Ostatnio zdarzyło mi się coś, co zazwyczaj raczej mi się nie zdarza, a mianowicie poszłam do księgarni! Zazwyczaj, jak chcę coś przeczytać, idę do biblioteki, bo w domu niestety mam zbyt mało miejsca na przechowywanie książek :(
Ale Magdalena Bioggraff pokazuje na swoim blogu takie ładne książki, że nagle zapragnęłam stworzyć moją własną, małą biblioteczkę. To dziwne, bo nie mam ani mieszkania, ani pieniędzy na opłaty z nim związane, a już zaczęłam kupować do niego czytadła :P
Poza tym najwyższy czas skorzystać z tego, że akurat teraz wydaje się książki sióstr Bronte i pani Gaskell, a wznowień pewnie nie będzie ( :( ), więc uznałam, że to najwyższy czas. Z resztą tych autorstwa Anny Bronte już w księgarniach nie ma - ale też nie one były moim celem (Anna podobno mniej utalentowana). Pierwotnie chciałam zakupić wszystkie dzieła Charlotty oraz Północ i Południe. Tyle wystarczy na dobry początek, tym bardziej, że klasyka (np. Anna Karenina) jest cały czas wznawiana i mogę dokupić ją później lub przeszukać antykwariaty :)
Polowanie na Północ i Południe trwało długie miesiące - najpierw w sklepach typu Empik, ale tam było tylko jednotomowe wydanie, na którym mi aż tak nie zależało (zobaczcie porównanie Zrysiowanej, a zrozumiecie, dlaczego :) ). Odwiedzałam też prywatne księgarnie, ale tam nie uzyskałam żadnej informacji, poza lapidarnym "nie ma". Postanowiłam więc uciec się do ostateczności i zamówić książkę na allegro - ja, takie nieufne stworzenie, które do tej pory nie miało konta na wszechobecnym all! Ani się obejrzałam, a pieniądze już płynęły przelewem do właściciela książek :) Gdy odebrałam przesyłkę z poczty (a spodziewałam się pudełka, nie koperty) nie mogłam uwierzyć, że jest taka szczupła :D Wchodząc po schodach nie mogłam się powstrzymać przed zajrzeniem do środka i niecierpliwie rozerwałam kopertę. Książka faktycznie jest nowa, ma tylko niewielkie zabrudzenia na rogach (ale takie mogły równie dobrze powstać w sklepie, więc jest ok). Już nie mogłam się doczekać i rzuciłam okiem na tekst, ale do prawdziwego czytania zabiorę się później.
Jeśli o Charlottę chodzi, to kupiłam jeden z ostatnich egzemplarzy Shirley i Profesora, który też czeka cierpliwie na swoją kolej :) Do pełni szczęścia brakuje jeszcze Villette i Jane Eyre (jak już ją kupię, to wymienię te paskudne zdjęcia w poście na coś nowego).
A skąd pozostałe dwie książki? Nie mogłam się im oprzeć, bo była promocja w Matrasie :) Płaciło się za jedną, a drugą można było przygarnąć za 1 gr. Generalnie takie promocje na mnie nie działają, ale tutaj pierwsze, co zobaczyłam, to biografia sióstr Bronte i Żony i córki Elizabeth Gaskell. Trochę się opierałam, bo w sumie nie miałam tych książek na liście zakupów, ale biografia jest dobra, a Żony... i tak chciałam przeczytać... Co by było, gdybym ich teraz nie kupiła, a okazałyby się doskonałą powieścią? To był ostateczny argument, z resztą płaciłam i tak tylko za jedną książkę :)
Teraz czytam tę powieść pani Gaskell (z przerwą na pracę mgr, więc pewnie nieprędko ją skończę), a w planach mam jeszcze dwie inne do zakupienia - biografię Charlotty oraz Ruth. Aż z ciekawości sprawdziłam, ile powieści ma na koncie pani Gaskell, ale tylko 7 :D Nie będę kupowała wszystkich, żeby było jasne, ale przeczytam chętnie :)
I na sam koniec coś offtopowego :)
Jakiś czas temu tak intensywnie szukałam książek z dawnymi przepisami na mazidła (kolorowe), że przypadkowo odkryłam mnóstwo współczesnych receptur :) Szczególnie spodobały mi się te wykorzystujące różne szminki do stworzenia jednej. Kiedyś szukałam "mojego" koloru pomadki i z tego czasu zostało mi kilka jasnoróżowych błyszczyków i szminek, których jednak w opakowaniach było już tak mało, że nie dało się ich stamtąd normalnie wydobyć. I tak, po wygotowaniu słoiczka i szpatułki zabrałam się za rozwalanie starych pudełek, wyciąganie tego, co tam zostało i mieszanieee :D W ten sposób powstała wrzosowa ♥ pomadka w kremie, którą macie na zdjęciach powyżej.
Myślę, że to jest dobry sposób na wykorzystanie do końca mazideł, których nie da się już normalnie używać lub zrobienie własnego, nowego odcienia całkiem za darmo :P
Pozdrowienia! ♥
"Żony i córki" są świetne. "Północ Południe" mam w wydaniu jednotomowym i mi się podobało. Też czekam na "Ruth" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
Żony i córki właśnie czytam, ale niestety muszę sobie zrobić przerwę w lekturze na studia (ech...) :P
UsuńCudne nabytki. Piękny jest ten świat sióstr Bronte...
OdpowiedzUsuńTak, za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że to jest także mój świat i bardzo chętnie zamieszkałabym na kartach którejś z ich powieści :)
UsuńWszystkie książki czytałam i mam. Jedynie "Północ i Południe" mam w jednotomowej wersji i uważam, że tłumaczenie jest bardzo dobre. Zresztą ta sama tłumaczka przetłumaczyła "Żony i córki", które zakupiłaś. Takie książki warto mieć! Tak w ogóle w marcu na dniach ukaże się Gaskell "Ruth" w wydawnictwie MG.
OdpowiedzUsuńDobrej lektury!
Tak, właśnie jak zaczynałam czytać Żony i córki i spojrzałam na tłumacza, to coś mi tam zaczynało świtać, że to ta sama osoba :D Ale skoro mam już dwutomowe wydanie P i P (okładka o wiele ładniejsza), to je przeczytam :)
UsuńNa Ruth też czekam :)
Pani Kwiatkowska przetłumaczyła też "Cranford" - dziewczyny, ta książeczka jest genialna!
UsuńTak, też mam:)I polecam!
UsuńPrzecudowne zakupy:) Nie można się nie uśmiechnąć.
OdpowiedzUsuńPędzę, żeby wyprowadzić Cię z błędu, bo serce mnie boli, gdy ktoś nie sięga po powieści Anne Bronte kierując się obiegowymi opiniami, że nie są najlepsze. Nic bardziej błędnego. "Lokatorka Wildfell Hall" jest powieścią znakomitą, lepszą od "Shirley" i "Profesora" razem wziętych. "Agnes Grey" też niczego nie brakuje, oczarowała mnie do reszty. Wiadomo, ilu czytelników, tyle opinii, ale jeśli interesują Cię moje, to zapraszam tutaj: http://zielonowglowie.blogspot.com/search/label/siostry%20Bront%C3%AB
Gaskell pisze wspaniale, jej powieści są monumentalne i zapadają w pamięć. "Żony i córki" podobały mi się bardziej niż "Północ i południe" (zdobyłaś wspaniałe wydanie tej drugiej książki, na pewno będzie czytało się wygodniej niż to wielkie jednotomowe), ale najwspanialsze jest "Cranford" - mała książeczka, ale za to jaka!! Wszystkie zostały sfilmowane pod postacią mini-seriali BBC, każdy warto obejrzeć.
"Na plebanii w Haworth" jest książką po prostu idealną, czytałam ją wiele razy i nie mogę się oprzeć, żeby nie sięgać po nią raz po raz. Dlatego też siedzę jak na szpilkach oczekując na wydanie biografii Charlotty pióra pani Gaskell.
Ogólnie rzecz ujmując, jak zapewne zauważyłaś, nie mogę przestać się zachwycać wszystkim, co wiąże się z tą literaturą.
Anny na razie nie chcę kupować, ale oczywiście chętnie przeczytam i sama przekonam się, jak to z nią jest. Bo w sumie w biografiach sióstr zaznaczone było, że skoro wykształcenie Anny było uboższe (w końcu nie wyjechała do Brukseli), to i warsztat pisarski... Ale kto wie, może to faktycznie tylko założenie... W każdym razie Anna jest na mojej liście do czytania :)
UsuńAniu to widzę, że Ty masz podobne upodobania i fascynacje jak ja:)))
UsuńMoje "Shirley" cierpliwie czeka na swoją kolej, "Żony i córki" już powoli "się czytają". Mogę polecić Cranford, ale to do nabycia tylko na allegro, a i to trzeba polować. Generalnie ja też sporo książek kupiłam właśnie na allegro, bo nasze księgarnie są marnie zaopatrzone, poza tym bardzo często wychodzi dużo taniej...
OdpowiedzUsuńKsiążkowe zakupy są zawsze moimi ulubionymi zakupami. I to prawda że na półce bardzo dobrze się prezentują. ;)
P.s. mazidło ma piękny kolor. :)
"Cranford" widziałam ostatnio bodajże w księgarni Matras, jest też w Empiku, ale chyba trzeba zamówić. Na Allegro właśnie zajrzałam - pełno, tyle że w cenie raczej normalnej.
UsuńCranford nie czytałam i właśnie ostatnio zastanawiałam się, czy dodać tę książkę do mojej listy, czy odpuścić - i chyba dodam :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej z tych książek, ale oglądałam serial "Żony i Córki" no i oczywiście "Północ i Południe". Shirley oczywiście mam zamiar kiedyś dorwać i przeczytać, bo kiedyś tak zachwalałaś. :)
OdpowiedzUsuńKupowanie książek to sama przyjemność. Ja na przykład uwielbiam licytacje na allegro. Pamiętam jak wywalczyłam na jednej z nich trzy tomy "przeminęło z Wiatrem" za 15 zł z przesyłką, albo komplet austenowskich powieści za 4 dyszki. :D
A o "Ruth" pierwszy raz słyszę! Koniecznie muszę mieć tą książkę. Sam opis mnie zaciekawił. :0 A i jeszcze jedno! Czytałam "Agnes Grey" Anne Bronte (dostałam na gwiazdkę :)) i szczerze mówiąc, nie dorównuje "Jane Eyre" albo "Wichrowym Wzgórzom". Przynajmniej to moja opinia. Owszem, bohaterka wspaniała, fabuła typowo XIX wieczna, ale zabrakło mi tego czegoś.
Pewnie, że "Agnes Grey" nie dorównuje "Jane Eyre" i "Wichrowym Wzgórzom", bo tym dwóm pozycjom nie da się dorównać. Tylko one mają "TO COŚ":) Są poza wszelkimi klasyfikacjami - moim skromnym zdaniem. Uważam jednak, że "Jane Eyre" to jedyna naprawdę dobra powieść Charlotty, a "Lokatorka" Anne przewyższa "Shirley" i "Vilette", nie wspominając o "Profesorze".
UsuńW takim razie obie czekamy na Ruth1 :D Na allegro nie odważyłabym się licytować, może kiedyś się na to zdobędę...
UsuńA co do powieści Charlotty, to oczywiście Jane Eyre jest najlepsza, ale pozostałe wcale też nie są złe. Ciekawa jestem, jak na tym tle wypadnie Profesor :)
Nie sądziłam, że mój blog będzie inspiracją dla czegoś tak pięknego jak powstanie domowej biblioteczki. Niektórych tytułów zazdroszczę, bo jeszcze ich na własność nie posiadam.
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia-kompozycje, jak zawsze, eleganckie i subtelne.
To na razie bardzo mała biblioteczka :) Dziękuję za komplement dotyczący zdjęć, staram się, żeby było ładnie :)
UsuńLokatorka Wildfell Hall jest w Weltbildzie za 16,90! Polecam. Póki jest:)
OdpowiedzUsuńDzięki za informację :) Na razie nie będę jej kupować, poczekam aż znajdzie się w którejś z moich bibliotek ;)
UsuńJa niestety większości z Twojego zbioru jeszcze nie czytałam. Wstyd się przyznać, ale zazwyczaj zaczynam od filmów, a potem długo muszę chodzić wokół książek, żeby się za nie zabrać:|. Czytam niestety mało fikcji, ale jeśli chodzi o te tematyczne lektury, to jakiś czas temu przekonałam się do allegro. Wcześniej też podchodziłam do takich zakupów nieufnie, ale zmieniłam zdanie. Jeśli chodzi o moją biblioteczkę fachową, to wiele książek nabyłam właśnie przez internet, a pozostałe też zamierzam tak kupić. Podstawowy powód jest prosty - książek, które ja chcę mieć często już nie ma w bibliotekach i księgarniach, a w internecie można je kupić za bezcen, bo ludziom się wydaje, że broszurki o koronkach, które zostały w spadku po babci, to jakieś śmieci. Z jednej strony szkoda, że tak myślą, a z drugiej strony, jest to z korzyścią dla mnie:).
OdpowiedzUsuńP.S. Dołączam do fanklubu Twoich zdjęć ;).
Też długo czekam, zanim zabiorę się za czytanie :)
UsuńA książki specjalistyczne faktycznie są trudno dostępne - dobrze, że jest all :) Może kiedyś przekonam się także do licytacji, na razie po pierwszych zakupach jestem zadowolona :)
Te zdjęcia wyglądają, jakbym patrzyła na własną półkę :D Może dlatego, że w jeden dzień kupiłam "Shirley", "Profesora" i "Żony i córki" i od tego czasu stoją obok siebie :)
OdpowiedzUsuńMnie do wymarzonej biblioteczki jeszcze sporo brakuje (przede wszystkim ukochanej Jane Eyre), ale co się odwlecze, to nie uciecze ;)
UsuńWstyd się przyznać, ale też nie posiadam własnego egzemplarza :/ Kiedy nachodzi mnie ochota, wędruję do biblioteki... Chyba najwyższa pora zainwestować!
UsuńTo tak, jak ja :D Biblioteka ma stałe miejsce na mapie moich "podróży", ale Jane Eyre to książka wyjątkowa i będę musiała ją sobie w końcu sprawić :)
UsuńPatrzę na te zdjęcia i uwierzyć nie mogę, bo mam właśnie "Profesora" i "Shirley" Bronte i "Żony i córki" Elizabeth Gaskell! Gdzie kupiłaś "Północ i południe"? Nigdzie nie mogę tego dostać, a uwielbiam tą autorkę...
OdpowiedzUsuńKupowałam przez allegro, to był ostatni egzemplarz u tego sprzedawcy, ale sprawdzaj od czasu do czasu, może jeszcze ktoś będzie chciał sprzedać :)
UsuńDzięki za informację :D Będę sprawdzać, jak najbardziej!
OdpowiedzUsuń