18 sierpnia 2014

Śniadanie na trawie

Miło jest w taką wczesnojesienną już pogodę otworzyć album ze zdjęciami i przypomnieć sobie wakacyjne chwile. Szczególnie, jeśli spędziło się je w wyjątkowym towarzystwie.

fot. Igor Skopiec


Jakoś w połowie lipca, Kajani wpadła na pomysł zintegrowania warszawskich rekonstruktorów, kostiumerów i wielbicieli historii podczas niezobowiązujących, kostiumowych spotkań. Jedną z inspiracji tych spotkań były zloty naszej Krynoliny :) Ponieważ i tak miałam być z początkiem sierpnia w Warszawie, wyraziłam chęć udziału i niedługo później zostałam zaproszona na Śniadanie na trawie - piknik w Łazienkach Królewskich w jedną ze słonecznych sobót samego środka lata.

Wczesnym rankiem niebo było co prawda zachmurzone i martwiłam się, że w taka pogodę nie uda nam się spotkać, jednak później rozpogodziło się i tuż przed 9 rano dzień zapowiadał się słoneczny i upalny. Gdy w końcu dotarłam do Łazienek, byłam już (jak zawsze. Nigdy się nie nauczę) spóźniona, toteż w parkowych krzewach szybko przywdziałam kostium (warto mieć choć jeden, który jest lekki, nie zajmuje sporo miejsca i nie trzeba pod nim nosić kilogramów bielizny - merveilleuse jest do tego idealna!), ukryłam współczesną torebkę w indyjskim szalu i podążyłam wgłąb parku.

fot. Igor Skopiec


Ogród budził się do życia. Poranek to moja ulubiona pora w Łazienkach. Ogrodnicy kończyli poranne prace, zroszone kwiaty i młode drzewka pomarańczy zaczynały pachnieć, a stali mieszkańcy Łazienek zajęci swoimi sprawami ze zdziwieniem reagowali na moją obecność. Ptaki wzlatywały wyżej w korony drzew, a z brzegu ścieżki umykały małe myszki, by schować się do swoich ziemnych norek.
Szukanie miejsca pikniku zajęło mi trochę czasu. "W Łazienkach" to dość ogólne określenie ;) ale na szczęście w końcu znalazłam grupkę osób rozłożoną na kocu za Belwederem.

Wśród gości zgromadzonych na trawie w cieniu drzew byli już Agnieszka Terpiłowska i Karolina Kiczyńska - przedstawicielki Sekcji Cywilnej "Arsenału" oraz Ragana i Adrianna Maria z Jankiem (autorki bloga Mama w glanach). Zanim na dobre rozłożyłam się obok, z drugiego końca parku przybyli Kajani i Piotr Mirosław Zalewski - jeden z założycieli "Arsenału" Stowarzyszenia Regimentów i Pułków Polskich 1717-1831.
Byliśmy już w komplecie i piknik się zaczął. Tym razem nic nie upiekłam (nie dałabym rady przewieźć babeczek do Warszawy), więc tylko popijałam małymi łyczkami herbatę z filiżanki, jadłam (niehistoryczne, bo dwudziestowieczne) makaroniki i rozmawiałam z innymi. Za to pozostali rozłożyli zawartość swoich koszy piknikowych, które zawierały także oryginalną, dziewiętnastowieczną zastawę. Zawsze zastanawiałam się, jakie to uczucie, kroić bułkę nożem i pić sok ;) z kielicha sprzed dwustu lat :)


Czas mijał szybko, rozmowa toczyła się płynnie na tle muzyki z filmów kostiumowych i nawet nie zauważyliśmy, jak cienie przesunęły się na trawie i nastało południe.
Po drodze przez zatłoczony już (skąd się wzięli tak nagle ci ludzie?) park, spotkaliśmy zupełnie przypadkowo fotografa Igora Skopca od lat związanego z Łazienkami, który zaproponował nam krótką sesję zdjęciową na tle Pałacu Myślewickiego. Grzechem byłoby odmówić, toteż mój album kostiumowy wzbogacił się o kolejną porcję ładnych zdjęć, których część możecie oglądać w tym poscie :)

fot. Igor Skopiec
Wspaniale było móc poznać Raganę, która okazała się bardzo ciepłą osobą, w dodatku obdarzoną ładnym głosem. Cieszyłam się też, mogąc wreszcie spotkać Kajani, która jako jedna z pierwszych w Polsce osób zajęła się kostiumingiem, jest rekonstruktorką i szyje profesjonalnie. Trochę martwiłam się, że dostrzeże błędy w mojej białej sukience, ale nawet jeśli się im przyjrzała, nie zdradziła się z tym, że widać, w jaki sposób powstawała ta suknia :D Miło było również spotkać znów rekonstruktorów, których poznałam na balu w lutym. Mam nadzieję, że gdy następnym razem będzie mi dane odwiedzić Warszawę, znów trafię na spotkanie kostiumowe :) I że, oczywiście, spotkamy się znów zimą na kolejnym Balu Arsenału!

17 komentarzy:

  1. Och, myślałam, że relacja zawierać będzie słowa:
    "... I wtedy rzuca się na mnie jakaś mała wariatka w czerni..." :P
    Dziękuję za miłe słowa, też się cieszę, że w końcu się poznałyśmy.
    My z Adą też obawiałyśmy się komentarzy profesjonalnych rekonstruktorek na temat naszych ubogich stylizacji, kostiumów bardziej niż strojów, jednak cieple przyjęcie świeżynek zachęciło nas do coraz bardziej poprawnej przygody z kostiumami :)

    Aby do Balu! (naiwnie wierzę, że się na nim zjawię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho ho, w takim razie żałuj, ze nie byłaś na Złotym, bo tam, po zmroku odbył się seans wampiryczny 3:)

      A wiesz, że jak odkryłam, że suknia Kajani ma "taki fajny romb" na plecach, a moja nie, to spanikowałam? :D Przez chwilę myślałam, ze jakimś cudem nie skopiowałam jednego elementu wykroju i źle pozszywałam całą suknię :D Potem okazało się, że po prostu szyłam z innego wykroju i wszystko jest ok :)

      Usuń
  2. Już Ci to mówiłam, ale wyglądałaś naprawdę wspaniale! Bardzo mi się podoba ta suknia z rozpuszczonymi włosami. Ostatnio natrafiłam na mnóstwo obrazów z ok. 1795 roku, na którym kobiety mają właśnie rozpuszczone włosy, i to naprawdę świetnie wygląda! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jak zastanawiałam się nad uczesaniem (i do tej wcześniejszej sesji też) i przeglądałam obrazy, także to dostrzegłam. Myślę, że to w większości i tak jest poza i kostium "na bachantkę", ale i tak dobrze, że choć do jednej historycznej sukienki mogę mieć rozpuszczone włosy :D

      Usuń
  3. A mi od razu w oczy rzuciła się Twoja torebka! Co za wspaniały ananas. :D I fajnie, że nie tylko w Krakowie odbywają się takie kostiumowe spotkania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ananasie będzie osobny post, bo odkryłam chyba najłatwiejszą metodę uszycia takiej torebki :D
      Są w różnych miejscach, tylko często nie można znaleźć o nich informacji albo znajduje się ją po czasie...

      Usuń
  4. Ananas jest świetny:) Koniecznie napisz jak go zrobiłaś, ja kiedyś chciałam sobie taki wydziergać, ale nie umiem robić na drutach, więc ta metoda odpada... To zdjęcie na tle drzewka pomarańczowego jest fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta metoda powstała z tego samego powodu - również nie umiem dziergać, choć te robione na drutach / szydełkiem z małymi koralikami są boskie!
      Drzewko wpasowało się w klimaty ^^

      Usuń
  5. Przecudownie wyglądałaś. Ta opaska we włosach to był świetny pomysł. Dodał całej stylizacji niepowtarzalności, a Tobie uroku. Pięknie.

    PS.Kilka dni minęło odkąd ostatni raz byłam na Twoim blogu i już zaczęłam tęsknić! Dzięki za przenoszenie mnie w "lepszy świat" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Opaskę zrobiłam z tej samej wstążki, którą chwilę wcześniej miałam wplecioną we włosy :)

      Usuń
    2. Sama nie ogarniam już, który post komentuję :D Upięcie ze wstążką miałam na balu ^^

      Usuń
  6. Witaj Porcelano, skromnie dołączam do grona zafiksowanych kostiumologów, pozdrawiam i zapraszam do siebie:-)) http://historiaikostiumy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze miło powitać kogoś nowego wśród nas :)

      Usuń
  7. Najfajniej, by podczas niezobowiązującego spotkania towarzyskiego natknąć się przypadkiem na profesjonalnego fotografa. Panie jak z obrazów, a pan z ostatniego zdjęcia jak z rewersu monety.
    W sumie nie wiem, skąd zdziwienie twoją obecnością, merveilleuse nie ma znowu tak starodawnego kroju. Wyglądałaś ślicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan (a właściwie pani ;) ) faktycznie jak z osiemnastowiecznej modowej ryciny. Jak tak przyglądałam się temu strojowi, moja chęć uszycia czegoś męskiego (ale bardziej XIX w.) bardzo się zwiększyła ;)

      Usuń
    2. Pani! Cóż, niby coś mi zaświtało, ale pomyślałam, że "tylko dumnie wypina pierś". O rany. Trochę mi głupio. *śmieje się*
      Całkiem sympatyczny pomysł.

      Usuń
    3. Grunt to dobry kamuflaż :D
      A tak serio, to z bliska było widać, że pani, natomiast na zdjęciach efekt wyszedł bardzo historyczny i męski :)

      Usuń