Niewinna, skromna, delikatna - taka była kobieta lat 1840. Pożądane u kobiet cechy dodatkowo podkreślał ubiór i sylwetka lansowane w czwartym dziesięcioleciu XIX wieku. W tej dekadzie liczyła się lekkość i eteryczność.
Portret Zinaidy Yussupovej Robertson, lata 1840. |
Po szalonych latach 30. - dekadzie wielkich rękawów, kosmicznych koafiur i mnóstwa zdobień, lata 40. okazały się prawdziwym wytchnieniem. Od 1834 roku krótka wcześniej spódnica zaczęła powoli sięgać ziemi, odkrywając jedynie czubek pantofelka. Teraz szyta była z kilku prostych kawałków materiału układanych w zakładki, co dodatkowo ją poszerzało. Gorset dbał o wydłużoną, smukłą talię i kształtne biodra, a halki nadawały spódnicy kopulasty kształt. Od II połowy lat 30. i przez całe lata 40. w sylwetce kobiecej podkreślano linie wertykalne, co nadawało jej smukłości.
Usztywniany dodatkowymi fiszbinami stanik sukni komponowano na kształt litery V. Jego boczne części ściśle przylegały do sylwetki, a przód zdobiło marszczenie właśnie w kształcie tej litery. Spadziste ramiona, akcentujące łagodność postaci osiągano za pomocą dekoltu - wydłużonego, łódkowatego lub małego, tuż przy szyi, oraz rękawów, których charakterystyczne, poszerzające sylwetkę w latach 30. bufki zostały przeniesione w dolną ich część i spięte mankietami po to, by w II połowie dekady zaniknąć na rzecz wąskich, przylegających rękawów.
Najczęściej zdobiono je pasmanterią lub zakładkami przy ramieniu i cienkimi, koronkowymi (lub haftowanymi drobnym haftem) mankiecikami, do pary z koronkowym kołnierzykiem przy szyi. Kołnierzyk ten mógł być wąski (przy wydłużonym wycięciu stanika) lub szeroko zachodzić na ramiona.
Większy dekolt w sukniach wizytowych i balowych podkreślano bertą - rzędem płaskich fałd uszytych z tej samej tkaniny, co suknia, a przy delikatniejszych kreacjach - z koronki lub haftowanego batystu, i doszytym wzdłuż linii dekoltu sukni.
Do wydekoltowanych kreacji dobierano podwłośnik (kanzu), czyli pelerynkę z muślinu, której końce wkładano z przodu za pasek lub spinano broszką. Zamiast kanzu decydowano się też na złożone po przekątnej i narzucone na ramiona chustki "tryftykowe", czyli z indyjskiej wełny kaszmirowej.
Inne akcesoria charakterystyczne dla lat 40. stanowiły haftowane chusteczki służące tylko do trzymania ich w ręce, sakiewka na drobne monety i portfelik - haftowane lub ozdobione małymi, ponaszywanymi koralikami, fanszonik - koronkowy stroik na głowę (o ile więcej ma on uroku, niż czepce z poprzedniej dekady!), a do sukni balowej - opaska z kwiatami po bokach i oprawki na bukiet.
Bukiety balowe wykonane były z ułożonych płasko małych kwiatów, których łodyżki usztywniano drucikami. Bukiet dodatkowo ochraniał kartonik wycięty we wzór, imitujący koronkę. Taką wiązankę wsuwano do oprawki i zabezpieczano iglicą. Podobno podczas tańca najwytworniejsze panny wieszały swoje bukieciki w oprawkach na palcu dłoni (ale jakoś sobie tego nie wyobrażam :D ).
Fryzura również uległa zmianie. Z wysokich, wymyślnych upięć poprzedniego dziesięciolecia nie pozostało zgoła nic. W latach 40. włosy noszono zaczesane gładko, jak najbliżej głowy, z przedziałkiem pośrodku i dwiema kaskadami loków przy twarzy lub (w wersji dziennej) - warkoczami, które przechodziły miękką linią do upięcia w tyle głowy. Na taką fryzurę zakładano kapelusz-budkę zdobny w kwiaty i wiązany pod brodą wstążką.
Nie ukrywam, że bardzo podoba mi się moda tej dekady i mam ochotę na sukienkę z lat 40. Swego czasu pisałam o tej szarej z Jane Eyre, ale pomysł ewoluował i chyba wybiorę coś lżejszego, jakąś muślinową suknię dzienną, w której można do woli zbierać kwiaty i zioła, biegać po wrzosowiskach z tomikiem poezji Emily Bronte w ręce i przysłuchiwać się leśnym ptaszkom, ponuremu wyciu wiatru i wszechobecnej melancholii, która nie podlega wpływom czasu.
[Edit. 20 VII]
Pod postem zastanawiałyśmy się z Gabrielle nad suknią Zinaidy Yussupovej Robertson z pierwszego obrazka i nad tym, jakie są jej powiązania z modą XVIII wieku. Wczoraj przez przypadek trafiłam na suknie poranne / dressing gowns z późniejszej dekady (lata 50.) o bardzo podobnym kroju:
Więc wychodzi na to, że Zinaida ma na sobie suknię poranną (więcej o nich w tym poście). Bardzo interesujące są te nawiązania do robe volante w XIX wieku. Jak widać, kobiety ceniły swobodę i lubiły od czasu do czasu przyodziać się w luźniejszą suknię, nie rezygnując przy tym z modnej w połowie XIX wieku stylistyki "na wiek XVIII". Tutaj jeszcze jeden przykład takiego nawiązania, tym razem do osiemnastowiecznej plisy a la Watteau :)
_____________________
Źródło zdjęć: pinterest
Bonnety, takie śliczne! <3 Widzę, że i mnie podoba się ta dekada. :)
OdpowiedzUsuńOj tak, budeczka z tej dekady też mi się marzy, nie powiem ;)
UsuńMam nieustające wrażenie, że ta pierwsza suknia jest inspirowana XVIII-wieczną robe volante, jak myślisz, Porcelanko? :) Do mody lat 40 przekonała mnie "Dama kameliowa" - dzięki niej odkryłam w niej bardziej frywolną naturę, która bardzo mi odpowiada :) Uwielbiam przede wszystkim ówczesne nakrycia głowy, te stroiki i koronkowe przybrania są niesamowicie urocze! :)
OdpowiedzUsuńCos jest na rzeczy! Wygląda trochę jak szlafroczek... Może to taka inspirowana robe volante suknia śniadaniowa? ;)
UsuńWiem, wiem :)
Wyznam Ci, że bardzo mnie kusi przekształcenie jednej z domowych, koronkowych serwetek w uroczy fanszonik :D
Bardzo możliwe! Niby już w latach 40, jeśli nie wcześniej, zaczął się odwrót w stronę mody XVIII wieku, ale z drugiej strony nie spodziewałam się tego tak wcześnie w Rosji, już raczej we Francji. Ale ta inspiracja jest tu niesamowicie wyraźna - ten dekolt w V, plisy, no i kolor, wygląda jak volante z obrazów Watteau z lat 20. Zresztą - w Ermitażu są chyba jakieś obrazy Watteau. Jestem bardzo ciekawa, jak ta suknia Zinaidy wyglądała z tyłu ;)
UsuńTak, w Ermitażu są obrazy Watteau, wgapiałam się w nie jak zahipnotyzowana <3 I jest też cała galeria obrazów z arystokratkami rosyjskimi z lat 40. i innych (tu), więc myślę, że skoro one już posiadały te obrazy, pewnie nie mogły oprzeć się pokusie inspiracji w ubiorach ;) W Rosji może chodziło o przywołanie splendoru czasów Katarzyny, kiedy carska władza była bardzo mocna? (fantazjuję) :)
UsuńMi odpowiada ta bardziej sztywna, rygorystyczna strona lat 40. - ciasne kołnierzyki, mankiety, szarobure kolory, no i stroje jeździeckie - kocham! Choć nie ukrywam, niektóre suknie balowe z tego okresu zapierają dech w piersiach... No i budki - w tej dekadzie były chyba najładniejsze ;)
OdpowiedzUsuńTa sztywna też jest fajna. Już chyba zawsze będzie mi się kojarzyła z ukochaną Charlotte Bronte i zawodem guwernantki :)
UsuńŚliczne! Lubię te skromne fryzury i mniej skromne dekolty, chociaż jest w nich coś melancholijnego
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta melancholia jest trochę obecna w całej łagodnej, smukłej sylwetce ze spadzistymi ramionami i spojrzeniem ukrytym w głębi kwiecistej budki...
UsuńTen czepek z zielona wstążką i opaska pod nim... eh... Gdzie się podziała ta moda, ja się pytam? :)
OdpowiedzUsuńPiękny jest *_* I te kwietne opaski również, chętnie nosiłabym je dzisiaj :) Może i są podobne w sklepach, ale kto odważyłby się wyjść w takiej do pracy? :D
UsuńJa najbardziej lubię w modzie tych lat ten ulotny moment przejścia pomiędzy latami 30 i 40 - kwieciste tkaniny, koronki, wąskie rękawy i budki ... ;)
OdpowiedzUsuńWtedy sylwetka jest chyba najsmuklejsza, bo potem wraz z kolejnymi halkami i pierwszą, włosianą krynoliną zaczyna (jakby to powiedział mój brat) "nabierać masy" :D
UsuńUwielbiam suknie z tego okresu. Szkoda tylko, że mało komu jest ładnie w takiej fryzurze (niestety mnie nie jest).
OdpowiedzUsuńA wiesz, że widzę na Tobie te suknie? Bardzo byłoby Ci w nich do twarzy :)
UsuńFryzura wygląda ładnie chyba tylko na obrazach / filmach kostiumowych :D Na fali fascynacji Jane Eyre zaczesałam się tak (z warkoczami) kiedyś i efekt był przerażający :D Od tamtej pory cały czas zastanawiam się, jak okiełznać to uczesanie, aby było jednocześnie historyczne i dobrze prezentowało się współczesnym obserwatorom... Na razie nic nie wymyśliłam, ale może kiedyś...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się fryzura ta na dole po prawej stronie, choć sama wyglądałabym w niej raczej komicznie... No i mam teraz za krótkie włosy na taki eksperyment, a z doczepami różnie to bywa (tak, właśnie zaczęłam myśleć na głos :D).
UsuńPiękne są te wszystkie subtelności, nawet wstawiłaś portret Zinaidy, którą uważam za jedną z najpiękniejszych XIX-wiecznych kobiet! :-) Cudowna była...
Może kiedyś sobie ją zrobisz? Pomyśl - stylizacja na lata 40... (tak, kuszę ;P )
UsuńZinaida jest cudowna <3 W ogóle te rosyjskie arystokratki takie wypielęgnowane, w tych boskich strojach, aż się chce patrzeć na te portrety ;)
Och, to zdecydowanie bardziej moje dziesięciolecie niż to poprzednia. Kto wie, kto wie... Te kwiatowe ozdoby włosów mnie od dawna czarują. Przepiękne.
OdpowiedzUsuńTe kwiatowe ozdoby też mi się podobają, chętnie bym sobie taką wyczarowała ;)
UsuńMoże kiedyś zrobimy sobie zlot na lata 40.? Fajnie byłoby poprzebierać się w te kiecuszki i zrobić sobie leśny piknik :D
Suknie bardzo ładne, tylko te fryzury trochę za bardzo hmm... ,,przylizane" jak dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńPelerynki bardzo mi się podobają, takie zwiewne i lekkie :)
Dla mnie też, więc jak już będę szyła coś z tego okresu, spróbuję jakoś ominąć to płaskie uczesanie ;) Choć z drugiej strony moje włosy naturalnie robią się takie płaskie i wystarczyłoby je tylko upiąć :D
UsuńO tych rękawach z bufkami ostatnio czytałam w pewnej książce. Fragment był tak zabawny, że muszę to kiedyś wrzucić na bloga. :) Chyba nie zostanę fanką tego okresu, ale niektóre suknie są naprawdę piękne. No i właśnie... Te fryzury... Jak się ten piesek nazywał? Spaniel? Ufff... Nie. :(
OdpowiedzUsuńWrzuć! Chętnie o nich poczytam :) Loczki a la spaniel - tak nazywają je Eleonora i Fobmróweczka :D I coś w tym jest :P
Usuń