26 kwietnia 2015

Zaprosił mnie do tańca! I co teraz?! / dziewiętnastowieczne pogotowie balowe

Nie wiem, czy pamiętacie moją wpadkę konwersacyjną z tegorocznego Balu Arsenału. Mam nadzieję, że nie, bo wystarczy, że ja pamiętam :O :D Pomna tych doświadczeń postanowiłam raz na zawsze rozprawić się ze złymi manierami, poddając się jakże kształcącej lekturze trzech dziewiętnastowiecznych poradników*. Jeśli i Wy planujecie w najbliższym sezonie przenosić się czasie i martwicie się, że zostaniecie Collinsem balu, zapraszam do lektury:



19 kwietnia 2015

(nie) Dobre reko początki - o tym, przez co i jak zainteresowałam się życiem w XIX wieku

Każdy od czegoś zaczynał, prawda? A ponieważ na blogu jeszcze o tym nie pisałam, dziś podzielę się z Wami moją wzruszającą drogą od historycznego nieogara do w miarę ogarniętej osóbki (przed którą wciąż długa droga). Chusteczki gotowe? :D


Cała historia tak serio (nie licząc jakichś drobnych przebłysków we wczesnej młodości) zaczęła się jesienią 2007 roku. Był koniec wakacji, miała być matura, nudziłam się. Młodszy brat właśnie wyrastał z fascynacji średniowieczem, więc skończyły się wyjazdy na pokazy średniowiecznego reko, a jako psychofanka twórczości Tolkiena (którą przez wiele lat byłam) osiągnęłam już wszystko, co było wtedy możliwe. Nudziłam się. Potrzebowałam czegoś nowego, fascynującego; czegoś co skutecznie odciągnie mnie od nauki do matury i sprawi, że stracę rozum. I tak pewnego dnia trafiłam na filmy kostiumowe. Nie, nie, żaden tam pan Darcy! Royal Navy! Najpierw jeszcze osiemnastowieczna, później (trochę z braku laku :P ) w czasach napoleońskich. Wpadłam na amen, kochałam się w oficerach marynarki i pisałam o nich tragiczne, ociekające pensjonarską naiwnością, słodyczą i błędami merytorycznymi opowiadania (,,Och, piękna Klementyno! Umieram, ale pamiętaj, że zawsze cię kochałem </3").

Nie marynarka, ale i tak bulwers :D
Wzdychałam całymi dniami do Nelsona, a strony w pewnym albumie należącym do mojego brata poświęcone HMS Victory były już całkiem wyrobione i zalane łzami (no ok, nie przesadzajmy). Dni mijały, maturę zdałam (to uczucie, gdy nauczyciel pyta o znaczenie słowa fan i cała klasa odpowiada wentylator, a tylko ty wachlarz :,D ), a długie wakacje postanowiłam poświęcić na zgłębianie tej nowo poznanej, jakże intrygującej  ścieżki życia. W końcu bohaterki moich opowiadań, żyjąc na początku XIX wieku nie mogły stale biegać w czarnych krynolinach z mantylami i kornetem na głowie (Boli. Boli tak bardzo ;_; )


Niestety, nie miałam wtedy dostępu do tych wszystkich fajnych bibliotek, z których teraz korzystam, a w sieci było bardzo biednie, jeśli chodzi o źródła. Nie znałam wielu przydatnych stron. Pinterest (aka błogosławieństwo riserczu wszelkiego) jeszcze nie istniał, tak jak i wiele innych tego typu stron. Z digitalizacją zbiorów muzealnych też było wtedy słabo, blogi kostiumowe (nawet te zagraniczne - słynna American Duchess blogowanie zaczęła dopiero w 2009, a więc rok później [dla ciekawskich: jej pierwszy wpis na blogu ^^ ]), z których mogłabym dowiedzieć się o zagranicznych muzeach i ich zbiorach miały dopiero powstać. Próżnia. Pustka. Co więc mogła zrobić nastolatka, która jeszcze nie zaczęła studiować, a więc nie wiedziała, jak i gdzie szukać, a także, jak oceniać przydatność zdobytych informacji? Mogła skorzystać z tego, co było pod ręką - a więc przeczytać wszystkie dostępne w szkolnej bibliotece (po zakończeniu szkoły, ale miałam fory, więc mogłam ;) ) powieści Jane Austen oraz wydać wszystkie posiadane ówcześnie pieniądze na filmy kostiumowe (tak, oglądania filmów w internecie też jeszcze nie było. Ale bieda! :D ). I tak, wraz z Rozważną i Romantyczną, Dumą i Uprzedzeniem i Wichrowymi Wzgórzami (ich akcja dzieje się w sumie pod koniec XVIII wieku, więc nawet trafiłam ;) ) oraz filmami (Perswazje i Północ i Południe - przez swoją bezmyślność pomyliłam wiktoriańskie PiP z początkiem wieku :P ) wyjechałam na wieś.

źródło
Wtedy też zaczęła się moja ogromna niechęć do narracji Austen. Te powieści były dla mnie za suche, zbyt mało było tam soczystych opisów strojów, życia codziennego, wewnętrznych przeżyć i myśli bohaterów... Lepiej w tej kwestii było z filmami. Co prawda Północ i Południe było wtedy dla mnie jeszcze zbyt poważne i choć pan Thornton przyprawił nastoletnie serduszko o palpitacje, treść filmu pozostała jednak poza zasięgiem nastoletniego mózgu. Prawdę powiedziawszy prawdziwy szał i Thorntonmanię (to do dziś mój ideał ideałów <3 ) wzbudziła dopiero w zeszłym roku lektura powieści i pochłanianie wszystkiego, co się z nią wiąże (w sumie, to do dziś jestem Wam winna jeden post, szukam tylko dla niego stosownej formy). Zamówiłam wtedy moją krynolinę, zrobiłam poniższe zdjęcie, no, z resztą pewnie pamiętacie ;)



Natomiast co do reszty filmów (tych austenowych), żaden pan Darcy nie pokonał mej miłości dla żołnierzy. I to żołnierzy ogółem, bo to na nich przeszła moja miłość do marynarki. Kilka lat podobnego życia (i czytania) później postanowiłam założyć bloga, by nie zadręczać już moich znajomych gadaniem o dawnym życiu (haha, i tak nadal to robię ;) ). Początkowo były to wciąż lata 1770 (dla strojów, bo przedstawione w filmach empirki, w przeciwieństwie do tego, jak było naprawdę, były bardzo nijakie i przez to aż do niedawna nie przepadałam za damską modą tego okresu)-1830, jednak z każdą kolejną interesującą książką zakres zainteresowań poszerzał się w XIX wiek, a zawężał w XVIII. Resztę już chyba znacie, a jak nie - możecie przejrzeć archiwum bloga w pasku po lewej :)
Teraz bloguję głównie w zakresie lat 1780-1880, lecz serce (i fundusze) poświęcam zazwyczaj dwóm epokom: napoleońskiej (żołnierze!) i krynolinowej (Thornton!). Ale to już właściwie początek innej historii, którą może kiedyś Wam opowiem ;)

12 kwietnia 2015

Królewna z marcepanu / migdałowa pasta oczyszczająca (1872 r.)

Ciekawi, czym w XIX wieku oczyszczano twarz? Tak, mydłem z wodą oczywiście, ale nie tylko...



Gdy przeglądałam receptury do nowej serii postów, natrafiłam na tę i od razu skojarzyła mi się ze słynną pastą oczyszczającą brytyjskiej manufaktury Lush. Kosmetyki Lush uwielbiam i żałuję, że nie można ich kupić w Polsce. Ostatnio udało mi się nabyć je w Petersburgu, ale ponieważ na razie nie planuję żadnych dalekich wojaży, chętnie sięgnęłam po przepis z 1872 roku z książki Encyclopedia of practical receipts and processes:


"Pasta migdałowa. Rozdrobnij blanszowane migdały na gładką pastę, cierpliwie ubijając je w marmurowym moździerzu. Pod koniec dodaj stopniowo odrobinę wody różanej lub z kwiatu pomarańczy z kilkoma kroplami olejku różanego lub neroli, albo odrobiną wody kolońskiej czy innym pachnidłem według uznania. Na koniec przełóż pastę do porcelanowych pojemników lub słoików z pokrywkami"


Potrzebujemy:
  • migdałów,
  • wody różanej lub z kwiatu pomarańczy,
  • opcjonalnie olejków zapachowych (różany lub neroli)
 Robimy pastę!
  • Jeśli migdały są całe, najpierw trzeba je zblanszować, czyli zwyczajnie sparzyć, przepłukać zimną wodą i obrać ze skórki.
  • Blanszowane migdały przełożyłam do moździerza i rozdrobniłam.
  • Pod koniec dolałam trochę wody z kwiatu pomarańczy, dzięki czemu powstała gładka pasta.
  • Voila!
 

Już podczas ubijania pasta zaczęła przypominać mi coś, na co od tygodnia mam ogromną fazę. Marcepan! Nie mogłam się powstrzymać i spróbowałam trochę. Tak, gdyby zamiast wody z kwiatu pomarańczy dolać syropu z wody i cukru, powstałby najprawdziwszy w świecie marcepan! :D Co z resztą nie jest niczym dziwnym, bo przecież tak się go wytwarza ;)

 A jak z kosmetycznymi właściwościami pasty?

Ze względu na swoje właściwości (podczas ucierania w moździerzu z migdałów wydobywa się ich naturalny olejek) pasta nadaje się doskonale do oczyszczania bardzo delikatnej i suchej cery. Dziewczyny, które nie używają wody do mycia twarzy, a podczas historycznych imprez nie chcą używać współczesnych mleczek, śmiało mogą sięgnąć po ten kosmetyk :)
Podczas masowania wilgotnej twarzy pastą, zmienia ona formułę, stając się czymś w rodzaju mleczka, które (o ile jest na to czas) można zostawić na twarzy na kilka minut jak maseczkę. Wypróbowałam ten sposób i po spłukaniu twarzy cera była bardzo miękka, delikatna w dotyku i rozjaśniona.
A jeśli by dodać do pasty odrobinę białej glinki, glicerynę i olejki eteryczne, powstanie idealna podróba słynnej pasty Lusha, tylko dostępna właściwie od ręki, o wiele tańsza i w pełni historyczna. Polecam spróbować!




ENGLISH:
Today I tried another cosmetic recipe and this time it was an Almond paste cleanser from "Encyclopedia of practical receipts and processes". I did everything as the formula says, except adding optional attar of roses / neroli (I didn`t want to). The paste looks very similar to marzipan, which is quite a fun (let me wash my face with a dessert, yo!) and if we add some extra ingredients as kaolin and essential oils it will be a perfect, historical accurate imitation of the famous Lush Angels on bare skin. Excellent!

6 kwietnia 2015

Dzień dobry historycznie / męskie stroje domowe w XIX wieku

Właściwie, to nie wiem, skąd pomysł na ten post, ale zawsze fajnie jest poznać kolejny element dawnego życia - i napisać kolejną modową notkę :) Tym razem będzie o tym, co (domyślnie: przystojny) pan dziewiętnastowiecznego domu nosił w takie wolne poranki, jak dzisiejszy :)

Sir David Wilkie (źródło) i szlafrok z lat 30. XIX wieku

Męski strój domowy, został zapożyczony w XVII wieku z mody Dalekiego Wschodu. Banyan, bo to o nim mowa, składał się z długiego, luźnego, jedwabnego (lub z drukowanej bawełny indennne), sięgającego kostek, krojonego z dwóch części razem z rękawami- na kształt litery T płaszcza. Choć w koloniach, w gorącym i wilgotnym klimacie noszono go również na ulicy, w Europie jednak służył głównie jako szlafrok nakładany na nocną koszulę taką, jak te: 1, 2 lub element męskiego ubioru porannego.

Po lewej robe de chambre z lat 60. XVIII wieku, a po prawej niemal identyczny na obrazie z 1816 roku

W XVIII wieku strój taki stanowił część nieformalnego ubioru robe de chambre (robdeszan) i służył nie tylko jako ubiór do śniadania, lecz także innych porannych aktywności: pracy w gabinecie lub gier. Wielu mężczyzn lubiło się też w nim portretować, być może po to, by luźną, jakby nonszalancką szatą nawiązać do swobodnego, niekrępującego ruchów ubioru filozofów i zwrócić tym samym uwagę na przymioty umysłu (jak król Stanisław August Poniatowski na portretach autorstwa Lampiego i Bacciarellego) lub pokazać się z prywatnej strony jako stateczny pan domu i wzorowy mąż.

Byron w robdeszanie jak wilk w owczej skórce :D Po prawej bardzo podobny banyan datowany na lata 1840-60


W miarę ewolucji robdeszanu, jego krój zaczął się komplikować - rękawy krojono oddzielnie, dodawano ozdobne (czasem futrzane) mankiety i szalowy kołnierz, oraz dopasowywano krój do talii. W latach 30. i 40. XIX wieku wschodnie konotacje banyana idealnie wpasowały się w trend orientalny, dzięki czemu strój domowy zyskał nową funkcję - ubioru nieformalnego noszonego podczas porannych wizyt (tzw. negliżu). Szykowni panowie spotykali się przed południem, by wypalić sziszę. Dopełnieniem ich strojów, oprócz sprowadzanych nargili z długim, bursztynowym ustnikiem, były płaskie, haftowane pantofle i okrągła czapeczka ozdobiona chwostem. Pod szlafrokiem znajdowała się już jednak nie długa, nocna koszula, lecz pełen strój męski. Nieformalny banyan zastępował w nim frak lub tużurek noszone w inne części dnia.

Modowe ryciny z lat 1830. i 1840. przedstawiające negliż poranny oraz robdeszan z 1841 roku wraz z akcesoriami


W 1830 roku, w Ubiorach w Polszcze Łukasz Gołębiowski tak pisał o robdeszanie: "nocna jakoby suknia, której używać zwykli, nim się spać położą, albo mając wstać z rana i pokąd się nie weźmie dziennego ubioru."

ENGLISH:
The post is about the banyan - men`s dressing gown, that envolved from a 17th century kimono similar dress. The elegant man was wearing it in the morning during his domestic activities. At the beginning banyans were cut simply of two parts in T shape but then they gained fitted waist, decorative cuffs and shawl styled collar. Banyan was very popular in 1830s and 1840 as it suited stylish oriental trend. It was fashionable to match dressing gown with round cap with tassel, embroidered slippers and nargile with long, amber blowpipe.

___________________________________
źródło obrazków: pinterest.com