Czyli o najbardziej popularnych metodach robienia zdjęć w XIX wieku.
Peter Henry Emerson, Zbiór wodnych lilii - platynotypia, 1886 (źródło obrazka) |
W pierwszym poście z serii mogliście poczytać o tym, jak dokładnie powstawały dagerotypy. Oczywiście, jak to bywa w nauce, równolegle lub kilka- / kilkadziesiąt lat wcześniej inni wynalazcy również zastanawiali się nad tym, jak zapisać obraz rzeczywistości i uwiecznić go.
J. N. Niepce, Widok z okna w Le Gras - heliografia, 1826 r. (źródło obrazka) |
Pierwszy w historii był Joseph Niecephore Niepce, który na początku XIX wieku wynalazł heliografię. Od 1816 roku Niepce eksperymentował ze znaną od wieków camerą obscurą i stosunkowo nową litografią. Chciał, aby obraz camery obscury można było przenieść automatycznie na kamień litograficzny i w ten sposób go utrwalić. Niepce miał jednak problemy z materiałem światłoczułym, który mógłby być nośnikiem obrazu. Próbował wykorzystać papier z naniesioną nań warstewką chlorku srebra, ale to nie dawało pożądanych przezeń rezultatów, więc po latach eksperymentów odkrył inną metodę. Zaczął używać wypolerowanej wcześniej metalowej płytki, posrebrzonej i pokrytej asfaltem judejskim. Ustawiał tę płytkę w camerze obscurze i naświetlał przez długie 8 godzin (!). Po tym czasie wywoływał obraz w olejku lawendowym, który rozpuszczał naświetlony asfalt, różnicując tym samym jasne i ciemne miejsca na zdjęciu. Niestety, gotowe zdjęcie było nieostre i niedoskonałe.
W. H. F. Talbot, Grób sir Walter Scotta w Dryburgh Abbey - kalotypia, 1844 (źródło obrazka) |
Równolegle do dagerotypii, w Anglii powstała talbotypia, zwala również kalotypią.
Wynalazł ją William Henry Fox Talbot. On również marzył o tym, by przenieść obraz z camery obscury na papier mechanicznie, bez ręcznego przerysowywania go. Najpierw badał światłoczułość różnych materiałów, wynajdując photogenic drawings - stykowe odbitki przedmiotów (koronek, liści), mających kontakt ze światłoczułym materiałem. Stąd był już tylko krok do właściwej kalotypii Metoda, którą opracował polegała na nasączeniu papieru silnym roztworem soli, a następnie zanurzeniu go w azotanie srebra. W papierze na skutek reakcji chemicznych powstawał światłoczuły chlorek srebra. Taki papier Talbot umieszczał w ognisku camery obscury i pozostawiał do naświetlenia na ok. dwie godziny. Po wywołaniu obrazu powstawał negatyw, który mógł posłużyć do uzyskania dowolnej liczby kopii pozytywowych bez większych wydatków (jak w przypadku drogich i unikatowych dagerotypów). Wadą kalotypii była widoczna na zdjęciach struktura użytego papieru oraz nieostry, trochę zniekształcony obraz.
F. S. Archer, Anteroom of Great Hall - technika mokrego kolodionu, 1851 (źródło obrazka) |
W 1851 roku, na londyńskiej wystawie światowej, Frederick Scott Archer pokazał zdjęcia uzyskane nową, o wiele tańszą od dagerotypii, a dającą tak samo dobre efekty wizualne metodą mokrego kolodionu. Tym razem obraz pozyskiwano za pomocą dokładnie wypolerowanej, szklanej płytki pokrytej warstwą kolodionu (mieszanka nitrocelulozy, eteru i etanolu), który po prostu wylewano na płytkę i równomiernie rozsmarowywano, po czym zanurzano w azotanie srebra, aby uczulić płytkę. Teraz trzeba było się spieszyć, bo kolodion szybko zastygał, a aby zdjęcie powstało, musiał być mokry. Przenoszono więc płytkę w specjalnym pudełku do wnętrza aparatu i robiono zdjęcie. Proces naświetlania trwał zaledwie kilka sekund, a po wywołaniu i utrwaleniu negatywu lakierem, można było wykonać z niego dowolną liczbę odbitek. Proces ten wyparł w latach 50. dagerotypię, głównie ze względu na tańsze materiały potrzebne do wykonania tak samo ostrego zdjęcia. Wadą techniki mokrego kolodionu było to, że każdą kliszę trzeba było przygotowywać w fotograficznym atelier na chwilę przed zrobieniem zdjęcia i spieszyć się, aby kolodion nie zasechł za szybko.
Frederick Archer taki przystojny! ♥ (źródło) |
Metodę tę wyparła w latach 1880. wynaleziona przez Richarda Leacha Maddoxa technika bromo-żelatynowa, w której płytki nie musiały być wilgotne (tzw. sucha płyta). Dzięki temu mogły być przygotowane wcześniej. Pokryta roztworem żelatyny, azotanu srebra i bromku potasu szklana płyta stawała się światłoczuła dzięki powstałemu w wyniku reakcji chemicznej bromkowi srebra. Zaletą tej techniki była już nie tylko jakość zdjęcia, szybkość przygotowania płytki i cena gotowej fotografii, lecz także i to, że klisze mogły być produkowane fabrycznie, a stąd już tylko krok do fotografii dwudziestowiecznej, o której tak pięknie pisał Przyboś:
Julien Vallou de Villeneuve, Nu allongé, 1851-1853 (źródło obrazka) |
"Daleka, co noc bliższa, oddaleńsza co dzień!
Mój sen, jak z bromku srebra, wywołał cię z nocy.
Pod pełnym, wypełniającym cały szafir
księżycem pamięci
spoczęłaś lekko jak tlen
na moim oddechu
(...)
i, znikając, ze stu nie wypełnionych twoim ciałem nocy
wynurzyłaś się promiennie
na fotografii"
Ile jeszcze razy napiszę, że marzę o zdjęciu wykonanym prawdziwą 19-wieczną techniką? Tych zdjęć nie da się podrobić żadnym programem graficznym! :D Cieszę się, że opisujesz te techniki z takimi szczegółami, tylu rzeczy nie wiedziałam! :)
OdpowiedzUsuńTeż marzę o takim zdjęciu! Bardzo, bardzo! <3
UsuńMyślę, że nie da się ich podrobić dlatego, że właśnie były niedoskonałe - pociemniałe na brzegach, z zaciekami kolodionu, z odznaczającymi się włóknami papieru... Tego nie podrobi żaden program (a szkoda :P )
A wiesz że zaczęłam pisać dzisiaj o camera obscura? Skąd wzięłaś informacje o próbach utrwalaniu obrazu jaki się w niej pokazywał? Jeśli jest to gdzieś w internecie, to będę wdzięczna za link. W za mian za to mogę spróbować postarzyć podesłane zdjęcie, tak żeby wyglądało na XIX w. razem z niedoskonałościami. ;))
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Wow może zrobisz jakiś tutorial? :)
UsuńBo ja wiem, ostatnio Eleonora z http://domowakostiumologia.blogspot.com/ zrobiła tutorial, nie chciałabym duplikować tematu, chociaż moje metody są inne i robione są w innym oprogramowaniu. Ważne jest też żeby odpowiednio się ubrać i pozować do fotki.
UsuńW takim razie czekam na Twój artykuł, Theodoro :) Informacje przeczytałam w Historii fotografii Lechowicza i katalogu polskich zbiorów dagerotypów (wstęp) :)
UsuńJuż coś znalazłam w sieci. Przez te wasze posty o fotografii i teraz to, co sama piszę nabrałam ochoty na sesję, taką vintage... Trzeba będzie wreszcie wyprowadzić aparat na spacer... :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje posty! Zawsze coś niezwykle interesującego, rzadkiego do spotkania w źródłach i przejrzyście rozpisanego;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Przygotowując takie posty sama dużo się uczę, poszerzam i porządkuję wiedzę, no i czerpię radość z odkrywania kolejnych dziedzin dawnego życia :)
UsuńMój już wyprowadzony :P Pstrykałam cały dzień i w myśl zasady "jest wieś, są zdjęcia do postów" możecie spodziewać się masy nowości :D
OdpowiedzUsuń