Czuli i subtelni dziewiętnastowieczni w latach 50., po burzowym czasie Wiosny Ludów, pod koniec rewolucji przemysłowej i w czasie zapowiadającym niezwykłą erę wynalazków i triumfu nauki na dobre otrząsnęli się z romantycznych marzeń i snów. Nowy splendor przemysłu oraz nauki miał również wpływ na ówczesną modę, ale zanim zajmiemy się historią tego romansu (w kolejnym poście z serii), przyjrzyjmy się samej modzie tej dekady.
Federico de Madrazo, Amalia de Llano y Dotres, księżna Vilches (1853) |
Po delikatności lat 40. kobieca sylwetka kolejnego dziesięciolecia nabrała masywności i zdecydowania. Liczyła się siła i trwałość - te właśnie wartości znajdowały odzwierciedlenie w kształtach ówczesnych kobiet. Za pomocą (najpierw) mnóstwa sztywnych halek, a od 1856 roku - krynoliny dążono do tego, by nadać podstawie sukni jak najszerszy obwód. W latach 1858-1860 krynolina osiągnęła swoje maksymalne, niekiedy wręcz nieprawdopodobne (w sukniach balowych) rozmiary, kształtem przypominając dzwonek. Suknie te nie posiadały jeszcze wydłużonego tyłu z trenem ani nie były spłaszczone z przodu, zaś ich dodatkowe poszerzenie w obwodzie zapewniały falbany i plisowania doszywane do spódnicy.
Podobne suknie na obrazach i w rzeczywistości |
Stanik sukni nadal był dopasowany, talia wciąż znajdowała się w swoim anatomicznym miejscu, ale nie podkreślano już tak skwapliwie spadzistych ramion. Mimo, iż nadal z upodobaniem ozdabiano staniki dzienne kołnierzykami tuż przy szyi, a wieczorowe - coraz większą bertą, w tej dekadzie dodatkowo dociążano sylwetkę rozkloszowanymi rękawami en pagode (nie lubię ich właśnie za efekt ciężkości, który nadają), których szeroki mankiet często wypełniały półrękawki, imitujące dodatkową warstwę znajdującą się pod suknią. W zimne dni na wierzch zarzucano krótki, kolisty płaszczyk o kloszowym kroju, kaszmirowy szal lub muślinową, czy też wełnianą chustę składaną po przekątnej.
Bogate zdobienia na stanikach sukni i wzorzyste materiały |
Tkaniny, z których szyto suknie były najczęściej wzorzyste. Lubiono
roślinne desenie, kwieciste wzory, prążki, kratki... oraz bogate
materiały (tafta, aksamit, atłas, mora, welur) na wieczór i
lżejsze (bawełna, tiul, gaza) na dzień. Stroje dodatkowo dekorowano,
doszywając do nich falbany i różne aplikacje oraz pasmanterię w kontrastowych kolorach.
Obuwie zakładano ciemne, wysokie ponad kostkę, sznurowane lub zapinane na rząd małych guziczków (do zapinania ich używano specjalnego narzędzia), a na wieczór lub bal - lekkie, wycięte pantofelki na obcasie.
Szerokie rękawy, zdobny kapelusz - budka i koronkowa parasolka |
Popularnym akcesorium stały się parasolki spacerowe. Małe, ze składaną rączką z kości słoniowej inkrustowanej metalem, kamieniami szlachetnymi lub kolorową emalią parasolki miały różne rodzaje wymienianych zależnie od okazji pokryć. Na wieś wybierano pokrycie z kolorowego perkalu, zaś na miejski spacer - z barwnego jedwabiu. Najbardziej popularne były jednak parasolki z pokryciem koronkowym na tle jasnego materiału.
Balowa suknia z tiulu i tafty, grzebienie, sekretnik, biżuteria z kameami |
Lata 50. to również prawdziwy przepych w biżuterii. Ówczesnym jubilerom powodziło się dobrze, bo mieli za co i dla kogo tworzyć. Na co dzień kobiety piątej dekady XIX wieku nosiły owalne medaliony lub sekretniki (otwierane, w których można było przechowywać pukiel włosów, portret lub inny drobiazg), bransolety w formie obręczy lub tzw. porte-bonheur zawierające dowolną ilość ruchomych elementów (coś jak nasza Pandora :) ). Bardzo modne stały się również kamee i inne motywy antyczne w biżuterii. Do kreacji balowych dobierano kolie z diamentów lub oprawnych w srebro kamieni szlachetnych i długie kolczyki.
Fryzura cesarzowej Eugenii, kolczyki z turkusami i suknia z wzorzystej bawełny |
Niskie fryzury zdobiono kwiatami, a z tyłu wpinano grzebienie z perłami, ametystami, opalami lub małymi kameami.. Wśród nakryć głowy królowały wciąż kapelusze - kapotki (budki) przybrane kwiatami, wstążkami, riuszkami...
Społeczeństwo (wyższe warstwy, oczywiście) lat 1850. bogaciło się, przemysł rósł w siłę, a władzę w dwóch największych państwach ówczesnej Europy - Wielkiej Brytanii i Francji (w dziedzinie mody) sprawowały przyjaźniące się kobiety: Wiktoria i Eugenia.
Siła, energia twórcza oraz przepych oparte na misternej konstrukcji krynoliny - tym była moda lat 1850.
___________________________________________
Wszystkie obrazki wykorzystane w poście pochodzą ze strony pinterest.com
Absolutnie moja dekada!! Właśnie ta "ciężkość" rękawów niesamowicie mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńJestem (wiem, powtarzam się :D) zachwycona tym postem :D
Dzięki :D
UsuńSerio podobają Ci się te rękawy? Ja lubię sylwetkę tej epoki, bo współgra z moimi naturalnymi kształtami :P ale dodatkowego dociążenia całości masywnymi rękawami jakoś nie potrafię zaakceptować :P
Miło popatrzeć na piękności z tamtej epoki i ich wspaniałe toalety. Dziś na ulicach tak mało wdzięku, subtelności, elegancji.
OdpowiedzUsuńOj tak, dawna moda i poczucie estetyki bardzo różnią się od tego, co nosimy współcześnie...
UsuńŁadne, śliczne, ale wolę wysmukłą talię z 1880-go :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że jak sobie Ciebie w niej wyobraziłam, to okazało się, że może bardzo Ci pasować? Suknia wieczorowa z lat 1880, koniecznie czerwona, na ramiączkach, z drapowaniami przy spódnicy, do tego długie rękawiczki i włosy podpięte czerwonymi kwiatami - no idealnie pasuje Ci ta dekada! :)
UsuńJeszcze nie wszystkie posty zdążyłąm przeczytać, a już jestem ogromną fanką tego bloga. Fotografie z poprzednich postów też cudne. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJee! Bardzo się cieszę, że blog Ci się podoba :) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
UsuńDo połowy posta myślałam, że do ilustracji wybierzesz same niebieskie suknie! :D Czy to wiąże się z kolorem Twojej sukni, czy jednak źle myślę? :D Spodobała mi się ta różowa suknia, mimo stelaża wydaje się taka leciutka!
OdpowiedzUsuńFaktycznie! :O Teraz dopiero to zauważyłam! Podświadomość musiała zadziałać przy wyborze tych sukienek :P Ech, moja miała być pierwotnie w kolorze bloga, ale znalezienie takiego fioletu graniczy z cudem :D
UsuńPiękne suknie wybrałaś (i znowu na dwie z nich "zachorowałam" ;) ).
OdpowiedzUsuńO ile suknie można samemu odtworzyć, to nie mam pojęcia jak zrobić takie grzebienie do włosów. Bardzo mi się podobają.
Dzięki, wybrałam właśnie te, które podobały mi się najbardziej, choć wybór nie należał do najłatwiejszych - siedziałam nad obrazkami pół niedzieli :P
UsuńTeż na razie nie wiem, jak taki zrobić. Dawno temu, gdy byłam mała i bawiłam się z kuzynkami w księżniczki, babcia przełamała zwykły, plastikowy grzebień na trzy i w ten sposób miałyśmy nasze księżniczkowe grzebienie do wpinania we włosy :D
Ale to chyba nie jest dobra metoda :P Od kilku lat rozglądam się w sklepach z akcesoriami za czymś, co można by przerobić, ale wszystko jest tak kiczowate, że przeróbka byłaby niemożliwa... Może coś w sieci by się znalazło? Tam jeszcze nie szukałam...
Bardzo lubię czytać i ogladać suknie jakie tu prezentujesz. Dziękuję. Podkład muzyczny jak najbardziej w moim klimacie i szczególnie z DiU (2005), który ciągle mogę oglądać.
OdpowiedzUsuńW takim razie pomyślę nad tym, by takie posty pojawiały się częściej :)
UsuńMuzyka z DiU jest jedną z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych, więc nie mogło jej zabraknąć :)
Bardzo podoba mi się ta dekada, jest czym oko nacieszyć. :-) A za tę różową kreację oddałabym połowę swojej garderoby. :D
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam, że ta różowa może Ci się spodobać :) Kiedyś na facebooku pokazywałaś chyba podobną, nie? :)
UsuńJeśli masz na myśli ten obraz to tak. :) Bardzo chciałabym mieć kiedyś podobną suknię. :D
UsuńPiękna <3 Tak mi się kojarzyła różowo, a to przecież różowy szal! :D
UsuńModa lat 50. to mój ulubiony styl :) Ach.. Mogłabym ubierać się w te piękne suknie na co dzień i chodzić pod taką cudowną parasolką, gdy jest gorąco :) Nie przepadam za kapeluszami ;)
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje posty - to prawdziwa kopalnia wiedzy o modzie, o której za wiele niestety nie ma w internecie :)
Kto namalował ten obraz z cesarzową Eugenią? Piękny... :)
Parasolka zdecydowanie przydałaby się w takie upały, jak teraz :D
UsuńDziękuję :) Portret namalował Winterhalter, choć w sumie jakoś mało wintetrhalterowo wygląda...
Ja też mogłabym tak ubierać się na co dzień, no..może zmieniłabym trochę rękawy. A poza tym wszystko śliczne, o wiele ładniejsze niż to, co nosimy dzisiaj (przynajmniej dla mnie)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! I też nie jestem wielką fanką tego typu rękawów ;)
Usuń