...czyli osiemnastowieczne biszkopty z czekoladą :)
Po tym, jak dziewiętnastowieczne babeczki okazały się naprawdę pyszne, postanowiłam spróbować czegoś osiemnastowiecznego. Tym razem jednak nie korzystałam z profesjonalnie opracowanej adaptacji przepisu, tylko z receptury wyjętej wprost ze starej książki Kucharz doskonały Woyciecha Wielądki z 1783 roku.
Co z tego wyszło?
Oto i przepis na "bifkokty z cekulatą" czyli mówiąc po ludzku biszkopty z czekoladą :)
Potrzebne składniki:
- 4 żółtka,
- 4 białka,
- 1.5 uncji = 2 i 2/3 paska gorzkiej czekolady,
- 6 uncji = 168 g cukru,
- 6 uncji = 168 g mąki.
A teraz pieczemy!
- Najpierw posiekałam drobno czekoladę. Siekanie jest lepsze od tarcia, bo krócej trzyma się czekoladę w dłoni i dzięki temu nie stopi się ona tak szybko ;)
- Do czekolady dodałam żółtka i cukier,
- a następnie ubijałam bardzo osiemnastowiecznym mikserem :P tak długo, dopóki kryształki cukru całkiem się nie rozpuściły.
- W oddzielnym garnku ubiłam białka,
- dodałam je do masy i delikatnie zamieszałam całość łyżką.
- Gdy białka połączyły się już z resztą, zaczęłam dosypywać po trochu mąki, stale mieszając ciasto.
- Gotową masę przelałam do foremek i wstawiłam do piekarnika na 180*, stale ich dogladając.
- O ile dobrze pamiętam, biszkopty nie piekły się dłużej, niż 20 minut. Nie trzymałam się ściśle czasu, tylko wyjmowałam je, gdy zauważyłam, że wyrosły i są upieczone :)
Jak widać na powyższym zdjęciu, biszkopty są bardzo smaczne! Jedyne, co bym w nich zmieniła, to może dodała ze 4 łyżki wody na samym początku (do 4 żółtek, czekolady i cukru), by babeczki były bardziej miękkie i wilgotne. Poza tym nie mają żadnych wad, są bardzo łatwe w przygotowaniu, dobre (część czekolady wmiksowała się w ciasto, nadając mu smak, a reszta została w postaci kropelek) i pięknie prezentują się w kolorowych papilotkach :)
Nie wiem, jak Wam, ale mnie ich kształt po wyrośnięciu (zasługa piany z białek) przypomina czepki z początku XIX wieku (1, 2, 3) :D Stąd taki, a nie inny tytuł posta.
[Edit. 24 maja 2014]
Zrobiłam je jeszcze raz (na piknik), ale tym razem do 4 jajek, cukru i czekolady dodałam 4 łyżki zimnej wody. Dzięki temu babeczki są bardziej puszyste i nie tak suche.
Policzyłam też, że z podanych proporcji wychodzi 14 biszkoptów.
Miłego pieczenia! :)
Smacznego! :)
[Edit. 24 maja 2014]
Zrobiłam je jeszcze raz (na piknik), ale tym razem do 4 jajek, cukru i czekolady dodałam 4 łyżki zimnej wody. Dzięki temu babeczki są bardziej puszyste i nie tak suche.
Policzyłam też, że z podanych proporcji wychodzi 14 biszkoptów.
Miłego pieczenia! :)
"bifkokty z cekulatą" -uwielbiam! :D
OdpowiedzUsuńŚliczne Ci wyszły te babeczki, może zrobię na święta coś podobnego, tylko z rodzynkami. :)
Trzymam kciuki za pieczenie! A rodzynki będą na pewno idealnym zamiennikiem dla czekolady :)
UsuńAle kusisz pysznościami!
OdpowiedzUsuńPoczęstowałam się jedną:)
Tylko jedną? :D
UsuńI po co ja tu przyszłam? Taka głodna jestem a tu smakołyki pokazują.
OdpowiedzUsuńW takim razie pozostaje już tylko wypróbować ten przepis :) Biszkopty są naprawdę smaczne :)
UsuńO proszę, człowiek powraca do blogosfery, a tu muffinki. Jak dobrze trafiłam. Mniam, mniam. Ta cekulata, będzie mi się teraz przypominać za każdym razem, gdy będę kupować czekoladę w sklepie.
OdpowiedzUsuńWyglądają bosko! Zdolna jesteś. Mam nadzieję, że będę miała okazję spróbować na którymś zlocie. :)
Pojawiłaś się w najbardziej odpowiednim momencie :D
UsuńDzięki, choć trochę mnie zaskoczył ten wyrośnięty kształt :P No, jasne! Nie mogę się już doczekać, aż na któryś przyjedziesz :) Na najbliższym pikniku Krynolinowym biszkokty z cekulatą :D będą na pewno :)
Jakie fajne. :3
OdpowiedzUsuńUrocze :D
UsuńOd samego patrzenia ślinka cieknie:) Aż chyba pokuszę się o wypróbowanie przepisu. Może nie skończy się to jakąś kuchenną katastrofą ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie! :) Przepis jest łatwy, tylko trzeba pilnować babeczek podczas pieczenia (zawsze o nich zapominam i potem mam dym w całym domu) :D
UsuńTen XVIII wieczny mikser zwrócił moją uwagę :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mnie nawet babeczki nie wychodzą, jestem jakimś antytalentem.
A tak smacznie wyglądają, że niemal czuję ich zapach ze zdjęć!
Takie małe oszustwo :D Ręczne ubijanie trwałoby wieki :D
UsuńTe na pewno wyjdą, bo przepis jest łatwy :)
Ciekawe, jak te babeczki smakowały w XVIII wieku :) Pewnie dużo trudniej było o "cekulatę" (co za słowo :D), a jej smak, bez tych wszystkich współczesnych dodatków się różnił od tego, co znamy...
OdpowiedzUsuńNa pewno! W Pałacu na wodzie w Łazienkach widziałam kiedyś w gablocie w małym pudełeczku dwie kostki, chyba 4 x 4 cm. Jeśli wierzyć przewodnikowi, była to oryginalna osiemnastowieczna czekolada znaleziona w kieszeni szustokora :) Że też się zachowała i przez tyle lat nikt się na nią nie skusił ;)
UsuńMam ochotę upiec je na urodziny... ile sztuk wychodzi z podanej porcji?
OdpowiedzUsuńNie pamiętam... Postaram się notować takie informacje w przyszłości. Z tego, co sobie przypominam, było ich niewiele więcej, niż do zdjęcia. Może około 10..?
UsuńW sobotę będę robić je jeszcze raz na piknik Krynoliny i wtedy dam znać, ile wyszło :)
Upiekłam je i wyszło 14 :)
UsuńPrzepis jest świetny, właśnie go wypróbowałam :) Tylko jedna ciekawa rzecz - upiekłam babeczki w silikonowych foremkach do muffinek i wyrosły jak standardowe, trochę niskie muffinki a nie jak czepki... Zastanawiam się, czy to kwestia formy czy czegoś innego.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTeż się nad tym zastanawiałam i już wiem, że to przez włączony termoobieg :D