Listopad jest dla mnie (wraz z lutym) miesiącem melancholii. Dni stają się krótkie, zmierzch zapada szybko, obejmując świat ciemniejącą szarością i zakreślając jego granice do niewielkiego kręgu światła trzymanej w dłoni świecy. Melancholia jest bezkresna, a jednak w XIX wieku wyjątkowo mocno zaznaczyła swoją obecność. Przyjrzyjmy się więc jej bliżej, zanim listopad rozpocznie się na dobre.
Constance Marie Charpentier, Melancholia, 1801 r. (źródło) |
Nad pochodzeniem melancholii
zastanawiano się od wieków. W starożytności przypadłość tę wywodzono od
nadmiaru produkowanej przez śledzionę czarnej żółci (wszak melancholia, melaine
koina, w języku Greków znaczy tyle, co czarna żółć). Według koncepcji
humoralnej, przypomnianej nowożytności przez siedemnastowiecznego duchownego i
uczonego angielskiego, autora Anatomii melancholii (1621) Roberta
Burtona, w ciele każdego człowieka istnieją cztery uzupełniające się humory
(płyny): krew, flegma, żółć i czarna żółć. Płyny te są nie tylko elementem
ludzkiego organizmu. Wiążą się także z konstrukcją świata, ponieważ ich natura
doskonale odpowiada naturze czterech żywiołów (są to kolejno: powietrze, woda,
ogień, ziemia) oraz czterech pór roku (wiosna, zima, lato, jesień). Każdy humor
posiada również przypisaną sobie właściwość: krew jest gorąca i wilgotna, zaś
flegma wilgotna i zimna. Żółć jest gorąca i sucha, podczas gdy czarna żółć –
sucha i zimna. Humory wypełniają ludzkie ciało, mają więc bezpośredni wpływ na
osobowość człowieka. I tak, osoba, w której ciele przeważa krew obdarzona jest
temperamentem sangwinicznym. Jeśli w ciele człowieka dominuje flegma, jest on
flegmatykiem. Nadmiar żółci produkowanej przez wątrobę stanowi o temperamencie
cholerycznym, zaś nadprodukcja czarnej żółci przez śledzionę (stąd angielska
nazwa przypadłości – spleen) owocuje melancholią. Temperamenty przez wieki
przypisywano określonym stadiom ludzkiego rozwoju, i tak: dla dzieciństwa
charakterystyczny jest temperament sangwiniczny, dla młodości – choleryczny,
dla dojrzałości – melancholiczny, zaś dla starości – flegmatyczny.
Podsumowując, melancholia kumuluje w sobie takie cechy jak: zimno, suchość i
dojrzałość, jej czasem jest jesień, a żywiołem – ziemia.
Nadmierna produkcja
czarnej żółci przez śledzionę, jej dominacja nad innymi cieczami i zaleganie w
ciele, według teorii humoralnej, powoduje stan bliski, według określenia
Hipokratesa, duchowej epilepsji. Niebezpieczne były też wahania temperatury cieczy.
Czarna żółć zbyt gorąca powodowała stan bliski manii, ekstazę, nieomal
epileptyczne pobudzenie. Ten sam płyn zanadto wychłodzony stawał się przyczyną
samobójczych myśli, depresji oraz lęków.
Portret Klementyny Karr, Karl-Ernest-Rodolphe-Heonrich-Salem Lehmann, 1845 (źródło) |
W starożytności wyróżniono szereg
objawów charakteryzujących melancholię. Zaliczały się do nich: ciemnienie
skóry, ciemna krew, ciemne wymioty oraz ciemne zabarwienie śledziony, a także
szybkie tętno, uczucie palenia w żołądku, wrzody i wypryski na skórze utworzone
przez twardniejącą czarną żółć skumulowaną w tkankach. Melancholię próbowano
leczyć na rozmaite sposoby, mające na celu wyzbycie się nadmiaru cieczy z organizmu.
Stosowano zatem przeróżne terapie somatyczne, mające za zadanie usunięcie
czarnej żółci, bądź doprowadzenie jej do termicznej równowagi. Aż do
dziewiętnastego wieku, a więc przez kilkaset lat, melancholiczni
pacjenci poddawani byli zabiegom takim, jak puszczanie krwi, prowokowanie
wymiotów (najczęściej stosowaną w tym celu rośliną był ciemiernik), a także
kąpiele w wodzie gorącej i zimnej dla wyrównania temperatury organizmu i
złagodzenia manii bądź depresji, w której władaniu znajdował się pacjent.
Starożytna koncepcja humoralna przyczynę melancholii wywodzi z wnętrza
ludzkiego ciała, istnieje jednakże całkiem odmienna myśl, która tej przyczyny
szuka w kosmosie. Saturn, Książę Melancholii, jak określił go Burton, planeta najbardziej oddalona
od Ziemi miała wywierać ciągły wpływ na życie melancholików. Swoim powolnym
obrotem, przemierzaniem najdłuższej w Układzie Słonecznym drogi, i to drogi zamkniętej
w najbardziej melancholicznej figurze – okręgu, planeta ta miała pogrążać
śledzienników w tym szczególnym, nierozstrzygalnym i nieokreślonym stanie,
determinując bieg ich życia.
Phaedra, Alexandre Cabanel, 1880 (źródło) |
Każdemu melancholikowi świat ukazuje się jako nieokreślony,
czas zawieszony jest w chwili poprzedzającej rozpacz, między tym, co było, a
tym, co będzie. Przyszłość zaś jawi mu się w czarnych barwach. Ludzie
zniewoleni mocą Saturna prześladowani są poczuciem pustki, utraty czegoś
nieuchwytnego i nieokreślonej, niemożliwej do zaspokojenia tęsknoty. Pogrążeni
są w milczącej bierności, zawieszeni w bezruchu mozolnego tu i teraz,
ociężali nieprzezwyciężoną nudą. Ich stan jest niemożliwy do rozstrzygnięcia,
ponieważ to właśnie nierozstrzygalność jest główną cechą charakterystyczną
melancholii, ciemnym słońcem, wokół którego obraca się ten mroczny, saturniczny
świat. Podwójnym sensem melancholii jest rozbieżność
rzeczywistości i ułudy; satysfakcja, jaką daje cierpienie, delektowanie się nim
przy jednoczesnej chęci złagodzenia go; świadomość utraty istotnego obiektu i
zachowanie go w pamięci.
Wdowa, Konstantin Makovsky, 1865 r. (źródło) |
Nierozstrzygalność najlepiej objawia się w przypadku
śmierci bliskiej osoby. Zmarły nie istnieje już w świecie materialnym, mimo to
żyje dalej we wspomnieniach żałobników lub jako forma życia pozagrobowego. A
jednak żałoba znacząco różni się od melancholii, którą śmierć potrafi nieoczekiwanie
wyzwolić. Żałoba jest tęsknotą za zmarłym, podczas gdy melancholia nie posiada
obiektu, ku któremu skierowane są myśli i uczucia, nie posiada ona również
przyczyny, zdaje się nie mieć początku, ani końca. Według Sigmunda Freuda,
melancholia jest rodzajem narcystycznej żałoby po sobie samym, powolną
destrukcją ja przy pełnej zgodzie, a nawet i mrocznym zadowoleniu melancholika,
w jego wnętrzu nastąpiło już bowiem zastąpienie popędu życia przez popęd
śmierci. Jeśli świat traci swój porządek, a w miejsce ładu wkrada się chaos,
życie człowieka skłonnego do rozmyślań i marzeń nieoczekiwanie staje się bierne
i odosobnione. Rozciągnięta, pokrywająca wszystko, wieczna nuda jest jego
nieodłączną częścią. Istnienie melancholika wydaje się być zakotwiczone w czasie
teraźniejszym, nie zdradzając postępu, ani regresu. Uwięziony w próżni swoich
nienazwanych pragnień, śledziennik ospale spogląda w dal bezskutecznie próbując
dociec przyczyny swojego stanu.
Melancholia, L |
Tymczasem wiek XVIII przyniósł zmianę w postrzeganiu melancholii.
Odrzucono starożytną koncepcję na rzecz nowych teorii medycznych. Melancholię
podzielono na dwa, przeciwstawne typy – białą i czarną, nadając im na początku
wieku XIX nazwy łacińskie lypemania oraz monomania smutna.
Melancholia biała była niegroźnym, a wręcz przeciwnie - inspirującym,
wyzwalającym twórcze możliwości połączeniem smutku i słodyczy, tak
charakterystycznym dla poezji sentymentalnej, podczas gdy jej czarna siostra
budziła rozpacz, powodowała depresyjne stany, których finałem było nierzadko
samobójstwo. Weltschmerz, bo tak brzmi jej inna nazwa, to szczególne poczucie
znikomości świata wyzwalane było przez klęski o ogólnoludzkim zasięgu:
średniowieczna epidemia dżumy, szesnasto- i siedemnastowieczne wojny religijne
oraz wydarzenia u progu wieku XIX: Rewolucja Francuska, Wojny Napoleońskie i
trzęsienie ziemi w Lizbonie. Wobec druzgocącego doświadczenia niestabilności,
nierozstrzygalności świata pozbawionego ładu i pogrążonego chaosie, człowiek
czuje się wydziedziczony, staje się wiecznym tułaczem w otchłani – tym wrogim
kosmosie pozbawionym praw, a więc i Boga.
„Wszystko, co było już nie jest,
wszystko, co będzie jeszcze nie jest.” Opisywany przez autora Spowiedzi
dziecięcia wieku stan zawieszenia w rzeczywistości po klęsce, owa „fala
niezaspokojonych namiętności”
Renégo Chateaubrianda, to „uczucie niewysłowionej mdłości”, które
„zaczęło tedy fermentować we wszystkich młodych sercach”
Musseta przykrywało swoim cieniem świat początków XIX wieku. Mal du siécle
– choroba o melancholicznym przebiegu paraliżowała młode pokolenie po roku 1815
i jako spleen pogrążonego w nudzie paryskiego włóczęgi – flâneura przetrwała
cały wiek XIX (o flâneurze będzie wkrótce post). Bezcelowa, powolna przechadzka
po mieście, monotonia powtarzających się uliczek, placów i skrzyżowań zamyka
świat spacerującego w melancholicznym labiryncie, wyzwala ciemne wizje i
uczucia. Spacer flâneura mimowolnie odzwierciedla kolisty ruch Saturna.
Pia de' Tolomei, Eliseo Sala, 1846 (źródło) |
Ukojenia melancholii szukano oczywiście w
miłości, jednak i tutaj wpływ planety Saturn zaznaczał swoją
obecność. Miłość romantyczna niemożliwa do zaakceptowania przez
społeczeństwo, bądź samych kochanków stawała się miłością nieszczęśliwą,
prowadzącą do melancholii, stanów depresyjnych i znajdująca wreszcie swój finał w akcie
samobójczym. Skłonność do autodestrukcji, działanie wbrew własnej woli i
oczekiwaniom jest charakterystyczne dla dzieci Saturna. Dziewiętnastowieczny
filozof, prekursor egzystencjalizmu Søren Kierkegaard, mimo pozornego
szczęścia, pod wpływem melancholii zerwał zaręczyny. Jego czyn wyzwolił nie
tylko poetycką wenę, lecz także ukierunkował nieokreśloną, melancholiczną
tęsknotę, zmienił ją w poszukiwanie tego, co wieczne. Kierkegaardowska
tungsind, ociężałość ducha pojawiła się w momencie dokonywania wyboru między
miłością do kobiety, a mającą się narodzić miłością do Boga. W chwili wyboru
szala nierozstrzygalności przechyliła się, duchowe zleniwienie znikło,
pozostawiając po sobie świętą melancholię, ów pierwiastek smutku, cechujący
każde życie kontemplacyjne, nastawione na poszukiwanie wieczności. Tungsind
stała się zatem przyczyną duchowej przemiany, dłutem kształtującym oporną
materię ducha.
Nie miałam pojęcia, że w życiu Kierkegaarda tak duże znaczenie miały zerwane zaręczyny, i to w dodatku zerwane z powodu melancholii! To, jak ludzie na przestrzeni epok postrzegali różne ludzkie stany psychiczne, takie jak szaleństwo czy właśnie melancholię, zawsze bardzo mnie interesowało. Ostatnio wypożyczyłam sobie książkę "Szaleństw w dobie klasycyzmu", to jest chyba głównie o stosunku XVIII-wiecznych do chorób psychicznych, ale nie jestem pewna, bo wciąż leży u mnie na półce i czeka na swoją kolej :D Swoją drogą to wybrałaś naprawdę wspaniałe obrazy! :)
OdpowiedzUsuńHmm... Nie wiem, czy to było duże znaczenie, bo filozofią zajmował się i tak :P
UsuńSzaleństwo w dobie klasycyzmu kiedyś chyba przeglądałam. Ciekawe, czy Ci się spodoba, bo przyznam szczerze, że dla mnie to jednak bardzo ciężki do zniesienia temat.
Dzięki. Melancholia Charpentiera w ogóle zainspirowała mnie do napisania tego posta :)
Melancholia, weltschmerz, acedia, spleen - tyloma odcieniami mieni się zawieszenie w tęskliwej boleści. Zgadzam się z konkluzją, wieńczącą wspaniałe studium melancholii Twojego pióra, wedle której jawi się ona jako swoisty mechanizm obronny. Czy jako odruch ofensywy nie jest ona w istocie podobna choćby ironii, również chroniącej przed nieprzychylnością świata, a zarazem, taak odmienna od niej? Wydaje mi się, że gorycz odwrotu od świata i cierpienie, tak często uśmierzane zatratą w introspekcji stała się źródłem szczytowych osiągnięć człowieka na polu sztuki i literatury.
OdpowiedzUsuńObrazy, którymi zilustrowałaś swój artykuł, Porcelano, zdają się tylko potwierdzać, jak wielkie znaczenie ma ogrom duchowej katuszy, przetransponowane na malarskie arcydzieła.
Z tego, co pamiętam, ironia jest związana z melancholią. Teksty melancholiczne często są nią zabarwione.i, patrząc od drugiej strony, ironiczny odcień tekstu często może wskazywać na zawartą w nim melancholię ;)
Usuń