9 stycznia 2013

Anna Karenina - wrażenia po przeczytaniu

Annę Kareninę skończyłam jakoś zaraz po świętach i czytałam ją chyba z miesiąc - ale to dlatego, że czytam wolno, poza tym musiałam robić kilkudniowe przerwy w lekturze ze względu na studia...


Z resztą i tak wypożyczając ją miałam niemałe wyrzuty sumienia, bo powinnam aktualnie czytać co innego, ale "się kliknęła" i jakoś tak sama się odebrała z biblioteki, a potem sama zaczęła czytać... i tak przepadłam na cały miesiąc w carskiej Rosji, w międzyczasie obejrzałam film, co tylko zwiększyło moją fazę na tę książkę. 
Anna Karenina zaczęła czytać się sama - co było o tyle dziwne, że dla mnie zazwyczaj pierwsze 60 stron powieści jest nieciekawe. Tutaj pochłonęłam je jednego wieczora nawet nie zdając sobie sprawy, że zgodnie z zasadą ten początek książki powinien być nudny.


I tak było przez pozostałe 800 stron. Moja fascynacja Anną Kareniną nie malała w ogóle. Dlaczego? Przede wszystkim to doskonale napisana powieść. Każda strona i każde zdanie przyczynia się do rozwoju fabuły, nie dałoby się stamtąd wykreślić ani jednego słowa bez uszczerbku dla logiki i rozwoju wydarzeń. Ta drobiazgowość Tołstoja wzbudzała mój niegasnący podziw - pisarz doskonale wykreował swoich bohaterów, zwracając uwagę na najbardziej ulotne myśli i odczucia (monolog Anny pod koniec książki, do złudzenia przypominający późniejszą, dwudziestowieczną technikę strumienia świadomości to po prostu mistrzostwo!) oraz na niezwykle drobne, prawie niezauważalne, charakterystyczne dla każdej postaci gesty (czasem aż sama sprawdzałam, czy tak się da :P ). Ponadto każdy bohater jest indywidualnością, każdy jest inny i inaczej postrzega te same wydarzenia - zostało to dobrze ujęte narracyjnie. Nie ma tutaj miejsca na tendencyjne ględzenie odautroskie - narracja jest prawie przezroczysta, to bohaterowie i ich stany emocjonalne są najważniejsze. Skoro już o bohaterach mowa, to są oni bardzo realistycznie skonstruowani, a to głównie dlatego, że żaden z nich nie jest statyczny, każdy się zmienia, ich osobowości mienią się najprzeróżniejszymi kolorami, pokazują coraz to inną twarz i oczywiście pozostając dalej sobą. 
Dlatego raczej trudno mi napisać, kogo w powieści lubiłam, a kogo nie - myślę, że każdy bohater miał chwile, kiedy byłam bardzo za nim, ale także zdarzały się momenty, w których go prawie nienawidziłam :D


... z wyjątkiem Lewina. W książce jest taki fragment, w którym Wroński musi asystować obcemu księciu w jego wizycie w Rosji i podczas tej asysty dochodzi do niego, że książę jest jakby przerysowaną, groteskową wersją niego samego i ukazuje mu wszystkie jego wady. Ja miałam to samo z Lewinem :D Konstanty Dmitrycz i te jego niekończące się rozmyślania o życiu i śmierci w końcu zaczęły mnie denerwować i miałam już go serdecznie dość, nieważne, czy był szczęśliwy, czy nie, po prostu nie chciałam już o nim czytać (a jego dzieje zajmowały jak na złość 2/3 książki :P ).

A skoro już jesteśmy przy szczęśliwych i nieszczęśliwych zakończeniach, to jak dla mnie jedyna para, która na to szczęśliwe zakończenie zasługiwała to (drugoplanowi) Koznyszew i Warieńka. Scenę, w której spacerują we dwoje z dala od innych i Sergiusz (po wypaleniu papierowa w krzakach lol) ma już przygotowany w myślach piękny tekst oświadczyn, a Waria tylko czeka, żeby się na nie zgodzić - tę scenę czytałam w nocy i gdy okazało się, że nic z tego nie będzie, to ja jak głupia kartkowałam książkę przez następną godzinę, szukając tylko ich imion, żeby dowiedzieć się co dalej. W końcu dałam sobie spokój, a po skończeniu powieści miałam żal do Tołstoja :( A taki byłby ładny ten związek...


W powieści główne miejsce zajmują oczywiście emocje i relacje bohaterów, bardzo mało jest w niej opisów miasta (w sumie pod tym względem zabieg wykorzystany w filmie jest bardzo trafiony), czasem znajdzie się jakiś piękny, szczegółowy opis wiejskiej natury. Chłonęłam je całą sobą, bo rzadko kiedy zdarzają się interesujące, po prostu dobre opisy przyrody - te w wydaniu Tołstoja klasa sama w sobie, czytanie ich było przyjemnością :)

Ponadto autor tej niemałych rozmiarów historii traktuje swoich czytelników poważnie. Pisałam już o braku tendencyjnej gadki, której nienawidzę (a która miejscami zdarzała się nawet mojej ukochanej Charlotte Bronte :( ). Tołstoj to samo zrobił z przekazem powieści - nie daje gotowych rozwiązań, nie mówi, jak jest dobrze, a jak źle. Zamiast moralizować, ukazuje tylko odwieczne (aktualne do dzisiaj i myślę, że również za sto czy paręset lat), podświadome konflikty, które kierują ludzkim życiem, od których nie ma ucieczki, ani gotowego rozwiązania. Narrator milczy - to od czytelnika zależy, jak się do nich ustosunkuje, co uzna za właściwe i jak pokieruje swoim życiem.

No i cóż więcej dodać - Anna Karenina to nie tylko arcydzieło literatury rosyjskiej, ale także światowej. Bezbłędna doskonałość. Wszystkim tym, którzy lubią taki psychologizujący typ literatury gorąco polecam, nie zawiedziecie się. Ja sama zaczytałam się raz w pociągu i gdybym nie spojrzała nagle przez okno i nie uświadomiła sobie, że to już K...ce i że to ostatnia chwila, w której mogę wysiąść, pewnie pojechałabym dalej, nie ważne gdzie... może nawet tysiąc kilometrów na północ i sto czterdzieści lat wstecz, wprost do carskiej Rosji lat 70. XIX wieku.


10/10

19 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie napisałaś o tej książce :)
    Aktualnie ją czytam i sama zachwycam się tym dziełem. Opisy są cudne, a mimo że carska Rosja zbyt przyjemna nie jest (te konwenanse, fałsz, udawanie), to chciałabym się tam znaleźć.
    Lewina bardzo lubię, co Ty do niego masz? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Lewin zawsze spoko ^^ Ale gdy przez te swoje rozważania (mimo szczęśliwego życia z Kitty) musiał schować sznur, żeby się na nim nie powiesić, to na prawdę, już nie mogłam z nim :D

      Usuń
  2. Fajnie opisałaś tę książkę - prosto i na temat, bez żadnych spoilerów. Dodatkowo zachęciłaś mnie do czytania "Anny Kareniny". :D Teraz niestety nie mam czasu, by się za nią wziąć, więc musi postać jakiś czas na półce. Filmu też jeszcze nie widziałam, więc trochę zaległości mam. Ale z pewnością nadrobię.

    Pozdrowionka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym czasem na książki u mnie też jest teraz krucho - a tak chętnie zaczęłabym czytać sobie coś nowego, mam już nawet kandydatów :P Ale niestety...

      Usuń
  3. Ta książka od początku wzbudzała we mnie skrajne emocje. Z jednej strony niewątpliwie literackie arcydzieło, a z drugiej strony wątek tytułowej bohaterki drażnił mnie niemiłosiernie. Ale to raczej z przyczyn osobistych... :) Ot, zdarzyło mi się poznać kogoś pokroju Wrońskiego i szybko spostrzegłam że wiązanie się z takim "pozłacanym" kawalerem nie skończy się dobrze.. Natomiast osobnikowi takiemu jak Karenin (prawy, mąż stanu, przebaczający, obrzydliwie szlachetny chrześcijanin) sama bym się oświadczyła... ;D A tu w książce bohaterka postępuje dokładnie odwrotnie... Grrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wroński ideałem nie jest, ale w drugiej połowie książki się zmienia i staje się odpowiedzialny :) A i Karenin nie jest tak do końca dobry - były momenty, że bardzo mu współczułam, ale jego oschłość, ukaranie syna za postępki matki (stał się dla Sierioży jak obcy) i te dziwne seanse spirytystyczne przekreśliły go dla mnie. Na moją rękę w tej powieści może liczyć tylko Koznyszew :P Jeśli w ogóle musiałabym kogoś stąd wybrać :P :P

      Usuń
    2. A ja tak się zbulwersowałam na początku, że potem już nic Wrońskiemu nie pomogło. :D Z resztą mój znajomy hultaj nie poprawił się z czasem, a wręcz mu się pogorszyło...
      Fakt, potem Karenin nieco stracił... Ale na początku było mi go strasznie żal...

      Usuń
  4. oglądałem film, jednak wydaje się, ze rzeczywiście czytając emocje muszą być nieporównywalne, zachęciłaś mnie do zabrania się za tę lekture, ale jak zwykle, brak czasu (och, czy aby to nie wymówka?)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku i książka i film są dobre :) Ale co ciekawe, obejrzenie filmu najpierw nie miało wielkiego wpływu na moją wyobraźnię, i tak bohaterów i miejsca podczas czytania widziałam po swojemu :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  5. Annę Kareninę przeczytałam raz-po fascynacji filmem ale to było wiele lat temu.Potem nie miałam już ochoty.Stoi sobie w biblioteczce ale co raz częściej spoglądam na nią.Twój post sprawiła,że nie wykluczone że odłożę inne i wezmę się za nią.Najnowszego filmu nie widziałam ,pewnie dlatego,że słyszałam sporo nieciekawych recenzji i jednak wolę książkę czytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najnowszy film jest dość specyficzny - to trochę jak z Dumą i Uprzedzeniem - kto pokochał straszą wersję, zazwyczaj nie może znieść najnowszej ;) Ale polecam, a nuż ta nowa Anna Karenina się spodoba :)

      Usuń
  6. Czytam raz na kilka lat, zawsze odnajdując coś innego, nowego, czego wcześniej tam nie znalazłam. Bagaż życiowych doświadczeń przenosi nasz punkt widzenia. Za pierwszym razem, podobnie jak Ty, nie mogłam czytać o Lewinie, gdy czytałam po latach znów "Annę Kareninę", postać ta, jego rozterki wydały mi się wprost fascynujące. Wszystko się zmienia, odbiór książek także.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to odkrywanie głębszych warstw lub po prostu innych odcieni powieści jest fascynujące. Może kiedyś, po latach wrócę do Anny Kareniny i spojrzę na całość z zupełnie innej strony?

      Usuń
  7. Genialny blog ..prowadzisz go w niesamowitym bajkowym klimacie ..reprezentuje wszystko co uwielbiam ... !:]...

    Pozdrawiam gorąco

    Aniela :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zachęcam do częstych odwiedzin :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  8. Kurczę, zaspoilerowałaś mi! :D Co prawda widziałam film, który jest spoilerem, ale w książce jest tyle nieporuszonych w nim wątków, a przez Twoją recenzję wiem sporo więcej, niż bym potrzebowała... ^^
    Niemniej uwielbiam Twoje recenzje, bo zawierają Twoje uczucia, które w tekście potrafisz mocno wyrazić i właśnie to zawsze najbardziej przypada mi do gustu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, a starałam się jak najmniej zdradzać, co będzie dalej :D Ale miło mi, że lubisz czytać te moje wypociny ^^ Bardzo jestem ciekawa, co będziesz sądziła o "Annie Kareninie" gdy już ją skończysz ;>

      Miłego weekendu!

      Usuń
  9. Haha, ja właśnie czytałam "Annę..." jadąc do Rodziców i jeden przystanek przegapiłam:D
    I polubiłam Lewina, choć faktycznie strasznie filozofował czasem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie Anny Kareniny zimą (no dobra, jeszcze listopad :P ) w pociągu jest genialnym pomysłem :) Sama specjalnie czytałam wolniej, by potem móc podróżować z "Anną" :)

      Usuń