28 lipca 2014

Mój rodzinny dagerotyp

Dwa lata temu na studiach, aby zaliczyć jeden z wykładów, trzeba było odnaleźć najstarszą rodzinną fotografię i opisać ją. Zastanawialiśmy się wtedy, po co opisywać, coś, co można od razu zobaczyć i jakoś nie przyszło nam do głowy, że to ma być opis taki, jak w muzealnym katalogu zbiorów ;)


W każdym razie, właśnie wtedy odkryłam, że mamy w rodzinie dagerotyp! Gdy poprosiłam dziadków o odszukanie najstarszych zdjęć, wśród wielu fotografii z lat 1930. i ledwie kilku z lat wcześniejszych (jedna była tak wyblakła, że na pierwszy rzut oka wyglądała jak zwykła biała kartka!) leżało "zdjęcie na blaszce" - jak nazywała je babcia. Od razu wytypowałam je jako najstarsze, zaczęłam szukać, troszkę poczytałam o dagerotypach i okazało się, że to właśnie dagerotyp!
Fotografia została wykonana prawdopodobnie we Lwowie lub w Kołomyi. Co prawda w żadnym miejscu dagerotypu nie widać podpisu ani logo zakładu fotograficznego, w którym powstało zdjęcie, nie mniej jednak we Lwowie i Kołomyi zostały wykonane dwa inne zdjęcia, na których znajduje się jedna fotografowanych z osób - mój prapradziadek :)

Tył i brzeg dagerotypu. Po tym, jak jest pogięte, widać, że zdjęcie sporo przeszło ;)


Zdjęcie datowałam, patrząc na ubiór fotografowanych i sugerując się opowieścią dziadka, na koniec wieku XIX. Myślę, że na wschodnie rubieże ziem polskich nowości dochodziły z tak dużym opóźnieniem, a ich ceny były tak niedogodne, że wiele zakładów fotograficznych wciąż korzystało z dagerotypii, nowsze metody utrwalania obrazów zostawiając wielkim miastom i renomowanym atelier.
Obraz został utrwalony na cienkiej, miedzianej, prostokątnej (o zaokrąglonych rogach) płytce o wymiarach 8,6 x 6,6 cm. U góry i u dołu zdjęcia widać czarne fragmenty, które mogły stanowić część obudowy aparatu (?) i nieco przysłaniać obiektyw. Obraz jest ziarnisty i czarno-biały, nadgryziony zębem czasu, choć dagerotyp nie jest zniszczony - można z powodzeniem dopatrzeć wielu szczegółów zdjęcia. Są na nim trzy osoby - nieznane, młode małżeństwo (lub rodzeństwo - w sumie są do siebie podobni) i mój prapradziadek: wysoki mężczyzna w mundurze żandarmerii austriackiej (jak powiedział mój dziadek, jego dziadek był komendantem żandarmerii w jednym z miast ówczesnej Galicji) opierający się jedną ręką o kolumnę. 


Jestem bardzo ciekawa, jakie więzy łączyły go z pozostałymi osobami na zdjęciu. Po korespondujących elementach stroju i układzie zwróconych ku sobie postaci widać wyraźnie, że te dwie osoby są jakoś ze sobą związane, podczas gdy mój prapradziadek przyjął bardziej nonszalancką pozę i stoi z boku, wyraźnie od nich odcięty. Mimo to trzy osoby - dwóch mężczyzn i siedząca kobieta w środku - tworzą kompozycyjną całość. Może był świadkiem na ich ślubie? Albo to kuzyn i kuzynka, którzy odwiedzili go i chcieli pamiątkowe zdjęcie? To już na zawsze pozostanie tajemnicą, zaklętą w dagerotypie sprzed lat...

Obczajcie ten steampunkowy mechanizm! <3



P. S. Pozostałe starocie na zdjęciu też są pamiątkami rodzinnymi, ale należą do babci ^^ Torebka (śliczna! Nosiłabym ją, gdyby nie była zniszczona w środku) i wachlarz pochodzą prawdopodobnie z poł. XX wieku i należały do mojej prababci, a zegarek był własnością jej męża i trudno mi określić, z jakiego czasu pochodzi (w internecie też o nim niewiele), w każdym razie intuicyjnie obstawiam pierwsze trzydziestolecie XX wieku. Co myślicie?


16 komentarzy:

  1. Ależ Ci zazdroszczę tych cudeniek! Ja mam dość dużo fotografii rodzinnych, ale tylko od lat 30 XX wieku :) Zegarek, bardzo mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też najwięcej starych fotografii jest z lat 30. Wcześniejszych jest tylko kilka. Ciekawe, dlaczego akurat w tej dekadzie ludzie masowo zaczęli się fotografować... Usługi fotograficzne potaniały, czy co..?

      Usuń
    2. Bardzo możliwe. Z tego co pamiętam prababcia miała przyjaciółkę fotografkę, to może dlatego mam ich tak dużo :D

      Usuń
    3. Fajnie mieć znajomego fotografa, a w dawnych czasach już to w ogóle! Podzielisz się kiedyś tymi zdjęciami na blogu? :)

      Usuń
  2. Świetnie jest mieć takie oryginalnie stare przedmioty szczególnie jeżeli wiadomo, że od lat były w rodzinie. Zazdroszczę Ci tego zdjęcia! Najstarsze, z tego co mi wiadomo, jakie jest w mojej rodzinie należny do mojej Prababci i przedstawia ją z siostrą podczas grzybobrania, ale jest z około 1932, więc wcale nie takie stare. Wachlarz i zegarek też są bardzo ładne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że je mam i że przetrwało tyle czasu :)
      Stare zdjęcia w plenerze są najlepsze! Zawsze zachwyca mnie na nich ta niesamowicie bujna roślinność *_*

      Usuń
  3. Piękne pamiątki, same skarby! :) Żałuję, że u mnie w rodzinie nie zachowały żadne XIX-wieczne przedmioty, tym bardziej zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak zawsze myślałam, a tu nagle okazało się, że jednak zdjęcie się zachowało :) Kto wie, może i u Ciebie odnajdzie się kiedyś prawdziwy skarb? :)

      Usuń
  4. Japończycy wierzą, że w przedmiocie w 100. "urodziny" budzi się dusza.

    Nie należę do osób, które z natury interesują się rodzinnym dziedzictwem, ale zawsze podobało mi się uczucie zagłębiania się w tę studnię czasu, gdy bada się takie stare zdjęcia i schodzi do korzeni. To poczucie zakotwiczenia w rzeczywistości jest oszałamiające.

    Jedna moja babcia ma naprawdę dużo zdjęć, ale też sięgają raczej tylko do przedwojnia. Mam złoty pierścionek po prababce (o ile się nie mylę) i zegarek kieszonkowy, ale chyba młodszy. Czy czuję jakąś dumę z ich posiadania albo więź? Niestety nie... Ale da się nad tym popracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesujące, że zawsze akurat 100 lat jest tą magiczną granicą...

      W sumie, to też nie czuję z tego powodu dumy. Gdyby moi pradziadkowie byli wynalazcami, pisarzami lub innymi twórcami i wnieśli jakiś wkład w kulturę, pewnie bym czuła, ale byli zwykłymi ludźmi. W starych przedmiotach interesuje mnie właśnie ich tajemnicza historia i związane z nią zakotwiczenie w rzeczywistości (bardzo ładne określenie swoją drogą) :)

      Usuń
  5. Szczęka mi opadła!
    Moje najstarsze zdjęcie jest odbitką z początku wieku XX-go, dostałam je mailem od syna pana, który bawił się z moim tatą na jednej ulicy (na jednym powiedzmy podwórku). Napisał, że wtedy zdjęcia wykonywał wędrujący z atelier stary Żyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam nieźle zaskoczona, jak odkryłam, że to zdjęcie jest dagerotypem :)
      Odbitka, ale jaka fajna historia się z nią wiąże :) Zdjęcia takich wędrownych fotografów to dopiero muszą skrywać fascynujące tajemnice!

      Usuń
  6. Jak ja kocham starocie! <3 To zdjęcie jest takie fajne, szkoda, że u mnie najstarsze są na papierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, a szczególnie, gdy wiążą się z nimi jakieś fajne historie :) Szkoda, że ta torebka i zegarek są zbyt zniszczone, by je nosić...

      Usuń
  7. Piękny ten zegarek :)
    Jak wspaniale jest trzymać w ręce takie skarby i mieć pełną świadomość, że każdy z nich ma swoją własną tajemniczą historię - od powstania x-lat temu, aż do chwili, gdy w tym właśnie momencie trzymamy go w rękach... :) To niezwykle fascynujące, kim byli ludzie, którzy posługiwali tymi przedmiotami na długo przed nami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ale świetne znaleziska:D po prostu skarby:)) nawet jeśli zbyt zniszczone by używać to i tak można się nad nimi rozmarzyć;)

    OdpowiedzUsuń