Gdy na początku lutego dostałam zaproszenie do polubienia strony 50 Twarzy Szpeya myślałam, że to kolejna tego typu stronka zrobiona dla beki :P Tymczasem okazało się, że to całkiem fajne wyzwanie. Jego celem jest zebranie 50 szpejów w ciągu roku.
* Co to szpej?
* "Sprzęt potrzebny do uprawiania danej dyscypliny" (źr.)
W rekonstrukcji są to te wszystkie karabiny, pałasze, ładownice, mantelzaki i inne cuda, które nie wiem nawet, jak się nazywają ;) A w wersji damskiej - różne świecidełka, biżuteria, naczynia, akcesoria, przedmioty użytku codziennego, które dopełniają stroju historycznego (niektórzy chyba wliczają w szpej również stroje, ale dla mnie stroje to jakby oddzielna kategoria, bo przecież ten sam szpej można mieć do różnych strojów, nie?).
Oczywiście nie wiem, czy uda mi się zebrać akurat 50 elementów i szczerze mówiąc nie będę ich chyba jakoś szczególnie przeliczać, ale zabawa jest fajnym pretekstem do pokazania swoich świecidełek (nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam takie posty na blogach *_* ) i uporządkowania ich oraz dokupienia lub zrobienia kilku nowych, których jeszcze mi brakuje. Poza tym prawda jest taka, że nie szata zdobi rekonstruktora, ale również jego szpej ;) I to całe tałatajstwo naprawdę poprawia autentyczność "sylwetki" (czyli odtwarzanej postaci).
Na dzisiaj przygotowałam zdjęcia biżuteryjnej części mojego szpeju
Z biżuterią jest ten problem, że albo jest się bogaczem i kupuje oryginały (jak rosyjskie rekonstroktorki - te diademy! *_* ) oraz zamawia u jubilera albo trzeba sobie radzić inaczej. Jak łatwo można przypuścić ;) należę do tej drugiej grupy społecznej i moją biżuterię można podzielić na trzy rodzaje:
- Odziedziczona - tutaj są to niestety dwudziestowieczne świecidełka (no najdalej z końca XIX wieku), ale wzory niektórych z nich są na tyle uniwersalne, że można je równie dobrze nosić do strojów historycznych. Te wykonane są z porządnych materiałów - żadnego zwykłego metalu, żadnych szkiełek, słowem: mama zabije, jak zgubię ;)
- Zrobiona na zamówienie / kupiona, ale nadal "koszerna" - tutaj to głównie moje diademy oraz świecidełka, które wykonane są z lepszej jakości metalu i z użyciem kamieni lub dobrej jakości szkiełek.
- Nie liczy się pochodzenie - liczy się wzór - to chyba mówi wszystko :D Czasem jest tak, że nawet współczesne sklepy z tanią biżuterią mają w swojej ofercie coś, co (choć z raczej kiepskiego metalu i najczęściej z plastikowymi "kamieniami", ale zdarzają się też szkiełka) wygląda historycznie i wizualnie pasuje do stroju. Taki szpej jest najbezpieczniejszy na wyjazdach - mało będzie wylanych łez w przypadku zgubienia, a wygląda nadal całkiem fajnie.
Dobra! Czas pokazać, co tam mam. Na początek - diademy!
Oba zrobiła dla mnie Magda na zamówienie i oba uwielbiam! Ciągle mi ich mało i na przyszłość będę chciała jeszcze trzeci (Magda wie :P )
- Srebrny z fioletowymi szkiełkami - powstał na Bal Księżnej Richmond przed Waterloo, w komplecie z broszką. Nie ma jej na zdjęciach, bo jest na stałe doszyta do sukienki. Jak wyglądają razem można zobaczyć tu :)
- Złoty z czarnymi perełkami - pierwotnie miał być inny, ale był ogromny problem z materiałami i na dwa dni przed balem jego powstanie było mocno wątpliwe. Wtedy zdecydowałam się na drastyczną zmianę i dodanie "jakichś czarnych kamyków u góry, ale żeby były ciemne". Magda zaproponowała perełki i wyszło cudnie!
Pierścionki
Wiecie, co oznacza słowo pierścionek? Zgodnie z prasłowiańską etymologią jest to coś, co zakłada się na prst - czyli palec. Musiałam to napisać! Przypomina mi się to za każdym razem i w ogóle - gramatyka historyczna to był mój ukochany przedmiot na studiach *chlip chlip*
Ale otrzyjmy łzy wzruszenia - pierścionków mam tylko pięć. Pierwsze dwa (od lewej) nadają się na lata 1840. w wydaniu "siostry Bronte". Reszta nie ma jakiejś szczególnie przypisanej epoki. Dwa złote miałam na ostatnim Balu Arsenału i gdy nowy rosyjski znajomy zwrócił na nie uwagę, miałam szanse opowiedzieć mu anegdotkę, jakoby jeden z nich był przetopioną obrączką prababci.
Naszyjniki i zegarki
(oba już nie chodzą [*] [*] )
- Duży, złoto-czarny naszyjnik, który widać na całkiem pierwszym zdjęciu w poście - kupiłam go, aby mieć choć jeden parure - zestaw pasującej do siebie biżuterii, ale nieszczególnie go lubię. Może dlatego, że w ogóle nieszczególnie przepadam za tak dużymi naszyjnikami...
- Mała zawieszka z chryzoberylem - wciąż czeka na sukienkę, do której mogłaby pasować. Gdyby kamień był fioletowy, miałabym parur z diademem i broszką, ale dostałam go w prezencie i wybór nie zależał ode mnie ;)
- Mały zegarek na łańcuszku - szpej z gatunku "nie do końca historycznie, ale się nada"
- Krótki naszyjnik z niebieskimi szkiełkami i hematytami - może się nadać do dziennych strojów w trendzie "gotyckim" z lat 1810.
- Cienkie, złote łańcuszki - były bardzo modne w sukniach od ostatnich lat XVIII wieku przez całą epokę napoleońską, a i nawet w późniejszych dekadach znajdzie się podobne (portret księżnej Zinaidy Yusupovej, lata 1840.). Noszono je całkiem luźne lub podpięte do broszy przy sukni.
- Męski zegarek z dewizką - kupiłam go lata temu, zanim podobne damskie stały się w ogóle modne :) Spośród mnóstwa kiczowato zdobionych kopert (wiecie, biedronki, jelonki itp) wydobyłam tę jedną, w skromne paseczki. Szkoda, że już nie chodzi...
- Indyjski naszyjnik do krynoliny - kupiłam go w Londynie wraz z kolczykami. W poprzednim poście mogliście zobaczyć, jak prezentuje się z sukienką.
Bransoletki
- Dwie srebrne z czarną emalią tworzyły z podobnym naszyjnikiem parur z lat 1840. / 1860. W XIX wieku noszono bransoletki parami - po jednej na każdą rękę. Lubię je.
- Bransoletka srebrna z niebieską i czarną emalią - prezent od podróżnych wracających z Półwyspu Arabskiego. Jeszcze jej nie nosiłam, bo właśnie jest tylko jedna :( Ale za to mam do niej kolczyki
- Bransoletka z masą perłową - znów problem pojedynczej bransoletki ;_; Gdyby były dwie, mogłabym dorobić sobie do nich jeszcze kolczyki.
- Bransoletka złota z granatową emalią - biżu z gatunku "nie liczy się pochodzenie - liczy się wzór" ;) Kupowałam ją na szybko przed Balem Arsenału, gdy dwa dni przed balem okazało się, że muszę całkiem zmienić koncepcję biżuterii (a że sukienka była biała i prosta, zmiana biżuterii = zmiana całej koncepcji stroju). Weszłam wtedy w szale do współczesnego sklepu z biżu i wyszłam z worem świecidełek... bo tak przy okazji mieli spore przeceny :D
- Srebrna bransoletka z turkusami - to też prezent. Jest bardzo ciężka i, podobnie, jak przy pozostałych - żałuję, że nie mam niczego do pary...
Kolczyki
- Złote z przezroczystym "kryształem" - kupiłam je na szybko przed Balem Arsenału, podobnie jak bransoletkę i złote łańcuszki. Nie wiem, dlaczego, ale bardzo je lubię :)
- Srebrne z czarną emalią i czarnymi szkiełkami - ponieważ bransoletki z mojego czarnego parura były za duże (w XIX wieku noszono je dopasowane do nadgarstków), poprosiłam o odłączenie po jednym ogniwie z każdej i wykonanie z nich kolczyków - maleńkich girandole. Polubiłam je nawet bardziej, niż bransoletki i nosiłam również w empirze - do szarej, wełnianej sukienki i czarnej pelissy na zimowym spacerze.
- Podłużne perły - niestety są plastikowe, ale bardzo Wam się podobały w poście o osiemnastowiecznej bieliźnie ;)
- Srebrne z szaroniebieskim szkiełkiem - mogą być do krynoliny.
- Srebrne z czarną i błękitną emalią - pasują do jednej z bransoletek, dostałam w prezencie.
- Srebrne z amazonitem - kupiłam je pod Austerlitz w 2010 roku, są ręcznie robione i wciąż czekają na swój wielki dzień :)
- Srebrne z czarnymi perełkami - mam też gdzieś do nich zawieszkę i gdyby były złote, mogłabym mieć parur z diademem. A tak, to nie mam ;) Ale i tak bardzo je lubię i dość często noszę. Te i te srebrno-czarne jako jedyne mają odpowiednie historycznie zapięcia. W innych oczywiście zawsze można je wymienić, ale nie jest to najpilniejsza rzecz w tej chwili :P
- Szklane, a la Maria Antonina - jeden z pierwszych postów na tym blogu. Jestem wzruszona :'D Nadal je mam i nieźle się noszą.
- Zielone, indyjskie - były w zestawie z naszyjnikiem.
Szpej do włosów
Mam go zdecydowanie mało, może dlatego, że współcześnie w ogóle nie zdobię włosów (i też ich nie układam :P ) i często zapominam też o tym w strojach historycznych, co powinnam przemyśleć i naprawić :P Po tym akcie samokrytyki pokazuję, co mam:
- Dwa maleńkie, srebrne grzebyki - noszę je do balowej krynoliny, czasem do strojów empirowych, jak nie zakładam diademu. Są fajne, choć trochę małe...
- Ozdobna spinka - może służyć za szpilkę do włosów.
- Mała metalowa spinka z białymi szkiełkami - nazywam ją "szarotki" :) Ładnie wygląda jako zwieńczenie obfitego koka z lat 1850/60
- Czarna, metalowa spinka - wpięta nad kokiem wygląda jak żeliwny grzebień z lat 1860.
- Dwa grzebienie "szylkretowe" po prababci - jest to pewnie plastik / celuloid, ale ich wzory wyglądają nieźle i pasują na lata 1850/60 :)
I to by było na tyle! :)
Znów post miał być krótki, a zrobił się nie wiadomo, jak długi :O
Co do samej biżuterii i planów, muszę zdecydowanie kupić więcej broszek, bo tych bardzo mi brakuje. Mam też w planach kamee, miniatury i nowy diadem, ale zobaczymy, co z tego uda mi się nabyć, a co zostanie tylko w planach ;)
W następnych postach z serii "50 ryjów" xD pokażę jeszcze różne kobiece akcesoria, no i szpej kuchenny - bo to mam. Natomiast każdy nowy element, który uda mi się zrobić / zdobyć na pewno pokażę na instachłamie, jak to mam w zwyczaju ;P
ENGLISH: The post refers to facebook challenge called 50 Twarzy Szpeya (50 Shades of Historical Stuff), which aim is to collect 50 reenactment pieces during a year. I don`t know if I will manage to gather the whole 50 but it is a nice occasion to rearrange the items I have and show them here! My collection contains jewelry that was my inheritance (omg in english it sounds so official! And in fact it`s just great-gramdma`s rings and haircombs :D ), the ones I ordered (handcrafted tiaras) and bought but it is still made from a fine materials, and "cheap store jewelry" that is not so much accurate but looks similar to the original ones from the past.
In the future I plan to make / buy / order brooches (still don`t have almost any!), cameos, miniatures and a new tiara. And then become a historical swag girl xD
Ale super post! Nie wiem czemu, ale oglądanie cudzych błyskotek sprawia mi przyjemność :D
OdpowiedzUsuńMnie też! Uwielbiam patrzeć na różne świecidełka - i na blogach, i na żywo :3
UsuńMi też sprawia przyjemność oglądanie takich postów <3 Wykończenie stroju- czyli szpej- często stanowi o historycznym efekcie. Wiele osób o tym zapomina czy lekceważy, a Ty zawsze masz wszystko dobrane, że aż miło się patrzy ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, choć wiem, że brakuje mi jeszcze wielu rzeczy (i muszę pożyczać ;) )
UsuńAaaaa, gramatyka historyczna! <3 <3 <3 Cudne masz te błyskotki. Szczególnie kolczyki, mam słabość do kolczyków :D A w ogóle od lipca wracam do żywych i będę szyła aż mi z palców zostaną nagie kości! Byle do obrony, byle do obrony... a tymczasem czytam sobie Wasze posty i tęsknię za swoim, chwilowo porzuconym blogiem... chlip... :(
OdpowiedzUsuńTo nie tylko gramatyka historyczna, ale i słabość do kolczyków nas łączy :D
UsuńNo, nareszcie! Trzymam kciuki za obronę i za stroje :)
Uwielbiam Twoje diademy, zwłaszcza ten fioletowy - jest po prostu boski! *_*
OdpowiedzUsuńTeż je uwielbiam, mogłabym nosić cały czas :D
Usuńten post skłania do poszukania swoich swiecidełek i opisania ich nawet jesli to plastikowe cusie ( co z tego jak wyglada faajnie: D )
OdpowiedzUsuńCudownosci masz tu siebie <3
No, albo chociaż je wszystkie wyrzucić na środek pokoju i przez kilka godzin mierzyć --> znam ten stan xD xD
UsuńAj jak świetnie się to ogląda:D:D zaciekawił mnie szczególnie szpej do włosów:) bardzo ładne wzory:) no i diademy... <3 śliczne!
OdpowiedzUsuńDzięki! Te grzebienie to pewnie jakieś lata 1960-70, ale właśnie fajnie wyglądają i cieszę się, że znalazłam je w szufladzie prababci :D
UsuńPiękna ta Twoja kolekcja - świecidełka zawsze dobrze się ogląda :)
OdpowiedzUsuńPrawda? To takie posty, które czytają się same :D
UsuńNaprawdę imponująca kolekcja szpeju! :) Masz szczęście z tą biżuterią po prababci :) U mnie nic takiego, z tego co wiem, się nie zachowało... A swoją drogą szkoda, że w Polsce nie ma sklepów z taką historyczną biżuterią... Trzeba szukać we współczesnych... Ale za to jaka to jest frajda, gdy się coś znajdzie :D
OdpowiedzUsuńNo, udało mi się odziedziczyć te fajne świecidełka :D
UsuńW sumie można chodzić na targi staroci. Oprócz oryginałów (widziałam w styczniu boski naszyjnik z kameami, ale za 700 pln, co za smutek ;_; ) mają tam też podróby, a część z nich nawet obleci :P
Piękna kolekcja :) Może stworzysz post, w którym pokarzesz współczesne stroje z użyciem takich cudeniek. Takie codzienne stylizacje dla miłośniczek historii ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że do współczesnych strojów w większości raczej nie pasują, ale można je z powodzeniem nosić do różnych historycznych :)
Usuń