical treats, watching books with patterns and talking about fashion (of course!). But soon the sun came out and the May appeared so we decided to take a walk to the 17th century quincha and visit it inside as well. In the dark gown, with a tiara made from boxwood branches I felt very gothic! So I stayed outside and was drawing the building. In the evening dance masters came and we took some lessons outside. It was such fun! And relax, in historcal way - the best way to start the season :)
|
fot. P. Kowalczyk |
Ech, zazdroszczę. Nie mogę się doczekać przepisu na ciastka, będzie co przegryzać pisząc pracę magisterską o Jane Austen :)
OdpowiedzUsuńOprócz ciastek szykują się też inne, także wracam wkrótce z gotowaniem na blogu xD
UsuńPiękną masz tę sukienkę! Branice wyglądają naprawdę sielsko, to chyba idealna sceneria do takich spotkań :)
OdpowiedzUsuńDzięki, wreszcie wełnianka ma zdjęcia :D Tak, Branice to idealne miejsce na tę epokę i na szczęście nie tak bardzo odległe, choć dojazd z Krakowa jest mniej więcej taki, jak do Brzeska lub Śmiłowic ;_;
UsuńTo ta sukienka jest szara, a nie zielona? :O Ale zarówno suknia, otoczenie i Ty piękne <3
OdpowiedzUsuńSzara, szara, w grudniu telefon przekłamał kolory :D
UsuńZdjęcia jak z bajki! Piękne stroje, piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Zdjęcia to zasługa Pauliny :)
UsuńMiałaś cudowną fryzurę <3
OdpowiedzUsuńDzięki! Tym razem czesanie było hardkorowe, bo w autobusie i w zatłoczonej toalecie w Galerii Krakowskiej. Tak to jest, jak się ociąga z wybieraniem rano xD
UsuńŁadne zdjęcia, a to miejsce bardzo urokliwe :) Śliczny masz ten przybornik do rysowania :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
Usuń