Dzisiaj będzie nieco przewrotnie, bo historię mufki poznamy z... ponad stuletniego, polskiego czasopisma!
" (...) Na końcu 16 wieku, za czasów Katarzyny Medycejskiej, ukazuje się we Francyi po raz pierwszy mufa dla ogrzania rąk. Środek ten był tak praktyczny i wygodny, że odtąd nigdy już nie wyszedł z mody. Z Francyi przeszedł do wszystkich innych kraji, a mianowicie Angielki przyjęły tę modę z prawdziwym zapałem. Mufy były z początku małe, a więc tylko dla pań przeznaczone i składały się z kosztownych materyi i futer. W 17 wieku rozpowszechniły się w całej Europie. Zmieniły raz po raz formę tylko, ale tak panie jak i panowie nie mogli się bez nich obejść, chociaż tylko naturalnie w zimie. Nawet na balach dworskich widzimy panie z mufami, wsuniętymi zwykle na lewe ramie.
Mufki z lat: 1781 i z 1816 |
Mężczyźni nosili mufy zwykle tylko na ulicy, ale za czasów Ludwika XV brali je także do salonu i bawili się niemi podczas rozmowy z damami. Około roku 1650 nosili je na sznurach, przytwierdzonych do pasa. Wesoła moda panowała w ostatniej połowie 17 wieku. Panie miały ogromne mufy, a w nich maleńkie pieski, zapewne owej słynnej rasy "King Charles". W 17 wieku używali mężczyźni muf z skór tygrysów i panter, panie, zaś z różnokolorowego futra, a mianowicie różowe, niebieskie i zielone. Oprócz tego zdobiono mufy wstążkami i kwiatami. Później ukazują się owe maleńkie mufki, z koronek i aksamitu, każda zaś z dam, bywających na dworze, musi ich mieć całe mnóstwo - do każdej sukni inną, bo tego wymaga etykieta dworska!
Karykatura z 1786 i ilustracja z 1789 |
Za panowania Ludwika XVI przechodzi wszystko w karykaturę. Damy noszą olbrzymie krynoliny (tu powinnam napisać sic! ale nienawidzę tego skrótu! Oczywiście krynoliny to błąd. Powinno być: panier, stelaże lub rogówki - Porcelana) olbrzymie fryzury i naturalnie - olbrzymie mufy. Tak samo i mężczyźni. Najulubieńsze mufy są z futra angory, a tak szerokie, że sięgają nieraz od piersi aż do kolan. Inne znowu są wązkie a tak długie, że łokcie sterczą na pół metra od ciała. Pod koniec 18 wieku wracają mufy do dawniejszej, wytwornej, małej formy. Franzuzi nazywają je teraz "atłasem podbite puszki do listów". Ileż to słodkich bilecików wyszło z takiej mufki (...)
W r. 1825 przybrały znowu formę wielką i niezgrabną. I
dopiero od r. 1870 zmieniono ją. Ale futra nie używano już wcale na
zewnątrz - mufki były z materyi, umyślnie na ten cel wyrabianej, a
wewnątrz było albo futro albo watowany wałek. Później brano znów na
wierzch futro, umieszczano z boku torebkę do pieniędzy i przybierano ją
kwiatami. W ostatnich latach jest wszystko modne, co ładne i co się komu
podoba. Widzimy mufki futrzane, aksamitne, ozdobione koronkami i
kwiatami...
Portret Madame Molée-Reymond pędzla Vigee Le Brun, a po prawej - karykatura z 1784. Widzicie jakieś podobieństwa? ;) |
[ W poście wykorzystałam fragmenty tekstu Przy kominku z Działu kobiecego czasopisma Praca: tygodnik polityczny i literacki, illustrowany. (Niestety, nie zapisałam sobie, który to numer i rocznik, ale na pewno któryś z lat 1899 - 1908. Jak tylko znajdę tę informację, uzupełnię ją!) ]
Na koniec jeszcze jedna osiemnastowieczna karykatura z mufkami:
Ale cudowny wpis! Uwielbiam czytać o historii z historycznych źródeł :)
OdpowiedzUsuńNo i wybrałaś naprawdę świetne ilustracje- uwielbiam XVIII-wieczne karykatury! :)
Ja też! :D Są czasem przerażające, czasem obrzydliwe, ale świetnie pokazują codzienność w XVIII wieku i wszystko to, co zajmowało ówczesnych :)
UsuńTe karykatury wyglądają śmiesznie, prawda :) Ciężko sobie wyobrazić, że w XIX wieku te ogromne mufki przestały pojawiać się tylko na karykaturach. One chyba były wtedy nawet modne: http://thedreamstress.com/wp-content/uploads/2013/08/Journal-des-Dames-et-des-Modes-1797-339x500.jpg
UsuńJak te kobiety coś takiego nosiły?
Ta mufka wygląda jak domek dla kota :D I rzeczywiście, musiało być trudno poruszać się z taka mufą po ulicach!
Usuń"Francyi" - jak ja uwielbiam ten dawny język. :D
OdpowiedzUsuńA wpis naprawdę ciekawy, dzięki Tobie Porcelanko tyle fajnych rzeczy można się dowiedzieć. :)
Tak, ten język jest świetny! :D
UsuńA sam artykuł jeszcze gdzieś wykorzystam, ale na razie ciiii... ;)
Haha! Ta wielka mufa na karykaturze! Tam może cała dama się schować, a nie tylko jej ręce.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, muszę wreszcie poszukać tego kawałka futra na swoją mufkę. Misie spoglądają na mnie z niepokojem. ;)
O nie, mam nadzieję, że żaden z nich nie odda swojego misiowego futerka!
UsuńJa szukam wciąż czegoś na podszewkę, bo futerko (sztuczne i nie brązowe, tylko czarne... ale zawsze coś) sprezentowała mi babcia.
Ta mufa wygląda, jakby dama toczyła coś przed sobą :D
Piękna i elegancka mufka nie zastąpi wygodniejszych rękawiczek :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam mufki, więc nie mogę potwierdzić, ale rękawiczki (wszystkie cztery, które noszę) uwielbiam! :)
UsuńCudny artykuł, chociaż trochę ciężko się czyta :p Ale zaciekawiła mnie pisownia "wieków"... Kiedy weszło u nas opisywanie stuleci za pomocą cyfr rzymskich? Byłam pewna, że to dluzsza tradycja, a tu proszę...
OdpowiedzUsuńHmm, nie wiem, może w dwudziestoleciu to się jakoś ustaliło? Mam wrażenie, że wcześniej z pisownią wieków było tak, jak dzisiaj jest z datą - i rzymskimi i arabskimi jest poprawnie :)
UsuńNie będę oryginalna, ale też powiem: CUDOWNY wpis!
OdpowiedzUsuńWspaniale przedstawiłaś tę historię mufki.
Dzisiaj to panie noszą małe pieski-yorki, które chyba spełniają podobną rolę, jak dawniej mufka;)))
Dziękuję. Tekst w "Pracy" tak mi się spodobał, że od razu miałam już pomysł, jak go spożytkować ;)
UsuńMożliwe, tylko nad yorkiem trudniej zapanować :D
Heh, ja tak lubię wszelkie włochacze, że nawet sama bym sobie uszyła "mufkę" (cudzysłów, bo stricte mufka by to na pewno nie była, znając moje umiejętności), nie bacząc na jej brak w sklepach (wiadomo - co w sklepie to modne). Szkoda, że tak bardzo nie lubię ograniczać sobie ruchów.
OdpowiedzUsuńWidziałam kiedyś w ofercie sklepu z akcesoriami ślubnymi mufkę uplecioną z żywych kwiatów. Śliczna sprawa.
A dzisiaj widziałam coś, co chciałabym nazwać mufką, ale... nie, to raczej były tylko luźne włochate obręcze do doszycia do rękawiczek...
Hm, sto lat różnicy i "krynolina" już znaczy coś innego... A może to kwestia niedoinformowania autora artykułu? Ale jeśli tak, to czy można mu wierzyc w sprawie mufki?
A "sic" to nie skrót tylko łacińskie "tak/tak jest/w ten sposób" i nie trzeba go pisać z wykrzyknikiem. :)
Muszę to napisać: bardzo lubię Twoje komentarze, są takie rozbudowane, rzeczowe i zawsze wnoszą coś nowego :)
UsuńMoja planowana mufka to też będzie raczej wyrób mufkopodobny :D Marzyła mi się brązowa, do pary z etolą przy płaszczu, ale trudno dostać jakiś brązowy kawałek futerka, więc będzie czarna. Kupiłam już wstążki do ozdoby i tylko czekam, aż będę miała czas zabrać się za szycie :)
Myślę, że ta krynolina była dla ludzi modernizmu bezpiecznym określeniem, bo pochodziła ze słownika (i szafy) ich babć. A, że w osiemnastym wieku noszono rogówkę... Pewnie wtedy historia mody nie była jeszcze rozwiniętą dziedziną i może nie było odpowiedniej literatury..?
W sprawie mufki chyba można ;) znalazłam w Internecie ilustracje, potwierdzające (a na blogu zamieściłam osiemnasto- i dziewiętnastowieczne z wiadomych przyczyn --> tematyka bloga), co nie zmienia jednak faktu, że lepiej być uważnym, mając do czynienia z "efektem podwójnej starości" :D
Co nie zmienia faktu, że i tak go nie lubię :D Ale dzięki za informację :)
Bo ja zawsze mam dużo do powiedzenia, kiedy nie muszę się odzywać. ;)
Usuń"Określenie z szafy babci" - haha, uroczo to brzmi.
W szperach czasem trafiają się futra... ale to jakoś od święta i pachną trochę, jakby faktycznie przetrwały kilka wieków, więc chyba wybierając między autentycznym kompletem, a przyjemnym miśkiem... Cóż.
Och, pewnie, że historyczni mogli nie znać tylu terminów, co my obecnie. To nie dotyczy tylko mody, w literaturze też jest tego na pęczki, historia dziejowa... Chociażby nazwy epok, żeby daleko nie szukać. Definicje zawsze powstają z poślizgiem, gdy jest baza porównawcza.
Jak potwierdzone wiadomości, to jestem spokojna. Swoją drogą, pisałaś już może o mitenkach?
Są słowa, które po prostu nie leżą, rozumiem to. Sama mam kilka takich.
Powodzenia w następnych krawieckich wyczynach!
Właśnie u mnie w szperach były futra, ale za... 40 zł :O Szkoda by mi było pokroić takie na mufkę...
UsuńOddzielnego posta o mitenkach nie było, więc w sumie mogłabym coś skrobnąć kiedyś ;)
o rety, a ja takie godne dzieło sztuki tekstylnej chciałam sprofanować różowym futerkiem :/ teraz mam dylemat, czy to się godzi? ;)
OdpowiedzUsuńZ różowym futerkiem (i czarną wstążeczką) byłaby szałowa! :D
UsuńA ja mam mufkę, i czuję do niej niesamowite przywiązanie : D (tej zimy był to mój nieodłączny dodatek do kurtki, podczas codziennej drogi do szkoły) Na początku koleżanki były lekko zdziwione, ale potem tak się spodobało, że każda chciała mieć.
OdpowiedzUsuńO, super, że chodzisz z nią na co dzień! Fajnie, gdyby ta moda się przyjęła i wróciła :)
UsuńJako dziecko miałam mufkę z powodu złego krążenia ... i siarczystych mrozów. Chabrowy płaszczyk. Czerwona czapka w niebieskie wrabiane wzory, takie same rękawiczki, czerwony szalik. W środku mufki futro, na wierzchu czerwona włóczka w niebieski wrabiany wzór. Jeden sznur czerwony, drugi niebieski. Ten śliczny komplet (włącznie z płaszczem) zrobiła mi, oczywiście, Mamusia. Teraz mam ochotę zrobić coś podobnego. Albo wykorzystam nieużywany kożuszek... :)
OdpowiedzUsuń