4 maja 2015

Krem przyjemnie chłodny / przepis na cold cream z 1872 r.

 "All redness and roughness will strait disappear,
And the skin to a wonder be charmingly clear;
If pimples arise, this will take them away;
If the small-pox should mark you, those marks will decay;
If wrinkled through age, or bad dawbing the face is,
'Twill be smooth in a trice, as the best Venice glass is;"
Dr. Russell, 1814 r.



Powyższy tekst jest fragmentem wiersza, który niejaki dr Russell poświęcił popularnemu kosmetykowi w 1814 roku. Słynny cold cream - krem, dający na skórze wrażenie przyjemnego chłodu i natychmiastowego nawilżenia znany jest od bez mała 2000 lat. Wynalazł go rzymski lekarz, Galen i od starożytności aż po dziś dzień (tu przykłady współczesnych cold creams) ów słynny CC święci triumfy. 
Sekret jego formuły polega na umiejętnym połączeniu oleju z wodą za pomocą stosownych emulgatorów. Otrzymana w ten sposób emulsja jest wodniście lekka, a jednocześnie długotrwale nawilżająca. W XVIII i XIX wieku cold cream oczywiście był całkiem popularnym kosmetykiem. W moich poszukiwaniach trafiłam na kilka receptur (z różnych lat) przyrządzania przyjemnie chłodnego kremu i każda była inna! Może kiedyś wypróbuję te wcześniejsze, dziś jednak zmieszałam dla Was cold cream z 1872 roku:



 "Cold cream. Weź po uncji avoirdupois białego wosku i spermacetu oraz 1/4 imperialnej pinty olejku migdałowego. Rozpuść je i wlej miksturę do marmurowego moździerza lub takiego z ceramiki Wedgwood (albo porcelanowego) ogrzanego wcześniej poprzez zanurzenie na jakiś czas we wrzącej wodzie. Dolewaj stopniowo 4 uncje wody różanej, wytrwale ucierając mieszaninę aż do otrzymania emulsji i całkowitego wystygnięcia. Na koniec, przed użyciem lub sprzedażą, przełóż krem do porcelanowych lub glinianych słoiczków."


Składniki:
  • 28 g białego wosku,
  • 28 g oleju jojoba (roślinny zamiennik tłuszczu z głowy wieloryba --> fuj),
  • 142 ml oleju ze słodkich migdałów,
  • 28 ml wody różanej
 Przygotowanie kremu:
  • Ilość potrzebnych składników podzieliłam tak, by otrzymać małą porcję kremu. Do ich odmierzenia użyłam znów łyżeczek miarowych. Nie skorzystałam z moździerza, bo do ucierania takiej ilości wystarczyła zwykła zlewka i bagietka :)
  • Do zlewki wsypałam wosk i wlałam oba oleje.
  • Całość podgrzałam w kąpieli wodnej.
  • Dolałam wodę różaną i ucierałam do całkowitego wystudzenia i otrzymania kremu.


Przyznam szczerze, że myślałam, że to nie wypali, jednak cold cream okazał się całkiem fajny. Przede wszystkim przez cały czas testowania (ok. 2 tygodnie) nic się nie rozwarstwiło, co bardzo pozytywnie mnie zdziwiło. Konsystencja kremu jest gładka i chłodna w dotyku. Podczas nakładania ma się wrażenie kojącego nawilżenia, a po wmasowaniu, na skórze zostaje lekki, otulający ją film. Krem bardzo delikatnie pachnie różami, w dodatku ma również działanie rozjaśniające i, dzięki zawartości wody różanej, powinien spełniać wszystkie obietnice z wiersza dra Russella. No, może oprócz wygładzenia śladów po ospie ;) Ja używałam go na suche dłonie i tu, stosowany wieczorem sprawdził się całkiem fajnie. Myślę, że osoby obdarzone suchą skórą mogą go jak najbardziej wypróbować. Ponieważ nie zawiera konserwantów, ma prosty i naturalny skład, na pewno lepiej spełni swoje zadanie, niż drogie i przeładowane syntetykami współczesne cold creams.

I jak, skusicie się na ten cud dziewiętnastowiecznej kosmetyki?


ENGLISH:
Yup, another 19th century cosmetic! I am really addicted to those recipes, love to work with them and so this way experiment with the past. Today I made a famous cold cream, which was quite popular during regency and victorian periods. I followed the recipe and recieved the really cold cream. It is nicely smooth and moisturizes the skin well. Firstly it feels a bit watery and then comes the light, oily layer that protects the dry skin. It turned out to be helpful to keep my extra dry hands :( in a good condition, so I can recommend it to all of you, who have the problem of dry skin :)


12 komentarzy:

  1. Porcelana, ja mam tak wrażliwą skórę! Zlituj się i zrób mi tego cudeńka choć gram :D Aż tęsknie za Twoimi kosmetykami i ich zapachem... Zrobisz mi? Odwdzięczę się :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kiedyś próbowałam zrobić zimny krem :))
    Jak dla mnie był zbyt ciężki, ale to pewnie przez taki dobór olei, ten przepis wydaje się pod tym względem nawet przystępny, wiec czemu by nie spróbować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że oleje (i proporcje) mają tu duże znaczenie. Choć przyznam szczerze, że kusi mnie modyfikacja przepisu z olejem kokosowym i kakaowym, kwasem hialuronowym i wodą z geranium - nikłe szanse na sukces, ale chyba spróbuję :P

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To nic, tylko mieszać ;)

      Usuń
    2. A tu znalazłam podobny przepis: http://polona.pl/item/908194/120/

      Usuń
    3. Dzięki za książkę! Takie kremy były dość popularne :)

      Usuń
  4. Aż mam ochotę powąchać tego cuda!
    Skoro już komentuję, czego wcześniej nie robiła, to chciałabym podziękować Ci za inspirację do wzięcia się za historyczne szycie <3 Już planuję coś w stylu twojej ślicznej sukni dziennej w stylu lat 20 XIX wieku.
    Jeszcze raz dziękuję za to, że jesteś i zapraszam do siebie :) pewnie niedługo dodam gdzieś linka na główną do Buduaru.
    http://sewingmachineandjuliet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zmotywowałam Cię do szycia :D Tę sukienkę z lat 20. wspominam jako łatwą i przyjemną w tworzeniu, także mam nadzieję, że podobnie będzie też u Ciebie :)

      Usuń
  5. hej, na pewno dobrze wszystko przeliczyłaś? 4 uncje wody różanej do przecież nie 28ml, albo ja już się gdzieś gubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nieee! xD Straszne są te moje problemy z matematyką xD

      Usuń