Na blogu ubierałyśmy się już w warstwy z lat 50. XIX wieku (krynoliny), dzisiaj czas na wcześniejszą dekadę - delikatne lata 40.
To dziesięciolecie kojarzy mi się przede wszystkim z siostrami Bronte, których proza powstawała i zaczynała święcić triumfy właśnie w latach 40., jest to też dla mnie czas młodości królowej Wiktorii, czas dziwnych fryzur z warkoczykiem odsłaniającym ucho ;) , a od niedawna - również czas świąt. Właśnie dlatego zdecydowałam się zabrać moją brontową sukienkę na świąteczny obiad do babci, gdzie udało mi się zrobić przy okazji kilka zdjęć. Zdobią świąteczne cytaty z dzieł Dickensa pod koniec posta :)
Tymczasem w latach 40. ubieranie zaczynano klasycznie od koszuli, która chroniła odzież od zabrudzeń i stanowiła miękką i bezpieczną warstwę między ciałem a ubraniami. Nogi chroniły pończochy przytrzymywane w połowie uda podwiązkami. Ja mam na sobie czarne rajstopy, bo niestety wszystkie historyczne, bawełniane / jedwabne pończochy zsuwają mi się z nóg, a te elastyczne oczywiście podarłam...
Odpowiedni kształt sylwetki zapewnia gorset. Mój jest trochę oszukany, bo zamówiłam taki, który będzie w miarę pasował do każdej z moich ulubionych dekad (1840-70). (No co, i dawniej biedniejsze panny radziły sobie, jak mogły ;) ) Wrażenia z noszenia go opisywałam tutaj.
Istnieją dwa sposoby noszenia znienawidzonych przez większość dziewczyn (:P) pantalonów. Można ubrać je pod koszulę lub na nią. Ja wolę ten drugi sposób, bo po nałożeniu gorsetu na pantalony, ich sznurek do wiązania w pasie po ściśnięciu gorsetu może wbijać się w ciało. Na tych zdjęciach udało mi się też dobrze uchwycić kuperek, jaki powstaje z koszuli po założeniu pantalonów ;)
Podczas rozmów przed świąteczną herbatą (cóż za nieobyczajność! :D ) okazało się też, że pantalony wcale nie są obce naszym babciom! Moja babcia, w przeciwieństwie do rodziców nie była ani zbulwersowana, ani zdziwiona słynną już "dziurą" pomiędzy nogawkami. Jeszcze zanim założyłam pantalony, zauważyła, że rolę dzisiejszej bielizny w latach 40. XIX wieku spełniała ta długa koszula. Za to babcia moich kuzynek opowiedziała mi, jak przed laty odkryła w domu skrzynię ze starymi ubraniami, a wśród nich właśnie takie pantalony - dwie oddzielne nogawki połączone sznurkiem.
Zanim wynaleziono krynolinę, objętość sukni uzyskiwano za pomocą wielu puszystych, krochmalonych halek, halek z materiału usztywnionego końskim włosiem (stąd nazwa krynolina, którą przejął późniejszy stalowy stelaż) lub halkę usztywnianą sznurkiem. A najlepiej wszystkie na raz! W latach 40. nogi powinny być wręcz skrępowane mnóstwem mięsistych halek. U mnie jest wersja minimalistyczna, która jednak spokojnie daje radę. Halkę usztywniłam 100 metrami sznurka bawełnianego, który wszywałam w nią od września. Jeśli chodzi o odczucia, to zapanowanie nad taką suknią jest łatwiejsze, niż nad krynoliną, bo jednak sznurek jest bardziej plastyczny, niż obręcze. Łatwiej jest siadać i poruszać się w niej, sukienka jest również lżejsza, ze względu na mniejszą objętość, a co za tym idzie - mniej kilogramów materiału obciążającego biodra :P Trzeba jednak pamiętać, że w latach 40. kobiety miały tych halek kilka, a to sprawiało, że ich suknie mogły ważyć naprawdę sporo!
Ponieważ sama halka nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej objętości sukienki na wysokości tyłka, trzeba jeszcze dodać poduszkę. Moja ma kształt pierożka, ale raczej plaskatego. Jak widać na drugim zdjęciu z powyższego obrazka, niewiele wypełnienia w poduszce potrzeba dla uzyskania dobrego efektu. Jeśli wypełniłabym tę poduszkę całkiem, suknia wyglądałaby jak renesansowy fortugał :D Mała falbanka na brzegu pierożka sprawia, że suknia łagodnie spływa i poducha się pod nią nie odznacza.
Uzupełnieniem sukni dziennej w chłodne dni jest peleryna z kapturem i mitenki lub mufka. Jeszcze tylko bonnet na głowę (muszę go dorobić i będę miała pełen zestaw z lat 40.), ciepła chusta i już można iść na spacer lub szaleć na łyżwach!
A po mroźnym spacerze zawsze dobrze jest wrócić do domu, przebrać się w strój wieczorowy, usiąść przy kominku, wypić filiżankę gorącej herbaty i poczytać, na przykład powieści Dickensa:
"I do come home at Christmas. We all do, or we all should. We all come
home, or ought to come home, for a short holiday - the longer, the
better - from the great boarding school where we are forever working at
our arithmetical slates, to take, and give a rest."
"I have always thought of Christmas time, when it has come round, as a
good time; a kind, forgiving, charitable time; the only time I know of,
in the long calendar of the year, when men and women seem by one consent
to open their shut-up hearts freely, and to think of people below them
as if they really were fellow passengers to the grave, and not another
race of creatures bound on other journeys."
"Time was with most of us, when Christmas Day, encircling all our limited
world like a magic ring, left nothing out for us to miss or seek; bound
together all our home enjoyments, affections, and hopes; grouped
everything and everyone round the Christmas fire, and make the little
picture shining in our bright young eyes, complete."
"Happy, happy Christmas, that can win us back to the delusions of our
childish days; that can recall to the old man the pleasures of his
youth; that can transport the sailor and the traveller, thousands of
miles away, back to his own fire-side and his quiet home!"
"I will honor Christmas in my heart, and try to keep it all the year."
♥
___________________________
cytaty z dzieł Charlesa Dickensa
zdjęcia robione u babci ^^
Ależ pięknie!! Ten świąteczny nastrój idealnie wpasowuje się w tą dekadę, lub na odwrót :) Zazdroszczę tych słodkości na stole :D Widać kobiecą rękę w domu :)
OdpowiedzUsuńO tak, babcia uwielbia urządzać mieszkanie. Zawsze było i jest u niej ładnie, dlatego wykombinowałam te zdjęcia w święta :D
UsuńTa fotka w kapturze peleryny na głowie *.* Wyglądasz tak ślicznie, że spokojnie mogłabyś wejść niezauważona na jakiś sielski obraz Bouguereau :D Muszę kiedyś poczytać Dickensa, bo szczerze powiedziawszy znam go tylko z ekranizacji dla dzieci -_-
OdpowiedzUsuńBabci też podobał się ten kaptur :D I jak zaczęłam jej narzekać, że źle wyliczyłam wymiary i wyszedł za duży, to powiedziała, żebym absolutnie go nie zmniejszała, bo taki jest idealny :)
UsuńPięknie, pięknie, chociaż szaleć na łyżwach w takiej cienkiej pelerynce mogłoby skończyć się nieciekawie (znaczy się chorobą). Ja wczoraj zrobiłam kilka zdjęć w plenerze. Chciałam ściągnąć płaszcz, ale z powodu zimna właśnie, ostatecznie stwierdziłam, że tylko go rozepnę:D
OdpowiedzUsuńNa takie zimno musiałabym dorobić jej jeszcze jedną, grubą warstwę :P
UsuńNie dziwię Ci się! Teraz, jak spadł śnieg i oprócz tego, że zimno, jest jeszcze wilgotno, nawet nie chce się wychodzić z domu, a co dopiero robić zdjęcia na zewnątrz!
Jak zawsze zachwycasz, Porcelanko! Twoja koszula jest przeurocza, chyba spodobała mi się najbardziej ze wszystkiego, ta falbanka to naprawdę świetny pomysł! :D Dla mnie lata 40 to tylko i wyłącznie Dama Kameliowa, więc myślę, że jak w końcu uda mi się uwolnić od Damy, zacznę unikać ich, jak tylko się da :) I może to nie zabrzmi dobrze, ale mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię tę koszulę, i ogólnie całą bieliznę. Szyłam ją tak szybko na Złote, a wyszła bardzo fajnie :)
UsuńO nie, przecież jest Ci tak ładnie w latach 40.! Moim zdaniem to idealna dekada, bo suknie są tańsze i wygodniejsze, niż krynoliny, a przy tym równie rozłożyste i nie tak karykaturalne, jak lata 30. :)
Wszystko wygląda cudownie - cały strój (pamiętałaś także o mufce :D), jedzenie, pokój babci i Ty oczywiście, Porcelanko. :)
OdpowiedzUsuńO mufce przypomniało mi się na balu w Warszawie. Nie wzięłam jej wtedy i myślałam, że mi odmarzną ręce :D Teraz mam postanowienie, by częściej ją nosić :)
UsuńCudowne, nastrojowe, świąteczne zdjęcia! :) Pięknie wyglądasz, szczególnie podoba mi się zdjęcie z peleryną :) Sama ją szyłaś? :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Tak, szyłam ją na szybko przed Anglią, po czym w Haworth miałam ją na sobie tylko przez chwilę :P
UsuńTa peleryna jest prześliczna <3 Szyłaś ja z jakiegoś gotowego wykroju, czy sama go opracowałaś? Jest trudna do uszycia? :)
UsuńNie, wzorowałam się na tych: 1, 2. Uszyłam ją z jakiejś zasłony kupionej w sh :P To jest jeden, bardzo szeroki, przymarszczony u góry prostokąt. Na górze ma tunel, w który wwlokłam wstążkę do wiązania. Wykroju na kaptur użyczyła mi Marylou. To jest taki dość kwadratowy trapez z zaokrąglonymi brzegami. Brzegi szerszej części zszywa się razem, przymarszczając bok między nimi.
UsuńTa peleryna nie jest całkiem historyczna, bo powinna być jeszcze podszyta czymś ciepłym, mieć ładny kołnierzyk i otwory na ręce, ale szyłam ją naprawdę ekspresowo, bo czas bardzo gonił :P
Będę szyć, dzięki za wskazówki :) Znalazłam w internecie jakiś wykrój - nie jest szczególnie historyczny, ale myślę, że się nada :)
UsuńTrzymam kciuki! :)
UsuńDzięki! :)
UsuńTak sobie pomyślałam, jak cudnie i namiętne było rozbieranie kobiety w tamtych czasach - jak rozpakowywanie prezentu:-)))
OdpowiedzUsuńTeż zawsze o tym myślę :D A potem przypomina mi się ta okropna scena z "Księżnej", w której jej mąż nie chce się bawić w rozpakowywanie i brutalnie przecina gorset nożyczkami, by dostać się do tego, co "mu się należy" :/ Ale to na szczęście tylko wizja filmowców, bo prawdziwe życie tej księżnej podobno wyglądało zupełnie inaczej :D
UsuńO właśnie. Bardzo przydatny post, bo zastanawiałam się co zrobić ze swoim gorsetem, tzn. jaką suknię można nosić z taką bielizną. Ale nie wiem czy się odważę, żeby uszyć coś podobnego.
OdpowiedzUsuńOdnośnie pantalonów... Przypomniały mi się tancerki z Moulin Rouge. Ekhem... Ale w tamtych czasach to już zaczęto je zszywać? Bo jak nie, to cancan, a zwłaszcza jego końcówka mogła się okazać większym hardcorem niż to nam się wydawało. :O
Bardzo mi się podoba ta peleryna. Wyglądasz w niej jak elf. :) Też będę chciała taką uszyć, chociaż raczej nie będę wyglądać w niej tak dobrze... Raczej jak Grinch.
Nie będę się przyglądać tym ciastkom, bo wkrótce będę tłustym Grinchem...
Tak myślałam żeby ubrać swoją sukienkę w Sylwestra, ale wątpię żebym zdążyła. :(
Właśnie, dopiero gdy uszyłam te pantalony, zrozumiałam, co było niegrzecznego w cancanie! :O
UsuńZawsze możesz zacząć szyć. Prześcieradła w sh są tanie, a w przyszłości na pewno będą wydarzenia w latach 40. i wtedy będziesz już miała większość pracy nad strojem za sobą :)
O, faktycznie! Teraz Thrandiul na topie :D Choć z "Hobbita" to wolałabym raczej pewnego krasnoluda... z wiadomych względów ;) No i łosia mi brakuje :D
A to będzie empirka, którą szyłaś?
Zasłony też się fajne trafiają, więc będę polować i może się przełamię. Najwyżej rodziciele mnie wyeksmitują... Bo już teraz mam opinię wariatki.
UsuńWe Władcy Pierścieni jest taka scena, gdy elfy opuszczają swoją krainę i idą w takich właśnie opończach. Tylko dać ci do ręki lampion i świetnie byś się wpasowała. :) Ja tam wzdycham do elfiego króla. ;)
Tak, nareszcie chcę ją skończyć. Czekałam na maszynę, teraz już jest gotowa, więc mogę się za to zabrać.
Od razu wyeksmitują :P Zawsze możesz powiedzieć, że ta suknia ma wymiar edukacyjny ;)
UsuńKojarzę tę scenę! Ogólnie peleryny są takie elfie :)
Trzymam kciuki! Jakby co, 10 stycznia szykuje się empirowy bal w Warszawie, a 24 - szkocki w Krakowie i na obu mogłabyś być w empirce :)
Cudny strój! Nie mogę się doczekać bonnetu. :3
OdpowiedzUsuńKiedyś go zrobię... kiedyś :D Nie wiem, dlaczego ale z nakryciami głowy jakoś mi nie po drodze i zawsze podświadomie z nich rezygnuję :P
UsuńUwielbiam posty z ubieraniem, choć to niepokojące, że z taką chęcią oglądam cudzą bieliznę :D Podobnie jak Gabrielle, wprost uwielbiam koszulę! <3 Jak szyłaś ząbki? Składałaś materiał, zszywałaś i odwracałaś, czy cięłaś ząbkowanymi nożyczkami?
OdpowiedzUsuńHłe hłe hłe, ja też je lubię i to jest kolejny argument za tym, aby tę bieliznę szyć ;)
UsuńTa ząbkowana "koronka" była już taka w całości, także ząbki nie są moim dziełem...
Uwielbiam peleryny a ta szczególnie mi się podoba, z pewnością kiedyś taką będę miała, tym bardziej, że przymierzam się do lat 40. Jednak mam problem, bo zbyt wiele sukien z tego okresu mi się podoba.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją! :)
UsuńO tak, też mam ten problem, ale z krynolinami. Wishlista nie miałaby końca, gdyby nie te kilometry potrzebnego materiału -_-
Naprawdę ciągle zachwycam się twoją sukienką. A razem z peleryną...ach! Uwielbiam te duże kaptury <3.
OdpowiedzUsuńW tym moim można się utopić :D Ale przynajmniej najbardziej misterna koafiura się nie pogniecie ;)
UsuńGdzie można dostać luźną koszulę którą noszono pod gorsetem?
OdpowiedzUsuńMożna ją uszyć. To całkiem łatwe :)
Usuń